16 osób, które odebrały telefon i ich dzień przestał być nudny

Ludzie
4 godziny temu
16 osób, które odebrały telefon i ich dzień przestał być nudny

Wszyscy wiemy, jak niespodziewany telefon potrafi wywrócić spokojny, zwykły dzień do góry nogami. Czasem okazuje się, że bliscy zrobili coś szalonego, czasem nieznajomy zdradza nam niesamowity sekret, a czasem przypadkiem dowiadujemy się czegoś naprawdę ważnego. Bohaterowie tej kolekcji podzielili się w sieci historiami o najbardziej niezwykłych telefonach w swoim życiu, które zapamiętają na bardzo długo.

  • Sobota, wczesny poranek, budzi mnie połączenie od nieznanego numeru. Odbieram telefon i słyszę mniej więcej coś takiego: „Dzień dobry, zamykam wypożyczalnię i zbieram kasety, które nie zostały mi zwrócone. No więc 21 października 2004 roku wypożyczył pan film o zombie. Czy możesz pan go dzisiaj oddać?”. Pomyślałem, że to jakiś głupi żart, odłożyłem słuchawkę i zapomniałem o sprawie. Po dwóch tygodniach sprzątałem mieszkanie i przypadkowo odkopałem w szafie magnetowid, a pod nim całe pudełko kaset, wśród których znalazła się i kaseta z filmem o zombie. Zadzwoniłem, przeprosiłem, pojechałem do salonu i ją zwróciłem. Mam teraz dwa pytania: jak ta wypożyczalnia mogła istnieć tak długo? I po co właścicielowi ta kaseta? © VK
  • Zazwyczaj nie odbieram połączeń z nieznanych numerów, ale akurat miałem dobry humor, więc stwierdziłem, że odbiorę i pogadam. Dzwoni jakaś dziewczyna: „Tomek, mój wyjechał, będziesz dziś u mnie?”. Wtedy pierwszy raz w życiu pożałowałem, że mam na imię Maks, a nie Tomek, ale odpowiedziałem: „No pewnie, będę u ciebie o 20:00”. Dziewczyna dopytuje, co ugotować, a ja na to: „To co zwykle”. Na tym rozmowa się skończyła, wróciłem do roboty. Wieczorem wracam do domu, a tu telefon od tej samej dziewczyny. Pyta, gdzie jestem, a ja mówię, że w domu. A ona wyraźnie zbita z tropu: „A czemu w domu, a nie u mnie?”. Ja na to:"Przecież nie podałaś mi adresu!„. W słuchawce cisza. Chyba coś zaczęła podejrzewać. „Tomek, to ty?”. „Nie, jestem Maks. Ale mogę być i Tomkiem, jeśli trzeba!”. Dziewczyna się rozłączyła i już więcej nie zadzwoniła. © VK
  • Dzwoni telefon. Po drugiej stronie jakaś kobieta:
    — Kto mówi?
    — A pani to kto?
    — Jestem żoną Jerzego Rozmarynowicza.
    Poznaję po głosie — sąsiadka, taka starsza, drobna pani.
    — Pani Wiesiu, to ja, Magda Dębska.
    A ona do mnie:
    — A jakie ty masz relacje z moim mężem? Dlaczego twój numer jest u niego zapisany?
    Wszystko byłoby zrozumiałe, gdyby nie to, że jej mąż ma prawie sto lat.
    I tak oto zostałam posądzona o próbę odbicia dziadka jego prawowitej żonie. © Ideer
  • Najbardziej pamiętny telefon w moim życiu odebrałem, kiedy czekałem na swój lot na lotnisku. Zobaczyłem połączenie przychodzące, odebrałem... i usłyszałem komputerowy głos, który po prostu powiedział: „Do widzenia”. Ułamek sekundy później na całym lotnisku rozległ się alarm, wszędzie zaczęły migać światła. Przyznaję, że nieźle się przestraszyłem! Okazało się jednak, że jakiś pracownik otworzył nie te drzwi i przypadkiem włączył się system bezpieczeństwa. A ten telefon to pewnie był jakiś automatyczny spam albo bot dzwoniący losowo do ludzi. Ale traf chciał, że wyszło naprawdę upiornie! © Reddit
  • Mieszkałam z chłopakiem w wynajętym mieszkaniu. Wszystko było w porządku, ale bardzo chcieliśmy mieć psa. Wzięliśmy więc malutkiego kundelka ze schroniska, cichego i mądrego. Właścicielowi mieszkania oczywiście nic nie powiedzieliśmy. Myśleliśmy, że jakoś to będzie, najwyżej potem coś wymyślimy. Ale sąsiedzi na nas „donieśli”, no i po tygodniu właściciel wpadł jak burza: nakrzyczał na nas i wyrzucił z mieszkania. Byliśmy w szoku. Przeglądaliśmy ogłoszenia, same odmowy. Żyliśmy na walizkach, z kasą krucho, spaliśmy po znajomych — tam, gdzie akurat było miejsce. A ta nasza psinka cały czas z nami, tuliła się, jakby rozumiała, że jej los też wisi na włosku. W końcu siedzieliśmy w parku i naprawdę zaczęliśmy się zastanawiać, czy nie oddać komuś zwierzaka, choć serce nam pękało — przecież był już „nasz”. I wtedy telefon. Dzwoni właściciel mieszkania i mówi: „Przepraszam was. Wróćcie, proszę. Ci, co byli bez psa, w ciągu dwóch tygodni prawie zdewastowali mi mieszkanie”. Mało się nie popłakaliśmy ze szczęścia. © VK
  • Kiedyś napisałam na portalu społecznościowym coś w stylu: „Chcę odrabiać lekcje na dworze, ale gniazdek tam przecież nie ma, gdzie podłączyć laptopa?”. Niemalże zaraz potem zadzwonił do mnie ktoś z nieznanego numeru i czyjś straszny głos powiedział: „Mamy gniazdka w drzewach...”. © Reddit
  • Siedzę sobie w domu, nikomu nie przeszkadzam, aż tu nagle telefon. Odbieram, a tam: „Dzień dobry, witamy z urzędu stanu cywilnego, chcemy poinformować, że państwa wniosek został rozpatrzony i zatwierdzony, rejestracja państwa małżeństwa odbędzie się 25 lutego o 9:00, gratulujemy”. Zatkało mnie. Patrzę na swojego chłopaka, a on aż się skręca ze śmiechu i mówi:
    „Wyjdziesz za mnie?”. © Telegram
  • Siedziałem w pracy. Dzwoni żona. Odbieram, a tam męski głos: „Dzień dobry. Pan Mikołaj? Pana żona jest teraz w szpitalu, może pan przyjechać?”. O nic nie pytając, zerwałem się i pojechałem. Odnalazłem ją, patrzę — siedzi z nogą w gipsie. Pytam, co się stało. Ona opuszcza wzrok i cichutkim głosem mówi: „Ja skaka-a-ałam”. „Gdzie skakałaś, po co? Co się w ogóle wydarzyło?”.
    „Skakałam z kanapy na fotel, wyobrażając sobie, że podłoga to lawa...”. © Telegram
  • Miałem kumpla, z którym straciliśmy kontakt na parę lat, ale potem odnaleźliśmy się na portalach społecznościowych. Rzadko tam zaglądam, ale któregoś dnia zauważyłem jego profil i zostawiłem swój numer. Minęły może trzy miesiące, dzwoni telefon. Słyszę głos: „Tu Dave”. Zaczynamy gadać, wspominać stare czasy. Pyta, czy wciąż jeżdżę tym moim zielonym samochodem, a ja mówię, że już nie. Następnie chciał wiedzieć, czy mieszkam w tym samym mieście i tak dalej. A potem nagle: „Jak twoja dziewczyna?”. Odpowiadam, że świetnie, a on na to: „Powinieneś się z nią ożenić”. Mówię mu, że już od 8 lat jesteśmy małżeństwem. Cisza. Po chwili słyszę: „Ale... czy ty jesteś Frank?”. Okazało się, że przez 45 minut gadaliśmy z kompletnie obcym facetem, który po prostu pomylił numery... i żaden z nas wcześniej się nie zorientował. © Reddit
  • Kiedyś miałem nieodebrane połączenie, byłem zajęty i nie oddzwoniłem. Później przyszła wiadomość z nieznanego numeru. Na awatarze jakaś kobieta, w treści numer telefonu, imię i jeszcze jakiś dopisek. Już wcześniej spotykałem się z różnymi przekrętami, więc odpisałem naprawdę niemiłe rzeczy i chciałem zablokować kontakt. A wtedy przychodzi kolejna wiadomość:
    „Przepraszamy, chcieliśmy zapytać, jak się pan czuje po operacji. Wszystkiego dobrego”. Zamurowało mnie. Na zdjęciu nie rozpoznałem lekarki, do której miałem jeszcze umówioną wizytę. Chciałem się wytłumaczyć, ale nie było jak — zostałem zablokowany. Wstyd jak cholera. © Ideer
  • To było w dniu moich 20. urodzin, więc wcale się nie zdziwiłam, gdy około północy zadzwonił nieznany numer. Kobieta płakała, mówiła o tym, że mają rodzinę, dwoje dzieci i jak mogę odbierać jej męża, którego bardzo kocha. Mówiła przez około pół godziny. Słuchałam. I dopiero, gdy się wygadała i uspokoiła, powiedziałam, że wybrała niewłaściwy numer. Speszyła się, przeprosiła i rzuciła słuchawką. Z jakiegoś powodu myślę, że nie odważyła się już na drugi telefon... © Ideer
  • Wczoraj zadzwonił do mnie człowiek, na którego telefon czekałam 2,5 roku temu. To była przypadkowa znajomość z autobusu. Wracałam z pracy, obok mnie siedział młody facet. Poprosił, żebym dała mu zadzwonić z mojego telefonu do mamy, bo jego się rozładował. Zadzwonił, z rozmowy zrozumiałam, że poprosił mamę, żeby wyszła na przystanek i przyniosła mu pieniądze na bilet — zostawił portfel w pracy. Rozłączył się, podziękował, uśmiechnął się bardzo sympatycznie i wysiadł po kilku przystankach. Ja pojechałam dalej. Ten chłopak bardzo mi się wtedy spodobał i byłam przekonana, że się odezwie. No cóż — odezwał się, ale po 2,5 roku, kiedy byłam już mężatką. Dzwoni i mówi: „Cześć, pamiętasz mnie jeszcze? To ja, ten facet, któremu pożyczyłaś telefon, żeby zadzwonić. Może byśmy się spotkali?”. Ech... musiałam go rozczarować. Taka jestem niecierpliwa, nie umiałam poczekać 2,5 roku. © VK
  • Dziś zadzwonił do mnie kolega z podstawówki. Taki, który był potwornym rozrabiaką — dokuczał wielu dzieciakom w klasie. A mnie szczególnie „uwielbiał” — tylko dlatego, że nosiłem okulary. Nie mieliśmy kontaktu przez wszystkie te lata, a tu nagle telefon. I on... przeprasza za wszystko, co robił. Okazało się, że jego syna w szkole dręczy podobny chłopak, jakim on sam kiedyś był. I dopiero teraz zrozumiał, jak okropnie się wtedy zachowywał. © Telegram
  • Pracuję jako sprzedawca w niedużym sklepie internetowym działającym tylko na terenie naszego miasta, więc mamy własnego kuriera. Któregoś ranka zadzwoniła nasza stała klientka, żeby zgłosić coś... dość osobliwego. Powiedziała, że nasz kurier wysłał jej wiadomość mniej więcej takiej treści: „Bardzo przepraszam! Dziś nie dostarczę pani zamówienia, bo umarła moja ukochana rybka”. Chyba będę musiała poszukać nowego kuriera. © VK
  • Kiedyś zaczął do mnie wydzwaniać jakiś nieznany numer. Odbierałam, a tam albo cisza, albo ktoś się śmiał. Trochę to było creepy. Ta osoba potrafiła dzwonić nawet 30 razy pod rząd. Zapisałam więc ten numer jako „Dziwak” i przestałam odbierać. Po jakimś czasie telefony ustały. Rok później pojechałam z wizytą do ciotki. Poprosiła, żebym zadzwoniła do jej męża i podyktowała mi numer. Wstukuję... i nagle widzę, że dzwonię do „Dziwaka”. I wtedy zrozumiałam, że tym tajemniczym prześladowcą był mój własny wujek. Facet ma 35 lat. © VK
  • W poniedziałek pracuję sobie spokojnie, aż tu nagle dzwoni żona. Prawie krzyczy, że kot zepsuł nasz laptop, ona nie wie, co robić, a najgorsze jest to, że pisała właśnie raport, zanim laptop zdechł. A zdechł, bo kotu postanowił położyć się na klawiaturze, kiedy żona poszła zrobić herbatę. Poprosiła mnie o pomoc, ale co ja mogę zrobić zdalnie? Zaczynam jej tłumaczyć różne kombinacje klawiszy, które mogą pomóc, ale nic nie działa. Żona wścieka się jeszcze bardziej i rzuca słuchawką. Po godzinie telefon: „Jak zwykle poradziłam sobie bez ciebie!”. Ja na to: „I jak ci się udało?”. Ona: „No jak... Wzięłam tego futrzaka i z powrotem położyłam na klawiaturze. Trochę się tam powiercił i wszystko zaczęło działać!”. No cóż... mamy naprawdę wesołą rodzinę! © VK

Czy macie jakieś interesujące historie, które zaczęły się od niespodziewanego telefonu? Podzielcie się nimi w komentarzach! Przeczytajcie również artykuł o tym, jakie konsekwencje może mieć przeglądanie cudzego telefonu.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły