15+ rozmów kwalifikacyjnych, które zaczęły się bardzo nietypowo

Ciekawostki
4 godziny temu

Większość z nas odczuwa lekkie zdenerwowanie, idąc na rozmowę kwalifikacyjną, bo chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. Ale co jeśli rozmowa nie idzie po naszej myśli i toczy się w zupełnie nieoczekiwany sposób? Oto kilka takich historii od użytkowników Reddita i czytelników Jasnej Strony. Pokazują one, że wasza najgorsza rozmowa kwalifikacyjna to jeszcze nic — może być o wiele gorzej. Więc głowa do góry! Przygotujcie się do kolejnego poszukiwania pracy i pośmiejcie się przy poniższych opowieściach.

  • Przyszedłem na rozmowę kwalifikacyjną w eleganckich spodniach, koszuli zapinanej na guziki i skarpetkach z małymi kotkami w garniturach. To była moja szczęśliwa para. Niezbyt rzucały się w oczy, chyba że ktoś wpatrywał się prosto w moje kostki. Kierownik uśmiechał się przez całą rozmowę i mówił: „Wygląda na to, że świetnie tu pasujesz”.
    Byłem więc w szoku, gdy następnego dnia dostałem maila z odmową. Najwyraźniej moje skarpetki okazały się „nieprofesjonalne”. Uznali, że sprawiały wrażenie, jakbym nie traktował tej pracy poważnie. A co jest w tym wszystkim najlepsze? Na swojej własnej stronie chwalili się „kreatywną ekspresją” i „luźnym dress codem”. © Jack Rhodes / Bright Side
  • Jako nastolatka brałam udział w rozmowie o pracę w kwiaciarni. Jestem dość drobna, więc właściciel ciągle powtarzał, że będę miała problem, by podnieść wiadra pełne wody i kwiatów. Potem zabrał mnie na małą wycieczkę po sklepie, pokazał magazyn i powiedział, żebym podniosła jedno wiadro — miałam poczuć, jak jest ciężkie.
    Ponieważ tyle o tym mówił, bardzo przeszacowałam jego ciężar i w zasadzie wyrzuciłam je nad głowę, oblewając nas oboje lodowatą wodą i kwiatami.
    EDIT: Nie, nie dostałam tej pracy — choć nie sądzę, żeby to była wina wiadra. Powiedział, że załatwi dla mnie dzień próbny w następnym tygodniu, ale wydawał się totalnie rozkojarzony.
    Podczas rozmowy nazwał mnie złym imieniem chyba z 5 razy, więc nie zdziwiłabym się, gdyby po prostu... zapomniał, że w ogóle chciał kogoś zatrudnić© thatone-there / Reddit
  • Czekałem godzinę, bo kierowniczka działu był na przerwie obiadowej. To firma ustaliła termin spotkania. Słaby początek. Miałem już wychodzić, kiedy mnie w końcu wezwano (nie było tam nikogo poza mną). „Dlaczego chcesz tu pracować?” — zapytała. Nie można przecież powiedzieć: „dla pieniędzy”, więc odpowiedziałem, że podoba mi się ta praca. Dodałem też, że słyszałem, że to fajne miejsce. A ona na to: „Myślisz, że to plac zabaw? Że będziesz mógł się tu obijać?”. Rozmowa wyglądała tak przez mniej więcej minutę, a ona wciąż podnosiła głos. W końcu wstałem, roześmiałem się i wyszedłem. Nic dziwnego, że ciągle szukają nowych ludzi. © tigerbloodz13 / Reddit
  • Rozmowa kwalifikacyjna w eleganckiej firmie software’owej. Wszedłem do sali i po drugiej stronie stołu siedziały 3 osoby. Wstały, żeby mnie powitać. Gdy już usiedliśmy razem, rekruterka zapytała: „Jak się masz?”. Zwyczajne pytanie, więc odpowiedziałem: „W porządku, dziękuję”. A ona na to: „Ale jak się masz tak naprawdę?”. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Reszta rozmowy przebiegła w miarę normalnie, ale powiedziała to tak, jakby mówiła: „Wiemy, że nie wszystko u ciebie w porządku, nie okłamuj nas” albo coś w tym stylu. © krispykremey55 / Reddit
  • Mój rekruter cały czas opowiadał o sobie i o swoim produkcie, zamiast zadawać mi normalne pytania rekrutacyjne. To dla mnie spora czerwona flaga. A kiedy skończył mówić, stwierdził, że mogę zacząć od razu, ale muszę zapłacić 40 dolarów za egzamin licencyjny z ubezpieczeń.
    Tego typu certyfikaty są bardzo szczegółowe i przygotowanie do nich zajmuje jakiś miesiąc. Powiedziałem mu, że mam jeszcze inne rozmowy i podejmę decyzję pod koniec tygodnia. On jednak nie załapał aluzji i wciąż do mnie dzwoni, nalegając, żebym przyszedł i zaczął pracę. © Abraxoz / Reddit
  • Normalnie całkiem nieźle radzę sobie na rozmowach kwalifikacyjnych, ale ta totalnie wytrąciła mnie z równowagi. Z jakiegoś powodu odbywała się o 22:00 i to w popularnej lokalnej burgerowni. Wchodzę, a on patrzy na moje CV i pyta, jak radzę sobie z multitaskingiem.
    Nie wiedziałem (i wciąż nie wiem) jak odpowiedzieć na to pytanie. Jestem wielozadaniowy, kiedy muszę? Nie ma żadnego „jak”. Po prostu to robię.
    Skończyło się na tym, że powiedziałem coś w stylu: „Robię to, bo jestem... świetny... w obsłudze klienta”. Jak? „Bo po prostu jestem... świetny?”. © umokrude / Reddit
  • Pewnego razu miałem telefon z zaskoczenia, który przerodził się w rozmowę kwalifikacyjną w banku w Kanadzie — to było dosłownie 45 minut, podczas których rekruter w kółko pytał mnie na różne sposoby, czy nie jestem przypadkiem „dużym dzieckiem”, bo praktycznie całe moje doświadczenie było (i jest) w branży gier wideo.
    W końcu powiedziałem mu, żeby nigdy więcej do mnie nie dzwonił. Następnego dnia dodał mnie do znajomych w mediach społecznościowych i wrzucił „super odjazdowy żart urodzinowy”, w którym przykleił kolegę taśmą klejącą do krzesła. W poście opisał też, „jak świetnie bawi się z kumplami w pracy”. © goodtoknowineverknew / Reddit
  • Raz poszedłem na rozmowę kwalifikacyjną, którą szef (a zarazem właściciel firmy) zaczął rozmowę dokładnie o 11:11 i zakończył o 11:21. Siedziałem tam w niezręcznej ciszy i czekałem, a on patrzył na zegarek, po czym błyskawicznie zadał mi kilka pytań. A gdy zegar wybił 11:21, po prostu wstał i wyszedł. Podobno miał jakąś obsesję na punkcie liczb czy coś w tym stylu. Później dostałem od niego ofertę pracy, którą grzecznie i stanowczo odrzuciłem „w niewytłumaczalny sposób”. © Rosy Sherman / Bright Side
  • To było w połowie lat 90., kiedy używałem jeszcze pagera, a nie komórki. Na autostradzie doszło do wypadku i byłem prawie 15 minut spóźniony, a oczywiście nie miałam jak zadzwonić i o tym uprzedzić. Kierownik rekrutacji nie mógł tego przeboleć. Cały czas powtarzał teksty w stylu: „Spóźnienie na rozmowę nie wróży najlepiej” i „punktualność jest u nas BARDZO ważna”. W końcu powiedziałem: „Słuchaj, jeszcze raz przepraszam za spóźnienie, ale jak wyjaśniłem, to było poza moją kontrolą. Widzę, że jesteś na tym punkcie totalnie zafiksowany i martwi mnie to do tego stopnia, że myślę, że się zwyczajnie nie dogadamy. Dzięki za poświęcony czas, ale wycofuję swoją aplikację”. Był wyraźnie zaskoczony, ale nie pamiętam, żeby coś szczególnego odpowiedział — uścisnęliśmy sobie ręce i wyszedłem.
    Ostatecznie dostałem ofertę od jednego z jego konkurentów, a parę miesięcy później spotkałem go na jakiejś imprezie. Powiedział wtedy do mojego szefa, stojąc przy mnie: „Chyba naprawdę się z nim dogadujesz. Jak ja go rekrutowałem, to po 10 minutach wstał i wyszedł”. Jakbym zrobił to zupełnie bez powodu... © yukonbob / Reddit
  • To była rozmowa na stanowisko inżyniera oprogramowania. Cała rozmowa skupiała się na znalezieniu rozwiązania bardzo konkretnego problemu. Przez jakieś 45 minut zespół powtarzał tylko: „To nie zadziała, już to próbowaliśmy”.
    Wyszedłem z rozmowy bez znalezienia rozwiązania. W drodze powrotnej zagadnąłem do działu HR, pytając o kolejne etapy rekrutacji. Kobieta poinformowała mnie, że stanowisko zostało już obsadzone, ale nie odwołali umówionych wcześniej rozmów.
    Zostałem więc sprowadzony tam tylko po to, żeby rozwiązać problem, z którym sami nie mogli sobie poradzić. Za darmo. © SpaceGerbil / Reddit
  • Miałem rozmowę kwalifikacyjną w prywatnej szkole średniej w USA. Poproszono mnie, żebym przygotował krótką lekcję dla uczniów. Poszło mi fatalnie — część uczniów brała udział w aktywnościach, ale spora grupa, szczególnie ci siedzący po lewej stronie klasy, była kompletnie niezainteresowana. Kiedy próbowałem przekonać ich do zajęć, tylko kręcili głowami i wracali do telefonów. Czułem się jak strasznie kiepski nauczyciel.
    Po tym wszystkim dyrektor (który obserwował lekcję) zapytał mnie, dlaczego według mnie niektórzy uczniowie odmówili udziału. Odpowiedziałem, że pewnie nie byli zainteresowani tematem. Wtedy dyrektor ujawnił, że ci uczniowie po lewej stronie byli świetni i ambitni, ale... nie mówili po angielsku i dlatego nie mogli uczestniczyć w mojej lekcji. Dodał jednak, że szkoła ma świetną reputację, jeśli chodzi o szkolenie nauczycieli do pracy w wielojęzycznych klasach i że szybko stanę się świetnym pedagogiem, jeśli tylko przyjmę ofertę.
    Owszem, mam doświadczenie w nauczaniu angielskiego jako drugiego języka — ale nikt wcześniej nie wspomniał, że pokazowa lekcja ma uwzględniać uczniów dopiero uczących się angielskiego. Miałem wrażenie, że celowo zataili tę informację, żebym się „wyłożył”, dzięki czemu potem mogli wyskoczyć z tekstem: „Może czujesz się teraz bezwartościowy, ale spokojnie, my cię naprawimy”. Szczerze rozważałem tę posadę, dopóki nie uświadomiłem sobie, jak bardzo manipulacyjne było całe to zagranie. © tw4lyfee / Reddit
  • Usiadłem, a dwie kobiety zaczęły się na mnie gapić. W końcu jedna z nich powiedziała: „Myślałyśmy, że jest pan młodszy”. (Mam ponad 60 lat). Następnie wstała i wyszła.
    Druga (okazało się, że to kierowniczka) była oschła i nieuprzejma, rzuciła kilka pytań, a potem zajęła się swoim telefonem. W końcu powiedziałem: „Wie pani co, jeśli już skończyliśmy (bo tylko gapiła się w biurko i mnie ignorowała), to mam kolejną rozmowę”. Po tych słowach wyszedłem.
    Później zgłosiłem obie do biura okręgowego. Kierownik okręgu powiedział: „Mieliśmy już na nią wiele skarg”. Kierowniczka została zwolniona i zaproponowano mi tam kolejną rozmowę, ale odrzuciłem ofertę. © Ill-Summer-5061 / Reddit
  • Mam naturalnie naprawdę podkręcone rzęsy. Teraz jestem w średnim wieku, ale i tak przyciągają uwagę. Kiedy miałam 20 lat, były wyjątkowo bujne. Na rozmowie kwalifikacyjnej jedna z kobiet zapytała mnie o rzęsy, wyraźnie pod wrażeniem moich „umiejętności makijażowych”.
    Wyjaśniłam, że to ich naturalny wygląd i nie używam ani tuszu, ani zalotki. Od tego momentu wszystko poszło źle. Nie chciała mi uwierzyć i wprost nazwała mnie kłamczuchą, a pozostali członkowie panelu wydawali się zastraszeni. Próbowałam udowodnić swoje słowa, pokazując jej moje kręcone włosy (jestem Azjatką i nie jestem biała), ale nic to nie dało.
    W końcu musiałam wyjść w połowie tego, co dosłownie przerodziło się w tyradę o „dwudziestolatkach, które są zbyt zarozumiałe, by zdradzić swoje sekrety makijażowe”. © Rina Jaiswal / Bright Side
  • Raz miałam rozmowę kwalifikacyjną na lotnisku w Monachium, jeszcze w czasie studiów. Chodziło o pracę, w której krótko przekazuje się informacje pilotowi — coś, co mógłby robić praktycznie każdy, ale wciąż całkiem dobra opcja dla studentki biologii na pełen etat. Oczywiście do tej pracy trzeba było biegle mówić po angielsku.
    Żeby to sprawdzić, przeszliśmy na angielski, a rekruter poprosił mnie, żebym opowiedziała o swoich ostatnich wakacjach lub ostatniej podróży. Zaniemówiłam. Nigdy wcześniej nie podróżowałam i nie miałam wakacji, o których warto byłoby opowiadać. W rzeczywistości raz tylko leciałam samolotem i był to krajowy lot.
    Nie dostałam tej pracy, bo facet pomyślał, że nie mówię po angielsku, podczas gdy tak naprawdę byłam po prostu zaskoczona i zawstydzona, że nie potrafię nic powiedzieć na dany temat. Poczułam się wtedy naprawdę smutna. © DividedState / Reddit
  • Rekruter nalegał, żebym wyjaśniła, dlaczego opuściłam studia doktoranckie. Stało się tak, bo mój promotor zginął w wypadku samochodowym, a mój cały mały wydział był tym zdarzeniem zszokowany — i nikt nie wiedział ani nie przejmował się, co stanie się ze mną i moim właśnie rozpoczętym projektem badawczym.
    Rekruter nawet nie chciał przyjąć odpowiedzi „Mój promotor nagle zmarł” i drążył szczegóły aż do momentu, gdy byłam bliska łez (sugerując nawet, że „coś czuć” do mojego promotora). Nie mogłam się doczekać, żeby stamtąd wyjść, a potem w pośpiechu strąciłam z wózka kilka roztworów (które swoją drogą wcale nie powinny były znajdować się w jego biurze). Nigdy w życiu nie czułam się tak upokorzona. © Kitty__Bloom / Reddit
  • Wziąłem kilka urlopu, sam kupiłem bilet lotniczy i opłaciłem hotel. Pierwsze, co powiedział rekruter, to: „Nie mam zamiaru cię zatrudniać. To tylko przysługa, bo znałem twojego brata”. Przede mną było wtedy jeszcze osiem godzin rozmów. Strasznie się umęczyłem.
    Ku mojemu zdziwieniu kilka tygodni później zaoferowano mi to stanowisko, bo nie mogli znaleźć nikogo innego. Uprzejmie odmówiłem i dostałem bardzo pasywno-agresywnie sformułowaną ankietę, w której miałem wyjaśnić, dlaczego odrzuciłem ofertę.
    PS: Jestem chirurgiem okulistą. To było stanowisko w renomowanej instytucji. © seeingred_415 / Reddit
  • Poznałem tego faceta na targach pracy. Był zachwycony moimi projektami i dał mi swoją wizytówkę. Powiedział, żebym zadzwonił następnego dnia, co też zrobiłem. Umówiliśmy się na rozmowę i poszło dobrze.
    Przyszedłem do jego biura, obejrzał moje portfolio, powiedział, że jest świetne i że pasuję idealnie do jego firmy. Następnie oprowadził mnie po budynku, przedstawił pracownikom i opowiedział o najlepszych miejscach na lunch w okolicy.
    Na koniec rozmowy z powrotem usiedliśmy, a on oświadczył: „Podoba mi się to, co robisz i wydajesz się idealnie tutaj pasować. Właściwie to teraz nie zatrudniamy, ale będę o tobie pamiętał”. © Burrito_Loyalist / Reddit

Biurowe dramaty nie kończą się na samej rozmowie kwalifikacyjnej. Oto jak praca pewnej kobiety zmieniła się w koszmar, bo ktoś zaczął kraść jej jedzenie w biurze.

Zobacz, kto jest autorem zdjęcia seeingred_415 / Reddit

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły