16 kuriozalnych historii z kawiarni opowiedzianych przez klientów i kelnerów

Ludzie
5 godziny temu
16 kuriozalnych historii z kawiarni opowiedzianych przez klientów i kelnerów

Ciekawe historie i niezręczne chwile czekają na nas wszędzie — w taksówce, sklepie, w pracy... i oczywiście w miejscach gastronomicznych. Goście kawiarni i restauracji mają wiele opowieści z sali, a kelnerzy i kucharze zdają relacje z tego, co czasem dzieje się w kuchni.

  • Poszliśmy z byłym chłopakiem kiedyś do restauracji. A tam — promocja, dali nam niezłą zniżkę. Potem — bach! Podarowali certyfikat na kilka darmowych dostaw. No super, prawda? Wróciliśmy z restauracji, a mój chłopak nie był w humorze. Zapytałam, co się stało? Okazało się, że właścicielem restauracji jest jego były kolega z klasy, który miał trójki i nawet nie skończył szkoły. © Karmel / VK
  • Pracuję jako kucharz. Mamy małą knajpkę, więc na kuchni jesteśmy tylko we trzech: ja i dwóch chłopaków. Jeden robi kuchnię japońską, drugi — pizzę. Cały czas rywalizują, kto szybciej dokończy zamówienia. Żeby wygrać, ciągle sobie dokuczają. Dzisiaj jeden coś zrobił drugiemu, a tamten wziął papryczkę chili i wysmarował nią twarz kolegi. Ten z kolei wepchnął mu później tę papryczkę do ust. Teraz obaj płuczą się mlekiem, a ja kończę zamówienia. Czyli obaj przegrali, a kasa trafi do mnie. © Ideer
  • Do naszego biura przyjechał cudzoziemiec. Poszliśmy z nim na obiad do restauracji, on zamówił marchewkę z groszkiem. No to ja, na moim koślawym angielskim, zaczynam mu tłumaczyć, jak się to u nas przygotowuje. Mówię: „You add a lot, a LOT of carrot!”, pokazując przy tym rękami, jak się kroi marchewkę. Patrzę, a facet robi wielkie oczy. I nagle do mnie dociera, że zamiast „carrot” powiedziałam „parrot” — papuga. © enotdanetot / Pikabu
  • Pracowałem jako kelner i obsługiwałem pewną parę – na pierwszy rzut oka zwyczajną. Pod koniec kolacji wracam z terminalem do płatności, a oni oboje wyciągają w moją stronę karty – mam wybrać. Wiedząc, czyj to pomysł, wziąłem kartę dziewczyny i przyjąłem płatność. Ona zbaraniała i szybko wyszła, a zarumieniony chłopak pobiegł za nią. Co niby miałem zrobić? Nie będę się z nimi bawił w takie gierki! © Ideer
  • Dawno temu pierwszy raz poszedłem z kolegą do restauracji. Z całego menu znaliśmy tylko jedno danie – „kurczak tabaka”. Razem z nim przynieśli nam miseczki z wodą różaną. Siedzieliśmy, jedliśmy kurczaka i popijaliśmy tę paskudną wodę. Okazało się, jak wytłumaczył nam potem kelner, że to była woda do mycia rąk. Ale wstyd… © Ideer
  • Pracowałem w pewnej popularnej restauracji fast food. Późno w nocy podszedł chłopak i powiedział, że chce burgera z dziesięcioma kotletami. Zdziwiłem się, ale przyjąłem zamówienie, po czym przez głośnik połączyłem się z kuchnią. Moje słowa brzmiały jak głos z nieba: „To nie pomyłka. To hamburger z 10 kotletami. Proszę, zróbcie wszystko, żeby go przygotować”. Po kilku minutach kucharz ostrożnie położył na ladzie coś naprawdę ogromnego. Trzeba było użyć aż czterech opakowań do zwykłego burgera. „Uważaj na niego” – powiedział jeden z kucharzy. „Złożenie go było naprawdę trudne”. Klient był zachwycony. Kiedy odebrał jedzenie, wyjaśnił, że on i jego kolega założyli się o prawdziwość hasła naszej knajpy: „Po twojemu. Natychmiast” i właśnie wygrał zakład. Do dziś to jedno z moich ulubionych wspomnień – prawdziwa praca zespołowa! © Michael Stearns / Quora

„Zjadłem ogromnego cheeseburgera!”

  • Pewnego razu jeden z moich kolegów kelnerów otrzymał zamówienie na schłodzony stek, lekko przyrumieniony z zewnątrz. Nie spanikował, tylko włożył filety mignon do zamrażarki na około 10 minut, a potem poprosił kucharza, by tylko lekko przypiekł go na grillu. Kiedy stek przekrojono, w środku były kryształki lodu. Klientowi taka „obróbka” bardzo się spodobała. © Jay-el Ladd / Quora
  • Pracuję jako kelner w lokalu, gdzie napiwki są dzielone na cały personel, od kucharzy po sprzątaczki. Gdy opowiadam o tym znajomym, wszyscy zgodnie mówią, że jeśli napiwek jest dany konkretnemu pracownikowi (menedżerowi czy kelnerowi — nieważne), to są to tylko jego pieniądze. Bardzo wiele konfliktów wydarzyło się na tym tle. Za napiwki, które zbieramy do słoika, kupowane są rzeczy do restauracji, a resztę trzeba oddawać. Czuję, że coś tu jest bardzo nie tak. © Ideer
  • Jestem baristą w popularnej kawiarni. Klienci są czasem naprawdę dziwni. Pewna kobieta oznajmiła, że jestem najgorszym baristą, jakiego kiedykolwiek spotkała, ponieważ na jej prośbę o dodanie więcej mleka sojowego do napoju powiedziałem, że trzeba będzie za to dopłacić. Z kolei inna pani zażądała dodania morskiej soli do swojej zielonej herbaty. Pamiętam również rodziców, którzy zamówili duże frappuccino z espresso, a potem poprosili, by odlać trochę dla ich dziecka. © Brandon Ortega / Quora

„Barista narysował kota na moim karmelowym latte”.

  • Pracowałem w świetnym lokalu, gdzie każdy z szefów kuchni miał doświadczenie w pracy w restauracjach z gwiazdkami Michelin lub podobnymi wyróżnieniami i mógł łatwo otworzyć własny lokal. Jednak pewnego dnia kucharz, z którym miałem zmianę, naprawdę mnie zszokował. Podczas gotowania upuścił stek na podłogę, rozejrzał się, czy nikt nie patrzy, puścił do mnie oczko, wytarł stek ręcznikiem, kilka razy przeciągnął go po grillu i wyłożył na talerz. Poczułem się bardzo nieswojo, ale wtedy byłem zbyt nieśmiały, by cokolwiek powiedzieć. Ten moment sprawił jednak, że obiecałem sobie nigdy nie dopuścić do czegoś takiego w kuchni pod moim kierownictwem. © Catahooo / Reddit
  • Pracuję w fast foodzie. Przychodzi zamówienie na potrójnego cheeseburgera. Czytam dokładnie, a tam: bez kotletów, bez sera, bez ogórków... i bez bułki. Szok. Pytam kasjera: „Co to ma być? Jak mam to przygotować?”. Kasjer zastanowił się i mówi: „Wyślij puste pudełko od potrójnego cheeseburgera”. Później zapytaliśmy klienta, po co mu było to pudełko. Odpowiedział, że miał ważny osobisty powód. Chyba chciał, żeby inni uwierzyli, że zjadł potrójnego cheeseburgera. Nie mam pojęcia, po co mu to było. © Ryan Turner / Quora
  • Pracowałem w restauracji, która przygotowywała dania kuchni włoskiej. Uwielbiam gotować makaron i zawsze byłem dumny, że potrafię zrobić doskonałą carbonarę, kremową i smaczną, ze świeżymi jajkami. Pewnego razu klientka odesłała danie, stwierdzając, że jajka są surowe. Wziąłem więc jej talerz i wstawiłem go do mikrofalówki, w wyniku czego powstała w zasadzie jajecznica z bekonem i makaronem. Pani stwierdziła, że to była najlepsza carbonara, jaką kiedykolwiek jadła. © chatterfangsquirrel / Reddit

„Najlepsza carbonara, jaką kiedykolwiek jadłam”.

  • Byliśmy kiedyś w restauracji i zamówiliśmy coś w rodzaju zestawu grillowego. Przynieśli nam warzywa i talerz mięsa, coś a la bekon. Zaczęliśmy jeść, ale czuliśmy, że coś jest nie tak. Głód jednak zrobił swoje, więc jedliśmy dalej. Dopiero po około 30 minutach, już pod koniec posiłku, kelner przynosi nam... małego grilla na stół. Okazało się, że to wszystko powinniśmy byli SAMI sobie upiec. © Ideer
  • Pracuję w restauracji, która oferuje dostawę dań. Klienci często piszą gniewne recenzje ze zdjęciami: że niby pizza dotarła zgnieciona, zsunęła się po pudełku, makaron się skleił, a dostawa trwała dwie godziny. Rozumiem ich, przykro jest otrzymać swoje danie w takim stanie. Ale to wina kuriera! Nigdy nie widziałem, żeby kucharze nawalili jeśli chodzi o czas lub jakością. Dajesz kurierowi pizzę, mówiąc, żeby nie zakładał torby na plecy, a on jest na rowerze i ma to gdzieś. Ale obelgi zbiera restauracja. © VK

„Postanowiliśmy zamówić sobie pizzę po długiej przerwie. Oto co przyszło”.

  • Pewnego razu siedziałam w kawiarni i zauważyłam, że jeden młody człowiek okazuje mi zainteresowanie. Wymieniliśmy się spojrzeniami, a potem podszedł do mnie kelner i wręczył złożoną serwetkę. Powiedział, że to wiadomość od młodego mężczyzny przy sąsiednim stoliku. Zaczęłam szukać długopisu, myśląc, że pewnie chce poprosić o mój numer telefonu. Ale kiedy rozwinęłam serwetkę, było tam napisane: „Masz koperek na policzku!”. Tak właśnie się poznaliśmy. © VK
  • Pracuję jako kelnerka w knajpce. Dziś byłam świadkiem bardzo uroczego momentu. Kobieta siedziała z dziećmi i długo na kogoś czekała. Wydawała się bardzo pozytywna, ale widać było, że się nudzi. Potem dzieci wyszły na pięć minut, a następnie wbiegły z powrotem z okrzykami: „Mamo, mamo, zamknij oczy!”. I wtedy wszedł mężczyzna z ogromnym bukietem białych, wręcz śnieżnobiałych róż. Siedzieli u nas godzinę i przez cały ten czas uśmiech nie schodził z jej twarzy. Kiedy wychodzili, poprosiła o księgę skarg i zażaleń. Napisała w niej, że pizza była bardzo smaczna, personel uprzejmy i wszystko jej się podobało. Jednak wydaje mi się, że tu wcale nie chodziło o pizzę. © VK

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły