17 sytuacji ze środków komunikacji, których nie da się zapomnieć

Ludzie
2 godziny temu
17 sytuacji ze środków komunikacji, których nie da się zapomnieć

Podróż komunikacją miejską zazwyczaj nie zwiastuje żadnych szczególnych przygód. Czasem jednak trafiają się współpasażerowie, którzy potrafią uczynić każdą trasę niezapomnianą. Bywają tak irytujący, że najchętniej wymazałoby się ich z pamięci — ale to wcale nie takie proste.

  • Wracaliśmy z Turcji. Przy wejściu na pokład zrobiło się jakieś zamieszanie. Okazało się, że problem był taki: ojca z jakiegoś powodu nie mogli posadzić obok jego 7-letniego syna. Facet już krzyczy: „Ja jestem ojcem! To mój syn i muszę siedzieć obok niego!”. I wtedy załoga proponuje: „Mamy jedno wolne miejsce w klasie biznes, może pan tam usiąść”. Na co ojciec z entuzjazmem oświadczył: „No dobra, synku, jesteś już prawie dorosły, posiedź tu, a ja będę z góry na ciebie patrzył”. Parsknąłem śmiechem — ojciec roku, bez dwóch zdań. © Pikabu
  • Jechałam w delegację. Miałam 37 lat i wyglądałam raczej poważnie. Leżę w przedziale, czytam książkę. Wchodzi facet w średnim wieku z jakąś panią. Ona spojrzała na mnie i zrobiła taką minę, jakby zobaczyła czarownicę. Kobieta wyszła, pociąg ruszył. Całą drogę, gdy tylko łapał zasięg, dzwonił do żony i się meldował: „Nie, nie zagadałem. Nie, dalej czyta”. A potem pyta: „Jak pani ma na imię?”. Odpowiadam, a on do słuchawki: „Nie, nawet imienia jeszcze nie znałem”. Tak bardzo chciało mi się ich podpuścić i głośno jęknąć, ale pomyślałam, że ten biedak nie miałby potem już nigdy spokojnego życia. Cierpliwy typ, trzeba mu to przyznać! © LiliaF / Pikabu
  • Latem 2015 roku jechałam pociągiem. Natrętni współpasażerowie zmotywowali mnie, bym dogadała się z konduktorką i przeniosła do wolnego przedziału, żeby jechać sama. Ale ona coś pomyliła i na kolejnej stacji do mojego przedziału wszedł chłopak. Zaczęło się od jego pytania: „Dokąd jedziesz?”. Półmrok, jego oczy, głos... wszystko było jasne od pierwszych minut. Ale na następnej stacji mnie przenieśli do innego przedziału. Noc spędziliśmy obok siebie, ale przedzieleni ścianą, a rano ja byłam już w innym mieście, znając tylko jego imię. To mógł być koniec, ale nie — postanowiłam go odnaleźć. W grupie kolejowej znalazłam dziewczynę, która pracowała w kasie, pogadałam z nią i wkrótce miałam dane tego chłopaka. Od razu go znalazłam i napisałam. Był w szoku — powiedział, że też mnie szukał i bardzo żałował, że nie wziął numeru. Teraz mamy córkę. Nie byłoby naszego szczęścia, gdyby nie tamta kasjerka, która zgodziła się mi pomóc. © Ideer
  • Opowiedział mi to mój krewny. Wsiedli z siostrzeńcem wieczorem do przedziału, położyli się na górnych kuszetkach i cicho rozmawiali. Trzeci pasażer mówi: „Może byśmy jednak pospali? Przeszkadzacie...”. Rano ten sam mężczyzna, zły i niewyspany, mówi: „Tak chrapaliście, że nie zmrużyłem oka! Już lepiej by było, jakbyście gadali!”. © Pikabu
  • Kiedy byłam młodą mamą, trafiło mi się „szczęście” — 5 godzin nocnego lotu z dzieckiem, które zaczęło wymiotować już na lotnisku. Byłam wykończona, mój maluch też — chory i zmęczony. Obok nas, przy przejściu, siedział młody nieznajomy, który siłą rzeczy musiał być świadkiem całego tego zamieszania. W połowie lotu ten miły człowiek pochylił się do mnie i cicho powiedział:
    „Jesteś dobrą mamą”. Minęło już 26 lat, ale wciąż pamiętam ten lot i to, jak bardzo pomogły mi jego proste słowa. © Reddit
  • Jechałam w wagonie z miejscami sypialnymi. Trzy przedziały zajmowali robotnicy wracający z pracy. Jak tylko weszli, od razu włączyli muzykę, zaczęli śpiewać i hałasować. Nie wytrzymałam — przekrzyczałam ich i wygłosiłam im solidną reprymendę. Uciszyli się i prawie wszyscy poszli spać.
    W końcu nadszedł czas mojego wysiadania. Wyciągnęłam swoje rzeczy. Nagle jeden z mężczyzn podbiega, chwyta mój bagaż i przez zaciśnięte zęby mówi: „I tak zobaczę tego faceta, z którym jedziesz!”. © Pikabu
  • Z mężem mieszkaliśmy wtedy jeszcze w różnych miastach, widywaliśmy się tylko od święta. Jechałam do niego pociągiem, w wagonie z miejscami siedzącymi. Była 5:00 rano, zbliżaliśmy się do stacji. Dzwonię po taksówkę, podaję adres, odkładam telefon. Nagle z sąsiedniego rzędu odzywa się jakiś nieznajomy facet: „Słyszałem, dokąd pani jedzie. Ja mieszkam w tej samej okolicy. Może weźmiemy taksówkę razem?”. Odburknęłam coś niewyraźnie – głupio odmówić, ale typ nie wzbudza zaufania. Kiedy pociąg zatrzymał się na peronie, starałam się jak najszybciej zniknąć. Idę, rozglądam się – nie widać go, ulga. Dochodzę do miejsca, gdzie zamówiłam taksówkę, stoję sama. I nagle – jak spod ziemi – pojawia się ten facet: „O, szukałem pani!”. Nie mam wyjścia, wsiadamy razem. Myśli mam różne – raczej mało optymistyczne. Jedziemy w milczeniu. Dojeżdżamy pod dom, mówię do kierowcy: „Proszę się zatrzymać przy tej klatce”. A facet z radością: „O, ja też tutaj wysiadam!”. I tu już naprawdę zaczyna mnie ogarniać panika. Wysiadamy, a ja w głowie układam plan ewakuacji. On pyta: „A pani z którego mieszkania?”.
    Myślę, żeby powiedzieć jakikolwiek numer, choćby sąsiedni, więc odpowiadam: „Spod czwórki”.
    A on z entuzjazmem: „No proszę, a ja spod trójki!”. W tym momencie byłam już gotowa wzywać policję i się bronić, ale wtedy mój podejrzany nocny współpasażer dodał: „To pani jest dziewczyną Szymona?”. Poczułam, jak ogromny kamień spada mi z serca. Zrozumiałam, że to naprawdę sąsiad mojego męża. Co ciekawe, mieszkam tu już 8 lat i nigdy więcej go nie spotkałam. Niesamowity zbieg okoliczności! © Pikabu
  • Miałam przesiadkę między samolotami – tylko 40 minut. Na pierwszy lot sekretarka zarezerwowała mi miejsce przy oknie. Samolot spóźnił się o 10 minut. Ludzie już zaczynają wychodzić, a moja sąsiadka z miejsca środkowego siedzi sobie spokojnie, jakby nic się nie działo. Proszę, żeby mnie przepuściła, a ona z uśmiechem mówi: „Proszę się nie martwić, przecież nas tu nie zostawią”. Wzdycham, wyciągam bilet i pokazuję jej, że mam kolejny lot już za 20 minut. A ona z tą samą słodką miną odpowiada: „Trzeba było wcześniej pomyśleć. Teraz poleci pani następnym”. I siedzi dalej, jak gdyby nigdy nic. W końcu mówię jej, że zaraz przez nią przeskoczę – a ważę 100 kilogramów i mam 172 centymetry wzrostu, więc będzie to widowisko niezapomniane dla nas obu. I rzeczywiście, prawie ją przygniotłam. Na szczęście inni pasażerowie okazali się bardziej wyrozumiali i przepuścili mnie bez problemu. Okazało się, że przede mną była jeszcze para z tego samego lotu przesiadkowego. Stewardesa, mijając nas w biegu, krzyknęła, że przekazali już informację o opóźnieniu i że samolot na nas czeka. Dobrze, że mój bagaż leciał tranzytem, a w rękach miałam tylko torebkę. Udało się i zdążyłam! © Dzen
  • Lecieliśmy z Kuby klasą ekonomiczną. Lot był opóźniony o dwie godziny. Siedzimy z żoną w hali odlotów, czekamy. Obok nas młoda dziewczyna czyta papierową książkę. A ja akurat niedawno tę samą książkę przeczytałem, więc zagadnąłem. Zaczęliśmy rozmawiać, gadaliśmy chyba z godzinę we troje. Potem poszedłem po jedzenie, kupiłem coś i wszystkich poczęstowałem. Wchodzimy do samolotu i... przesadzają nas z żoną do klasy biznes! Okazało się, że ta dziewczyna to córka głównego pilota. Piękna sprawa! © Pikabu
  • Jechałam pociągiem z uniwersytetu do domu na pogrzeb mojego ukochanego dziadka. Wagon był przepełniony. Usiadłam więc na podłodze, przy drzwiach do przedsionka, bo nie miałam już siły stać przez 5 godzin. Dwóch chłopców, może ośmio czy dziesięcioletnich, którzy bawili się obok, zapytało, co robię i dokąd jadę. Odpowiedziałam, że wracam do domu, ale nie mam gdzie usiąść. Odeszli, a po chwili jeden wrócił z torbą słodyczy, a drugi znalazł dla mnie wolne miejsce. Minęło prawie 20 lat, a ja wciąż mam łzy w oczach, gdy wspominam ich dobroć i troskę. © Reddit
  • Wujek poprosił mnie, żebym odebrał z pociągu jego siostrę. Wchodzę do przedziału — a na moją krewną patrzą takimi wzburzonymi oczami, jakich w życiu nie widziałem! Jak się później okazało, ciotka wiozła dla brata w prezencie dwie puszki czarnego kawioru, ale zapomniała wziąć z domu jedzenia na drogę. Pieniędzy też prawie nie miała. W przedziale ludzie zrobili sobie prawdziwą ucztę, ale jej nie poczęstowali. No więc ciotka trochę wytrzymała, ale potem strasznie zgłodniała i kupiła bochenek chleba. Następnie zaczęła sobie robić wystawne kanapki z kawiorem — na śniadanie i na obiad. Ludzie patrzyli na nią, jakby była wrogiem publicznym. © Dzen
  • W młodości byłam piękna. Kiedyś jechałam w delegację i zobaczyłam na peronie starszą panią o kulach, z nogą w gipsie, odprowadzającą swojego łysiejącego synusia. Okazało się, że mamy jechać w tym samym przedziale. Jego mama, widząc mnie, wgramoliła się do wagonu na kulach, rozłożyła łóżko dla synka, surowo spojrzała najpierw na mnie, a potem na niego i powiedziała:
    „Ty tu, syneczku, z nikim się nie zapoznawaj!”. Konduktor nie mógł jej wygonić. W ostatniej chwili w końcu wysiadła, a ona przez okno pokazała mi pięść. A jej synek całą drogę leżał z niewinnym wyrazem twarzy, patrząc na mnie w tajemniczy sposób. © Dzen
  • Codziennie jeździłam elektrycznym pociągiem z jednego miasta do drugiego. Pewnego razu na siedzeniu obok mnie pojawiła się duża brudna plama — ktoś rozsmarował tam gumę. Gdy inni pasażerowie wchodzili do wagonu, niezmiennie pytali, czy mogą tam usiąść, a ja odpowiadałam: „Można, ale siedzenie jest zabrudzone”, więc odchodzili. Po około 10 powtórzeniach wszyscy ludzie w wagonie zaczynali się śmiać za każdym razem, gdy to się działo. Wtedy przyszła kolejna pani z tym pytaniem, odpowiedziałam jej tak samo, a ona na to: „Nie ma problemu!”. Wyciągnęła rękę, wyjęła błyszczący magazyn z oparcia siedzenia, rzuciła go na wierzch tej okropnej substancji, przecisnęła się koło mnie i usiadła. Byłam w pełnym zachwycie nad jej sprytem. Okazało się, że pracuje jako wykładowczyni na uniwersytecie, a rozwiązywanie problemów to jej specjalność. Od razu znalazłyśmy wspólny język. © Reddit
  • Byłam wtedy żoną naprawdę przystojnego męża. Odprowadzał mnie na pociąg. Wchodzimy do przedziału, a tam trzech mężczyzn. Uśmiecham się do męża, myśląc: „No cóż, jak zwykle”. I wtedy mój brodaty małżonek mówi: „Dzwoniłem do naszych, odbiorą cię”. Przez całą podróż żaden z facetów nawet do mnie nie zagadał! © Dzen
  • 1 stycznia, wczesny ranek. Lecieliśmy do małego fińskiego miasteczka Ivalo na narty. Wiadomo w jakiej kondycji są ludzie 1 stycznia, wchodząc do samolotu... Nagle podchodzi młody chłopak, bardzo uprzejmy, starannie wymawiając słowa, i pyta mojego męża: „Przepraszam, też lecicie do Ivalo?”. Mąż bez mrugnięcia okiem odpowiada: „Nie, my wysiadamy wcześniej”. Zapanowała cisza. © Dzen
  • Jechałam w przedziale. Moja kuszetka była na dole, na górze siedział mężczyzna trochę młodszy ode mnie, a naprzeciwko dwóch Włochów dobrze mówiących w naszym języku. Mężczyzna wracał z pogrzebu. Po wizycie w wagonie restauracyjnym przysiadł się do mnie porozmawiać „o życiu”. Powiedział, że bardzo źle się czuje, jest mu ciężko na duszy, pochował ważnego dla niego człowieka. Chciałam spać, ale dzielnie słuchałam o wszystkich krewnych i znajomych tego faceta. Po około 2 godzinach chyba poczuł ulgę, podziękował mi za wysłuchanie, powiedział, że mu lepiej i wyszedł. Chłopak z przeciwnej kuszetki podskoczył, prawie przysunął swoją twarz do mojej (aż się przestraszyłam) i zdumiony zapytał: „Czy naprawdę interesowało cię to wszystko?!”. Chciało mi się śmiać, ale również szeroko otworzyłam oczy, starałam się wprowadzić powagę i z uroczystym wyrazem twarzy westchnęłam: „Niesamowicie interesujące!”. Obaj Włosi potem zerkali na mnie z obawą — jakby sprawdzali, czy na pewno jestem przy zdrowych zmysłach. © Dzen
  • Jechałam pociągiem na weekend do przyjaciółki i trafił mi się naprawdę ciekawy współpasażer. Na początku wydawał się zupełnie zwyczajny — długo milczał, coś przeglądał w telefonie. A potem najwyraźniej nie wytrzymał i postanowił zagadać. Zaczął wypytywać, dlaczego jestem smutna. Nie przepadam za takimi rozmowami, więc próbowałam się wymigać. No i wtedy on zaczął opowiadać dowcipy — jeden za drugim. I z każdą chwilą robiło się coraz zabawniej. Przegadaliśmy całe 4 godziny, śmiałam się tak bardzo, że aż bolał mnie brzuch i łzy leciały z oczu. Byłam zachwycona! Okazało się, że wracamy tego samego dnia, więc kupiliśmy bilety obok siebie, w tym samym pociągu. Szkoda tylko, że przy rezerwacji siedzenia nie można zaznaczyć, że ktoś jest wesołkiem — wtedy zawsze wybierałabym miejsca przy takich ludziach. Gdybym mogła, dałabym tej podróży milion gwiazdek! © VK

Zabawne historie mogą zdarzać się nie tylko w transporcie publicznym, ale praktycznie wszędzie, na przykład w sklepach i na rynkach.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły