19 historii o zimowej aurze, która wywołuje czystą radość

Ludzie
2 godziny temu
19 historii o zimowej aurze, która wywołuje czystą radość

Zima to nie tylko chłód, ciepłe ubrania i śliskie ulice, lecz także wyjątkowy nastrój, który niepostrzeżenie wkrada się do serca. W nieustannym pędzie codzienności czasami zapominamy, jak pięknie skrzypi pod stopami świeży śnieg. I choć dawno już dorośliśmy, gdzieś w głębi naszej duszy wciąż mieszka małe dziecko czekające na cud. Wystarczy na moment zwolnić i oderwać się od szalonego rytmu życia, by zima znów stała się źródłem radości.

  • Córka podbiegła do mnie z błyszczącymi oczami: „Mamo, wiem, co chcę na Gwiazdkę! Ale boję się, że uznacie mnie za rozpieszczoną”. Powiedziałam: „Napisz na kartce”. W głowie pojawiły mi się różne pomysły: telefon, tablet... I wtedy przyniosła kartkę. Zatkało mnie, bo napisałam tam: „Duży zestaw gliny polimerowej”! No cóż, bardziej „rozpieszczona” jest tylko córka przyjaciółki, która poprosiła o kolorowe długopisy. © v_more_knig
  • Siedzę w pracy. Nagle dzwoni szef i krzyczy: „Pani Olgo, proszę się przygotować! Niosę prezent”. Zbaraniałam. Wpada do gabinetu i wręcza mi... sopel lodu! Mówi: „Jeśli przez 10 minut nie stopi się pani w ręce, dostanie pani premię!”. Zrobiłam wielkie oczy, a potem bez słowa narzuciłam kurtkę, założyłam rękawiczkę, wzięłam sopel i wyszłam na zewnątrz. Postałam tam 10 minut i wróciłam, żeby pokazać, że spełniłam warunek. Szef już miał powiedzieć, że to się nie liczy, ale zaprotestowałam — przecież wszystko było fair. W końcu wypisał premię i to całkiem porządną. Ech, mógłby tak częściej.
  • Wczesny zimowy poranek, na zewnątrz ciemno i 27 stopni mrozu. Stałam na przystanku ponad 30 minut, czekałam na autobus na uczelnię, zmarzłam już na kość. Podjechał autobus i wszyscy rzucili się do środka. Kiedy wsiadłam, zauważyłam tylko jedno wolne miejsce — prawie niewidoczne, bo po obu stronach siedziało dwóch potężnych facetów. Jestem drobna, a i tak pomyślałam, że będzie mi tam strasznie ciasno. Ale zaryzykowałam i jakoś się wcisnęłam. Trzeba było jechać, a na przystanku marznąć już nie chciałam. To była najlepsza podróż w moim życiu! Panowie okazali się tacy ciepli, że bardzo szybko się ogrzałam. Duzi, w grubych kurtkach — a ja siedziałam jak w miękkim, ciepłym kokonie. Oby jeszcze kiedyś trafiła się taka przejażdżka. © Ideer
  • Idę ulicą. Jakiś chłopiec biegnie obok rodziców, bierze śnieg, robi kulkę, rzuca i trafia we mnie. Maluch zamarł. Ja bez słowa też biorę śnieg i delikatnie rzucam w malca, w kurtkę. Chłopiec spojrzał zdziwiony na ojca, a ten powiedział: „No i co, zrozumiałeś?”. © Ideer
  • Pewnego razu, biegając po zaspach, utknęłam i nie mogłam wyciągnąć buta. Musiałam skakać do domu na jednej nodze w wełnianej skarpecie. Co chwilę się zatrzymywałam i patrzyłam w dal z zamyśloną miną, bo było mi wstyd przed przechodniami. W końcu mama poszła ze mną odkopać zgubiony but. © Ideer
  • Szłam dziś z siłowni do domu, pogoda była cudowna i strasznie naszła mnie ochota, żeby po prostu potarzać się w śniegu. Skręciłam więc między bloki, rzuciłam torbę na ławkę i bum! — prosto w śnieg. Och... to była czysta przyjemność. Po paru minutach podchodzi młody facet z psem i pyta, czy wszystko w porządku. Mówię mu: „Tak, dołączaj!”. A on... naprawdę się położył. Leżeliśmy tak przez kilka minut, w zupełnej ciszy. Tylko pies trochę psuł tę idylliczną atmosferę. Potem wstaliśmy, on powiedział: „Dzięki!” i każde poszło w swoją stronę. © Ideer
  • Gdy ktoś przewraca mi się pod nogami, automatycznie włącza mi się odruch łapania — podnieść i postawić na nogi. Ile dzieci i chwiejących się dorosłych już „przywróciłem do pionu”? Nie da się zliczyć. I tak idę zimą zamyślony przez targ, a tam prawie jak na lodowisku. Nagle prosto pod moje nogi leci starsza pani. Chwytam ją na autopilocie, a w głowie od razu pojawia się myśl: tu jest lód, trzeba ją postawić tam, gdzie nie ślisko. No to biorę ją na ręce i niosę — na szczęście była lekka jak piórko. Ocknąłem się dopiero, gdy babcia zaczęła się szamotać i piszczeć. © Pikabu
  • Pamiętam, że była zima i padał śnieg, a ja postanowiłem nauczyć się piec chleb. Zadzwoniłem do mamy mojej dziewczyny, zrobiłem wszystko dokładnie według jej instrukcji i wstawiłem ciasto do piekarnika. Następnie wyszedłem do sklepu. Wracam, a tam... matko jedyna! Ciasto żyło własnym życiem, rosło jak szalone i wyglądało, jakby próbowało uciec z piekarnika. Wypełniło całą przestrzeń i zaczęło wypływać przez drzwiczki! Wpadłem w panikę: co tu się w ogóle dzieje?! Okazało się, że moja przyszła teściowa zawsze miała pełen dom dzieci i piekła chleb od razu na 12-15 bochenków. Jakoś nie przyszło jej do głowy, że ja mieszkam sam. © Reddit
  • Zeszłej zimy kupiłam czarno-białą kurtkę i białą futrzaną czapkę. W drodze do pracy wpadłam na dziewczynę w identycznej kurtce i identycznej czapce. Potem znowu. I jeszcze raz. Pod koniec zimy zaczęłyśmy się już witać jak stare znajome. Potem przyszła wiosna i... ani razu nie potrafiłyśmy się rozpoznać bez tych samych kurtek i czapek. Chyba nawet trochę za nią tęsknię i z niecierpliwością czekam na zimę. Mam nadzieję, że znów założy tę samą kurtkę. I tę samą czapkę. © Ideer
  • Dorabi­am sobie jako dozorca w instytucji niedaleko domu. Teren leży nad brzegiem małego jeziora. Zimą odgarniam tam śnieg. W tym roku postanowiłem zrobić sobie górkę do zjeżdżania. Panie z biura mnie pochwaliły: „Ale super, dzieci będą miały frajdę!”. Taktycznie przemilczałem fakt, że to ja sam będę na niej zjeżdżał. Chłopiec, 33 lata. © Pikabu
  • Przez długi czas mieszkałam na północy. Jak wiadomo, zimy są tam srogie. Mężczyźni w ogromnych puchówkach, kobiety najczęściej w futrach. Pewnego razu pojechałyśmy z babcią kupić bilet miesięczny, ale rozpętała się śnieżyca i widoczność była fatalna, więc szłyśmy, trzymając się za ręce. W pewnym momencie upadł mi szalik, krzyknęłam do babci, żeby na mnie poczekała. Wróciłam, podniosłam ją, znów wzięłam „babcię” pod rękę i poszłyśmy dalej. Szłyśmy tak, aż nagle moja prawdziwa babcia odezwała się zza moich pleców. Szłam pod rękę z obcą kobietą! A ona nawet tego nie zauważyła. Ot, takie zimowe relacje. © Ideer
  • Zimą odłamuję kilka gałązek z różnych drzew, żeby w domu wstawić je do wazonika z wodą. W cieple odmarzają, pąki się rozwijają... Za oknem mróz i śnieg, a u mnie w mieszkaniu — wiosna! © Ideer
  • Szedłem do sklepu w kiepskim nastroju. Nagle wychodzi mi naprzeciw facet w kąpielówkach, klapkach i czapce z daszkiem. Pada w zaspę i leży tak jakieś dwie minuty. Potem nagle wstaje i mówi: „Nic mnie nie obchodzi, ja jestem na Malediwach!” — po czym ucieka. A ja jeszcze przez dobre trzy minuty stałem jak wryty. © Ideer
  • Zima, poranek, −28°C. Po drodze do pracy psuje się autobus, a gdybym pojechała następnym, na pewno bym się spóźniła. Podjeżdża zastępczy busik, ale ponieważ przystanek jest zajęty, zatrzymuje się kawałek dalej, tuż przy niebezpiecznym „lodowisku”. Stoję niezdecydowana: przewrócić się nie chcę, a buty strasznie się ślizgają. Podchodzą dwaj faceci z tego samego zepsutego autobusu i pytają, czemu nie idę. Gdy słyszą moje żałosne „tam jest ślisko”, wzdychają, chwytają mnie z obu stron pod łokcie i prowadzą do przodu. Dotarliśmy bezpiecznie. Kierowca pękał ze śmiechu: „Mogłem podjechać bliżej”. © Ideer
  • Były mąż zabrał dziecko do lasu na narty. Pisze z entuzjazmem: „Synek jest wspaniały! Upadł, ale wstał i dotarł do mety! Udało mu się! Jest bohaterem!”. A syn mówi do mnie: „Cóż, mamo, pozostanie w lesie nie wchodziło w grę”. © Pikabu
  • Pewnego razu szykowałam męża na wesele do kumpla. Ja byłam w ciąży, więc zostawałam w domu. Mąż założył marynarkę, zaczął grzebać po kieszeniach i nagle wyciągnął z niej 500 euro! Oboje byliśmy w szoku i oszaleliśmy szczęścia! Te pieniądze były tam od naszego wesela: uprały się i wyprasowały razem z marynarką. Jak ja ich wtedy nie zauważyłam?! © Ideer
  • Był początek zimy, plucha. Właśnie się rozwodziłam i bardzo potrzebowałam się komuś wygadać. Mama i tata byli po rozwodzie od lat: tata wyjechał do innego miasta, mama była trudną osobą — rozmowy z nią niewiele dawały. Zadzwoniłam więc do przyjaciół. Powiedzieli, żebym przyszła, bo właśnie mieli gotować pierogi. Gdy przyszłam, aż mnie zatkało. Mąż mojej przyjaciółki zrobił ciasto — zupełnie się tego po nim nie spodziewałam, bo zawsze gotowała ona — i właśnie zaczął je wałkować. Usiedliśmy razem, lepiliśmy, gotowaliśmy i jedliśmy. Potraficie to sobie wyobrazić? Kuchnia, stół, nad nim ciepłe światło lampy. Ludzie siedzieli, rozmawiali od serca i robili coś prostego, wspólnie. Dokładnie takiego ciepła wtedy potrzebowałam i w końcu zrobiło mi się lżej. Na pożegnanie dali mi jeszcze parę pierogów na drogę. Włożyłam je do wewnętrznej kieszeni kurtki. Szłam przez tę samą pluchę, w ciemności i chłodzie, ale w środku było mi ciepło. I pierogi też mnie ogrzewały. © Pikabu
  • Kilka lat temu zimą wracałam do domu, nie spodziewając się niczego niezwykłego. Otwieram drzwi klatki schodowej, myślę o swoich sprawach i nagle... zderzam się z koniem. A mieszkałam wtedy w pięciopiętrowym bloku! Nastała cisza, a z boku usłyszałam głos: „Możemy się tu trochę ogrzać?”. Spojrzałam uważnie i zobaczyłam... kucyka. Myślałam, że mi się przywidziało. Okazało się, że dziewczyny z sąsiedniej stajni zauważyły otwarte drzwi i wprowadziły zwierzęta, żeby się trochę ogrzały. © Ideer
  • Wracałam z pracy do domu, na dworze padał śnieg. Przed sklepem stał chłopak, wpatrzony w niebo, z otwartymi ustami. Pomyślałam, że musiało się tam coś ciekawego wydarzyć, więc sama spojrzałam w górę. Okazało się, że wcale nic niezwykłego się nie działo — on po prostu łapał śnieżynki ustami. © Ideer

Zima co roku przypomina nam, że cuda nie zniknęły — trzeba im tylko dać szansę się ujawnić. Wystarczy pozwolić sobie trochę zwolnić, rozejrzeć się wokół i znów poczuć tę wyjątkową, świąteczną magię. Z pewnością i wy macie swoje ciepłe, zimowe historie, które rozgrzewają serce. Chętnie przeczytamy je w komentarzach!

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły