20 opowieści o najdziwniejszych przyczynach spóźnień

Główna
11 miesiące temu

Każdy z nas miał choć raz w życiu do czynienia z niepunktualnymi ludźmi. Niektórzy nie potrafią po prostu dobrze gospodarować swoim czasem, podczas gdy inni mają wiele nietypowych wyjaśnień takiego zachowania. W obliczu ich zadziwiających argumentów czasami nie pozostaje nic innego, jak zrozumieć i wybaczyć. W końcu nie każdy spotyka na klatce schodowej strasznego szczura, który nie pozwala zejść na dół, albo ma sprytnego zwierzaka, który przyczynia się do późnego wyjścia z domu.

  • Prawie każdego ranka spóźniam się do pracy, a wszystko dlatego, że oglądam horoskop w porannym programie telewizyjnym. Jeśli mówią coś dobrego, myślę: „Oczywiście, horoskopy nie mogą kłamać”. Jeśli mówią coś złego, myślę: „Te horoskopy to bzdury”. Cała ja.
  • Potrzebowaliśmy nowego pracownika. Zatrudniliśmy faceta, powiedzmy Karola, z niewielkim doświadczeniem, przydzieliliśmy go do bardziej doświadczonego kolegi i tak dalej. Dwa tygodnie później, po otrzymaniu pierwszej pensji, Karol oznajmił, że musi wyjechać na weekend na drugi koniec kraju, na ślub przyjaciela. Powiedział, że będzie w poniedziałek. Nadszedł poniedziałek, Karol się nie pojawił. Zadzwoniłem do niego, martwiąc się, czy coś mu się nie stało. Usłyszałem: „Trochę się spóźnię, ale będę najpóźniej w połowie września”. Była połowa sierpnia. Oczywiście nie mogliśmy tyle czekać, znaleźliśmy innego pracownika. Ale nie o to chodzi.
    Na początku września NASTĘPNEGO roku zadzwonił telefon, a ktoś raźnie oznajmił: „Cześć, tu Karol, jestem gotowy do powrotu, czy mogę jutro przyjść?”. Minął rok i dwa tygodnie! Koleś pojechał na wesele. Ale we wrześniu był już z powrotem.
  • Kiedyś wyciągałam kaktusa z kosza na śmieci. Byłam w drodze do pracy, a w koszu leżała ogromna opuncja, wysoka na półtora metra. Najpierw przeszłam obok, potem zaklęłam i wróciłam po nią. Razem z doniczką ważyła około 15 kilogramów. W końcu podrapałam sobie ręce i spóźniłam się do pracy. Ale co zrobić, musiałam ratować roślinkę.
  • Kiedyś poznałam przez internet faceta. Pisaliśmy do siebie, dzwoniliśmy. Powiedział: „Jestem w podróży służbowej, zadzwonię do ciebie, kiedy wrócę, i umówimy się na spotkanie”. Zgodziłam się. Minął jeden tydzień, kolejny, facet nie zadzwonił. Pomyślałam sobie, że najwyraźniej się rozmyślił i tyle. A 5 lat później dostałam SMS-a: „Wróciłem, co powiesz na randkę?”. Kompletnie nie rozumiałam, kto wrócił, skąd, i czemu chce się ze mną umówić. Byłam oszołomiona, gdy w końcu do mnie dotarło, że to tamten facet sprzed lat.
  • Kiedyś spóźniłam się do pracy, bo musiałam schodzić z piątego piętra przez 20 minut. Na schodach siedział wielki szczur i bałam się przejść obok niego. Wiedziałam, że kiedy szczury czują się zagrożone, mogą zaatakować, więc nie chciałam ryzykować. W przeciwieństwie do mnie, bestia najwyraźniej nigdzie się nie spieszyła i schodziła po jednym stopniu, kiwając się z boku na bok. Krzyczałam na niego, tupałam, rzucałam monetami, ale kompletnie mnie ignorował. Schodziliśmy więc sobie powolutku, aż w końcu szczur zniknął w piwnicy.
  • Zazwyczaj jestem bardzo punktualna, ale zdarzyło mi się spóźnić do pracy. Kiedy spałam, dziecko wzięło mój telefon, rozebrało go i rzuciło na podłogę. Oczywiście spóźniłam się, bo budzik nie zadzwonił.
  • Kiedyś wybiegłam ze szpitala psychiatrycznego i zobaczyłam ruszający z parkingu samochód. Pobiegłam za nim przez kałuże, w deszczu, krzycząc: „Czekaj! Stój!” i machając rękami. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak to musiało wyglądać. Szpital znajduje się 40 kilometrów od miasta, a ja i moja koleżanka, też psychiatra na stażu, spóźniłyśmy się na autobus. Kierowca zatrzymał się, pośmiał się trochę i podwiózł nas.
Alexander2323 / Depositphotos.com
  • Spóźniłam się dziś do pracy prawie 2 godziny, bo moja chora kotka domagała się miłości. Dosłownie wczołgała się w moje ramiona i nie chciała mnie puścić, a kiedy przeniosłam ją na łóżko, stanęła na tylnych łapach i oparła się na mnie przednimi, domagając się, żebym wzięła ją w ramiona i pogłaskała. Kiedy przyjechałam i powiedziałam szefowi, dlaczego jestem spóźniona, spojrzał na mnie, a następnie wyjął telefon i zaczął pokazywać zdjęcia swojego kotka. Spóźnienie mi wybaczył.
  • Mieliśmy taki system w szkole: spóźnialscy byli witani przy wejściu przez dyżurujących uczniów wraz z dyżurującym nauczycielem, a potem byli bezlitośnie besztani i karani odpowiednim wpisem do dziennika.
    Kiedy zdarzyło mi się to po raz kolejny, zadzwoniłem zapłakany do ojca, a on powiedział, że jeśli to on będzie winien mojego spóźnienia (a zdarzało się to często), na pewno wejdzie ze mną i mnie usprawiedliwi.
    I nadszedł ten dzień: podjechaliśmy pod szkołę, a ja byłem już 10 minut spóźniony, bo samochód się zepsuł. Tata obiecał, więc weszliśmy razem do szkoły.
    Nauczycielka: „Znowu spóźnienie. Przygotuj dzienniczek, zadzwonimy do rodziców. Mój Boże! Piotruś! Piotrek Kowalski!” (To mój tata, którego właśnie zobaczyła).
    Tata: „Pani Jaskulska?!”
    Nauczycielka: „Piotruś! Minęło tyle lat, a ty nic się nie zmieniłeś!”.
    Tata: „Pani Jaskulska...”
    Nauczycielka: „Rozumiem, że nie ma sensu dzwonić do rodziców. No, biegnij do klasy, a my tu sobie porozmawiamy z twoim tatą”.
    Wieczorem, kiedy wróciłem do domu, tata kategorycznie oznajmił, że pod żadnym pozorem nie pójdzie ze mną więcej do szkoły.
  • Jestem gotowa powiedzieć wszystko: że zaspałam, utknęłam w korku, przeprowadzałam babcię przez jezdnię, spadł na mnie meteoryt. Ale nigdy nie przyznam się, że po prostu nie wiedziałam, w co się ubrać.
  • Poznałam faceta. Spotkaliśmy się kilka razy, ale głównie dzwoniliśmy do siebie. Nic poważnego. Pewnego dnia zadzwoniłam do niego, a on powiedział: „Jadę samochodem, nie mogę teraz rozmawiać. Oddzwonię, jak dojadę”. Tyle że tego dnia już nie oddzwonił. Ja też tego nie zrobiłam. Założyłyśmy się z koleżanką, czy zadzwoni, czy nie. Minęły dwa miesiące i oddzwonił. Już o nim zapomniałam, zapytałam tylko, czy dojechał bezpiecznie.
  • Kiedyś prawie spóźniłem się na pociąg. Odjeżdżał o 14:48, a ja w tym momencie dopiero przyjechałem na stację metrem. Uspokoiłem się już psychicznie, przygotowałem się do oddania starego biletu, kupienia nowego i czekania na kolejny pociąg. Ale gdy tylko drzwi wagonu metra otworzyły się, wyskoczyła z nich dziewczyna i ruszyła sprintem. Nie wiem, czy tu zadziałał jakiś instynkt, czy coś innego, ale złapałem moją ogromną torbę na ramię i pobiegłem za nią. Na szczęście w tym czasie przy wejściu nie było żadnych bramek. Rzuciłem okiem na tę dziewczynę i biegłem jak ona. Pociąg już ruszał, ale w najbliższym wagonie drzwi były otwarte, dziewczyna wskoczyła do niego, a ja wrzuciłem swoją torbę i sam wpadłem do środka. Nie zauważyłem, w którą stronę poszła, wagon nie był mój, a dotarcie na moje miejsce zajęło mi godzinę. Nie miałem już siły, odpoczywałem co chwila. Dziękuję tej pięknej nieznajomej, która pomogła mi nie spóźnić się na pociąg.
  • Przez mojego kota zaczęłam się często spóźniać do pracy. I wcale nie chodzi o to, że słodko mruczy mi przy uchu. Nauczył się mianowicie sprytnej sztuczki. Śpi obok mnie, a rano, gdy ma zadzwonić budzik i zapala się wyświetlacz, koteczek szybko stuka łapką w ekran i śpimy dalej. Znalazłam wyjście i kładę telefon wyświetlaczem do dołu. Teraz budzę się na dźwięk wibrowania telefonu na podłodze i pomruku wściekłego kociaka.
  • Mam wrażenie, że mój pekińczyk jest w zmowie z jakimiś nieznanymi siłami. Nie potrafi sam zeskoczyć z mebli i zawsze delikatnie zdejmujemy go z kanapy lub łóżka. Pewnego dnia spóźniłam się do pracy, bo nie mogłam zamknąć drzwi wejściowych. Klucz utknął w dziurce. Postanowiłam zamknąć drzwi na dolny zamek, ale i ten klucz utknął. Wkurzona wróciłam do mieszkania i wtedy zdałam sobie sprawę, że mój piesek został na łóżku.
  • A moją drogę przeciął czarny kot. Oczywiście musiałam iść w drugą stronę, bardzo okrężną trasą. © Dafedarray / Reddit
Imaginechina-Tuchong / Depositphotos.com
  • Nie była to oczywiście katastrofa, ale zapadła mi w pamięć. Kiedyś, gdy byłem jeszcze dzieckiem, nie udało mi się pójść na kręgle z moim najlepszym przyjacielem. Zadzwonił do mnie i powiedział, że jeśli będę w umówionym miejscu za 10 minut, to mogę iść z nim i jego tatą. Och, byłem taki szczęśliwy. Nigdy wcześniej nie byłem na kręglach!
    Niestety, moja mama była jedną z tych strasznych kobiet..... No wiecie, takich w stylu: „Na pewno masz czyste uszy? Sprawdźmy to”; „Czy twoja bielizna jest czysta? Lepiej ją zmień”.
    W każdym razie zgadnijcie, komu dostało się najdokładniejsze mycie na świecie.
    Ja: „Ale mamo, mam tylko dziesięć minut”.
    Mama: „W porządku, to poczeka. Nie mogę wysłać cię brudnego. Ok, czyste ubrania też są potrzebne”.
    Ja: „Ale mamo!”
    Pobiegłem tak szybko, jak mogłem. Tyle że było już za późno. Moje serce upadło i pękło.
    Mama: „Szybko wróciłeś”.
    Ja: „Pojechali beze mnie”.
    Mama: „Przynajmniej jesteś czysty”.
    JA: „ALEE MAMOOO!”. © Ed Gamble / Quora
  • Spóźniłam się do pracy, bo kruszyłam lód w każdej kałuży, jaką udało mi się znaleźć. Tak, wszyscy tak robią. Ale ja robiłam to palcem wskazującym.
  • Raz spóźniłem się do pracy z powodu mojego współlokatora. Ogólnie rzecz biorąc, mieszka ze mną 3 innych facetów, z których każdy ma swoją własną codzienną rutynę. Ja zawsze wychodzę z domu jako ostatni.
    Pewnego dnia miałem wyjść do pracy, ale zauważyłem, że drzwi są zamknięte. Z zewnątrz. Mamy tylko zatrzask, ktoś go wcisnął, to wszystko.
    Zadzwoniłem do kolegi, zapytałem go o to, a on przyznał, że faktycznie mnie zamknął. Po prostu zapomniał, że wciąż jestem w środku. I powiedział to wszystko bardzo spokojnie. A ja oczywiście byłem wściekły. Krzyczałem, żeby przyszedł i mnie wypuścił. A on powiedział, że nie może, bo pracuje. Do licha! Przecież ja też pracuję! Potem kolega zasugerował, żebym krzyczał, a wtedy ktoś z ulicy mnie usłyszy i otworzy zamek. Świetnie, stary!
    Ale ten plan zadziałał i zostałem uwolniony. Mój wybawca śmiał się przez jakieś pięć minut. W biurze też się ze mnie nabijali.
    Ale to nie wszystko.
    W następnym tygodniu mój kolega zrobił to samo! Zadzwoniłem do szefa i powiedziałem: „Znowu mnie zamknął”. Nawiasem mówiąc, facet, który tym razem mnie wypuścił, był tym samym facetem, który wypuścił mnie za pierwszym razem. Śmiał się niemal do rozpuku. © Gaurav Soni / Quora
  • Spóźniłam się do pracy, bo dmuchałam na kaszę dla pasa, żeby szybciej wystygła.
  • Spóźniłam się do pracy. Skłamałam, że zaspałam, bo w prawdę nikt by nie uwierzył, wzięliby to za głupią wymówkę. Ale szef dał mi premię. Okazało się, że kiedy jechał do pracy, widział, jak przeprowadzałam przez ulicę staruszkę, w tempie jednego centymetra na minutę. Próbowała przejść przez ruchliwą sześciopasmową drogę, a światła dla pieszych były tam włączone tylko przez 20 sekund. Babcie powiedziała, że przegapiła już wiele zielonych świateł i poprosiła mnie o pomoc w przejściu. Czytałam o takich sytuacjach w książkach, ale nie sądziłam, że kiedykolwiek mnie to spotka.

Spóźnianie się to bardzo nieładny nawyk. Ale, podobnie jak w przypadku wielu innych złych nawyków, można się go pozbyć i zastąpić lepszym. Zobaczcie sami!

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły