18 historii z punktów odbioru zamówień — tam nigdy nie jest nudno

Ludzie
2 godziny temu
18 historii z punktów odbioru zamówień — tam nigdy nie jest nudno

Myślicie, że można tak po prostu przyjść i odebrać długo wyczekiwaną paczkę? Bohaterowie artykułu też tak myśleli. Ale nic z tego! W punktach odbioru zamówień, przy paczkomatach i na poczcie czekały na nich prawdziwe przygody. A swoją drogą, pracownicy miejsc, w których odbieramy zakupy, również mają do opowiedzenia sporo historii o klientach. I nie zamierzają milczeć!

  • Pracuję w punkcie odbioru zamówień. Mamy stałego klienta — małomównego przystojniaka, który zamawia same rzeczy sportowe. Przy nim zawsze zachowuję się jak prawdziwa dama. Pewnego razu zabłąkał się do nas uliczny kot i czmychnął na zaplecze. Czołgam się więc na czworakach między regałami i miauczę, próbując go zwabić. I nagle słyszę za sobą głos tego przystojniaka:
    „Widzę, że u was jest weselej niż w cyrku. Może wyskoczymy na kawę po zmianie?”. Odwracam się, a on się uśmiecha i ściąga kota z górnej półki. Myślałam, że spalę się ze wstydu, ale na randkę i tak poszłam.
  • Byłam kilka dni temu na poczcie niedaleko domu. Zwykle jest tam spokojnie i prawie nie ma ludzi, ale tym razem było inaczej. Wielu klientów przyszło nawet nie po swoje paczki, lecz dla widowiska, które zorganizował jakiś facet. Postanowił sprawdzić dmuchaną łódkę wędkarską już w oddziale. Napompował ją, rozłożył, usiadł i... usłyszał, jak uchodzi z niej powietrze! Niczego nie trzeba było udowadniać, wszyscy widzieli to na własne oczy: wadliwa, zwrot. © VK
  • Odbierałem drukarkę w punkcie odbioru. Biorę karton, wyciągam z kieszeni nóż, otwieram go i przecinam folię. Facet obok spojrzał i nawet sam do siebie kiwnął głową — jakby chciał powiedzieć coś w stylu: „Ogarnięty, brawo”. Potem widzę plastikowe opaski. Wyciągam obcęgi i je przecinam. Facetowi oczy niemal wyszły z orbit. Wyjmuję drukarkę, przygotowuję ją do pracy, a on już po prostu stoi obok i się przygląda — ciekawość bierze górę. Drukarka ma wtyczkę typu euro. Wyciągam przejściówkę. Facet z kompletnie osłupiałą miną odwraca się i wychodzi. Podsumowując: drukarka jest dobra, a narzędzi w roboczych kieszeniach mam zawsze tyle, że ho ho. Cały czas myślę, żeby dorzucić jeszcze elektryczny wkrętak, ale cholera — już teraz wszystko się tam ledwo mieści. © Pikabu
  • Po raz pierwszy zamówiłam paczkę do odbioru z paczkomatu. Postępowałam dokładnie według instrukcji. Wpisałam kod odbioru, ale z jakiegoś powodu żadna skrytka się nie otworzyła. Podeszłam więc bliżej do paczkomatu i wtedy nagle drzwiczki jednej ze skrytek gwałtownie się otworzyły i prawie uderzyły mnie prosto w twarz. Odruchowo odskoczyłam, potknęłam się i runęłam na ziemię. Na szczęście złapał mnie jakiś chłopak. No i cóż... teraz idziemy na randkę. © VK
  • Wczoraj poszłam z kolegą odebrać zamówienie. Obok stała dziewczyna przymierzająca płaszcz. W pewnym momencie głośno zapytała: „No i co? Jak leży?”. Mój kolega, który ma za sobą 20 lat pracy w przemyśle tekstylnym, natychmiast włączył tryb eksperta: „Obciąża sylwetkę. Poza tym fason zupełnie nie dla pani”. Dziewczyna spojrzała na niego z kamienną twarzą i odpowiedziała: „Nie pytałam pana. Proszę zachować swoją ekspercką opinię dla siebie”. W tym momencie z przymierzalni wyszła jej koleżanka i zapiszczała: „Ooo, idealnie! Mówiłam, że będziesz świetnie w nim wyglądać!”. W całym sklepie zapadła cisza. Mój kolega zamilkł i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Powiedziałam mu jeszcze: „Cóż, panie projektancie, życie po raz kolejny uczy: najpierw upewnij się, że pytanie było skierowane do ciebie, a dopiero potem udzielaj porad”. © cyberystan
  • Pracuję w punkcie odbioru zamówień. Na podłodze rozkładamy kartonowe pudła, które wchłaniają wodę z roztopionego śniegu. Wracam po pracy do domu, niosę dwa worki z ciężkimi, kompletnie przemoczonymi kartonami. W pewnym momencie worek się rwie i jeden karton wypada. Uznałam, że po prostu pociągnę go po śniegu aż do śmietnika. A wtedy wyprzedza mnie dwóch chłopaków i pytają: „Zanosi to pani do śmieci? Niech pani da, pomożemy”. Zabrali cały ten mokry bałagan, donieśli do kontenerów i wyrzucili. Wielkie dzięki, chłopaki! © VK
  • Chłopak poprosił mnie, żebym odebrała jego zamówienie. Jakaś drobnostka, typu śrubokręt. Wchodzę do punktu odbioru, a pracownik przynosi mi... ogromny pakunek. Mówię: „Chyba zaszła jakaś pomyłka, miała być mała paczuszka”. Pracownik upiera się, że to na pewno to. Otwieramy paczkę przy kamerach, a w środku pufa — fotel-worek, o którym od dawna marzyłam. Niedawno narzekałam, że w domu nie ma żadnych wygodnych krzeseł i że chciałabym taki fotel na urodziny. A urodziny właśnie się zbliżały.
  • Do tej pory jest mi z tego powodu trochę głupio. Wczoraj dostałem przesyłkę do paczkomatu, a akurat po drodze musiałem iść do pralni. Biegnę więc z workiem brudnej bielizny w ręce po swoją paczkę. Skanuję kod i przypadkowo upuszczam telefon. W tym momencie otwiera się duża skrytka i bez zastanowienia wsadzam do niej brudne pranie, zamykam drzwiczki i szybko podnoszę telefon. Nic wielkiego by się nie stało, gdyby nie to, że system uznał paczkę za odebraną i kod przestał działać. A w skrytce zostały... moja przesyłka oraz worek z brudnymi koszulkami, tenisówkami i spoconymi skarpetkami. Musiałem dzwonić do obsługi klienta. Z pełnym spokojem podali mi nowy kod. Wygląda na to, że takie wpadki zdarzają się częściej, niż myślałem. © Reddit
  • Postanowiłam wybrać najsmaczniejszą herbatę i zamówiłam przez stronę jakieś 40 rodzajów. Przychodzę do punktu odbioru, podaję kod, a dziewczyna wyciąga moje paczki i nerwowo mówi:
    „Po co pani zamówiła aż tyle herbaty? Wczoraj ledwo dałam radę je przyjąć!”. Nie przyszło mi nic mądrzejszego do głowy, więc odpowiedziałam: „Pracuję w domu opieki i szykujemy sobie herbacianą imprezę”. © Ideer
  • Przyszłam do punktu odbioru, przede mną stała jedna osoba w oczekiwaniu na swoją paczkę. Ustawiłam się metr od niej i też spokojnie czekałam. Nagle wchodzi kobieta — wyglądała na normalną, ubrana schludnie — i staje dokładnie przede mną. Wyciągnęłam z arsenału swój najbardziej poirytowany ton i mówię: „Kobieto, tu jest kolejka!”. Odwróciła się, ale nic nie powiedziała i dalej stała. W tym momencie wychodzi pracownik punktu, wydaje paczkę mężczyźnie i podchodzi do drugiego stanowiska. Musiałyśmy się więc obrócić i mnie jako pierwszej zeskanowali kod. Skończyło się więc dobrze, ale serio — co to w ogóle było? Kim są ludzie, którzy myślą, że mogą wpychać się bez kolejki? © i_oi_vai
  • W zeszłym roku robiłem drenaż na działce, a rurę udało mi się znaleźć taniej w internecie. Zamówiłem dwie sztuki, bo potrzebowałem około 80 metrów, a do tego dorzuciłem kilka drobiazgów. Po tygodniu przychodzę do punktu odbioru i od razu rzucają mi się w oczy gigantyczne koła. Myślę sobie: „To do jakiejś ciężarówki czy co? Ktoś chyba pomylił zamówienie”. Okazało się, że to był mój pakunek. Na zdjęciu przy zakupie wydawało się, że paczka będzie niewielka... a tu przyszły takie kolosy! © Pikabu
  • Podczas gdy ja gorączkowo wypełniałam papiery, młodziutki pracownik z całkowitym skupieniem owijał paczki taśmą. Mój trzyletni maluch nie przestawał go wypytywać:
    — Co robisz?
    — Szykuję paczkę.
    — A czemu?
    Odpowiedź pracownika kompletnie mnie rozbroiła:
    — Kazali mi! © VK
  • Wchodzę do punktu odbioru po żwirek dla kota. Zamawiam go w „ekonomicznym” worku, ważącym około 12,5 kg. A tu nowa zmiana: chłopaki po 17-19 lat, mali i nieporadni. Znaleźli mój worek, ledwo we dwóch zdołali go przynieść z magazynu, jakoś zeskanowali i po podłodze pociągnęli w moją stronę. A potem mówią z niepokojem: „Ojej, a jak pani to wniesie?”. Na początku myślałam, że żartują. Chwyciłam worek jedną ręką i mówię: „Chłopaki, no co wy?”. Podniosłam go, machając nim jak damską torebką i ruszyłam w stronę wyjścia. Nie wytrzymałam, odwróciłam się i zobaczyłam ich miny. Nie, oni wcale nie żartowali. © nayri_amulety
  • Taka sytuacja: pracuję w punkcie odbioru, przychodzi kobieta z synem, lat około 9. Chłopiec ubrany w pasiastą, niebiesko-zieloną kurtkę. Kobieta mówi: „Ojej, mamy tam sporo rzeczy”. W zamówieniu było około 40 czapek i szalików w różnych odcieniach niebieskiego i zielonego, które zaczęła przykładać do chłopca, próbując znaleźć idealnie pasujący komplet. Napisałam o tym w naszym firmowym czacie, a koledzy z sąsiedniego punktu odpisali, że u nich też już była i zdarzyło się dokładnie to samo. © victoria21t
  • Odbieram w punkcie wydania wszystko, co sobie nazamawiałam. A pracownik do mnie: „Odprowadzić panią?”. Stoję i myślę, czemu jakiś obcy chłopak chce odprowadzać mnie do domu, skoro paczka z zakupami wcale nie jest taka ciężka. Zauważył moją skonfundowaną minę i doprecyzował pytanie: „A może by tak pani zapłaciła?”. © darialuntik
  • Wczoraj odbierałam zamówienie. Wchodzę, a przy wejściu leżą hantle. Pytam pracownika: „To atrapy?”. A on: „Nie, prawdziwe. Po 24 kilogramy”. Podniosłam jeden i faktycznie, prawdziwy! A pracownik wzdycha i mówi: „No właśnie, klient zamówił 30 sztuk. A parę dni temu po nie przyszedł i od razu z nich zrezygnował”. © Pikabu
  • Pracuję w punkcie odbioru. Niedawno przyszła do mnie kobieta, która chciała odebrać swój towar. Wyjeżdżała i nie zdążyła przed upływem terminu zwrotu. Twierdziła, że rzecz była droga. Przeszukiwaliśmy system, gdzie rejestrowane są zwroty, a pani zaczęła się nakręcać i stopniowo podnosić głos. W końcu puściły mi nerwy: „Proszę pani, to jest wyłącznie pani wina! Miała pani możliwość poprosić kogoś innego o odbiór. Mogła pani zadzwonić pod numer podany w aplikacji i po ludzku poprosić, żebyśmy nie odsyłaki zwrotu”. Nawet kolejka zaczęła się oburzać, żeby klientka wreszcie poszła i nie utrudniała pracy. Gdzie jest haczyk w tej historii? Jej towar leżał u nas przez dwa miesiące! A w dodatku była to jakaś tania pierdoła. Potem wszyscy, którzy byli w punkcie, zdążyli ją ze mną obgadać i skrytykować. Od razu zrobiło mi się lżej — dziękuję wam, moje rozsądne złotka. © Pikabu
  • Kiedyś dostarczono mi paczkę do paczkomatu i poprosiłam swojego chłopaka, żeby odebrał ją po drodze do domu. Zadzwonił i powiedział, że kod nie działa, a kod kreskowy się nie skanuje. Skontaktowałam się z obsługą klienta — poradzili, żeby spróbować ponownie po 24 godzinach, a jeśli nadal się nie uda, kazali znów się z nimi skontaktować. Ostatecznie sama poszłam po paczkę i kod zadziałał za pierwszym razem. Okazało się, że mój chłopak próbował zeskanować go... w niewłaściwym paczkomacie. © megan99katie / Reddit

BONUS: Kotek, który redukuje stres.

  • To gwiazda mediów społecznościowych naszego miasta. Kot nie mieszka w punkcie odbioru zamówień, ale przychodzi tam na odpoczynek. Pracownice go karmią i pozwalają mu drzemać w chłodzie. Po odpoczynku idzie dalej załatwiać swoje kocie sprawy. © Pikabu

No cóż, czasem człowiek idzie tylko odebrać swoje zakupy, a zamiast tego wychodzi z punktu odbioru cały spocony i z masą wrażeń. Czy wam też się coś takiego zdarzyło? Zawsze możecie podzielić się swoimi historiami w komentarzach pod tym artykułem!

Macie wolną chwilę? Proponujemy nalać sobie herbatę, zrobić kanapkę i przeczytać 18 odlotowych historii, które pokazują, jak zaskakujące sytuacje mogą zdarzyć się w restauracji.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły