W życiu zdarza się wiele nietypowych zbiegów okoliczności, które trudno przewidzieć lub wyjaśnić. Dla jednych to znaki z góry, a inni uważają, że w ten sposób świat pokazuje swoje piękno i różnorodność. My z kolei po prostu podziwiamy, jak niesamowicie potrafią splatać się losy i jak uważni bywają ludzie wobec takich momentów.
„Mój kot zlał się z kocem”.
„Pewnego dnia zobaczyłem przy centrum handlowym 7 czerwonych samochodów zaparkowanych obok siebie”.
- Mąż zachorował i pojechał do swojej mamy, żeby nie zarazić naszej córki. Pracowałam wtedy jako kurierka. Dostałam zlecenie akurat obok domu, w którym mieszka jego mama. Wsiadam do autobusu, patrzę, a tam eksdziewczyna mojego męża — kojarzę ją ze zdjęć. Dojeżdżamy na przystanek, ona wysiada... i wpada prosto w ramiona mojego małżonka! Następnie z busa wychodzę ja... Scena jak z niemego filmu. Mąż jest już oczywiście były. © Pikabu
Moje lody pasowały do koszulki tego faceta.
„Dziś byłem w restauracji i mój portfel bardzo dobrze komponował się z ich obrusami”.
Jeśli miejsce ma korzystny wpływ na pojawianie się dzieci, to nawet płeć nie ma znaczenia.
- W naszym dziale było takie miejsce, z którego panie ciągle odchodziły na urlop macierzyński. Wszyscy się śmiali, że to miejsce magiczne. Pewnego razu szef posadził tam swoją zastępczynię — kobietę w wieku ponad 40 lat. I ona także zaszła w ciążę! Szef był w szoku i ostatecznie ulokował w tym miejscu mężczyznę. Ten z kolei okazał się niesamowitym kobieciarzem. © Dzen
„Na ubranku mojej córki i na paczce chusteczek jest ten sam wzór”.
„Idealne połączenie horyzontu, oceanu i poręczy”.
Mistyczne zbiegi okoliczności, od których włosy na głowie stają dęba.
- Mojej ukochanej siostry Leny nie ma już od kilku lat. Została po niej córka, nastolatka. Kiedy skończyła 18 lat, przeprowadziła się od nas do swojego domu — chciała żyć samodzielnie. Odwiedzam ją w każdy weekend. Po jednej z takich wizyt coś mi się pomyliło — przejechałam swój zjazd i musiałam nadrobić jakieś 10 kilometrów. Nagle coś wpadło mi w koło, samochód podskoczył z prawej strony i usłyszałam dźwięk przypominający zgrzyt metalu. Droga była ruchliwa, więc zjechałam na przystanek autobusowy. W lekkim szoku zadzwoniłam do męża i mówię, że z zewnątrz wszystko wygląda dobrze, ale coś chrobocze w kole — poczekałam więc na jego pomoc. Przyjechał, podchodzi, uśmiecha się i pyta: „Wpadłaś od Lenki?”. Nie zrozumiałam, o co mu chodzi. „Byłaś u Lenki w gościach, zanim ja przyjechałem?” — dodał. Patrzę na niego zdziwiona: jaka Lenka, o czym on mówi? Wtedy wskazał ręką za samochód i powiedział:
„Ty naprawdę nie wiesz, gdzie się zatrzymałaś?”. Odwracam się... i aż przeszedł mnie dreszcz. Stałam 100 metrów od wjazdu na cmentarz, na którym leży moja siostra Lena. Nie byłam u niej od 7-8 miesięcy. Uznałam, że najważniejsza jest opieka nad jej córką — wspieram ją, pomagam, o siostrze myślę często... ale o samym cmentarzu jakoś zapomniałam. Mąż obejrzał koło i mówi, że odpadła jakaś blaszka, która trochę kosztuje. Zaproponował więc, żebyśmy przeszli się kawałek wzdłuż drogi — może się znajdzie. On poszedł szukać, a ja podeszłam pod bramę cmentarza, już zamkniętą. Myślałam sobie: „Jak to możliwe? Czy to Lena dała mi znać, że tu jest, że powinnam wpaść choć na chwilę?”. Mąż wrócił — nie znalazł blaszki na drodze. Przytulił mnie, ja spuściłam wzrok... i ujrzałam blaszkę leżącą tuż obok mojej nogi! Przy samej bramie — musiało ją tam odrzucić. Wróciliśmy do auta, mąż usiadł za kierownicą i nagle zamarł. Licznik pokazywał przebieg 288 888 km. A ósemka to była ulubiona liczba Leny. Nawet on, twardo stąpający po ziemi, był w szoku — mówił, że takiej równej liczby nie da się „złapać”, choćby się bardzo chciało. © Dzen
„Wstawiłam swoje biurko w tę wnękę. Pasuje idealnie”.
Historia przypominająca scenariusz filmu z Bollywood.
- Z mężem przeżyliśmy kiedyś coś naprawdę niezwykłego — nie przypadek, a prawdziwy cud. Znalazłam starą fotografię zrobioną przez zawodowego fotografa w parku, na tle tekturowej dekoracji. Miałam na niej może półtora roku. Zabrałam zdjęcie, żeby pokazać mężowi, bo nasz młodszy syn w tym wieku był do mnie niesamowicie podobny. I wtedy zrozumiałam coś zaskakującego: na ławce w tle siedział... mój mąż ze swoją babcią! Ale to jeszcze nie wszystko: obok nich siedziała moja własna babcia! Kiedy pokazaliśmy to zdjęcie teściowej, od razu powiedziała, że doskonale znała moją babcię. Okazało się, że przyjaźniła się z babcią męża — łączyła je miłość do książek i wspólne spacery z wnukami po parku. Wyszło więc na to, że bywałam u swojego przyszłego męża w gościach, zanim jeszcze ktokolwiek z nas mógł to sobie uświadomić. On oczywiście też mnie nie pamiętał — był starszy, a gdy miał 6 lat, jego rodzina się przeprowadziła. Nasze babcie jednak nadal utrzymywały kontakt. Szkoda tylko, że dowiedzieliśmy się o tym dopiero po ich śmierci... Ale przynajmniej ta historia sprawiła ogromną radość teściowej — i nam też, bo to naprawdę coś pięknego. © Inna Tentere
„Mój syn wykopał na naszym podwórku scyzoryk, dokładnie taki sam jak mój”.
- Byliśmy z mężem na pogrzebie bardzo dobrego człowieka. Stoimy w kostnicy przy trumnie, żegnamy się. Nagle mężowi zabrzęczał telefon. Wyszedł. Wraca z bladą twarzą i szeroko otwartymi oczami. Zadzwonił człowiek, który wiele lat temu pożyczył od niego dużą sumę pieniędzy i zniknął. Wszyscy myśleli, że to koniec. Rzecz w tym, że miał dokładnie to samo imię i nazwisko, co ten, który leżał w trumnie. Powiedzieć, że byliśmy w szoku, to nic nie powiedzieć. Bywa i tak!
„Kawa idealnie pasuje do kubka”.
„Przy układaniu paneli prawie nigdy się tak nie dzieje”.
Zbieżność myśli nawet na odległość.
- Przez pewien czas łamałam sobie głowę nad imieniem dla mojego rudego kocura. Chciałam, żeby było oryginalne, niewyszukane, dobrze brzmiało zarówno w skróconej formie, jak i w pełnej wersji, było przyjemne dla kociego ucha oraz łatwe do wymówienia dla ludzi. Zdecydowałam się na Richie — Richard. Co ciekawe, mniej więcej w tym samym czasie moja kuzynka też znalazła rudego kociaka... i również nazwała go Richard. © ADME
„Znalazłem fotel na poboczu i go sobie wziąłem. A następnego dnia w tym samym miejscu pojawił się identyczny fotel”.
„Motyl przyfrunął i usiadł na tym obrazku”.
Kiedy mieszkacie w jednym mieście i się nie widujecie, a nagle spotykacie się za granicą.
- Mój brat pojechał na wakacje. Poszedł popływać w morzu i kilka metrów od siebie zobaczył swojego dalekiego kuzyna Co ciekawe, mieszkają w tym samym mieście, na tej samej ulicy i nie widzieli się od lat, tylko czasem do siebie dzwonią. A tu proszę: spotkali się 4 tysiące km od domu. © Gulnar Kasym
„Wzór na mojej koszuli niemalże odpowiada wzorowi na desce do prasowania”.
Jeśli lubicie oglądać ciekawe fotografie, to być może spodobają wam się artykuły o pięknych dzierganych rzeczach, futrzanych rozrabiakach lub nietypowym obuwiu.