16+ zdjęć i historii dla wszystkich, którzy żyją pod jednym dachem z zapalonym wędkarzem lub grzybiarzem

Ludzie
godzina temu
16+ zdjęć i historii dla wszystkich, którzy żyją pod jednym dachem z zapalonym wędkarzem lub grzybiarzem

Czasem marzy się tylko cisza i spokój: spacer po lesie w poszukiwaniu grzybów albo chwila nad wodą z wędką. A tymczasem miłośnicy przyrody i ich bliscy stali się bohaterami opowieści, które mogłyby wstrząsnąć światem. Nasz artykuł udowadnia jedno: natura to nie tylko relaks, lecz także prawdziwa przygoda.

  • Zaparzyłam sobie wieczorem herbatę. Otworzyłam lodówkę, wsunęłam rękę do torebki z landrynkami, która jak zawsze leżała na swojej stałej półce w drzwiach lodówki. Jeden cukierek był bez papierka i przykleił się do palców. Nie patrząc, wrzuciłam go do ust. Po kilku sekundach zorientowałam się, że coś pełza mi po języku. Wypluwam cukierek na dłoń, a on cały oblepiony jakimiś białymi robakami. Na mój wrzask do kuchni wpada mąż. Próbuję wyrzucić ten przyklejony cukierek do worka na śmieci, a on z okrzykami: „To moje, to moje!” wyciąga mi z rąk to paskudztwo. Potem zaczyna z namaszczeniem przebierać cukierki w torebce, sprawdza wszystkie półki w lodówce i znajduje tam jeszcze więcej tych robaków. Na mnie nawet nie zwraca uwagi! To on tu przeżywa tragedię, jemu uciekły jego larwy! Najpierw trzęsło mnie ze złości, potem plułam i płukałam usta, a potem śmiałam się, patrząc, jak on czołga się po podłodze i wypatruje ich na linoleum. Jest już trzecia w nocy, a ja nie mogę zasnąć, bo wszystko mnie swędzi. © Pikabu
  • Kiedyś poszłam do lasu na grzyby w miejsca znane mi od dzieciństwa. Nie lubię spotykać ludzi w lesie, więc gdy kogoś widzę z daleka, zmieniam kierunek albo przeczekuję w zaroślach. Siedzę, obcinam grzybki, a tu nagle z krzaków wypada jakiś facet z krzykiem: „Dziewczyno!”. Myślę: „No, to już po mnie”. A wtedy on: „Boże, dziewczyno, jakie szczęście, wreszcie kogoś spotkałem! Chodzę tu od rana, jak stąd wyjść?!”. Uff... © Ideer
  • Pojechaliśmy do Niemiec na wycieczkę grupową. Czyjeś dziecko musiało iść siusiu, więc zatrzymaliśmy się pośrodku lasu. Odwracam się, a męża nie ma. Po dziesięciu minutach wraca z przerażonymi oczami. Mówi, że natknął się na polankę pełną grzybów, przykucnął, żeby je zebrać, a nagle zza krzaków wyskoczyła jakaś staruszka i zaczęła na niego krzyczeć, że to jej grzyby. Pytam, skąd wiedział, co mówi, a on na to: „Bo darła się w naszym języku”.
  • Uwielbiam wędkowanie. A mój małżonek nagle uznał, że skoro jeździć na ryby, to tylko we dwoje. „Romantycznie” — uznał. I bezpiecznie, bo żona nie spotka tam żadnego wyimaginowanego amanta. Ja, zupełnie bez podejrzeń, ucieszyłam się, wykopałam z kąta zapasową wędkę i skompletowałam sprzęt. Przynęt wzięłam z zapasem, żeby starczyło dla dwóch wędkarzy, spakowałam wodę i ciasteczka na przekąskę. Nie po to przecież jedziemy, żeby się najeść, tylko żeby obcować z przyrodą. Z błyskiem w oku przywiozłam męża w moje ulubione miejsce. Po 15 minutach się poddał — komary były bezlitosne, ryba śliska. Oznajmił, że idzie rozpalać ognisko i nie chce zajmować się tym całym wędkowaniem. Kolejne 15 minut później dym podrażnił mu oczy, a komary miały repelent w głębokim poważaniu: przegryzały dżinsy na wylot i podobno próbowały odgryźć coś szczególnie cennego. Za moimi plecami zaszeleściła trawa i padło ulubione pytanie wędkarza, któremu akurat świetnie bierze: „Kiedy wracamy do domu?”. © Pikabu
  • Moja koleżanka w ciszy zbierała leśne maliny, cała rozmarzona. Podeszło do niej dwóch chłopaków. Poprosili, żeby podrzuciła ich do miasta — byli tu z ekipą, pokłócili się, a znajomi ich zostawili i odjechali. Koleżanka, nie w ciemię bita, odpowiedziała: „Dopóki nie nazbieram pełnego wiadra malin, nigdzie nie jadę”. I wyobraźcie sobie, że oni pomogli jej to wiadro zapełnić! A potem faktycznie ich podwiozła. © Ideer
  • Niedawno znalazłem rodzinny album i zapatrzyłem się na stare zdjęcia. Jest tam mnóstwo fotografii taty na rybach: z wędką, w kaloszach, z rybą większą od siebie. A mnie — ani śladu. Ani na brzegu, ani w łódce, nigdzie. Podchodzę do niego i pytam: „Tato, dlaczego nie zabierałeś mnie w dzieciństwie na ryby?”. A on wybucha śmiechem: „Przecież zabierałem, parę razy. Tylko ty zawsze zjadałeś mi makuch”. Makuch to taka śmierdząca bryła z wytłoczyn ze słonecznika, służąca jako przynęta na ryby. A ja najwyraźniej uznałem to za przysmak. Tata dorzucił: „Jak tylko to widziałeś, to od razu oczy ci się świeciły”. No to przestał mnie zabierać. © VK

„Grzyby wyrosły na zużytych brykietach po produkcji boczniaków. Użyłem ich jako nawozu i uzyskałem taki rezultat”.

  • Mój mąż zajmuje się sportowym wędkarstwem. Wraca z długiego wyjazdu i uparcie nie chce zdjąć bluzy. W głowie zaczęły mi się już rodzić najróżniejsze podejrzenia. Postawiłam więc ultimatum: „Rozbieraj się”. W końcu skapitulował i zdjął koszulę, a tam na całym ramieniu ma tatuaż ze szczupakiem. Żeby załagodzić sytuację, na drugiej ręce wytatuował mój portret. Ot, taka forma szaleństwa.
  • Pojechaliśmy nad rzekę na ryby — pod namioty z dziećmi i psem labradorem. Całe wybrzeże było obstawione podobnymi wędkarzami. Mąż rozstawiał wędki, a my z dziećmi i psem zbieraliśmy gałęzie i pniaki na ognisko. Co ciekawe, nasi najbliżsi sąsiedzi ostrzegali wszystkich nowo przyjeżdżających: „Nie chodźcie tam, oni mają owczarka!”, a potem jeszcze przyszli się z nami kłócić... o psa. Jak myślicie, dlaczego? Uparcie twierdzili, że nasz pies kradnie im drewno na ognisko. A my, naiwni, nie wierzyliśmy. Dopiero gdy go podpatrzyliśmy, wyszło na jaw, że rzeczywiście: podbiegał do nich, błyskawicznie chwytał patyki i zanosił je do nas. © bellazdor
  • Tata wybierał się na ryby z kolegami, ale mama kategorycznie odmówiła puszczenia go beze mnie. Tata ciężko westchnął, lecz wyboru nie miał. Pojechaliśmy nad jezioro, wyciągnęli sprzęt i wtedy okazało się, że żaden z nich... nie potrafi łowić ryb. Bezradnie kręcili wędkami, kłócili się, jak wiązać haczyki i nie wiedzieli, skąd wziąć robaki. W końcu machnęli ręką, pojechali do sklepu, kupili rybę i dumnie zapozowali do zdjęcia ze „zdobyczą”. Przed odjazdem wcisnęli mi 50 złotych, żebym nic nie mówił mamie. Teraz jeżdżę na ryby z tatą i jego kolegami dwa razy w miesiącu. © VK

„Byłem dzisiaj na rybach. Szczupak 4 kg, pełen ikry”.

  • Zeszłej zimy pojechałem z ojcem na ryby. Trafiliśmy na szczupaka naprawdę imponujących rozmiarów — najwyraźniej ryba była już wiekowa. Kiedy wróciliśmy do domu i zabraliśmy się za oprawianie zdobyczy, w żołądku szczupaka znaleźliśmy... zabawkę. Plastikowego krasnoludka. I wtedy dopadła mnie fala wspomnień z dzieciństwa, prawdziwa nostalgia z dnia, gdy po raz pierwszy zabrano mnie na ryby. Byłem wtedy bardziej zajęty zabawą figurkami z Kinder Niespodzianek niż łowieniem, a jedna z nich przypadkiem wpadła mi do przerębla. To był właśnie ten krasnoludek. © VK
  • Kiedyś poszłam do lasu na grzyby i wróciłam stamtąd... jednocześnie łódką i samochodem. Krótko mówiąc, trochę zgubiliśmy się z dziećmi w lesie, a do tego zaczęło padać. W końcu wyszliśmy na drogę, przy której zostawiliśmy auto, ale zupełnie nie wiedzieliśmy, w którym miejscu jesteśmy ani w którą stronę iść. Wtedy nadjechał samochód. Zatrzymałam go i zapytałam, skąd jadą. Okazało się, że znad jeziora — to byli wędkarze. Do jeziora na pewno nie doszliśmy. Zapytałam więc, czy widzieli po drodze moje auto. Nie widzieli, czyli musiało stać dalej, w kierunku, gdzie jechali. Poprosiłam o podwiezienie, a oni na to: „No to wsiadajcie do łódki!”. Zrobiliśmy wielkie oczy, oni otworzyli drzwi samochodu, a w środku... stała łódka. Wsiedliśmy więc do niej i pojechaliśmy — jednocześnie łódką i samochodem. Tak oto do swojego auta dotarliśmy wygodnie i bez problemu. © Dzen
  • Wybraliśmy się kiedyś całą rodziną nad rzekę na wypoczynek. Mąż zabrał pełen arsenał wędkarskiego sprzętu. Córce dał starą wędkę do zabawy. A ta spryciula weszła do wody po pas, pokruszyła chleb i nałowiła naszym kotom całe wiadro ryb. Mąż natomiast złowił tylko trzy okonie. I to było na tyle. © Dzen
  • Pewnego razu wypoczywaliśmy nad rzeką. Niemal pod samą wodę podjechał ogromny SUV. Wysiadło z niego dwóch facetów i zaczęli wyciągać sprzęt. Ilość skrzynek, pudełek i gadżetów była imponująca, a wędek i spinningów (nie znam się na tym kompletnie) — co najmniej tuzin. Minęło kilka godzin, a oni nie złowili absolutnie nic. Wtedy na przeciwległy brzeg przyszedł miejscowy chłopak z prostą wędką, zarzucił... i po jakichś 10 minutach wyciągnął rybę naprawdę solidnych rozmiarów, miała co najmniej 60 centymetrów długości. Trzeba było zobaczyć miny tamtych dwóch. © Dzen
  • Ojciec wędkował. Każdego letniego poranka budził mnie i zabierał na ryby. A ja tych ryb nie znosiłem, tylko nie potrafiłem powiedzieć mu tego wprost, dopóki nie wyprowadziłem się z domu. I oto pewnego dnia ojciec przyjechał do mnie przez całe miasto, żeby o 5 rano zabrać mnie na ryby. Otwieram drzwi i mówię: „Tato, wybacz, ale ja nie cierpię wędkowania”. Wtedy on totalnie mnie zaskoczył: „Cholera, a ja przez 10 lat jeździłem na ryby, myśląc, że to lubisz! Też tego nie znoszę!”. © VK
  • Niedawno całą rodziną wybieraliśmy się do lasu na grzyby. Mama od razu zasugerowała, żeby mojego męża nie brać. Motała się, aż w końcu wyznała: tydzień wcześniej byli razem w pobliskim centrum handlowym po zakupy i mój małżonek zdołał się zgubić w sklepie. Telefonu mama ze sobą nie nosi, więc musiała ogłosić jego zaginięcie przez megafon... dokładnie tak, jak zwykle ogłasza się zagubione dzieci. © VK
  • Kiedyś babcia pojechała w odwiedziny do krewnej na wieś. Poszła do lasu na grzyby i jagody, a tam zupełnie przypadkiem spotkała jakiegoś mężczyznę. Przywitali się i każde poszło w swoją stronę. Babcia wróciła do miasta, a po paru tygodniach dzwonek do drzwi. W progu stał ten sam mężczyzna z walizką i powiedział: „Przyjechałem. Będziemy razem mieszkać”. I tak już zostali. Jak się później okazało, przyszła teściowa mojej babci wcześniej ją wypatrzyła: miejska, ładna, pracowita. Namówiła syna, czyli mojego dziadka, żeby poszedł do lasu i „na własne oczy się przekonał”. A pomysł z walizką też był jej autorstwa. © Ideer

A oto kolejne 15 historii, których finał okazał się zupełnie nieprzewidywalny.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły