19 osób zdradziło ciekawe powody zerwania relacji z przyjaciółmi

Ludzie
rok temu

Prawdopodobnie każdy zgodzi się, że przyjaźń nie jest rzeczą daną na zawsze. Z czasem odsuwamy się od osób, które nas zawiodły, albo po prostu nasze drogi się rozeszły. Pozostają tylko ci najbliżsi, najbardziej godni zaufania, z którymi znamy się od wielu lat. Ale czasami nawet oni mogą zachować się w sposób, który stawia pod znakiem zapytania dotychczasową relację.

  • szkole miałam przyjaciółkę. Obydwie byłyśmy świetnymi uczennicami, dostawałyśmy świadectwa z paskiem, brałyśmy udział w różnych olimpiadach i konkursach. Wygrałyśmy kolejną olimpiadę i jedna nagroda przypadła nam obu, wycieczka do innego kraju. Musiałyśmy zdecydować, która z nas pojedzie. Zastanawiałyśmy się nad tym i żeby nikt nie był poszkodowany, zdecydowałyśmy, że nie pojedzie żadna. Jakiś czas później przyszłam do szkoły, a ona niosła dokumenty na wycieczkę ze słowami: „Cóż, i tak nie chciałaś pojechać!”. Wtedy coś się we mnie załamało na zawsze — moja wiara w prawdziwą przyjaźń.
  • Miałam na studiach koleżankę. Chodziłyśmy razem na wykłady i seminaria, przygotowywałyśmy się do egzaminów, spotykałyśmy się na imprezach. Zaprosiłam ją nawet na swój ślub... A po jakimś czasie dowiedziałam się, że wyszła za mąż, ale nie zaprosiła mnie na swoje wesele. To było bardzo przykre.
  • Kiedyś zaprosiła mnie do siebie przyjaciółka (wtedy myślałam, że to przyjaciółka). Umówiła się ze mną na ulicy. Spotkałyśmy się, poszłyśmy do sklepu. Wybrała kilka artykułów spożywczych i powiedziała: „Zapłać, nie mam teraz pieniędzy”. Pomyślałam, że później mi odda, więc zapłaciłam za wszystko. Poszłyśmy do jej domu, ugotowałam obiad. Siedziałyśmy, jadłyśmy, rozmawiałyśmy, pożegnałyśmy się. A kiedy następnego dnia zapytałam ją o pieniądze, powiedziała: „Przecież też jadłaś, prawda?”. To był koniec naszej przyjaźni.
  • Mój przyszły mąż i ja zostaliśmy zaproszeni na przyjęcie urodzinowe. Kiedy dotarliśmy do restauracji, okazało się, że pozostali goście zostali zaproszeni godzinę wcześniej. Potem oznajmili nam, że każdy płaci za siebie, ale wszystko zostało już zamówione do stolika. Byliśmy wtedy dość biedni i pieniądze, które ostatecznie zostawiliśmy w restauracji, wystarczyłyby nam na tydzień życia (jedzenie, benzyna, obiady w pracy). W każdym razie zjedliśmy zimne szaszłyki, jakieś sałatki i wypiliśmy herbatę bez ciasta. Ci ludzie nie są już naszymi przyjaciółmi.
  • Miałem takich „przyjaciół”. Pojechaliśmy na łono natury. Na wyżynę, w piękne miejsce przy wodospadach. Zeszliśmy do przyczepy, rozpaliliśmy ognisko, grill, napoje. Po górskim powietrzu zachciało mi się spać.... Obudziłem się, nikogo nie było. Ciemno, ogień ledwo się tlił. Dołożyłem drewna, wołałem moich znajomych, ale bez skutku. Na stole zostało trochę jedzenia, więc zjadłem. Poszedłem spać do przyczepy. Rano obudziłem się, ale nadal nikt nie przyszedł... Przejeżdżali jacyś faceci, zabrałem się z nimi do miasta.... Okazało się, że żona jednego z moich znajomych miała napad złości, a on był naszym kierowcą. Zabrał wszystkich i odjechali....beze mnie. Nie ma ich już w moim życiu, podobnie jak mojej wiary w przyjaźń.... A znaliśmy się od liceum.
  • Sześć miesięcy temu dostałam awans, wszystko było super, radziłam sobie z zadaniami.... I wtedy moja przyjaciółka, która pracowała w zespole pod moim kierownictwem, postanowiła wyrzucić mnie ze stanowiska i sama je zająć. Wiem o tym teraz, bo szef wszystko mi powiedział. Ale ona wciąż rzuca mi znaczące spojrzenia. Wiem o tym, co chciała zrobić! Zwalniam ją!
  • Poczułam się zdradzona, gdy moja najbliższa przyjaciółka w końcu wychodziła za mąż, ale powiedziała, że to bardzo skromna uroczystość, nie będą organizować przyjęcia, tylko mały obiad dla rodziców. A potem zobaczyłam zdjęcia ze ślubu w mediach społecznościowych i ta skromna uroczystość to był wytworny ślub na świeżym powietrzu, zaproszeni goście, drogi samochód, fotograf, stylista, przyjęcie. Trzy dni płakałam, a ona potem spytała: „Chyba się nie obraziłaś?”. Nie, no skąd, jestem zachwycona!
  • Miałam przyjaciółkę. Kiedyś podzieliłam się z nią bardzo osobistym sekretem. Ale ona zdradziła go naszym wspólnym znajomym. Teraz jest tylko znajomą. Życie toczy się dalej.
  • Koleżanka z klasy mojej siostry miała najlepszą przyjaciółkę. Przyjaźniły się przez 20 lat, często się widywały, ich rodziny się znały, była matką chrzestną jej syna. A potem okazało się, że ma romans z jej mężem. Wszystko wyszło na jaw, gdy urodziła jego dziecko. Nikt nie mógł się w tym połapać.
  • Razem z grupą przyjaciół uwielbiamy oglądać filmy. Jeden kolega ma duży dom, na pierwszym piętrze urządził salę kinową z dużym ekranem i fotelami. Zbieramy się tam w soboty, żeby oglądać filmy. On zapewnia sprzęt i miejsce, reszta przynosi napoje i przekąski. Ponieważ mamy różne gusty, z góry ustalamy, co będziemy oglądać.
    Wszystko było w porządku, dopóki jeden z przyjaciół nie zaczął przyprowadzać swojej dziewczyny. Kiedy dowiedziała się, jaki film wybraliśmy na następny seans, obejrzała go z wyprzedzeniem, a potem podczas seansu ciągle spoilerowała.
    Wiele razy proszono ją, by tego nie robiła, ale ona tylko niewinnie otwierała usta i trzepotała rzęsami: „O co tyle hałasu?”. Znajomy, poproszony, by jej więcej nie przyprowadzał, obraził się: „Cóż, taka już jest, taki ma słodki charakterek”. Ostatecznie właściciel domu prosto w oczy powiedział koledze, że skoro tak lubi spoilery, to niech ogląda filmy w domu ze swoją laską, a z naszego towarzystwa jest wykluczony. Były znajomy nigdy nie zrozumiał, dlaczego tak źle ich potraktowaliśmy.
  • Miałem kolegę, który bardzo często powtarzał, że jeśli tylko dam mu znać, to o każdej porze dnia i nocy pomoże mi w każdy możliwy sposób. A kiedy potrzebowałem jego pilnej pomocy, powiedział mi przez telefon: „Człowieku, właśnie się położyłem, jest mi tak wygodnie, zdzwońmy się za godzinę”.
  • Jedna z moich koleżanek powiedziała mi, że poszła do jasnowidza w sprawach osobistych. Podobno ciążą na niej problemy dwóch pokoleń i tak dalej. Słuchałam tych wszystkich bzdur z uniesionymi brwiami, ale naprawdę opadła mi szczęka w momencie, gdy niechętnie powiedziała, że o mnie też pytała, ale mi nie powie, co usłyszała. Nie trzeba było jednak długo czekać, by się złamała. W każdym razie podobno ja i mój mąż nie powinniśmy być razem. Świetnie, dzięki, kochana. Teraz ona zastanawia się, dlaczego nie widujemy się zbyt często.
  • Przestałam kontaktować się z moją przyjaciółką. Jestem zmęczona koniecznością dopasowania się do jej napiętego kalendarza, w którym 5-6 weekendów jest zaplanowanych z wyprzedzeniem, a dni powszednie — jeszcze bardziej. Spontaniczna kawa jest niemożliwa. Do tego dochodzą ciągłe nagany, że jestem nieaktywna i spędzam weekendy na kanapie. Naprawdę mi się ulało, gdy byłam bardzo chora, poprosiłam ją o wykupienie leków w aptece, ale odmówiła, bo miała spotkanie z inną osobą (nie w sprawach zawodowych). Sam doczołgałam się do apteki. Przyjaźniłyśmy się przez 15 lat, ale mam już dość.
  • Miałam przyjaciółkę. W czasach studenckich byłyśmy nierozłączne, często jej pomagałam, kiedy tylko mogłam. Pewnego dnia zadzwoniłam do niej o pierwszej w nocy i poprosiłam, żeby do mnie przyjechała, bo mieliśmy poważny wypadek, mojego męża zabrała policja, mam ze sobą dwójkę dzieci (jedno ma 2 lata, drugie 4 miesiące), boję się i źle się czuję. Ale ona nie chciała się ruszyć i powiedziała: „Lepiej przyjedź do mnie”. Cała się trzęsłam, a wyjście z dwójką dzieci oznaczało wzięcie ze sobą torby rzeczy. Powiedziałam więc tylko: „Przepraszam, że ci przeszkodziłam”.
  • Zauważyłam, że moja przyjaciółka naśladuje mnie we wszystkim: ubrania, buty, kosmetyki — wszystko dokładnie jak ja. Zrobiłam sobie kolorowe pasemka, ona też... Skonsultowałam się z tatą, dał mi dobrą radę. Zadzwoniłam do przyjaciółki: „Ścięłam włosy, na króciutko!”. Ona coś wymamrotała, szybko się rozłączyła. Następnego dnia spotkałyśmy się w drodze do pracy. Ja z moimi starymi długimi włosami, ona z krótkim bobem... Nie jesteśmy już przyjaciółkami.
  • Przyjaźniłam się z nią od 5 lat, ani jednego dnia bez telefonu czy wymiany wiadomości, wiedziałyśmy o sobie wszystko, myślałam, że to osoba, z którą będę się przyjaźnić przez całe życie, bez względu na to, jak daleko od siebie jesteśmy. Ale dwa tygodnie temu zapisała się na jakiś kurs w internecie, przestała do mnie pisać, zmieniła zachowanie. Dziś zobaczyłam w jej mediach wiadomość: „Dzięki temu kursowi w końcu znalazłam ludzi, którzy mnie rozumieją i wspierają, będę miała z kim porozmawiać o moim bólu”... Nie mam już przyjaciółki.
  • Przyjaciółka, będąc na urlopie macierzyńskim, postanowiła zmienić specjalizację i poszła na kurs typu „W 3 miesiące zostaniesz milionerką”. Jest teraz „wykwalifikowanym specjalistą od mediów społecznościowych”. Ponieważ mam swoją firmę, a co za tym idzie, strony w mediach społecznościowych, zapytała, czy może w ramach treningu popracować nad tymi stronami. W grę nie wchodziły żadne pieniądze, w zasadzie nie potrzebowałam tych zmian, pozwoliłam na to tylko dlatego, że nic na tym nie tracę. Nawet dziecko mogło napisać niezbędne informacje piękną czcionką.
    W rezultacie strona nie była wycelowana w odpowiednich klientów, plus miała jakieś dziwaczne wstawki powitalne, zmieniające się z dnia na dzień, świecące animacje i tak dalej. W wolnej chwili otworzyłam swoją stronę firmową i zrobiło mi się po prostu wstyd. Wyglądało to tandetnie i odpustowo. Wcześniej profil w sieciach społecznościowych, choć czysto informacyjny (mam głównie stałych klientów), miał jednak trochę nowych odwiedzin. A teraz strona była kompletnie martwa.
    Szczerze powiedziałam mojej przyjaciółce, że dziękuję za taką pomoc i że nie podoba mi się to. Na co ona dosłownie zaczęła krzyczeć, mówić, że na kursie ostrzegano ją, że klienci mogą zwlekać z płatnością i powinna podpisać umowę, ale nie spodziewała się tego po mnie. Ale o czym my mówimy, skoro miała tylko trenować? Okazuje się, że koszt jej pracy wynosi 9 tysięcy miesięcznie.
    Próbowałam sprowadzić ją na ziemię. Nie powiedziała mi nic o tym, że robi to odpłatnie — to raz; ta praca z pewnością nie jest warta 9 tysięcy — to dwa. Nie chciała mnie słuchać i powiedziała, że jej pracę sprawdził prowadzący kurs i doskonale ją ocenił, więc muszę zapłacić. W końcu musiałam się z nią zgodzić, że ją naciągnęłam i że jest to dla niej nauczka na przyszłość. W ten sposób 20-letnia przyjaźń legła w gruzach.
  • Byłam daleko od domu, a przyjaciółka brała ślub. Nie mogłam przylecieć, ale pomyślałam, że zrobię coś, co sprawi jej radość. Ponieważ sama jestem dekoratorką, postanowiłam skorzystać z usług koleżanki — topowej dekoratorki w naszym mieście. Pomogłam we wszystkich kwestiach organizacyjnych, ale nie powiedziałam przyjaciółce, że to ja za to zapłacę. A dziś napisałam do niej ostatnią wiadomość ze szczegółami i informacją, że to mój ślubny prezent dla niej. Odpowiedź brzmiała: „No tak, a co z zasłonami?”. Nawet żadnego „Dziękuję”. To wszystko. Mogłam sobie darować ten wysiłek i wydatki.
  • Moja ówczesna przyjaciółka wydawała się wspaniałą osobą: pomagała mi w pracy, bez problemu pożyczała pieniądze w trudnych chwilach. I to nie tylko mnie, ale też wielu innym osobom, które znalazły się w trudnej sytuacji. Przygarniała też chore bezdomne zwierzęta, pielęgnowała je i adoptowała. Naprawdę budziła podziw.
    Dlatego bez cienia wątpliwości poręczyłam za nią, gdy potrzebowała pożyczki z banku na swój biznes. Wszystko było w porządku, ona i jej mąż spłacili pożyczkę.
    Za drugim razem poręczyłam pożyczkę na większą kwotę. To było tuż na początku maja. Powiedziała: „Musimy podpisać aneks do umowy, aby uzyskać korzystniejsze oprocentowanie”. Żaden problem, podpisałam ponownie, oczywiście nie czytając.....
    Dwa tygodnie później ona i jej mąż zniknęli, a z banku zaczęli do mnie dzwonić miesiąc później. Okazało się, że połączyli 2 kredyty: pierwszy (mały) z drugim, 100 razy większym. Pożyczyli też pieniądze od wszystkich i przepadli jak kamień w wodę. Szukaliśmy ich, poszliśmy na policję....
    W rezultacie przez prawie 10 lat zmagałam się z długiem, który urósł do niebotycznych rozmiarów. Musiałam przejść postępowanie upadłościowe, straciłam większość swojego majątku.
    Wciąż nie rozumiemy, jak to możliwe, by z bycia wzorem do naśladowania stać się szumowiną i z dnia na dzień porzucić wszystkich przyjaciół. To paskudne uczucie być zdradzonym przez tych, których szanujesz....

Czasami dopiero nieoczekiwane i trudne sytuacje uświadamiają nam, że ludzie, których uważaliśmy za przyjaciół, wcale nimi nie są.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły