Każdy wie, że praca z ludźmi jest bardzo trudna, trzeba mieć żelazne nerwy i anielską cierpliwość. Ale jeśli nawet to nie pomoże, na ratunek przychodzi humor. Kiedy nic nie da się zrobić, można przynajmniej serdecznie się pośmiać.
- Typowy klient w księgarni. Wchodzi mężczyzna i mówi: „Potrzebuję książki kobiety, z którą dziś rano przeprowadzono wywiad w stacji telewizyjnej. Nie, nie znam jej nazwiska. Nie, nie znam tytułu książki. Gdzie mogę ją znaleźć?”. Inny typowy klient wchodzi i oświadcza: „Właśnie wyszła nowa książka. Jest czarna z czerwoną plamą na okładce. Gdzie mogę ją dostać?”. © Judy Gill / Quora
- Pewnego dnia przychodzi klient i oświadcza, że odkurzacz nie ciągnie. Odkurzacze, które sprzedawałem, mogły warczeć, połykać rzeczy, ale nie mogły nie ciągnąć. Sprawdzamy i okazuje się, że odkurzacz ma całkowicie zatkany pojemnik na kurz. © natalia frolova
- Pewnego razu klientka poprosiła mnie o obrócenie zdjęcia tak, aby była zwrócona przodem do obiektywu, a nie tyłem. Na początku myślałem, że żartuje, ale nie. Myślała, że to prawda: „Przecież Photoshop sam robi magiczne rzeczy, a ty po prostu go włączasz i mówisz mu, co ma robić?”. © Veronika Neretina / AdMe
- Mieliśmy kiedyś klientkę, która kupiła mysz komputerową, a po kilku dniach zrobiła aferę, twierdząc, że sprzedaliśmy jej chorą mysz z wirusem. Powiedziała, że nasza chora mysz zainfekowała jej komputer. Musieliśmy sprzedać jej program antywirusowy. © Sofia Volkova
„«Och, nie może pan coś z tym zrobić? Może jakąś płytkę wymienić? Podgrzać suszarką do włosów lub przykręcić tym czymś raz czy dwa, za 50 złotych na pewno da radę» — to była rozmowa, którą odbyłem, gdy klient przyniósł telefon do naprawy. A potem nawrzeszczał na mnie, kiedy powiedziałem mu, że tak się nie da”.
- Pracowałam w sklepie z bielizną damską. Pewnego dnia weszła kobieta w zaawansowanym wieku i zaczęła krzyczeć, że sprzedaliśmy jej wnukowi jakieś badziewie. Zapytałam ją, czy na pewno chodzi o wnuka? Powiedziała, że tak, i krzyczała dalej. Nie wiem, jakim cudem udało mi się jej wytłumaczyć, że sprzedajemy tylko damską bieliznę, po czym czerwona jak pomidor zniknęła ze sklepu. © Victoria Zhukova / AdMe
- Kiedyś nowa klientka oznajmiła: „Jestem synową Andrzeja. Dostanę zniżkę?”. Nie wiedziałam, o którego Andrzeja chodzi. Mam brata Andrzeja, ale obie jego synowe znam osobiście. Więc odpowiedziałam: „A ja jestem szwagierką Poli, czy mam podać podwójną cenę?”. Powiedziała, że nie. © Katerin4ik / Pikabu
- To była moja pierwsza praca — sklep spożywczy. Pakowałam towary i wkładałam je do toreb. Po skończeniu z jednym klientem, podeszłam do następnej kobiety i zapytałam, jak sobie radzi. Odpowiedź brzmiała: „Musiałam na ciebie czekać, więc nie za dobrze”. Podczas pakowania wyrwała mi torebkę mąki i powiedziała, że jest w niej dziura i powinnam natychmiast przynieść jej nową. W tym momencie miałam pełne ręce roboty, więc poprosiłam ją, by poczekała. „Czekałam na ciebie wystarczająco długo!” — krzyknęła, nagle wyciągając mąkę z torby i rzucając mi nią w twarz. Moja twarz, fartuch i koszula były całe pokryte mąką, była nawet w moich ustach. W milczeniu zapakowałam jej towar. Jeszcze w tym samym roku otrzymałam kilka nagród za profesjonalizm i doskonałą obsługę klienta. © Avery Mojica / Quora
- Przyniesiono mi do zwrotu tapetę, ponieważ klientowi nie podobał się sposób, w jaki wyglądała na ścianie: zdjął ją ze ściany, już przyklejoną. Powiedziałam im, że nie wezmę z powrotem tapety z klejem, ponieważ kleju nie kupili u mnie. Zgodzili się i wyszli. © Olga Vasilieva
- Jestem kucharką i mogę przynajmniej ponarzekać na zapleczu. Ponieważ przychodzą tu różni goście. Na przykład zamówili kiedyś letnią sałatkę, z sałatą, pomidorami, ogórkami, papryką. Na zamówieniu dostałam notatkę, że sałatka ma być bez ogórków, pomidorów i papryki. Musiałam włożyć tylko 200 g liści sałaty. Słowo klienta jest prawem. © Uguhnya / AdMe
- Pierwsza rozmowa z klientem. Omawiamy szczegóły zamówienia z wyprzedzeniem. Nie padły żadne kwoty, nie podpisano żadnych umów. W pewnym momencie poprosił o wykonanie całej pracy w tydzień, bo terminy go gonią. W odpowiedzi na uwagę, że to fizycznie niemożliwe, klient krzyknął: „Płacę wam TYLE pieniędzy, a wy nie potraficie tego zrobić w tydzień!”. Obraził się i poszedł szukać „normalnego wykonawcy”. Kilka dni później zadzwonił ponownie, udając, że dzwoni do nas po raz pierwszy. Nie udało się. © Sport77 / Pikabu
- Znajoma farmaceutka opowiedziała historię: pewnego dnia przyszła do niej klientka i poprosiła o coś do depilacji. Koleżanka pokazała jej wszystkie dostępne produkty, a klientka wybrała wosk granulowany. Tydzień później wróciła, narzekając, że produkt nie działa. Po kilku naprowadzających pytaniach okazało się, że po prostu połknęła granulki jak tabletki. © Tinochka / AdMe
- Przyszła kobieta i powiedziała, że dostarczono jej uszkodzony żyrandol. Zobaczyłem, że żyrandol ewidentnie próbowano wcześniej powiesić. Postanowiliśmy go jednak wymienić, a pani się ucieszyła, że dopięła swego. Ja stwierdziłem tylko, że karma ją dopadnie. Wzięła żyrandol, wyszła przez drzwi i całym ciężarem ciała upadła na pudło z nowym żyrandolem. Pracownicy ochrony rzucili się, by jej pomóc, ona spojrzała na mnie, a ja tylko pokazałem palcem w górę. © Keith Taylor / Quora
- Przez 10 lat pracowałam jako projektantka mebli, co zaowocowało wieloma ciekawymi sytuacjami. Na przykład: „Meble nie pasują do pokoju”. Chociaż ci ludzie sami robili pomiary i podpisywali się pod nimi. Prosili też o zmianę koloru, gdy zamówienie zostało już dostarczone i zmontowane! © Gulnara Lotfullina-Miftakhova
- Miałem taki przypadek w pracy. Po premierze kreskówki Emoji nasza sieć supermarketów wprowadziła promocję: za określoną kwotę na rachunku klient dostawał figurkę emoji w prezencie. Wśród figurek była kupa, jak w kreskówce. Zadzwonił jakiś mężczyzna i zaczął histeryzować, że zmuszamy jego dzieci do zabawy odchodami i ogólnie jesteśmy amoralni i rozkładamy naród. Argumenty, że w zasadzie nikt go do tego nie zmusza, nie docierały do niego. Przy okazji chciał też rozprawić się z twórcami kreskówki. © Anna / AdMe
- Pracuję w sklepie z drogimi wyrobami czekoladowymi. Przyszła starsza pani i od razu się wściekła: dostała inteligentny zegarek i próbowała nim zapłacić, ale bezskutecznie. Wpadła w lekką histerię, a jej mąż się z nią zgadzał i sytuacja eskalowała. Powiedziałam: „Widzę, jak bardzo jest pani rozczarowana, spróbujmy jeszcze raz i jeszcze raz, chcę, żeby wyszła pani zadowolona”. Poszliśmy do cichej części sklepu, podniosłam terminal i zadziałało. Gdy wychodziliśmy, jej mąż powiedział: „Myślę, że jesteśmy winni pani przeprosiny”. Teraz są stałymi klientami. Moja strategia to mordercza uprzejmość. © Alison Bourke / Quora
- Mam własny sklep z kosmetykami. Przyszła kobieta, opowiedziałam jej o produkcie, dałam próbki. Wyszła, nic nie kupując. Miesiąc później — to samo. Wczoraj przyszła ponownie. Zapytałam: „Weźmie pani ten szampon? Mówiła pani, że jest fajny”. Odpowiedziała bez mrugnięcia okiem: „Nie, dzięki, wszystko zamawiam przez internet!”. Szczerze mówiąc, to była taka bezczelna rzecz do powiedzenia! Wkładam serce w swoją pracę, staram się, nie zawyżam cen i nie rozumiem, jak to możliwe. © Overheard / Vk
- Mój mąż zajmuje się wykańczaniem luksusowych lokali mieszkalnych. Pewnego dnia po oddaniu obiektu wybredny klient szturchnął palcem jakąś malutką kropkę na ścianie, nie wiadomo, skąd się wzięła, ale była widoczna tylko pod lupą. Ta plamka i tak miała zostać zakryta przez szafę. Jednak klient nadal domagał się usunięcia usterki, motywując to słowami: „Rozumiem, że nie będzie jej widać, ale wiem, że tam jest. I jak ja mam z tym żyć?”. © Violetta Znachenok
BONUS: Czasami spotykasz klientów, którzy przywracają ci wiarę w ludzi.
- Niedawno pewna dziewczyna postanowiła zamówić parę obrączek dla siebie i narzeczonego. Wydaje się, że to zwykłe zamówienie od zwykłego klienta, ale nie spodziewaliśmy się, że podejdzie do sprawy tak odpowiedzialnie. Przesłała nam wzór i szczegółowe instrukcje: materiał, średnicę i wysokość obu obrączek, jakich kamieni użyć do inkrustacji, a także grawerowanie napisów zewnętrznych i wewnętrznych. © astrelli / Pikabu
Czy uważacie, że z każdym można negocjować, czy są tacy ludzie, do których po prostu nic nie dotrze?