19 prawdziwych historii z gastronomii — tak wygląda codzienność kucharzy i kelnerów

Ludzie
3 godziny temu

Praca w branży gastronomicznej nie jest łatwym zadaniem. Od kelnerów po szefów kuchni, każdy czasami musi radzić sobie z dziwactwami klientów. Najważniejsze to traktować takie sytuacje z humorem. Ale osoby pracujące w gastronomii z pewnością muszą być odporni na stres. Zawsze też mają w zanadrzu zabawną historię, którą mogą podzielić się z przyjaciółmi.

  • Mamy jedną stałą klientkę, która prawie co wieczór zamawia dobrze wysmażony stek ze szparagami. I prawie zawsze narzeka na mięso: zbyt tłuste, zbyt cienkie, zbyt wysmażone lub wręcz przeciwnie, niedopieczone. Próbowałem wszystkiego, co mogłem, aby stek był idealnie przyrządzony. Kiedy po raz kolejny kobieta zwróciła go do kuchni, wkurzyłem się. Ponownie przyrządziłem mięso na średnio wysmażone, a następnie włożyłem je na kilka minut do mikrofalówki. Zjadła je z radością i nawet dała mi napiwek! © Uzasodinson / Reddit
  • Kiedyś pracowałam jako kelnerka i rozpoznałam gościa, który przyszedł, jako pianistę, który niedawno grał na koncercie znanego artysty. O czym niezwłocznie go poinformowałam. Facet nie był przyzwyczajony do bycia rozpoznawanym przez kelnerów. Potraktował więc moją prośbę o autograf jako żart. © Warmi / Pikabu
  • Siedzę w kawiarni i pracuję na laptopie. Podchodzi kelner i pyta: „Przepraszam, czy chce pani coś zamówić?”. Nie odrywając wzroku od ekranu, mówię: „Tak, sukces... i niech to będzie szybko!”. Kelner poważnie dopytuje: „Czy mam podać do tego kawę?”. © aliya.rakhimbek
  • Pracuję jako szef kuchni w ekskluzywnej włoskiej restauracji. Średni koszt posiłku wynosi około 50 dolarów. Jednym z naszych popularnych dań jest łosoś. Przyrządzałem go dziesiątki razy, a klienci są nim zachwyceni. Jedna pani zamówiła to danie, ale zwróciła je nietknięte. Kelner powiedział, że według gościa: „To nie jest łosoś. Wiem, jak wygląda łosoś i to nie jest to”. Następnie zamówiła stek średnio wysmażony. I znów odesłała danie! Tym razem jej skarga brzmiała: „Zamówiłam stek medium rare, a to mięso wciąż jest różowe w środku. To nie jest medium rare!”. To było tak absurdalne, że wyglądało jak żart. © / Reddit
  • Pracuję w kawiarni. Przez cały mój czas tam spędzony, zebrałem wiele różnych prezentów pozostawionych przez gości. Niedawno jednak przy moim stoliku usiadły dwie dziewczyny w wieku około 20 lat, z różowymi włosami, niechlujnym wyglądem i workami pod oczami. Zamówiły coś do przegryzienia i drinka. Jak się później okazało — artystki. Przechodząc obok, zerkałem, żeby zobaczyć, co rysują. Po ich wyjściu znalazłem mój portret, serce zrobione z kartki i miłą wiadomość na rachunku. To było bardzo fajne. © / Ideer
  • Pracuję jako kelner. Kobieta rozmawiająca ze swoim narzeczonym w ogóle nie tknęła swojej sałatki. Moim obowiązkiem jest wyjaśnić przyczynę: może była niedoprawiona lub podaliśmy niewłaściwy sos. Dziewczyna z uśmiechem odpowiedziała, że po prostu nie jest głodna i mogę sprzedać tę sałatkę ponownie. Podziękowałem jej i powiedziałem, że w naszym lokalu nie mamy zwyczaju podawania sałatki po raz trzeci. © / Pikabu
  • Para usiadła przy stoliku, zamówiła za duże pieniądze. Mężczyzna zachowywał się kulturalnie, ale kobieta wszystkiego się czepiała. W końcu pan poprosił o rachunek. Dał większą sumę, ale przyniosłam do stolika resztę. A wtedy kobieta rozejrzała się, zobaczyła, że mężczyzna już poszedł do samochodu, i wyjęła pieniądze z pudełka z rachunkiem. Wrzuciła je do torby i szybko ruszyła do wyjścia. Potem podniosła wzrok i odkryła, że mężczyzna wszystko widział. W milczeniu podszedł do mnie, wyjął portfel, odliczył 30-40 procent ich zamówienia i wręczył mi go. Potem wrócił jeszcze kilka razy, ale już bez niej. © / Pikabu
  • Pracuję w kawiarni. Przyszła dziewczyna, zapytała przy ladzie, czy mamy w menu „walkę na naczynia”, wzięła kawę, wypiła ją, rozbiła filiżankę, podała mi pieniądze i wyszła. © / Ideer
  • Pracowałam w cukierni. Pewnego dnia przyszła dziewczyna, zamówiła kawałek ciasta marchewkowego. Wzięła go i od razu przy ladzie odgryzła kawałek, przeżuła go, a resztę wyrzuciła do kosza. Stałam w szoku, a ona podeszła ponownie i oznajmiła, że teraz potrzebuje całego takiego samego. Zapytałam ją, czy coś jest nie tak, dlaczego wyrzuciła ciasto? A ona odpowiedziała: „Nie cierpię ciasta marchewkowego, ale moi rodzice je uwielbiają. Chciałam się tylko upewnić, że jest takie, jak lubią. Kupuję na ich rocznicę”. Nigdy wcześniej tego nie słyszałam.
  • Kilka lat temu pracowałam w małej restauracji. Administratorką była bardzo pretensjonalna pani, która uwielbiała używać mądrych słów. Pewnego dnia przyszła do mnie i wręczyła mi cienki notes, a na okładce było napisane wielkimi literami: „Persona non grata”. Kazała mi zapamiętać te nazwiska. Zapytałam: „Dobrze, ale co mam zrobić, kiedy się pojawią? Wezwać ochronę?”. A ona na to: „Kochanie, czy ty jesteś głupia? To persona non grata, najważniejsi goście w naszym lokalu!”. I wyszła, mówiąc, że zatrudniają głupich kelnerów, a ona musi później cierpieć. © niakris89 / Pikabu
  • Żona znajomego pracowała jako kucharka. W restauracji pojawiły się karaluchy. Kelnerka podeszła do klienta, a wtedy na jego łysą głowę z sufitu spadł karaluch. Kelnerka miała refleks i wytarła łysinę klienta ręcznikiem, mówiąc: „Bardzo cię kochamy”. Ostatecznie dostała stówę za herbatę. Teraz za każdym razem wyciera łysinę tego gościa. Kupiła nawet specjalny jedwabny ręcznik. © / VK
  • Pracuję jako barista od 5 lat, w tym czasie widziałem wiele różnych sytuacji: zabawnych i mniej zabawnych. Pewnego razu pracowałem na zmianie, a jeden z klientów postanowił spróbować nowego napoju w menu. Była to kawa z syropem i bardzo dużą porcją śmietanki na wierzchu. Nie widząc, gdzie kończy się śmietanka, a gdzie zaczyna kawa, facet wziął ogromny łyk i natychmiast śmietanka spadła mu na twarz, a cała kawa wylała się. Spiąłem się, spodziewając się awantury, ale nagle usłyszałem śmiech. Facet zaczął się śmiać z sytuacji, a cała sala razem z nim. Ten zabawny incydent podniósł nastrój wszystkich gości i stworzył przyjemną atmosferę. © / VK
  • Nasza restauracja działa od 25 lat, a w tym czasie menu zmieniło się kilka razy. Mamy jednak tzw. tajne menu, o którym wiedzą tylko stali bywalcy. Problem w tym, że te dania są zamawiane co najwyżej kilka razy w roku. A teraz, gdy inni szefowie kuchni odeszli, tylko ja znam przepisy. Więc kiedy odejdę, tajne menu pójdzie ze mną. Trochę się śmieję, gdy wyobrażam sobie, jak ktoś zamawia coś z tego menu i słyszy, że takie danie nie istnieje. Ale klient nalega, bo zamawia to danie od wielu lat. Pewnie człowiek poczuje się jak wariat, gdy powiedzą mu, że tego dania nigdy wcześniej tu nie było. © AngryChefNate / Reddit
  • Pracowałam jako kelnerka w lokalu karaoke. Pewnego dnia wróciłam do domu po podwójnej zmianie, zmęczona i głodna. Nie jadłam nic od około półtora dnia. Szybko podgrzałam posiłek, nałożyłam pełny talerz, nakryłam do stołu: widelec, nóż, herbata, talerz z chlebem. Postawiłam talerz z jedzeniem i stałam, czekając na „gościa”. Mama spojrzała na mnie smutno i powiedziała: „Usiądź. Sama przyniosę rachunek”. Następnego dnia odeszłam z pracy. © / Pikabu
  • Pracowałam kiedyś w małej kawiarni, gdzie kuchnią rządzili brutalni faceci w fartuchach i z tatuażami. Nie uznawali popu ani smooth jazzu, zawsze dudnił ostry rock. Któregoś dnia poprosiłam ich, żeby puścili coś spokojniejszego, na co szef kuchni powiedział z ważną miną: „Prawdziwe jedzenie rodzi się tylko przy odpowiedniej ścieżce dźwiękowej!”. Od tamtej pory minęło wiele lat, a ja wciąż nie potrafię przyrządzić steku czy pieczeni bez gitarowych riffów. Jeśli muzyka nie gra, danie na pewno będzie mdłe, nawet jeśli je posolisz. © / VK
  • Wczoraj mieliśmy imprezę dla pielęgniarek, na której rozdawano bajgle z serkiem śmietankowym na śniadanie. Pod koniec dnia okazało się, że 1600 bajgli zostało nietkniętych. Klienci powiedzieli, że możemy z nimi zrobić, co chcemy. Myślałem, że podzielimy je między pracowników lub rozdamy potrzebującym. Ale szefowie powiedzieli, że powinniśmy je wyrzucić! Mało tego, zażądali dowodu wideo! © Burgerlander6 / Reddit
  • Była zima, ze śniegiem i silnym mrozem. Pracowałam w restauracji i mieliśmy zarezerwowany bankiet dla 30 osób. Ja i koleżanka krzątałyśmy się cały dzień, przygotowując wszystko. Biegałyśmy głodne, a stół pękał w szwach od jedzenia. Stół nakryty, ale gości nie ma. Na zewnątrz była zamieć, wydano ostrzeżenie przed burzą śnieżną. Czekałyśmy godzinę, dwie, po trzech godzinach przybyło 5 osób. Cóż, usiedli przy stole, porozmawiali, wstali i wyszli. My, nie zastanawiając się długo, rzuciłyśmy się na jedzenie! Minęło dziesięć minut, drzwi do sali otworzyły się i cały tłum pojawił się przed nami. Okazało się, że ci goście wyszli właśnie na spotkanie kolejnych. Moja koleżanka z pełnymi ustami powiedziała: „Myślałyśmy, że już poszliście”. Ale goście byli wspaniali. Szybko usunęłyśmy ślady naszej uczty, a goście usiedli przy stole i żartowali z nas przez cały wieczór. Nigdy w życiu nie byłam tak zażenowana. © MissYellow / Pikabu
  • Pracowałam jako kelnerka. Pewnego razu podeszłam do grupy mężczyzn, przyjęłam zamówienie i zapytałam, czy czegoś jeszcze potrzebują. I wtedy jeden z nich powiedział: „Och, dziewczyno, masz taki sztuczny uśmiech! Widzę, że go z siebie wyciskasz”. Byłam tak zszokowana i zdezorientowana, że nawet nie wiedziałam, co mu powiedzieć! Wtedy dotarło do mnie, że pracuję od 10 rano do północy, a do domu wracam o drugiej. Kiedyś mogłam pracować przez dwa tygodnie bez dnia wolnego. Czego jeszcze ode mnie chcecie? © tulip.bk
  • Jestem cukiernikiem. Miałem zamówienie na ciasto miodowe. Przygotowałem deser, a 5 minut później przyszła kelnerka i powiedziała do wszystkich: „Teraz się pośmiejemy”. A potem nastąpił taki dialog z klientką, która przyszła do kuchni:
    — Pan szykował deser?
    — Tak, a o co właściwie chodzi?
    — Moja córka znalazła włos w cieście miodowym, żądam zwrotu pieniędzy.
    — Przepraszam, ale to nie może być mój włos.
    Zdjąłem czapkę, żeby wszyscy zobaczyli moją łysą głowę. Klientka na to: „Cóż, pracuje tu kilku kucharzy, może to ich włos”. Kelnerka poprosiła całą ekipę o zdjęcie czapek, a wszyscy łysi. Klientka była czerwona jak burak. Kelnerka wyprowadziła ją z kuchni. Spojrzeliśmy w kamery i zobaczyliśmy, że kobieta wyciąga coś z torebki i wtyka w ciasto. Zapłaciła podwójnie za lunch. I wszyscy się śmiali: zarówno w kuchni, jak i na korytarzu. © / VK
  • Kiedyś pracowałem dla tureckiej firmy. Często przylatywali do nas współpracownicy z Turcji. Wśród nich był wesoły facet, który był moim tak jakby szefem. Mówił w kilku językach, chociaż z akcentem. Przyszedł do nas i chciał zamówić herbatę:
    — Mogę poprosić herbatę?
    — Tak, oczywiście. Czarną czy zieloną?
    — Czarną.
    — Z tymiankiem czy bez?
    — Bez tymianku.
    — Z cytryną czy bez?
    — Bez cytryny.
    — W kubku czy w szklance?
    — W kubku.
    — Nie mamy kubka.
    — Can I try again, please? (Czy mogę spróbować jeszcze raz, proszę?) © / Pikabu

Bohaterowie tego artykułu skorzystali z usług przedstawicieli różnych zawodów i otrzymali nie tylko doskonałą obsługę, ale także natychmiastową poprawę humoru.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły