20 osób, które odkryły, jak dziwne konsekwencje może mieć zwykła pomyłka

Ludzie
5 godziny temu
20 osób, które odkryły, jak dziwne konsekwencje może mieć zwykła pomyłka

Czasami nasze zmysły płatają nam figle. Wystarczy, że ktoś ma podobną kurtkę czy sposób mówienia — i już machamy ręką do nie tej osoby, mylimy kota z workiem na śmieci lub opowiadamy straszną tajemnicę nieznajomemu przez telefon. Niezręczność trwa chwilę, ale wspomnienia o niej sprawiają, że policzki płoną nawet po wielu latach.

  • Wychodzę dzisiaj z klatki schodowej i słyszę za sobą:
    — No cześć, przystojniaku!
    Odwracam się z nagle poprawionym nastrojem, z uśmiechem od ucha do ucha i widzę ładną dziewczynę.
    — Cześć, — mówię do niej, przewidując miłe zapoznanie, — dziękuję.
    A ona się rumieni:
    — Och, przepraszam. Pomyliłam się. Nie założyłam soczewek. Myślałam, że to mój mąż.
    Podchodzi do klatki facet mojego wzrostu i w takim samym swetrze jak mój. Całuje tę dziewczynę i odchodzą. A ja stoję i myślę: „Rzeczywiście, przystojniak!” © IMHONAH / Pikabu
  • Stoję na przystanku. Naprzeciw zatrzymuje się tramwaj i przepuszcza ludzi na pasach. Patrzę w okna i nagle zauważam w tym tramwaju przyjaciółkę. Zaczynam machać do niej rękami i robić miny. Zauważyła — macha z powrotem, uśmiecha się. Wychodzi z tramwaju... i, no cóż, pomyliłam się. A ona wyszła, bo też się pomyliła. Poznałyśmy się, obie postanowiłyśmy wybrać się do okulisty. © / Pikabu
  • Pewnego razu poszliśmy z przyjaciółmi do supermarketu zrobić zakupy na grilla. Była z nami para małżeńska — niech będą Misza i Masza. Masza z namysłem i pełną odpowiedzialnością studiowała skład przypraw do mięsa. W tym czasie obok nich przechodził jakiś chłopak, a Masza, nie odrywając się od czytania, rozkazała: „Nie włócz się bez celu! Przynieś ketchup do grilla!”.
    Chłopak posłusznie odwrócił się do sąsiedniej półki, wziął stamtąd ketchup i podał go Maszy. Ta podniosła głowę, zobaczyła jakiegoś obcego gościa z ketchupem, a za nim stał jej Misza, nadal wpatrując się w skład różnych suszonych pietruszek. I wtedy w jej oczach mignęło zrozumienie, że wysłała po ketchup nie tego faceta.
    — O-o-o... dziękuję — powiedziała zakłopotana Masza.
    — Proszę bardzo! — odpowiedział chłopak i zniknął niczym bohater w dziale wędlin.
    A przecież mógłby powiedzieć: „Nie pracuję tutaj”, „Nie jestem twoim mężem!”, ale albo okazał się prawdziwym dżentelmenem i nie mógł odmówić damie, albo Masza przez lata małżeństwa wyrobiła sobie tak władczy głos, że nawet obcy mężczyźni nie są w stanie mu się oprzeć. © / Pikabu
  • Pracuję w restauracji. W niedziele na zmianie jest tylko jeden kelner i administrator — gości jest mało. Myję witrynę. Przyszedł gość. Zaniosłam zamówienie i poszłam dokończyć mycie witryny. Stoję na drabinie, tyłem do wyjścia z sali. Słyszę stukot obcasów. Myślałam, że to idzie administrator, więc bez odwracania się mówię:
    — I czemu się skradasz?
    — Jeszcze mam jakieś sprawy...
    Odwracam się, a to gość wychodzi. On zaczął się śmiać, a mnie zrobiło się tak niezręcznie. © Demidova88 / Pikabu
  • Babcia opowiedziała mi historię. Mieszkali na wsi. Mieli psa, ogromną bestię, z wyglądu czysty wilk. Nazywał się Reks. Siedział na podwórku, pilnował obejścia. Do domu go nie wpuszczali — za duży, z pewnością coś by przewrócił. A on sam też specjalnie się nie rwał. Na podwórku było przestronnie i miał ciepłą budę.
    I tak pewnego pięknego wiosennego wieczoru wszyscy w domu szykowali się do snu. Babcia wyszła do sieni, a tam Reks.
    — Co ty tu robisz? — zapytała babcia, — wracaj z powrotem na podwórko.
    Bestia była mądra i posłuszna, ale tu nagle zaczęła szczerzyć zęby i warczeć.
    — Ach, jeszcze na mnie warczysz — rozgniewała się babcia — zaraz ci pokażę!
    Pies postanowił nie zaostrzać sytuacji i się wycofał. Babcia wróciła do domu i zapytała dziadka, czemu nie przywiązał Reksia na noc, jak zwykle?
    — Jak nie przywiązałem, skoro przywiązałem — odpowiada dziadek.
    — Jak mogłeś go przywiązać, skoro właśnie błąkał się u nas w sieni, ledwo go wyprosiłam. Jeszcze warczeć na mnie próbował...
    Dziadek się zdziwił. Poszli na podwórko zobaczyć, co i jak. Patrzą, a Reks, zwykle dumny i odważny, siedzi w budzie, przestraszony patrzy na nich i skomle żałośnie. A sznur na miejscu. Wtedy babcia zatrzymała się jak stała, bo zrozumiała, że to nie był Reks, ale prawdziwy wilk z lasu. A ona go w półmroku sieni nie rozpoznała i tak nieprzyjemnie potraktowała. © / Pikabu
  • Miałem wtedy 9 lat. Mój przyjaciel złamał rękę, nie widziałem go parę dni. Szedłem ulicą i zobaczyłem chłopca z zabandażowaną ręką. Ruszyłem do niego z okrzykiem: „Władik, wróciłeś!”. I wtedy zrozumiałem, że to nie on! Nie wymyśliłem nic lepszego niż objąć... drzewo. Byłem wtedy bardzo nieśmiały. I to wydawało mi się lepsze niż po prostu przeprosić. © / Pikabu
  • Często dokonywałem zakupów w jednej firmie — braliśmy od nich narzędzia. Potrzebowałem gaśnic, szukałem w internecie tej samej firmy. Zadzwoniłem do nich: „Sprzedajcie mi gaśnicę”. Odpowiedzieli: „Tym się jeszcze nie zajmujemy”.
    Okazało się, że jest firma o podobnej nazwie. Pomyliłem się, nie sprawdziłem kontaktów. Po godzinie oddzwonili i powiedzieli: „Jutro dostarczymy, może pan przyjechać”. W ten sposób dzięki mojej małej pomyłce zaczęli handlować nowym towarem i to z sukcesem. © / Pikabu
  • W dzieciństwie siedziałam w domu sama, nudząc się. Postanowiłam zadzwonić do swojej babci. Wtedy były jeszcze tylko telefony stacjonarne. Babcia bardzo się ucieszyła. Rozmawiałyśmy kilka minut na ogólne tematy, a potem zapytała, gdzie teraz jest mama z bratem. I wtedy zrozumiałam, że pomyliłam numer, bo nie miałam żadnego brata. Ale nie mogłam powiedzieć nieznanej babci, że nie jestem jej wnuczką, więc zmyśliłam, że mama z braciszkiem poszli na spacer, a ja siedzę w domu i rysuję. Jeszcze chwilę porozmawiałyśmy, a potem zakończyłam rozmowę. © Frufro / Pikabu
  • Wszystkie kobiety w naszej rodzinie mają takie same wysokie głosy, więc przez miejską linię telefoniczną trudno nas od siebie odróżnić. Kiedyś za młodu, gdy jeszcze mieszkałam z rodzicami, dzwoni telefon:
    — Halo! — mówię.
    — Emma Wiktorowna?
    — Nie!
    — Ach, Wasilij Pietrowicz! © / Pikabu
  • Wracałem kiedyś do domu, zobaczyłem mnóstwo samochodów na poboczu. Okazało się, że jest tam porzucone pole arbuzów — tak bywa pod koniec sezonu. Oczywiście, postanowiłem się rozejrzeć. Pole miało szerokość około 200-250 metrów. Zauważyłem po drugiej stronie znajomego. On też mnie zauważył i zaczął pewnie iść w moim kierunku. Generalnie, gdy zostało jakieś 50 metrów, zdałem sobie sprawę, że to nie mój znajomy. Zobaczyłem, że jemu też ubyło pewności siebie. Sytuacja głupia. Wydaje się, że szliśmy na darmo. I nie mogliśmy już zawrócić. Więc dalej szliśmy. Gdy się zrównaliśmy, podaliśmy sobie ręce. Chłopak: „Przepraszam, pomyliłem się”. Ja: „To samo u mnie”. Chłopak: „No... w tamtym rogu zostały jeszcze większe arbuzy”. © alekssx / Pikabu
  • Przy kasie w supermarkecie stałem za mężczyzną, którego twarz była jakoś znajoma. Przez pięć minut męczyłem się, przypominając sobie, skąd go znam. I nagle olśnienie — przypomniałem sobie! Spotykając się z nim wzrokiem, szeroko się uśmiechnąłem. Wyciągnąłem rękę na powitanie i wyjaśniłem: „Możliwe, że już pan nie pamięta, ale około 15 lat temu leżeliśmy na sąsiednich łóżkach w oddziale traumatologicznym. Mieliśmy artroskopię kolana z różnicą jednego dnia. Bardzo się cieszę z tego spotkania!”. Mężczyzna się uśmiechnął, podał mi rękę i powiedział: „Również mi miło, ale nigdy w życiu nie miałem problemów z kolanami”. Głupio to jakoś wyszło. © adzareiko / Pikabu
  • Starszy syn mieszka osobno, dlatego rzadko widuje się z młodszą siostrą, a ona jest nieco nieśmiała i trochę się go boi. Ma półtora roku.
    To było na urodzinach mojej teściowej. Zebrali się wszyscy krewni. Mała kręci się pod nogami, nie patrząc, podchodzi do starszego syna i podnosi ręce, żeby ją wziąć. Syn milcząc, bierze ją na ręce. Jestem tego samego wzrostu i budowy co starszy syn. Mała, nie zauważając różnicy, siedzi spokojnie na jego rękach, zajmuje się swoimi sprawami. W tym momencie ja wchodzę do pokoju.
    To było trzeba zobaczyć. Córka, widząc mnie, na początku się ucieszyła. Ale potem dosłownie widziałem jej myśli. Zrozumiała, że to nie tata ją trzyma na rękach. Kręciła głową, patrząc raz na starszego syna, raz na mnie. Nigdy nie widziałem tyle sprzecznych emocji na twarzy małego dziecka. © Alsey / Pikabu
  • Kiedy miałam około 12 lat, na nasz domowy telefon kilka razy zadzwonił mężczyzna i zaczął rozmawiać ze mną jak z własną córką. Odpowiedziałam, że pomylił numer. Odkładałam słuchawkę, ale on i tak oddzwaniał. W końcu mnie to zmęczyło i zaczęłam mu odpowiadać. Na koniec rozmowy kazał mi rozmrozić kurczaka i powiedział: „Tylko nie zapomnij!”. Wieczorem opowiedziałam tę historię rodzicom. Mama zamyślonym tonem powiedziała: „A jakaś dziewczynka dzisiaj dostanie karę za to, że nie rozmroziła kurczaka...” © RedPanda778 / Pikabu
  • Poznaliśmy się z dziewczyną w internecie. Długo rozmawialiśmy, umówiliśmy się na randkę. Spotkaliśmy się na miejscu, rozmawialiśmy, wszystko było super. I nagle przyszedł do mnie SMS: „Przepraszam, nie przyjdę”. I wtedy zrozumiałem, że pomyliłem się i spędzam czas z nieznajomą, która wygląda podobnie do tamtej, a do tego ma takie samo imię. Ale dziewczyna była wspaniała, spodobaliśmy się sobie nawzajem. Minęły dwa lata, niedługo oświadczę się jej i opowiem, że dzięki tej pomyłce znalazłem swoją miłość. © Podsłuchane / Ideer
  • Konfiguruję sprzęt na nowym obiekcie. Klient miał na imię Michał — całkiem normalny gość, rozmowny. Wszystko zrobiliśmy. Na koniec spytałem: „Michał, dlaczego wszyscy nazywają cię Sergiuszem?” A on: „No cóż, tak pewnie nazywałeś mnie Michałem, że nie chciałem cię wyprowadzać z błędu”. © / Pikabu
  • Miałem około 35 lat. Stałem na ulicy, czekałem na kogoś. Niedaleko szła mama z chłopcem w wieku około dwóch lat. Nagle maluch wyrwał się jej i ruszył do mnie, krzycząc: „Tato! Tato!”. Mama go zatrzymała, mówiąc: „To nie jest tata, to jest wujek”. Krótko się zamyśliła i dodała: „Nie strasz wujka”. © / Pikabu
  • Spotkałem na przystanku mojego kuzyna. Dziwne, pomyślałem. Przecież powinien być na dyżurze! Podszedłem do niego z radością, a on powiedział, że to jakaś pomyłka. Przez dwa miesiące jeździłem z nim rano tym samym autobusem. I nagle pewnego dnia podszedł do mnie i powiedział: „Cześć! Od razu cię poznałem, ale nie dałem tego po sobie poznać, sprawdzałem. Mówią, że jest wielu ludzi podobnych na świecie... Kupiłem tu mieszkanie”. © / Pikabu
  • Moja znajoma pojechała kiedyś do Pekinu jako opiekunka z grupą studentów uczących się chińskiego. W programie zwiedzania było plac Tian’anmen, Zakazane Miasto i różne atrakcje stolicy Chin. W tym również odwiedzenie słynnego rynku Yabaolu. Chodzili po rynku w grupie, zobaczyli jeansy bardzo dobrej jakości. Podeszli do sprzedawców przy stoisku i uczciwie nauczonym w kilku kursach chińskim zaczęli targować się o cenę za cudowne spodnie. Chińscy sprzedawcy patrzyli na studentów, ale nie odpowiadali. Tylko wymieniali zaskoczone spojrzenia między sobą. Próby nawiązania językowego kontaktu z Chińczykami całkowicie się nie powiodły. I nagle, kiedy już dość zdenerwowani, zaczęli między sobą omawiać sytuację, chiński sprzedawca nagle powiedział: „Na początku nie rozumieliśmy, co się dzieje. Sami jesteśmy Kazachami. Czekamy na sprzedawcę, pobiegł po nasz rozmiar”. © / Pikabu
  • Żona wróciła ze zebrania i powiedziała, że w szkole wybuch skandal: pewna dziewczynka z pierwszej klasy poskarżyła się mamie, że ich karmią resztkami. Ta przyszła do szkoły, aby przeprowadzić rozmowę wyjaśniającą. Okazało się, że w stołówce dziewczynka zobaczyła garnek z napisem namalowanym czerwoną farbą „1B”. Ponieważ ona uczy się w klasie 1B, przyszła do domu i opowiedziała mamie, że w stołówce specjalnie dla nich zbierają resztki. Nawet jest specjalny garnek do tego. To, że „1B” na garnku oznaczało „pierwsze danie”, nie przekonało mamy. Nawet to, że garnki innych klas są nieobecne, jest tylko 1B. © / Pikabu
  • Przeprowadziliśmy się z mężem do nowego bloku. Wtedy jeszcze mieliśmy stacjonarny telefon i często na niego dzwonili wszyscy, komu tylko przyszło na myśl. Bardzo często mylili numer. Kiedyś zadzwoniła do mnie miła staruszka, przedstawiła się jako babcia mojego męża. Poprosiła, abym zawołała go do telefonu, jednocześnie nazywając mnie i jego po imieniu. Mąż wtedy poszedł do sklepu, więc nie mógł podejść. Dlatego postanowiła po prostu zapytać, jak się mamy, jak się czuję, a wtedy byłam chora. Pożegnałyśmy się w przyjaznej atmosferze. Przyszedł mąż. Powiedziałam, że dzwoniła jego babcia. A on z szeroko otwartymi oczami powiedział: „Moja babcia już od 10 lat nie żyje...” © / Pikabu

A oto kolejny wybór zabawnych historii, które przytrafiły się internautom.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły