19 osób opowiada o tym, jak w dzieciństwie oszukiwali dorosłych

Rodzina i dzieci
4 miesiące temu

Dzieci są notorycznymi żartownisiami i nawet te najbardziej posłuszne czasami robią rzeczy, które wprawiają rodziców w zdumienie. W naszym artykule zebraliśmy historie użytkowników, którzy wspominają swoje dzieciństwo.

  • Miałam 6 lat, a mój brat 13. Rano odprowadzał mnie do przedszkola, a sam szedł do szkoły. Zostawiał mnie przy furtce i kazał iść samej. Pewnego dnia postanowiłam nie chodzić już do przedszkola. Rano, gdy tylko mój brat zniknął z pola widzenia, wracałam do domu, wchodziłam przez okno (mieszkaliśmy na parterze) i cały dzień oglądałam kreskówki. Około czwartej, kiedy miał mnie odebrać, wracałam do furtki przedszkola i czekałam na brata. I tak przez dwa tygodnie! Wagary skończyły się, gdy mama wróciła z pracy nie wieczorem, a w porze obiadowej. © WhiteWoman / Pikabu
  • W 3 klasie opuszczałam lekcje przez prawie miesiąc. Z moją przyjaciółką szłyśmy niby do szkoły, a potem do jej domu. Grałyśmy na pianinie, rysowałyśmy, oglądałyśmy telewizję. Aż nauczyciel spotkał moją mamę i zapytał ją: „Dlaczego córka ciągle jest chora?”. Och, ależ miałam awanturę! © range42 / Pikabu
  • Kiedy mama zabraniała mi grać w gry komputerowe, mówiłem: „Proszę, tylko nie zabieraj płyt!”. Chowała je, a ja grałem w gry już zainstalowane na komputerze. © AdeptusPikabutus / Pikabu
  • Pewnego dnia mama po raz pierwszy zabrała mnie ze sobą do pracy. Dała mi ołówki i papier i poszła pracować do sąsiedniego pokoju. Po 1,5 godziny wróciła, a moje biurko było pełne różnych smakołyków. Mama zdziwiona: „Skąd to się wzięło?”. Odpowiedziałam, że dziś są urodziny pani Halinki. Mama: „Kim jest pani Halinka?”. Ja: „Waszą księgową!”. Wcześniej postanowiłam się przejść po biurze i zobaczyłam otwarte drzwi, a za nimi zastawiony stół. Obok była karta z życzeniami: „Wszystkiego najlepszego, Halinko!” z tekstem „Nasza szanowna księgowa...”. Zrobiłam kartkę z życzeniami, wręczyłam ją solenizantce i powiedziałam jej wierszyk. Za chwilę wszystkie jej koleżanki podawały mi talerz z jedzeniem, a sama pani Halinka odkroiła dla mnie kawałek urodzinowego tortu! Umiejętność zdobywania jedzenia nawet w najbardziej krytycznych sytuacjach pozostała ze mną do dziś. © barnishka / Pikabu
  • Razem z bratem zagotowaliśmy mleko skondensowane i poszliśmy na spacer. Kiedy wróciliśmy, cała kuchnia była pokryta skondensowanym mlekiem! Wyczyściliśmy nawet sufit, a mój brat zlizał je z zasłon. Udało nam wszystko ogarnąć, zanim nasi rodzice wrócili do domu. Wpadliśmy na tym, że kuchnia była idealnie czysta. W każdym razie tata zaczął szukać, a kto szuka, ten zawsze znajdzie. Jedna kropla została na parapecie. © KRYZHiK / Pikabu
  • Kiedy miałam 5 lat, obcięłam sobie włosy i schowałam je w szafie w przedpokoju. Kiedy mama zobaczyła mnie z krzywą fryzurą na nocnik, bardzo się zdenerwowała. Wtedy powiedziałam jej, że mój brat obciął mi włosy. Dopiero 21 lat później, wygłaszając przemowę na jego ślubie, w końcu powiedziałam prawdę. © scullyismyhomegirl / Reddit
  • W ten sposób wymieniałam pieniądze od mojego taty jako dziecko. Ja:
    — Zostały ci jakieś drobne z rozmieniania?
    — Masz.
    — A możesz je zamienić na grubsze?
    — Proszę.
    — I tak nie potrzebujesz reszty, prawda?
    Oddawał mi ją. © 42nteller / Pikabu
  • Kazali mi jeść owsiankę, a ja jej nie znosiłam. Włożyłam więc owsiankę do blaszanego pudełka po herbatnikach i schowałam. Kilka miesięcy później obserwowaliśmy narodziny nowej cywilizacji. Tata nigdy nie zorientował się, co to było, a ja nie chciałam się do tego przyznać. © Batpillow / Pikabu
  • Mama dała mi pieniądze na bukiet na 1 września, ale zamiast tego kupiłam losy na loterię. I wtedy zdałam sobie sprawę, że nie mam wystarczająco dużo na bukiet. Postanowiłam więc kupić arbuza! 1 września wszyscy poszli do szkoły z bukietami, ale ja poszłam z ogromnym arbuzem. Kilka lat później spotkałam wychowawczynię mojej klasy w tramwaju i opowiedziała mi, jak jedli arbuza w pokoju nauczycielskim i jaka to była dla nich miła niespodzianka. © Secret4u / Pikabu
  • W drugiej klasie nie chciałam iść do szkoły. Wstałam rano przed wszystkimi, ukryłam swoje rzeczy i schowałam się pod łóżkiem. Prawdopodobnie myślałam, że później się wydostanę, zostanę trochę zbesztana i nie będę musiała iść. Szukali mnie rano, ale nie znaleźli. W końcu, kiedy wyszłam, okazało się, że to była niedziela. To była taka porażka. © Hefna / Pikabu
  • W dzieciństwie wszyscy kazali mi nosić czapkę. Ale kiedy już oddaliłeś się od domu, mogłeś ją zdjąć i schować do plecaka. Ja też tak robiłem. Kiedy ją zdejmowałem, mama mogła to zobaczyć z okna. I odchodziłem, widząc mamę wygrażającą mi pięścią z drugiego piętra. Ale kiedy byłem już poza zasięgiem wzroku mamy, zakładałem czapkę z powrotem na głowę, bo bunt to bunt, ale uszy nadal mi marzły. © Redroud / Pikabu
  • Byłem w liceum. Na koniec roku dostałem 8 trójek. Nie uczyłem się, ale zaprzyjaźniłem się z komputerem i photoshopem. I miałem podstępny plan, aby uniknąć kary od rodziców za te tróje: wyjąć stronę z dziennika, zeskanować ją, poprawić oceny i włożyć z powrotem. Udało mi się wdrożyć plan z pomocą kolegi, ale kiedy wróciłem do domu, okazało się, że wychowawca już zadzwonił do moich rodziców i poinformował ich o wszystkich moich porażkach w tym roku. Lato musiałem spędzić z podręcznikami. © SATLIN / Pikabu
  • Miałem około 7 lat. Zostałem ukarany i musiałem zostać w domu przez cały dzień podczas wakacji. Nie wolno mi też było nikogo zapraszać. Rano moi rodzice poszli do pracy, a kolega przyszedł do mnie i postanowiliśmy pograć na konsoli. Nagle usłyszeliśmy szczęk klucza w zamku, mój ojciec wrócił znienacka. Natychmiast wepchnąłem kolegę do szafy. Tata wchodzi do pokoju:
    — Co robisz?
    — Odrabiam lekcje.
    — Tak, a konsola jest włączona.
    Coś kichnęło w szafie.
    — Kto tam jest?
    — Nikt!!!
    Tata otwiera szafę, a koledze nie przychodzi do głowy nic mądrzejszego niż:
    — Dzień dobry. Czy Denis jest w domu?
    — Tak, ale nie może wyjść! — odpowiada ojciec i zamyka drzwi szafy. © denvman / Pikabu
  • Kiedy miałam pięć lat, poprosiłam mamę o pianino. Wydała wszystkie swoje oszczędności, kupiła je i zapisała mnie do szkoły muzycznej. Po kilku lekcjach próbowałam udowodnić mamie, że prosiłam o zabawkowe pianino. Moje argumenty nie przekonały mamy i musiałam odpracować 8 lat w szkole muzycznej. © Overheard / Ideer
  • W drugiej klasie posadzili w mojej ławce dwójkowego ucznia. Stara praktyka, aby dobra uczennica podciągnęła lesera. Cóż, nauczyłam go pocierać świecą strony dziennika, aby niemożliwe było postawienie oceny. © VerhovniyMemolog / Pikabu
  • W piątej klasie moja przyjaciółka i ja, po tym jak dostałyśmy nasze pierwsze w życiu dwójki, spędziłyśmy pół godziny na próbach żałosnego płaczu dla naszych mam. Tak, żeby od progu wejść i zalać się łzami. Mojej koleżance się udało, ale ja nie wypadłam najlepiej. Nie zostałyśmy zbesztane za dwójki. © Ischadie69 / Pikabu
  • Pewnego dnia moi rodzice spali, a ja i mój brat otworzyliśmy butelkę gencjany w kuchni. Butelka pękła, płyn się wylał. Cała kuchnia pokryła się gencjaną! Chwyciliśmy wszystkie dostępne środki czyszczące i tarliśmy, szorowaliśmy. Wszystko na nic! W końcu mój brat kazał mi szorować dalej, a sam postanowił zrobić naleśniki, żeby udobruchać rodziców. Usłyszeliśmy skrzypienie drzwi w pokoju, rodzice się obudzili! Wbiegłam do pokoju, chwyciłam za klamkę i krzyknęłam: „Nie wychodźcie! Robimy wam niespodziankę!”. Potem uciekłam do kuchni. W końcu rodzice wyszli. Musieliśmy wyglądać na tak przestraszonych, że nie zbesztali nas zbytnio. © Tativa / Pikabu
  • W trzeciej klasie nie chciałem iść do szkoły. Rano przycisnąłem czoło do kaloryfera i krzyknąłem do mamy, że mam gorączkę. Mama włożyła mi termometr pod pachę i poszła po leki przeciwgorączkowe. Podgrzałem termometr na kaloryferze, żeby też był ciepły. Mama wróciła, wyjęła termometr i osłupiała. Popatrzyła na mnie i pokazała mi termometr, na którym słupek rtęci pokazywał znacznie powyżej 42 stopni, i jeszcze raz dotknęła mojego już zimnego czoła i gorącego kaloryfera. Musiałem iść do szkoły. © IvanBrk / Pikabu
  • Ja i mój kolega postanowiliśmy iść na wagary. Byliśmy głodni, poszliśmy do sklepu kupić ciastka i wpadliśmy na jego mamę! Zaskoczona spytała, co my tu robimy. A kolega na to: „Proszę pani, to pomyłka!”. Zanim otrząsnęła się z szoku, szybko uciekliśmy. Oczywiście dostał potem niezłe lanie. © Nieznany autor / Pikabu

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły