15 studenckich opowieści, które krępują i bawią

Ludzie
7 godziny temu

Lata studenckie to nie tylko wykłady, sesje i egzaminy, ale też szaleństwa, od których dziś włosy stają dęba — choć wtedy wydawały się szczytem kreatywności. Wróćmy na chwilę do czasów, gdy ściąganie zamieniało się w „misję niemożliwą”, a opuszczenie zajęć było szczytem marzeń. Przygotowaliśmy dla was 15 studenckich historii, które potrafią rozśmieszyć do łez — ale mamie lepiej o nich nie opowiadać.

  • Kończyłem zadanie w bibliotece dosłownie na ostatnią chwilę — zostało mi 30 minut do terminu. Na 5 minut przed czasem szybko wydrukowałem pracę, napisałem na górze swoje nazwisko i pobiegłem ją oddać. Kilka dni później profesor pisze do mnie maila: „Pańska praca jest identyczna z pracą innej studentki, dostaje pan zero punktów”. Byłem w szoku — przecież w ogóle nie utrzymywałem kontaktu z grupą i na pewno niczego nie ściągałem! Odpisałem: „Dobrze, porozmawiamy na najbliższych zajęciach”. Na tych zajęciach zostaliśmy po lekcji we troje. Profesor pokazał nam nasze prace... i faktycznie były identyczne! Okazało się, że dziewczyna wydrukowała swoją pracę w bibliotece wcześniej i najwyraźniej zostawiła dodatkową kopię. Ja natomiast w pośpiechu złapałem pierwszą leżącą na drukarce kartkę, zobaczyłem temat na górze i uznałem, że to moja wydrukowana praca. © Nieznany autor / Reddit
  • Zadziwiająco łatwo zdałam sesję. Wszyscy wykładowcy, nawet ci najbardziej surowi, wystawiali mi oceny właściwie „za ładne oczy”. Ale moja radość z sukcesu nie trwała długo. Od kolegów z grupy dowiedziałam się, że na całym uniwersytecie wszyscy uznali, iż jestem w zaawansowanej ciąży. A ja po prostu trochę przytyłam — tak wyszło w pół roku po ślubie. © Overheard / Ideer
  • Kiedyś mój kolega z roku zapytał wykładowcę: „Czy kamienie mają DNA?”. Ten odpowiedział: „Oczywiście, że nie, przecież nie są żywe”. Na to kolega dodał: „No to jak się w takim razie rozmnażają? Dlaczego istnieje tyle kamieni, a nie jeden?”. To był trzeci rok kursu genetyki... © MHOpptimusPrime / Reddit
  • Na studiach miałam wykładowcę od filozofii, który mnie nie znosił i wprost mówił, że jestem głupia. Rzeczywiście ciężko mi szło — nawet po wielu dniach nauki i tak ostatecznie wysłano mnie na poprawkę. Pierwszą i drugą oblałam, a na trzecią poszedł mój dziadek, bo nie mógł patrzeć, jak się denerwuję. Na początku chciał po prostu jakoś dogadać się z profesorami, ale nie udało się tego załatwić w ten sposób. I choć historia aż prosi się o szczęśliwe zakończenie, niestety dziadek też został odesłany na poprawkę. © Caramel / VK
  • Ostatni rok, ostatnia sesja. Wykładowca napisał nam, że jeśli ktoś ma komplet obecności i notatek z wykładów, to na egzaminie dostanie tylko jedno pytanie. Spełniałam wszystkie warunki. Tak się też złożyło, że akurat w ten dzień mój chłopak miał urodziny. Chciałam być pierwszą, która złoży mu życzenia, więc wysłałam SMS-a o pierwszej w nocy: „Kochanie, wszystkiego najlepszego!”. Rano podchodzi do mnie profesor i mówi: „Moja droga, lepiej szybko złóż chłopakowi życzenia, bo twoja nocna wiadomość przyszła do mnie”. Dostałam też piątkę z automatu, choć profesor przyznał, że żona o mało co nie trzasnęła go patelnią. © Overheard / Ideer
  • Kiedyś zdawałam zaliczenie na studiach. Przedmiot znałam słabo, a pytania na teście modułowym wprawiły mnie w rozpacz. W akcie desperacji narysowałam na swojej kartce trzy róże (dobrze rysuję) i dopisałam: „Drogi panie Marku Antonowski, wiem, że oblałam pana przedmiot i moja praca jest nic nie warta. Niech więc te róże poprawią panu nastrój”. Dostałam trójkę, a po pewnym czasie dowiedziałam się, że profesor strasznie się śmiał, sprawdzając moją „pracę”, bo tak naprawdę nazywał się Antoni Markowski! © Overheard / Ideer
  • Zdawałam egzamin. Wiedziałam, że uda mi się ściągnąć, więc się nie uczyłam — tym bardziej, że mieliśmy bardzo wyrozumiałego wykładowcę. Weszłam na salę na luzie. Usiadłam w ostatniej ławce, żeby wygodniej było korzystać z notatek, wyjęłam ściągi i siedzę. A profesor patrzy na mnie uważnie, jakby na coś czekał. Zestresowałam się i zapytałam: „Coś nie tak? Mam usiąść bliżej?”. A on na to: „A pytanie pani zamierza wylosować?”. Odetchnęłam z ulgą i ostatecznie dostałam piątkę. © Overheard / Ideer
  • Lato, pierwsza sesja, obce miasto. Jest około jedenastej wieczorem, a ja padam ze zmęczenia — oczy same mi się zamykają. Stoję na przystanku, a oprócz mnie tylko jakiś facet śpi na ławce, ani jednej żywej duszy. Autobusu wciąż nie ma, ziewam raz za razem. Nagle ten facet podnosi głowę i mówi: „Pewnie jesteś wyczerpana, biedaczko, a tym ziewaniem jeszcze bardziej się zmęczyłaś. Połóż się na chwilę”. I z powrotem zasnął. Postałam tam jeszcze chwilę, pomyślałam i stwierdziłam: a co mi tam. Położyłam się na sąsiedniej ławce, jednym okiem wypatrując busa. Po kwadransie w końcu nadjechał i pojechałam do domu. © Podsłyszano / Ideer
  • Zdawałam egzamin z historii. Wylosowałam pytania, odpowiedziałam na wszystkie, ale wykładowca zaczął podejrzewać, że widzi mnie po raz pierwszy w życiu. Cóż, na roku było 120 osób, a do tego zapomniałam indeksu. Nagle wyszedł z sali, a potem wrócił z trzema chłopakami z naszego kursu i zapytał ich, jak się nazywam. Moi koledzy spojrzeli na siebie w osłupieniu, nic nie rozumiejąc i... milczeli.
  • Wykładowca zaproponował nam, żebyśmy zrobili coś „szokującego”. Wtedy mój kolega, jeden z najlepszych lokalnych motocrossowców, wjechał do sali na wyścigowym motocyklu Honda 125, zrobił rundkę po pomieszczeniu i wyjechał... tylko na tylnym kole! © Gary Murphy / Quora
  • Profesorowi nagle padł internet. Przez kilka minut w Zoomie panował kompletny chaos, aż jeden chłopak zmienił tło na prognozę pogody jakiegoś losowego miasta i zaczął prowadzić relację niczym prawdziwy meteorolog — z poważną miną i wiarygodnymi szczegółami. Gdy profesor wrócił do transmisji, chłopak zakończył swoją „relację” słowami: „Oddaję głos do studia, panie profesorze!”. Mało nie spadłem ze stołka ze śmiechu. © ThaDFunkee / Reddit


  • Zawsze żartuję. Nawet podczas zaliczenia nie wytrzymałam i powiedziałam wykładowcy, że wygląda jak uroczy kucyk. Odpowiedział, że „kucyk” nie wpisze mi zaliczenia, dopóki nie przyniosę mu kilograma marchewki. No i zaliczenia nie dostałam. Na poprawkę pójdę już z kilogramem marchewki. Mam nadzieję, że to zadziała. © Overheard / Ideer
  • Kiedy zdawałem filozofię, byłem kompletnie nieprzygotowany do egzaminu. Pomyślałem, że gorzej już i tak nie będzie, więc zacząłem gadać, co mi ślina na język przyniesie. Profesor postawił mi czwórkę. Niestety moje poczucie sprawiedliwości góruje nad instynktem samozachowawczym, więc zacząłem dopytywać o powody. Odparł: „Przedstawiłeś własne myśli, a ja przez cały kurs próbowałem was tego nauczyć”. Mówię: „No dobrze, to w takim razie czemu 4, a nie 5?”. A on na to: „Bo takie bzdury opowiadałeś, że o mało mnie krew nie zalała!”. © SHAME / VK

  • Często spóźniałem się na algebrę. Drzwi do sali strasznie skrzypiały, co rozpraszało wykładowcę, więc wszystkich spóźnialskich wyrzucał z zajęć. Pewnego razu zirytowany powiedział: „Gdybyś nasmarował drzwi, nawet bym nie zauważył, że się spóźniasz!”. No to nasmarowałem. Następnym razem drzwi otworzyły się bezszelestnie, a ja faktycznie nie usłyszałem zwyczajnego okrzyku od profesora. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie moje ego, które domagało się pochwały za „bohaterski czyn”. Nabrawszy powietrza w płuca, radośnie zawołałem na całą salę: „Panie profesorze, spóźniłem się, a pan nawet nie zauważył, bo nasmarowałem zawiasy!”. © BlanF / Pikabu
  • Na studiach mieliśmy wykładowczynię, która zawsze dobierała manicure do stroju. A stroje zmieniała często. Przed sesją wyrzuciła mnie z zajęć i powiedziała, żebym na egzaminie w ogóle się nie pokazywała. Ja jednak i tak poszłam. Efekt? Jedyna piątka w całej grupie przypadła właśnie mnie! A wszystko dlatego, że miałam paznokcie w kolorze jej sukienki. © Podsłyszane / Ideer

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły