18 historii z pracy, które budzą zarazem śmiech i zażenowanie

Ludzie
2 miesiące temu

Niezależnie od tego, jaką pracę wykonujesz, prawdopodobnie przynajmniej raz w życiu spotkałeś się z irytującymi współpracownikami, szefami lub klientami. Zebraliśmy kilka historii osób, które po prostu chciały wykonywać swoją pracę, ale skończyły z historią godną wpisu w internecie.

  • Na rozmowie kwalifikacyjnej zapytali mnie: „Pracowałaś w stolicy, dlaczego wróciłaś do nas? Wyrzucili cię? Miałaś romans z przełożonym?”. Spokojnie powiedziałam, że moja mama potrzebuje pomocy. Zaczęli dociekać, co się z nią dzieje, gdzie mam mieszkanie w stolicy i za ile je wynajmuję. Wtedy nie wytrzymałam, wstałam i wyszłam. A oni zbombardowali mnie telefonami, że nadaję się i koniecznie mnie chcą. Tyle że ja już znalazłam inne miejsce. Pensja jest niższa, ale niedaleko od domu. Zostałam tam przyjęta jak swoja, dobrze potraktowana od pierwszej chwili rozmowy kwalifikacyjnej. Pracuję już drugi miesiąc, ludzkie podejście i zrozumienie. Mam nadzieję, że ci głupcy nigdy nie znaleźli nikogo na to stanowisko. © Podsłuch / Ideer
  • Pracuję w sklepie zoologicznym w centrum handlowym. Kobiety z dziećmi to mój najmniej ulubiony rodzaj klientów. Mówiąc dokładniej, nie są nawet klientami, przychodzą do sklepu jak do zoo albo na plac zabaw. Wkładają palce do klatek, prawie je otwierają i nie reagują na komentarze! Ostatnio mieliśmy taką sytuację: mama weszła do sklepu z synem w wieku chyba 8-9 lat i powiedziała do niego: „Zostań tu, pobaw się, popatrz na zwierzątka, a ja szybko pójdę do fryzjera, ale nigdzie stąd nie odchodź!”. Stałam tam z otwartymi ustami i straciłam zdolność mowy. Wtedy pani postanowiła odejść, a ja ją zatrzymałam. Wyjaśniłam, że to nie jest sala zabaw, ani przechowalnia dla dzieci i nie ma tu niań, a jeśli zostawi syna w sklepie, wezwę policję. Odeszła niezadowolona, mrucząc coś pod nosem. A ja wciąż jestem w szoku. © Work Stories / VK
  • Kiedyś w pracy musieliśmy wysyłać dużo listów. Żeby nie pisać ręcznie, postanowiliśmy wydrukować naklejki z adresami naszych klientów i po prostu je przykleić. Zwróciliśmy się o pomoc do koleżanki. Przyszła, dałam jej kilka kopert i naklejek. Po 15 minutach pokazała mi, jakie postępy poczyniła. Patrzę, a naklejki są po prostu przyklejone na polu z naszym adresem zwrotnym.© teamcaptain / Reddit
  • W pracy zatrudnili jako szefa wstrętnego szowinistę, który nie szanował kobiet. Kilka razy powiedział, że zamiast całego działu dziewczyn powinni zatrudnić jednego faceta. Zgodziłyśmy się z nim i zaczęłyśmy po kolei rezygnować. A ja, jako że nie było komu przekazać spraw, przed złożeniem wypowiedzenia przekazałam je właśnie temu szefowi. Jego marzenie się spełniło, ale teraz musi radzić sobie z całym działem sam. © Overheard / Ideer
  • Przedwczoraj poszłam na solarium. Lało jak z cebra. Recepcjonistka przy wejściu prosiła wszystkich o założenie ochraniaczy na buty, które sama rozdawała. Usiadłam na krześle, czekając na swoją kolej. Weszła dziewczyna. Na butach miała tyle brudu, że nie widać było samych butów, jakby biegła do solarium przez bagna. Od progu powiedziała: „Dzień dobry, potrzebuję opalenizny!”. Recepcjonistka: „Dobrze, ale przed panią są 2 osoby, proszę założyć ochraniacze na buty i poczekać”. Dziewczyna zrobiła zdziwioną minę: „Jak to — poczekać? Nie chcę czekać, muszę wejść teraz!”. Recepcjonistka uprzejmie próbowała jej wyjaśnić, że w tej chwili to nie zadziała, nie wyrzuci nikogo z kabiny, a kolejka też się nie przesunie. Dziewczyna zaczęła wrzeszczeć, co to za salon, nikt jej nie rozumie, ona musi się opalić. Recepcjonistka cały czas próbowała ją uspokoić i wyjęła pokrowce na buty, aby klientka mogła je założyć. Kobieta spojrzała na nie i powiedziała: „Co to niby ma być, jakie pokrowce na buty? Wiesz, gdzie możesz je wsadzić?! Wolę być biała, niż przyjść do was jeszcze raz!”. Trzasnęła drzwiami i wyszła. Byłam po prostu zszokowana. Recepcjonistka również. Myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w opowieściach w internecie, ale nie. Tacy ludzie naprawdę istnieją! © Historie z pracy / VK
  • Szkoliłem nową pracownicę, około 40 lat. Pewnego dnia przyszła do pracy cała zasmarkana. Powiedziałem jej, że ewidentnie jest chora i powinna iść do domu. A ona zapewniła mnie, że nic jej nie jest. Wyjaśniłem, że w naszym biurze można łatwo wziąć zwolnienie lekarskie i tak dalej. A ona na to: „Nie jestem chora. Niedawno odwiedziłam mojego małego siostrzeńca, miał okropną grypę”. Byłem przerażony, powiedziałem: „Więc się zaraziłaś”. A ona roześmiała się i powiedziała: „Naprawdę jesteś taki głupi? Czy nie wiesz, że dorośli nie mogą nic złapać od dzieci?”. © Bwoah_Its_Kimi / Reddit
  • Szefowie zazwyczaj nie są lubiani. Moja ostatnia praca nie była wyjątkiem. Pewnego dnia jedna z naszych pracownic rozmawiała przez telefon w swoim miejscu pracy z koleżanką ze zmiany, po raz kolejny obrzucając szefową wyzwiskami. Wtedy na drugą linię zadzwoniła przełożona. Udzieliła jej jakichś informacji dotyczących rzeczy do zrobienia i upomniała ją za rozmawianie przez telefon w miejscu pracy. Pracownica, wściekła po rozmowie, próbowała ponownie zadzwonić do swojej koleżanki, aby przekazać swoje uczucia. Ale przypadkowo zadzwoniła do szefowej. Nie rozpoznała jej głosu, i kontynuowała obrażanie przełożonej. Dodała wiele innych nieprzyjemnych epitetów na temat jej wyglądu i tak dalej. W odpowiedzi zapadła cisza, a potem: „Dzięki, ale jesteś zwolniona!”. © Overheard / Ideer
  • Naprawiam komputery. Wezwano mnie do firmy, mówić, że komputer nie działa. Zwykle ludzie po prostu zapominają podłączyć go do gniazdka czy inne bzdury, ale tu przyszedłem, rzeczywiście, nie włącza się. Pytam: „Co pani robiła, kiedy się wyłączył?”. Pani stwierdza: „A korzystałam z jego funkcji chłodzenia”. Okazało się, że pomyliła złącze w kształcie lejka z tyłu obudowy z tacką na wodę. Wyniosłem więc komputer na śmietnik. Koledzy z IT patrzyli na mnie z niezrozumieniem, ale wszystkie pytania ucichły, gdy bez słowa wylałem wodę z procesora. © azrael1102 / Reddit
  • Pracuję jako kasjerka. I prawie na każdej zmianie, kiedy oferuję klientowi torbę, zauważam kilka typów ludzi: Pierwszy typ to mężczyźni. Pytam: „Potrzebuje pan torby?”. A on zamiast odpowiedzieć „tak” lub „nie”, waha się przez kilka sekund, pyta swoją żonę/dziewczynę/teściową, a jeśli ona gdzieś poszła, to: „Zapytam żony”. Serio?! To tylko torba, człowieku! Sam zdecyduj, czy potrzebujesz torby, czy nie, bądź mężczyzną! Drugi typ to całe rodziny. „Potrzebujecie torby?”. A potem jest globalna narada, konsylium, odczyty tarota, patrzenie w kryształową kulę, skomplikowane obliczenia matematyczne. A ty czekasz jak głupi, aż się zdecydują. I to też jest piękne, gdy za nimi jest kolejka czekająca na tę odpowiedź. Trzeci to ci, którzy nie potrzebują torby. A potem nagle jej potrzebują, gdy już wszystko skasowałeś, wydałeś resztę i już obsługujesz kolejnego klienta. Czwarty to ci, którym oferujesz torbę, a w odpowiedzi jest cisza. Cóż, jeśli nie ma odpowiedzi, nie ma torby. A potem na koniec: „A gdzie moja torba?!”. Są oczywiście i zwykli kupujący, ale ja nienawidzę oferować toreb, bo wiem, że zaraz zacznie się cyrk. Podsłuchane / Ideer
  • Koleżanka od roku przyprowadza do pracy syna po lekcjach, a teraz w wakacje dzieciak przesiaduje tu cały dzień. Nie tylko rozprasza wszystkich, ale też buszuje po lodówkach. Otwiera pojemniki bez pytania, je, co mu się podoba. Inni przychodzą na lunch, a pojemnik jest pusty. A koleżanka tylko się uśmiecha i mówi, że to tylko dziecko. Wszyscy rozumiemy, że to dziecko, ale w wieku 9 lat wypada znać choć trochę zasady przyzwoitości. I mam dość bycia głodnym w pracy tylko dlatego, że matka nie może przynieść dziecku lunchu. © Historie z pracy / VK
  • Jestem kelnerem. Kiedyś klientka przez pół godziny nie mogła zamówić jedzenia. Nie je mięsa, nie je też ziemniaków. Nie podobały jej się dania główne, nie lubiła też przekąsek i sałatek. Krótko mówiąc, męczyliśmy się oboje. W końcu zamówiła jagnięcinę. Najwyraźniej nie wiedziała, że jagnięcina to mięso. © alittlebitcheeky / Reddit
  • Pracowałem kiedyś w banku. Pewnego dnia kolega wziął 3 000 dolarów w gotówce. Wiecie, dlaczego? Był zbyt leniwy, by wrzucić je do kasy. Pomyślał, że po prostu zaniesie je do domu w kieszeni i zwróci jutro. Oczywiście tak zrobił, ale i tak został zwolniony. © elmatador12 / Reddit
  • Pracuję w branży budowlanej. Przyszło do nas dwóch nowych pracowników. Siedzimy z szefem, dyskutujemy o czymś, po czym szef zaprosił jednego z nowoprzybyłych na kawę. Wzięli pieniądze, wyszli razem. I nigdy nie wrócili. © Dendad1218 / Reddit
  • Postanowiliśmy postawić ogrodzenie. Pracuję w domu, a mój mąż w biurze. Omówiliśmy z nim wszystko, powiedział, czego chce. Zadzwoniliśmy do pracowników. Wyjaśniłam im, co jest wymagane, obgadaliśmy projekt. Siedliśmy do podpisania umowy, gdy nagle jeden z nich oznajmił: „Pani mąż powinien to podpisać. Chcę mieć do czynienia z człowiekiem, który za to wszystko zapłaci”. W każdym razie odesłałam ich do domu. Nie mieli świadomości, że zarabiam więcej niż mój mąż, chociaż to nie jest wielka sprawa. © Diligent-Reaction-23 / Reddit
  • Pracowałem w sklepie obuwniczym. Od początku września stopniowo wstawiamy do sklepu buty zimowe. Kiedyś kobieta w wieku około 50-60 lat przychodziła do nas codziennie przez dwa miesiące, aby zmierzyć buty zimowe. Ani razu się nie przywitała, prawie z nami nie rozmawiała, mierzyła przez kilka godzin cały asortyment i wychodziła bez słowa. Nigdy nic nie kupiła. © Red Fox / ADME
  • Moja znajoma pracowała w sklepie jubilerskim. Podszedł do niej mężczyzna i poprosił o diamentowe kolczyki i pierścionek. Ubrany był niechlujnie, nieogolony, więc zasygnalizowała ochroniarzowi, żeby go obserwował. Mężczyzna zapłacił za zakup. Przez długi czas martwiła się, że nie była w stanie właściwie go ocenić. Okazało się, że to pracownik platformy wiertniczej. Przyleciał ze swojej zmiany i postanowił dać żonie prezent. © Polina Nefedova
  • Pracowałam w aptece. Weszła kobieta i krzyknęła do mnie: „Daj mi coś na głowę”. Zaproponowałam kilka opcji, a ona odpowiedziała: „Nie o to chodzi. Nie potrzebuję tabletek na ból głowy, potrzebuję czegoś, co pozwoli mi zapomnieć o wszystkich problemach”. Och, kobieto, chciałabym mieć taką pigułkę.
  • Pracuję jako ginekolog. Któregoś dnia przyszła kobieta z badaniem USG, które wykonywałam. Powiedziała, że znalazła w taksówce i teraz chce oddać szczęśliwej przyszłej mamie. Powiedziałam, że w powodu tajemnicy lekarskiej sama muszę to oddać. A wtedy ona wyznała, że znalazła to zdjęcie w samochodzie męża i chciała wiedzieć na pewno, czy ją zdradza, czy nie. Bardzo chciałam jej powiedzieć, że to już drugie dziecko jej męża z inną kobietą, i że zawsze przychodzą do mnie razem, ale nic nie powiedziałam, nie mam prawa. © Overheard / Ideer

Przeczytajcie historie osób, które odważyły się odejść z nielubianej pracy i są z tego powodu bardzo szczęśliwe.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły