16 dowcipnisiów, których poczucie humoru wywołuje więcej pytań niż śmiechu

Ludzie
2 godziny temu
16 dowcipnisiów, których poczucie humoru wywołuje więcej pytań niż śmiechu

Ach ci miłośnicy żartów! Niestety, ich psoty nie zawsze są faktycznie śmieszne. Bohaterowie naszego artykułu trafili właśnie na żartownisiów, którzy chyba szczerze nie rozumieją, dlaczego nikt nie tarza się ze śmiechu, słysząc ich „dowcipy”.

  • W naszym akademiku mieszkała kiedyś pierwszoroczniaczka. Kompletnie nie potrafiła gotować. Pewnego razu była głodna, a przy studenckim budżecie nie ma co szaleć, więc postanowiła ugotować makaron. Zapytała o radę sąsiadki, a te dla żartu powiedziały, że trzeba go najpierw umyć, dokładnie wysuszyć, a dopiero potem ugotować. Kto by pomyślał, że dziewczyna nie przeczyta instrukcji na opakowaniu? Siedziała więc w pokoju i suszyła makaron na talerzu suszarką do włosów. „Już chce mi się jeść, a on tak długo schnie!” — mówiła. © Ideer
  • Byłam w gościach u przyjaciółki. Jej mąż zażartował w moją stronę: „No, przyznaj się, ilu masz kochanków?”. Nie uznałam tego za zabawne, więc odpowiedziałam: „A co, boisz się, że mniej niż twoja żona?”. Następnego ranka dzwoni telefon. Odbieram, a to moja zapłakana przyjaciółka. Mówi, że po moim wyjściu mąż zajrzał do jej telefonu, chociaż nigdy wcześniej tego nie robił... i naprawdę znalazł rozmowę z kochankiem, której nie zdążyła usunąć. Nawet nie wiedziałam, że ona go zdradza — po prostu palnęłam to w odpowiedzi na jego głupi żart. W rezultacie on złożył pozew o rozwód i dał jej tydzień na wyprowadzkę z mieszkania. I teraz to ja jestem winna! Twierdzi, że mój długi język zniszczył jej rodzinę. © Ideer
  • Wchodzę do spożywczaka niedaleko domu, którego kierowniczką jest moja znajoma. Za kasą stoi młoda dziewczyna. Biorę chleb i coś tam jeszcze. Podaję jej duży banknot. Patrzy na mnie niezadowolona, potem odkłada pieniądze do kasy i wydaje resztę. Pakuję zakupy do torby, a w tym momencie z zaplecza wychodzi znajoma właścicielka sklepu, a kasjerka znika za drzwiami. Mówię półżartem: „Oho, ale ta wasza kasjerka złowrogo na mnie spojrzała!”. Kobieta odpowiada:
    „Serio? Ta nowa już mnie denerwuje, tyle błędów dziś popełniła. Jak chcesz, to ją zwolnię”. Woła dziewczynę, tamta wychodzi z zaplecza. „No dobra, Natalia. Już u nas nie pracujesz. Zbieraj rzeczy i idź do domu!”. Dziewczyna spojrzała na mnie, odwróciła się i wyszła. Mówię: „Ależ pani okrutna! Mogła jej pani to powiedzieć po pracy, a nie przy ludziach”. Dyrektorka się śmieje:
    „Oj, daj spokój, tylko żartuję! To moja córka — dziś mi pomagała, bo jej się nudziło”. © Pikabu
  • Moja mama i mój brat jechali na rowerach krętą leśną ścieżką. Wystarczyło kilka sekund, żeby zniknęła mu z oczu. W pewnym momencie zatrzymała się, żeby poczekać na syna i wytłumaczyć mu, że się zgubi, jeśli będzie zostawał w tyle. Może inne dziecko by się czegoś nauczyło z takiej sytuacji, ale nie mój brat. W minutę czy dwie, które zajęły jej, by wrócić, zdążył schować się za drzewem i przez kilka minut obserwował, jak mama w panice go szuka. Myślę, że to on wtedy dał jej nauczkę. © Reddit
  • Pod koniec dnia pracy postanowiłem dla żartu schować czarną skórzaną kurtkę mojej koleżanki pod swoje biurko. Kurtka wisiała na oparciu jej krzesła, choć zwykle trzymała ją w szafie. Siedzę spokojnie, jak gdyby nigdy nic, aż tu nagle do pokoju wchodzi jakaś nieznajoma dziewczyna. Patrzy na krzesło, potem na mnie, rozgląda się po pokoju i pyta: „Nie widział pan mojej kurtki?”. Zarumieniłem się, w milczeniu wyciągnąłem spod biurka kurtkę i jej podałem. Wzięła ją bez słowa i wyszła. Pięć minut później przyszła moja koleżanka i wyciągnęła z szafy... swoją kurtkę. © VK
  • Jakieś 30 lat temu brat podarował mi na urodziny żartobliwy dokument: „legitymację biednego studenta”. Prawdziwe, plastikowe okładki z pieczątką, a w środku imię, nazwisko, zdjęcie i taki oto wierszyk:
    „Choć studenta bieda goni,
    śmiechem zawsze się ochroni.
    A kto się śmieje i żartuje,
    ten w życiu wiele zyskuje”.
    Jechałem kiedyś pociągiem podmiejskim i nagle kontrola biletów. Dla żartu podałem konduktorowi tę legitymację zamiast biletu. Facet długo się jej przyglądał, z poważną miną patrzył to na mnie, to na dokument, po czym oddał i powiedział: „Trzymaj, dowcipnisiu”. I poszedł dalej. Tak mi się to spodobało, że postanowiłem spróbować jeszcze raz — tym razem na dworcu, przy wejściu do płatnej toalety. Pokazałem fałszywą legitymację, a siedząca tam babuleńka spojrzała na mnie chłodno i oświadczyła: „U nas studenci też płacą”. Cóż, drugi raz numer już nie przeszedł. © Pikabu
  • Pracowałem razem z moją byłą dziewczyną w sklepie. Rozstaliśmy się bardzo nieprzyjemnie, więc postanowiłem się trochę „odwdzięczyć”. Wziąłem mały magnetyczny czujnik (ten, który przypina się do ubrań) i wsunąłem go pod podszewkę jej płaszcza. Od tej pory przy każdym wyjściu z pracy ochrona ją przeszukiwała. © Reddit
  • Znalazłam u męża nieznaną kartę bankową. Od razu mi ją wyrwał i schował. Zaczęłam pytać, co to za karta, a on tylko: „Nieważne. Lepiej, żebyś nie wiedziała”. W końcu dodał: „To pieniądze dla innej rodziny”. Następnie wyznał, że ma... drugie dziecko. Uciekłam do kuchni i przez dłuższą chwilę wpatrywałam się tępo w okno, nie mogąc zebrać myśli. Wtedy on podszedł i złapał mnie za ramię. Nie zareagowałam, więc szturchnął mnie mocniej i powiedział: „No przecież żartowałem!”. Świetny żart, nie ma co... © Ideer
  • W pracy męża nowemu koledze dali talony na cukier i mąkę. Powiedzieli mu, że wszystkim raz w roku wydają po 5 kilo tych produktów w miejscowej stołówce. Kiedy więc podszedł tam do kucharza, żeby odebrać swoją należność, reszta kolegów stała obok i pękała ze śmiechu. Po prostu go wkręcili. © Pikabu
  • Parę dni temu siedziałam sobie w kuchni, popijałam herbatę, jadłam ciasto i przeglądałam telefon. Nagle z drugiego pokoju usłyszałam krzyki męża: „Nie tam! No gdzie ty pędzisz? Zwolnij!”. Pomyślałam, że znowu ogląda jakiś mecz. Weszłam więc i zapytałam: „Oglądasz? Kto gra?”. I dopiero wtedy zauważyłam, co miał na ekranie. A on spokojnie odpowiedział: „A, tak sobie postanowiłem obejrzeć nasz ślub”. Cóż, jego poczucie humoru czasem naprawdę przekracza wszelkie granice. © VK
  • Szykowaliśmy się z rodzicami na ważne przyjęcie w restauracji. Na kilka godzin przed wyjściem umyłam włosy i zwinęłam je w turban z ręcznika, żeby nie przeszkadzały mi podczas przygotowań. No i oczywiście całkiem o tym zapomniałam. W drodze nikt z mojej „zabawnej” rodziny nawet nie dał po sobie poznać, że coś jest nie tak. Dopiero gdy w restauracji oddawaliśmy rzeczy do szatni, tata z uśmiechem powiedział: „Nie chcesz może oddać też ręcznika?”. Takiego wstydu dawno nie przeżyłam. © Ideer
  • Moja dziewczyna pracowała jako kelnerka w restauracji w centrum handlowym. Pewnego dnia, w prima aprilis, postanowiłem zrobić jej żart. Pojechałem tam podczas jej zmiany i przestawiłem jej samochód o jeden poziom wyżej na parkingu. Wystraszyła się i pomyślała, że ktoś ukradł jej auto. Na szczęście zadzwoniła najpierw do mnie, a nie na policję. © Reddit
  • To było dawno temu, jeszcze w czasach, gdy w domach były tylko stacjonarne telefony, bez opcji wyświetlania numeru. Często dzwonili do mnie ludzie, którzy pomylili numer. Pewna kobieta uparcie próbowała dodzwonić się do restauracji. Kilka razy tłumaczyłam jej, że się pomyliła, ale ona wciąż dzwoniła, więc postanowiłam trochę sobie z niej zażartować. Kiedy po raz kolejny zapytała, czy to restauracja, odpowiedziałam: „Tak, proszę pani”. Następnie poprosiła, żebym zawołała menedżera. Powiedziałam, że nie ma go na miejscu. Ona jednak nalegała, więc dodałam: „Nie wie pani, co się stało? Menedżera właśnie zabrała policja, bo przyłapali go na kradzieży”. Kobieta krzyknęła: „O Boże! To mój mąż! Gdzie go zabrali?”. Roześmiałam się i odłożyłam słuchawkę. © Reddit
  • Musiałem lecieć z Australii do Wielkiej Brytanii. Współlokatorka zaproponowała, że zawiezie mnie na lotnisko i obiecała, że rano mnie obudzi. Wstałem jednak pierwszy, przestawiłem wszystkie zegary o kilka godzin do przodu i udawałem, że spóźniłem się na lot. Ona się przeraziła, zaczęła przepraszać i się tłumaczyć. Na początku aż było mi głupio, ale później oboje mieliśmy z tego niezły ubaw. © Reddit
  • Zadzwoniłam do męża, a w słuchawce odezwał się kobiecy głos. Wydawało mi się, że to żona jego przyjaciela. Tymczasem ta pani oznajmiła, że jest kimś innym i zapytała, kim ja jestem. Odpowiedziałam, że żoną. A ona na to: „Bardzo mi miło cię poznać”. Ziemia usunęła mi się spod nóg, w gardle miałam gulę. Spojrzałam tępo na telefon, a z drugiej strony usłyszałam... śmiech. Okazało się, że to jednak żona przyjaciela postanowiła sobie ze mnie zażartować. Mój mąż zostawił telefon do ładowania w samochodzie swojego kumpla, a sam pomagał mu odpalić silnik. A ta „dowcipnisia” potem jeszcze się obraziła, że nie chciałam z nią więcej rozmawiać. © Ideer
  • Ja i moja czteroletnia córka mamy dość specyficzne poczucie humoru. Od kiedy nauczyła się mówić, odgrywamy tę samą scenkę. Kiedy po zakupach odprowadzam wózek, w którym ona siedzi, podaję jej rękę i mówię, że będę za nią tęsknił, ale jest już na tyle duża, że poradzi sobie sama. Odchodzę kawałek, a po chwili wracam. Córka uwielbia tę zabawę i zawsze świetnie gra swoją rolę: „Żegnaj, tato! Będę za tobą tęsknić!”. Pewnego razu trafiliśmy jednak na kobietę, która zupełnie nie zrozumiała żartu. Pobiegła za mną, zaczęła mnie ochrzaniać, a potem zwróciła się do mojej córki, tłumacząc jej, że to nic śmiesznego i że jej ojciec zachowuje się okropnie. W samochodzie córka tylko powiedziała: „Tato, jakaś dziwna ta pani”. Nie mogłem się z nią nie zgodzić. © Reddit

BONUS: Kiedy żart doprowadza do ślubu.

  • Pracuję w restauracji. Pewnego razu całkowicie skończyły mi się drobne w kasie. Zanim zdążyłam się zastanowić, gdzie pobiec rozmienić pieniądze, obok akurat przeszedł nasz szef kuchni, który postanowił wyjść do sklepu. Mówię mu: „Michał, masz przy sobie pieniądze i dowód?”. A on odpowiada figlarnym tonem: „A po co ci?”. No to rzucam dla żartu: „Idziemy do urzędu, weźmiemy ślub”. I wyobraźcie sobie — przystał na tę propozycję. Na serio. Tłumaczę mu, że przecież żartuję, a on swoje, że nie ma problemu. Myślę: „Dobra, gada głupoty, przed urzędem mu przejdzie”. No i tak właśnie przypadkiem wyszłam za mąż. © Ideer

Oto kolejny zbiór kuriozalnych historii, które można opowiadać zamiast dowcipów. Nie uwierzycie, ale wszystkie dotyczą remontów!

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły