16 historii o sąsiadach, których z pewnością nie chcielibyśmy mieć za ścianą

Ludzie
6 miesiące temu

Z sąsiedztwem jest jak na loterii. Nigdy nie wiesz, czy trafisz na przyjazną rodzinę, z którą możesz dzielić się smakołykami, czy na egoistów, którzy mają w nosie potrzeby innych ludzi. A niektóre z tych sąsiedzkich opowieści mogłyby wręcz posłużyć za kanwę horroru.

  • Dwa lata temu kupiliśmy mieszkanie. Zauważyłam, że przy wejściu jest komórka zamknięta na kłódkę. Zobaczyłam też, że starszy sąsiad i jego żona składowali tam rupiecie. Powiedziałam, że to wspólny teren, chciałabym móc tu zostawić rower lub sanki dzieci. Rzucili mi wrogie spojrzenie i powiedzieli, że nie będę im dyktowała żadnych zasad. W bloku jest piwnica, więc tam mogę zostawiać swoje rzeczy. A w ogóle to oni też mieli małe dzieci i też nosili wózki i sanki po schodach. Najwyraźniej uważają, że skoro oni cierpieli, teraz mogą też cierpieć inni. Przeczytałam przepisy, upewniłam się, że jest to również część wspólna, a teraz zastanawiam się, czy spróbować zebrać podpisy od lokatorów, żeby wszyscy zyskali dostęp do komórki, czy udać się do administracji. A może powinnam po prostu wyłamać ten zamek. Nie mogę się poddać w tej sprawie, nie znoszę takiej bezczelności.
  • Sąsiadka wykopała wielką dziurę na naszym podwórku. Powiedziała, że potrzebuje ziemi. Mogła z łatwością wziąć ją ze swojej działki, bo ma dokładnie taką samą jak my. © Nieznany autor / Reddit
  • Sąsiad przez dwa miesiące robił remont w mieszkaniu. Zaczynał wiercić o siódmej rano każdego dnia (bez względu na to, czy był to dzień wolny, czy nie). Ja i mój mąż jesteśmy ludźmi wyrozumiałymi, więc tolerowaliśmy to. A teraz przyszła nasza kolej na remont. Mąż zaczął pracować wiertarką o 12 w południe w środę. Po pół godzinie przyszedł sąsiad i zażądał, żebyśmy przestali, bo on nie może już znieść tego hałasu.
  • W sąsiedztwie mieszka rodzina, zwyczajnie wyglądający ludzie. Widziałam, że w tym mieszkaniu żyje jakiś facet, czwórka dzieci i dwie kobiety. Nawet nie zwróciłam na to większej uwagi, uznałam, że to może niania. Mój mąż umówił się z sąsiadem, że weźmie z naszego balkonu stary akumulator. Czas mijał, nikt się nie zgłaszał, więc postanowiłam im przypomnieć. Znalazłam sąsiadkę, wyjaśniłam sytuację. Powiedziała: „Dobrze, powiem mężowi”. Minął kolejny tydzień i nic. I wtedy zobaczyłam drugą kobietę w windzie, powiedziałam jej o akumulatorze, a ona odpowiedziała: „OK, powiem mężowi”. Później dowiedziałam się, że ten facet jest poligamistą. Ma dwie żony i wszyscy są szczęśliwi. Jestem nieco oszołomiona, ale w sumie to ich sprawa.
  • Wprowadziłam się do akademika typu apartamentowego: kilka pokoi, wspólna łazienka i kuchnia. Drzwi na korytarz również były wspólne, więc nie zamykałyśmy drzwi do pokoi. Razem ze współlokatorką kupiłyśmy starą lodówkę i postawiłyśmy ją w naszym pokoju. Kilka dni później obudziłam się rano, a trzy dziewczyny z sąsiednich pokoi siedziały przy naszej lodówce z naszymi artykułami spożywczymi i cicho dyskutowały, co zjeść na śniadanie. Przez sen nie zorientowałam się, kto tam siedzi, przestraszyłam się i krzyknęłam tak głośno, jak tylko mogłam. One też się przestraszyły, a potem obraziły. Nawet moja współlokatorka powiedziała mi, że nie powinnam tak krzyczeć, bo dziewczynom właśnie skończyło się jedzenie.
  • Wprowadziliśmy się do nowego bloku, poznaliśmy sąsiadów. Wydawali się normalnym małżeństwem, więc zaczęliśmy się spotykać. Ale wkrótce zrobiło się ciężko. Nieustannie czegoś potrzebowali: pompki do samochodu, otwieracza, soli, cebuli, maszynki do mięsa, miksera, robota kuchennego, wiertarki, piły łańcuchowej, śrubokręta, żeby coś wyprać w naszej pralce, bo ich źle działa. Pomogliśmy im kilka razy, potem zaczęliśmy odmawiać. Powiedzieliśmy: „Kupcie sobie własną”, a oni się zdziwili: „Po co mamy kupować maszynkę do mięsa, skoro wy już ją macie? Potrzebujemy jej tylko kilka razy w miesiącu”. Co mnie to obchodzi. Ja ją kupiłam! W każdym razie zerwaliśmy wszelkie kontakty. Zastanawiam się, jak żyli przed nami.
  • Sąsiedzi z góry czasem muczą do siebie jak krowy. Nie wiem, dlaczego to robią. Nikt nam nie wierzy, dopóki nie przyjdzie i nie usłyszy, o co chodzi. Wpadliśmy na pomysł, by im odmukiwać, gdy hałas na chwilę ucichnie. © manofruber / Reddit
  • Przy wejściu spotkałem starszą sąsiadkę. Poprosiła o sprawdzenie, co jest nie tak z jej komputerem, bo nie może połączyć się z internetem. Zobaczyłem ikonę braku sygnału... mojego routera Wi-Fi. Przypomniałem sobie, że jakieś 8 lat temu nie mogła skontaktować się z synem i poprosiła o pomoc, a nie miała internetu. Założyłem jej więc Skype'a, połączyłem przez swój router i... zapomniałem go wyłączyć. Powiedziałem jej, że przez te wszystkie lata korzystała z mojego internetu. Spytała, co teraz. Odpowiedziałem: „Proszę sobie znaleźć dostawcę internetu”. A ona mi na to: „Zostaw tak, jak było, masz internet, czemu mi go żałujesz?”. Oczywiście odmówiłem jej, a za te 8 lat użytkowania nie usłyszałem nawet „dziękuję”. Teraz nawet się ze mną nie wita.
  • Kiedyś kupiliśmy zestaw mebli do przedpokoju. Wyjęliśmy go z samochodu i włożyliśmy do windy. Robiłam kolejną rundę z elementami regału i zobaczyłam dziadka z naszej klatki, który wciągał nasze lustro do windy. Gdy mnie zauważył, zaczął gorączkowo naciskać przycisk swojego piętra, żeby winda szybciej się zamknęła. Powiedziałam mu, że lustro jest moje, a on powiedział, że jest jego, zszedł po nie, ale zapomniał wyłączyć czajnik i postanowił wrócić, a ja jestem niemiła i nie szanuję starszych. Mój mąż podszedł i od razu okazało się, że sąsiad chciał nam tylko pomóc załadować lustro do windy!
  • Gram na perkusji od 40 lat. Z tego powodu sąsiedzi często na mnie narzekają. Mieliśmy salę prób w piwnicy i jeden z sąsiadów ciągle wzywał do nas policję. Przychodzili i mówili, że sąsiedzi narzekają, ale nie łamaliśmy żadnego prawa, bo nie graliśmy głośno. Próbowałem negocjować z tym sąsiadem, ale on się tylko odgrażał. Za to jego syn zawsze z zaciekawieniem obserwował, jak kręcę pałeczkami do perkusji. Pewnego dnia graliśmy z zespołem na koncercie i zobaczyłem mojego sąsiada i jego rodzinę stojących w tłumie. Po każdej piosence, którą graliśmy, jego rodzina biła nam brawo. Najfajniejsza rzecz wydarzyła się po koncercie. Podszedłem do jego syna, powiedziałem mu, że gra na perkusji jest bardzo fajna, i dałem mu pałeczki, którymi grałem na koncercie. Po tym sąsiad przestał wzywać policję. © Greg Ramsey / Quora
  • Sąsiadka weszła na nasze podwórko, pewnie myślała, że nikogo nie ma w domu. Siedziałem akurat przy oknie. Pomyślałem, że może szuka swojego kota. A potem zobaczyłem, że ona zerwała wszystko, co mogła znaleźć w naszym ogrodzie. Byłem tak oszołomiony, że nie mogłem powiedzieć ani słowa, nie mówiąc już o powstrzymaniu jej. © VandWW / Reddit
  • Kupiłem mieszkanie. Nie było żadnych problemów, dopóki nie zbudowali placu zabaw, gdzie wieczorami zaczęły się zbierać młodociane łobuziaki. Zaproponowałem lokatorom zainstalowanie monitoringu, ale 99% nie zgodziło się na to. Nie to nie, kupiłem kamery, powiesiłem na swoim balkonie. Któregoś dnia ktoś urwał lusterko od samochodu stojącego na podwórku i zgadnijcie, do kogo właściciel przyszedł po nagranie? Powiedziałem, że nie ma sprawy, udostępnię mu je na stówę. Oznajmił, że jestem nienormalny i że zgłosi mnie na policję. Policjant zadzwonił do mnie później w sprawie nagrań, ale powiedziałem, że kamera jest atrapą i nie mam żadnych nagrań. To był koniec rozmowy. Potem dowiedziałem się od prawnika, że sąsiad szuka teraz sposobu na usunięcie moich kamer.
  • Na początku lata ktoś kupił sąsiednią działkę. Poprzednia właścicielka nie była zła, ale strasznie chytra. Nowi sąsiedzi to mili ludzie, nasi rówieśnicy, nigdy nie mieli działki, ale są bardzo entuzjastyczni: zarośnięta chwastami ziemia już po kilku miesiącach wyglądała przyjemnie dla oka. W weekend siedzieliśmy z sąsiadem, jedząc wędzone ryby. Nagle zadzwonił telefon. Okazało się, że to moja była sąsiadka z działki. Ręce miałem w rybie, więc włączyłem zestaw głośnomówiący. Po standardowych zwrotach otwierających babcia spytała: „Powiedz mi, czy nowi sąsiedzi zmienili zamki?”. Odpowiedziałem jej, że nie mam pojęcia. A ona na to: „Dojrzała mi pigwa na działce, chciałam zebrać, ale okazało się, że wszystko pozamykane i nie mogłam wejść!”.
  • Na czacie w naszym bloku absolutnie normalne są wiadomości typu: „Właśnie położyłam dziecko spać, proszę nie hałasujcie przez godzinę”, „Przyszłam z nocnej zmiany, będę spać przynajmniej do 12, OK?”, a nawet: „Wychodzimy do przedszkola o siódmej rano, będą krzyki, ale niedługo, przepraszam”. I wszyscy spokojnie odkładają wiertarkę i wybaczają dziecięce piski wczesnym rankiem.
    Niedawno wprowadził się nowy mieszkaniec, facet około 30 lat. Entuzjastycznie opowiadał, jak poprzedni właściciel chwalił sąsiadów, natychmiast dołączył do naszego czatu. Tego samego popołudnia zaczął wiercić. Na moje: „O czwartej prowadzę zajęcia na łączu wideo, potrzebuję dwóch godzin bez hałasu” odpisał, że to nie cisza nocna i ma prawo. O siódmej rano poszedł kłócić się z rodzicami przedszkolaka, bo on ma urlop i chce spać. A tak się cieszył dobrym sąsiedztwem, nie rozumiem gościa...
  • Miałam dwie koszmarne sąsiadki: matkę i córkę. Sprzedałam mieszkanie siostrzeńcom. Długo tam nie wytrzymali, wynajęli mieszkanie dziewczynie ze starym ojcem. Pewnego dnia mój siostrzeniec zadzwonił do mnie, żebym sprawdziła, co się dzieje, bo jest jakaś zadyma w tym mieszkaniu. Dodzwoniłam się do ich lokatorki Irki. Okazało się, że te dwie koszmarne baby znowu zrobiły awanturę, mówiąc, że Irka zalała im mieszkanie, i chcą pieniędzy. Irka nie miała takiej kasy, więc zadzwoniła do hydraulika i administratora. Hydraulik wszystko sprawdził, w mieszkaniu nie było przecieku. Ale sąsiadki wściekały się, że musi być, skoro woda spływa po ścianie. Hydraulik zszedł do nich, rzeczywiście, tapeta mokra. Nie zastanawiał się długo i w obecności administratora i ciekawskich sąsiadów zerwał mokrą tapetę. A pod spodem była całkowicie sucha ściana.
  • Znajomy opowiedział mi o aferze w jego bloku. Nowa mieszkanka zaczęła się wściekać, że dzieci na placu zabaw zakłócają jej sen. Jest freelancerką, która pracuje w nocy i śpi w ciągu dnia. Została poinformowana, że ze względu na nią nikt nie pozbawi dzieci spacerów. Pani wyjaśniła więc, że według niej dzieci w ogóle nie powinny przebywać na ulicy. Stwierdziła, że niemowlęta powinny być w domu, przedszkolaki – w przedszkolu, a dzieci w wieku szkolnym – w szkole. Ogólnie rzecz biorąc, została po prostu grzecznie spławiona. Ale nie rozumiem tego: jeśli nie chcesz słyszeć dzieci, po co kupować mieszkanie z oknami wychodzącymi na dziedziniec, w dodatku na parterze?

Na szczęście nie zawsze sąsiedzi przyprawiają nas o ból głowy. Są też tacy, którzy stają się niemal drugą rodziną.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły