16 osób opowiada o najbardziej niezapomnianych sytuacjach z dzieciństwa

Ludzie
19 godziny temu

Wspomnienia z dzieciństwa to chwile, które człowiek nosi ze sobą przez całe życie. Mogą być dobre i złe, szczęśliwe i smutne – każdy ma swoje własne. Ale wracając do nich, ludzie mogą ponownie przeżyć coś ważnego ze swojej przeszłości, a czasem nawet zdać sobie sprawę, jak bardzo wpłynęło to na teraźniejszość.

  • Luty, na wuefie mieliśmy jeździć na nartach. Ale na zewnątrz było 5 stopni! Na boisku szkolnym kałuże, trawa była zielona i padał deszcz! Cała klasa przyszła bez nart, oprócz jednego ucznia. A nasza nauczycielka dała całej klasie jedynki, z wyjątkiem tego chłopca! Następnego dnia nasi rodzice musieli udać się do dyrektora, aby to wyjaśnić. Sytuacja została rozwiązana, ale byłam strasznie urażona, ponieważ byłam piątkową uczennicą. © Anna Staroverkina / Dzen
  • Miałam około 6 lat, odwiedzałam babcię na wsi. Razem z koleżanką dręczyłyśmy nasze babcie pytaniem o to, skąd się biorą dzieci. Cóż, babcie oznajmiły, że mamy znalazły nas w kapuście. Następnego dnia sąsiedzi dostali szału, bo zadeptałyśmy wszystkie grządki kapusty, do których mogliśmy się dostać, w poszukiwaniu dzieci. Nie znalazłyśmy żadnych dzieci, w dodatku dostałyśmy lanie. Teraz, gdy przypominam sobie tę historię, myślę: „No dobrze, Julka urodziła się w lipcu. Ale dlaczego ja w to uwierzyłam? Ja urodziłam się w styczniu! Jaka kapusta w styczniu?”. © Dushechka, buy v***l / Dzen
  • Żyliśmy biednie. Ale pewnego dnia mama kupiła mi w sklepie z rzeczami używanymi eleganckie buty. Błagałam, żebym mogła założyć je do szkoły. Nauczycielka mnie zobaczyła i oburzyła się, że tak się wystroiłam do szkoły. Wezwali moją mamę, a ona przyszła i od razu zapytała:
    – Czy moja córka jest złą uczennicą?
    – Nie.
    – Czy ma problemy z kolegami z klasy?
    – Nie.
    – Więc dlaczego, do cholery, odrywacie mnie od mojej pracy?
    Nauczycielka zaczęła mruczeć coś o regulaminie szkoły i o tym, że nie może sobie pozwolić na takie buty, ale matka nie chciała jej słuchać i powiedziała, że jeśli dziecko dobrze sobie radzi w nauce, to nie ma potrzeby dokuczać jej o drobiazgi.

Prawdopodobnie najsmaczniejsze lizaki na świecie

  • Moja rodzina była duża: było nas pięcioro dzieci, ja najmłodsza. Siostry zaprowadzały i odbierały mnie z przedszkola, zawsze przychodziły wcześnie. Ale kiedyś była już szósta i nikt się nie spieszył, żeby mnie odebrać. Nadeszła 19.00 i nadal nikogo nie było. Nie było jeszcze telefonów komórkowych, nikt nie odbierał telefonu stacjonarnego. Nauczycielka postanowiła zabrać mnie do domu. Byłam zadowolona, że tyle czasu spędziłam na dworze, a nie w domu. Doszłyśmy do naszego bloku, moja mama otworzyła i była bardzo zaskoczona. Przeprosiła nauczycielkę. Pozostali członkowie rodziny wrócili do domu. Wszyscy usprawiedliwiali się w ten sam sposób, mówiąc, że każdy myślał, że to nie jego kolej na odbieranie, i zapomnieli o mnie, a moja nieobecność w domu nikogo nie zaniepokoiła. To było bardzo denerwujące. © 13angel13 / Pikabu
  • W dzieciństwie nie byliśmy biedni, bo mama pracowała za trzech, ale i tak był to trudny czas. Pamiętam, jak poprosiłam mamę, żeby usmażyła ziemniaki. W spiżarni są ziemniaki. Tam jest cały worek ziemniaków! Mama tłumaczy mi, że ziemniaki można smażyć tylko na czymś. A w domu nie ma oleju ani smalcu. Ale ja chcę! Więc mama mówi:
    – OK, teraz zrobimy świnki!
    Ugotowała ziemniaki w mundurkach, gdzie trzeba, poprawiła nożem. Wzięłyśmy zapałki, wbiłyśmy je w ziemniaki jak nóżki... Zrobiłyśmy oczy i uszy. Mama się śmieje! Ja też się śmieję! To śmieszne małe świnki! Można je ugryźć w bok. W ogóle bym tego nie pamiętała, gdyby mama nie zaczęła płakać. Przed chwilą śmiałyśmy się razem, a potem nagle łzy. To taka frajda, gryźć ziemniaczane świnie! Dopiero kiedy dorosłam, zrozumiałam, dlaczego mama płakała. © missisissi / Pikabu
  • Tata zmarł, gdy miałam sześć lat. Moim najbardziej żywym wspomnieniem z dzieciństwa jest to, kiedy przyjechaliśmy na wieś latem, a mój tata poszedł na polowanie. Bardzo go prosiłam, żeby przyniósł mi żywą wiewiórkę z lasu, żeby zamieszkała ze mną, a ja będę ją karmić orzechami. Tak bardzo go błagałam... I tata przyniósł mi wiewiórkę. Byłam przeszczęśliwa! Pozwoliliśmy jej odejść. Ale ciepłe wspomnienie z dzieciństwa zostało ze mną. © Overheard / VK
  • Mój brat jest 8 lat młodszy ode mnie. Kiedy miał 7 lat, najgorszą karą było dla niego, jeśli nie pocałowałam go na dobranoc. Owszem, czasem się to zdarzało, kiedy był obrażony lub wkurzony. Ale po kilku godzinach szlochów mama się poddawała i występowała w roli rozjemcy. Potem ja też się poddawałam i godziliśmy się.
    Kiedyś, wracając z letniego spaceru z psem o pierwszej w nocy (chodziłam długo z przyjaciółmi), spotkałam mojego brata na rogu domu. Po prostu wpadł na mnie, przytulił mnie i krzyczał, rozmazując na mnie smarki i łzy: „Gdzie byłaś tak długo?! Strasznie się martwiłem!”. Po pocieszeniu go, zaciągnęłam go do domu i tam ochrzaniłam moją matkę, że pozwala siedmiolatkowi łazić po dworze o pierwszej w nocy. A mama odpowiedziała: „Nie dawał mi żyć, musiałam go puścić”. Nie muszę dodawać, że zaprzestałam nocnych spacerów.
    Nadal mamy bardzo ciepłe relacje. Ja jestem po pięćdziesiątce, on po czterdziestce. Mój ulubiony młodszy brat. © Llelishna / Pikabu
  • W 1997 roku miałem 4 lata, mój ojciec nieustannie pracował, ale jego pensja ciągle się opóźniała. Moja matka nie mogła wtedy znaleźć pracy, żyliśmy biednie. Nadszedł dzień moich urodzin. Tata dał mi gumę do żucia z naklejką. Byłem taki podekscytowany! Pamiętam ten moment bardzo dobrze, jest jak obraz wyryty w mojej pamięci. Po raz pierwszy i ostatni zobaczyłem wtedy, jak mój ojciec płacze. Nie rozumiałem wtedy, dlaczego, ponieważ miałem gumę z naklejką do przyklejenia na stole. Potem oczywiście wszystko mniej więcej się poprawiło. Być może po takich wspomnieniach powinienem pójść i zobaczyć się z tatą. © ZOloBr / Pikabu
  • Miałam być jedną z wielu wiewiórek lub śnieżynek w przedszkolu na świątecznym przedstawieniu, ale z powodu choroby ominęły mnie wszystkie próby i zostałam wykluczona ze śnieżynek. To była tragedia. Nauczyłam się wierszyków, jak to możliwe, że nie będę śnieżynką? Przedszkolanki zaproponowały mi alternatywną rolę, a mianowicie bycie muchomorkiem, nawet dały mi kostium. Na początku byłam zdenerwowana i nie chciałam (kto chce być muchomorem zamiast płatkiem śniegu?), ale przekonano mnie, że tak jest fajniej: jest wiele płatków śniegu i wszystkie są takie same, a muchomorek jest jeden i będzie najbardziej kolorowy. Moja mama w domu udekorowała kostium brokatem i świecidełkami. Mój nastrój zmienił się diametralnie! Nie jestem identycznym płatkiem śniegu, ale pięknym muchomorkiem! W momencie przymierzania kostiumu i szczytu mojego super nastroju, weszła moja sąsiadka. „Ciociu Olu, zobacz jaki mam kostium! Będę muchomorem!” – oczywiście chciałam pochwalić się swoim szczęściem. „Z czego się tak cieszysz?” – zapytała sąsiadka. – „To zły grzyb, wszystkie zwierzęta w lesie go depczą”. Nie pamiętam, jak mama mnie uspokoiła, bo potem i tak byłam muchomorkiem na przedstawieniu. Do dziś nie rozumiem, co siedziało w głowie tej sąsiadki, bo generalnie traktowała mnie życzliwie.. © PikapyTrikapy / Pikabu
  • Był rok 1996, lato na wsi. Jako czterolatka zostałam okrutnie oszukana przez rodziców, którzy powiedzieli mi, że na jednym z drzew rosną cukierki i batoniki czekoladowe (przywiązali je na sznurkach, kiedy spałam). Całe lato niestrudzenie opiekowałam się tym drzewem, podlewałam, nawoziłam i codziennie czyściłam ziemię ze śmieci i chwastów. A potem moi rodzice zmęczyli się tym żarcikiem i prawda wyszła na jaw. Ale nie obrażam się, bo w moim dzieciństwie było drzewo, na którym rosły cukierki! © Podsushano / VK

„Mama znalazła moje pudełko z lalkami. Wzięłam je i przyniosłam do domu. Moja córka powiedziała, że to nic takiego. Ale dla mnie to skarb. Dziewczynki to zrozumieją”.

  • Kiedy byłem mały, zaczęto sprowadzać do nas samochody z Japonii. Mój tata kupił małego, prostego hatchbacka. Byłem wniebowzięty! Nauczyłem się nawet naśladować dźwięk kierunkowskazów. Pewnego dnia nie wymyśliłem nic lepszego niż napisanie mojego imienia na całym boku samochodu 10-centymetrowym gwoździem. Nie mogę sobie nawet wyobrazić miny mojego taty, kiedy to zobaczył, bo mama ukrywała mnie przed nim przez pół dnia. To zarówno żenujące, jak i zabawne. © Podsushano / VK
  • W wieku 4 lat zdałam sobie sprawę, że moim powołaniem jest obcinanie ludziom włosów, aby byli piękni i stylowi. Powiedziałam o tym mamie i zaoferowałam jej swoje usługi. Moja mama uśmiechnęła się, odpowiedziała coś niezrozumiałego i schowała nożyczki. Zdałam sobie sprawę, że mama mi nie ufa, i postanowiłam udowodnić, że potrafię, że jestem w tym taka dobra! Wybrałam dzień, kiedy mama była w pracy, a dziadek, który się nami opiekował, drzemał. Wyjęłam ciężkie żelazne nożyczki i dałam upust swojemu talentowi! Przykładając linijkę do czoła młodszego brata, narysowałam czarną kredką odważną linię od ucha do ucha. Wzdłuż niej przycięłam włosy. Nie jest źle, ale czegoś brakuje. Następna linia była kilka centymetrów wyżej, na linii włosów. Jedno pociągnięcie nożyczkami. Gotowe!!! Mama robiła mi dwa kucyki: jeden prawie na czole, a drugi z tyłu głowy. Zainspirowana udaną fryzurą brata, podjęłam się stworzenia własnej stylizacji. Był koniec grudnia, a mój kostium płatka śniegu na zabawę w przedszkolu był gotowy: lśniąca srebrna sukienka i elegancka korona na głowie. Nie pamiętam, jak to było, gdy mama wróciła do domu i zobaczyła mnie z okrągłą łysiną na głowie (obcięłam przedni kucyk u nasady) i mojego brata bez grzywki, ale pamiętam, jak nieznośnie swędziała mnie łysina pod kłującym kapeluszem z folii aluminiowej, który musiałam założyć zamiast korony. © myatnoemore / Pikabu

Smak dzieciństwa

  • Dorastałam w czasach, kiedy nie można było po prostu wejść i kupić rzeczy dobrej jakości, można je było dorwać tylko od czasu do czasu. Rodzice kupili mi buty, piękne, lakierowane. Nie wolno mi było ich tak po prostu nosić, dawali mi je na święta, a potem babcia zabierała je i chowała do pudełka z tyłu szafy. Między jedenastym a dwunastym rokiem życia urosłam o 10 cm w ciągu roku, moja noga też urosła, a buty stały się za małe. Latem pojechałam do babci i bawiłam się z miejscowymi dziewczynkami. Zobaczyłam wtedy, że jedna z nich miała na sobie moje piękne buty, biegała w nich po zakurzonej drodze! Jakże się wtedy zaszokowałam, wciąż to we mnie tkwi! Mnie zmuszano do dbania o te buty i nie pozwalano nosić ich do szkoły, żeby lakier się nie starł. A teraz? Jakaś obca dziewczyna nosi je po wsi na co dzień?
    Nawiasem mówiąc, nadal nie wiem, jak nosić strojne rzeczy. Nieważne jak nowa i piękna jest rzecz, na mnie wygląda jak siodło. © KymcoSuper8 / Pikabu
  • Byłem chyba w szóstej klasie. Wróciłem ze szkoły z dwóją. Dostałem ochrzan od mamy i poszliśmy na zakupy. W sklepie z zabawkami po raz pierwszy w życiu zobaczyłem coś takiego: sterowany radiowo sześcioosiowy traktor z przyczepą i czerwonym migającym światłem na górze. Moja mama zauważyła, że na niego patrzę, i nagle mi go kupiła! Myślę, że gdybym teraz dostał Teslę, czułbym mniej emocji. W każdym razie, przez 3 dni ja i mój tata bawiliśmy się nim na zmianę. Mogę powiedzieć, że to jedyna zabawka, która przetrwała od mojego dzieciństwa do dziś. Gdy miałem 28 lat, odziedziczył go mój syn, a gdy skończył 20 lat, mój siostrzeniec. Traktor wciąż działa. © Agrocult / Pikabu
  • Pewnego dnia zobaczyłam reklamę tuszu do rzęs, w której dziewczyna odmówiła podkręcenia rzęs zalotką, i pomyślałam, że raczej nie dostanę takiego tuszu, ale z zalotką będzie łatwiej. Z jakiegoś powodu w mojej dziecinnej głowie wyobrażałam sobie zalotkę jako coś w rodzaju nożyczek. Najważniejsze jest po prostu prawidłowe ich użycie. Podchodząc do lustra, zaczęłam ostrożnie i powoli podkręcać. Jeszcze sekunda...i wtedy uświadomiłam sobie, co zrobiłam, ale było już późno. Nie mogłam się wycofać, więc przycięłam rzęsy również na drugim oku. Kiedy zobaczyła to moja mama, najpierw pomyślała, że mam grzybicę, ponieważ zawsze bawiłam się ze zwierzętami na podwórku. Ale musiałam powiedzieć prawdę. Cała rodzina krzyczała na mnie. © JuliaKonovalova / Pikabu

„To jest moja kolekcja zabawek kinder. Miałem szczęśliwe dzieciństwo. Kiedy lekarz przychodził do domu, zawsze wykrzykiwał zmartwiony: «No i co, on zjadł całą tę czekoladę?»”.

  • Babcia smaży naleśniki, a ja siadam obok niej i jem. Przez starą zasłonę światło pada na stół i na moją twarz w małych kwadratach. Wkrótce będą kreskówki, a potem pójdę na spacer. Kupili mi dres. Jest zielony, pachnie nowością, a babcia mówi, że wyglądam w nim uroczo.
    Układam wszystkie moje pluszaki i rysuję je po kolei. Nasz trójkolorowy kot mruczy w słońcu, a ja, odkładając ołówki, niezręcznie głaszczę jego futrzany grzbiet. W kuchni pachnie plackami. Są okrągłe, duże i pyszne. Babcia uśmiecha się, a ja jem.
    Letni wieczór pachnie prawie jak deszcz. Możemy iść spać później, bo jutro nie musimy iść do przedszkola. Oglądamy bajkę, na stole stoi wielka miska prażonego słonecznika. Obok mnie powoli gromadzi się stos łupinek. Dziękuję, babciu.
    Jestem posmarowana kwaśną śmietaną, bo mam poparzenie słoneczne. Brakuje mi przedniego zęba i ciągle dotykam tego miejsca językiem. Nie mogę się doczekać, aż odrośnie. Babcia zdejmuje ze ściany dużą starą torbę, znajduje w niej 5 złotych i daje mi je, zanim mama zauważy.
    Mamy czarno-biały telewizor, na którym leży serwetka, dwa fotele z drewnianymi podłokietnikami i niebieską wycieraczkę pod stopami. Oglądam kreskówki o Aladynie i Pogromcach Duchów. I nawet nie zdaję sobie sprawy, że to właśnie jest szczęście. Mam pięć lat. Mam przed sobą całe życie. © Makov.kat / Pikabu

Kiedy jest się dzieckiem, niewiele potrzeba do szczęścia. Sprawdźcie uroczy artykuł o najmilszych wspomnieniach z dzieciństwa.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły