19 zwierzaków, które po wizycie u fryzjera zmieniły się nie do poznania
Och, jak dobrze być kotem: pokażesz jeden bok — każdy cię podziwia; odwrócisz się na drugi bok — też wszyscy zachwyceni. A potem nagle biorą nożyczki i fundują ci strzyżenie „na lwa”, dopilnowując, aby zdjęcia z twoim nowym wizerunkiem trafiły do internetu. Siedzisz biedny na parapecie z garstką sierści zostawioną na końcu ogona i dumasz nad swoim losem.
Ekipa Jasnej Strony spędziła kilka dni na przeglądaniu wrzucanych do sieci zdjęć „przed-po” i doszła do wniosku, że udana wizyta w salonie pielęgnacji zwierząt potrafi upiększyć każdego pupila, od królika po psa. Z kolei nieudane strzyżenie daje zupełnie odwrotny efekt. Jedyne pocieszenie jest takie, że miłość do tych zwierzaków się nie zmienia.
„Ostrzygliśmy naszego kota, bo mieliśmy dość jego sierści. Teraz ciągle mu powtarzam, że jest przystojnym facetem”
I wszyscy dookoła mówili: „Jaki słodki szczeniaczek!”
Gdy twoje strzyżenie jest idealne od stóp łap do głów:
„Nasi sąsiedzi zafundowali dziś swojemu kotu zabiegi pielęgnacyjne: z puszystego olbrzyma zmienił się w coś takiego...”
Pierwsze strzyżenie Maksa
„Zabraliśmy naszego psiaka do nowego groomera. Odkąd wróciliśmy do domu, cały czas śmiejemy się z jego nowych łap”
„Ostrzygliśmy naszego kota, obraził się na wszystkich oprócz mnie i od trzech dni śpi ze mną w łóżku”
„Powiedziano mi, że strzyżenie będzie zrobione trymerem na trzecim poziomie. Nigdy nie miałam do czynienia z takim sprzętem, więc się zgodziłam. Oto pies, który wrócił ze mną do domu...”
„Dziękuję! Najlepszy ogon”
„Oto kotka moich przyjaciół. Z powodu pcheł musieli usunąć jej sierść. Podobno jest teraz obrażona”
Kolejny przypadek z gatunku „Wow, tam pod spodem jest zupełnie inny pies!”
„Chciałam ostrzyc króliki w ten sposób, ale nie znam salonu fryzjerskiego obsługującego króliczki. Strzygą tylko psy i czasem koty”
„Ostrzygliśmy naszego kota w maju, bo miał dużo skołtunionej sierści. Myśleliśmy, że nie będzie mu zimno, bo w maju pogoda już dopisuje, ale trząsł się z zimna, więc teraz muszę go ogrzewać swoją kurtką”
„Po strzyżeniu u mojego psa Olivera ujawnia się symbol Batmana na klacie”
Gdy ktoś ma obsesję na punkcie warkoczy:
„Ostrzygłam mojego kota i znalazłam... szkielet innego kociaka”
„Mój ojczym w wolnym czasie postanowił zabawić się w groomera tego psa”
„Dokładnie ten przypadek, gdy idziesz do fryzjera i prosisz o delikatne podcięcie końcówek... A oni robią to”
„Trzy pary rąk, ja cała spanikowana, reklamówka sierści i widzicie najsłodszego i najbardziej aksamitnego kotka na świecie”
Wydaje nam się, że koty nie są najlepszymi kandydatami do strzyżenia. Ponadto panuje przekonanie, że zabieg ten zaburza ich naturalny proces wymiany ciepła, a ich delikatna skóra może ulec poparzeniu słonecznemu, nie wspominając już o nadszarpniętym poczuciu własnej wartości. Z drugiej strony, tylko za pomocą nożyczek możemy pozbyć się skołtunionej sierści i linienia. Co zatem radzicie: strzyc czy nie strzyc?