Transport publiczny to nie tylko sposób na dotarcie z punktu A do punktu B, ale także niewyczerpane źródło epickich historii. Tutaj czekają nas spotkania z dziwnymi nieznajomymi i zaskakujące sytuacje, których zakończenia czasem nie sposób przewidzieć.
- Byłam w ciąży, jechałam metrem w godzinach szczytu na wizytę u lekarza. Byłam zmuszona unosić brzuch nad młodym mężczyzną czytającym gazetę. Mój brzuch mu przeszkadzał, więc facet po prostu wziął gazetę, oparł ją na moim brzuchu i kontynuował czytanie! Inny przypadek: podróżowaliśmy z 3,5-letnim dzieckiem ze szpitala. Wszystkie miejsca w wagonie metra były zajęte, stały tylko dwie osoby, ja i moje dziecko. © Tatiana Novikoaa / Dzen
- Jechałem pociągiem. Jakieś 10 minut przed odjazdem przy wejściu do przedziału pojawiły się dwie dziewczyny z dwoma facetami. Stoją, kulą się, patrzą na mnie. Udaję, że jestem bardzo zajęty laptopem, ale zdaję sobie sprawę, że zaraz coś się wydarzy. W tym samym czasie w sąsiednim przedziale rozlega się płacz dziecka, a ja mentalnie współczuję tym, którzy tam podróżują. Wtedy jeden z facetów przechodzi wreszcie do rzeczy, pokazując na dziewczynę: „Zamieni się pan miejscami? Ona też ma niższą kuszetkę, jest w przedziale obok, a wtedy moglibyśmy przenieść się tu razem”. Zdaję sobie sprawę, że to ten sam przedział, w którym przed chwilą płakało dziecko, i delikatnie odmawiam. Oni nie ustępują, oferując przeniesienie mojego bagażu i mnie prawie na rękach do następnego przedziału. Stanowczo odmawiam. Grupa odchodzi. Jedna z dziewczyn rzuca mi pogardliwe spojrzenie i wchodzi do następnego przedziału. Pociąg rusza i, jakimś cudem, jestem sam w przedziale.
Po około godzinie ta sama dziewczyna podchodzi do mnie, patrzy zdziwiona na wolne miejsca i, ponownie rzucając mi pogardliwe spojrzenie, znika w następnym przedziale. Bliżej pory snu za ścianą narasta hałas. „Nie idę do niego!” — ostro odpowiada kobiecy głos i hałas ustaje. Najwyraźniej inni pasażerowie w sąsiednim przedziale nie byli zadowoleni z zagęszczenia przestrzeni życiowej, ale nie wszczęli awantury. Spałem w przedziale sam. © Nieznany autor / Pikabu - Podróżowaliśmy pociągiem z mężem i psem. Ponieważ mamy owczarka kaukaskiego, wykupiliśmy cały przedział. Położyliśmy się spać, zamknęliśmy na klucz. Nagle w nocy otworzyły się drzwi, do przedziału weszły dwie kobiety, a konduktorka spokojnie oświadczyła, że współpodróżni to kulturalni ludzie, jest z nimi pies, ale nie ma się co bać, pies jest spokojny. I wtedy nasz pies wstał, podszedł do nich i zaczął cicho warczeć. Kobiety krzyknęły i uciekły. Następnego dnia przyszła konduktorka z kierownikiem pociągu i pokazała mu naszego psa, który ją wystraszył w nocy. Mieliśmy bilet dla psa, książeczkę weterynaryjną, a pies był w kagańcu (zdejmowaliśmy go na noc i do jedzenia), czyli nie było się do czego przyczepić. A potem kierownik spytał konduktorkę, dlaczego weszła w nocy do przedziału. Nie wiedziała, co powiedzieć. Potem nie odzywała się do nas przez resztę podróży. © Mishka Fancy / Dzen
„Musiałam zabrać ze sobą kota. Mogę śmiało powiedzieć, że był najsłodszym pasażerem w samolocie”.
- Jechałam metrem znajomą trasą, opierałam się o drzwi i słuchałam muzyki. Było dużo ludzi i wszyscy stali dość ciasno obok siebie. W pewnym momencie moja torba w ręku zaczęła się niezrozumiale poruszać, a ja pomyślałam o najgorszym. Natychmiast skierowałam wzrok na torbę i zobaczyłam dziewczynkę w wieku około 5 lat, która starannie ją lizała! A jej tata spokojnie trzymał dziewczynkę za rękę i uśmiechał się. Byłam tak oszołomiona tym, co zobaczyłam, że po prostu poczekałam, aż skończy, a ona i jej tata wyjdą z wagonu. © Podsheshano / VK
- Stałam na stacji kolejowej z dziećmi, jechaliśmy na wycieczkę. Nagle ktoś podał mi smycz do ręki i szybko uciekł, krzycząc, że musi do toalety i zaraz wraca. Pociąg ruszył, a właściciela wciąż nie było. Zdecydowaliśmy więc, że piesek zostanie naszą maskotką. Nakarmiliśmy go, czym się dało, uczesaliśmy, wygłaskaliśmy, przynieśliśmy picie i przypadkiem odkryliśmy, że Piotruś potrafi wyprzedzić pieska w linii prostej. Po 20 minutach właściciel wrócił. © Svetlana S. / Dzen
- W latach 90. wracałam pociągiem ze szpitala po operacji. Dwie panie w moim przedziale zaczęły rozmawiać i okazało się, że jedna z nich przegapiła tydzień oglądania serialu (nie pamiętam jakiego, ale coś w stylu Dynastii). I wtedy druga, życzliwa dusza, ucieszyła się, że może zapełnić lukę, i zaczęła głośno i szczegółowo, z podziałem na role, z intonacją, opowiadać o przegapionych odcinkach serialu. A ta pierwsza, w zależności od tego, co usłyszała, cmokała, piszczała, ściskała policzki, śmiała się, gotowała z oburzenia i zadawała pytania. To słuchowisko trwało prawie całą podróż. Dwadzieścia cztery godziny! Ich szczęście, że byłam ledwie żywa. © Guseva Marina / Dzen
„Jestem w samolocie. Czy to toaleta dla mrówek?”
- Moja przyjaciółka i ja wracałyśmy do domu autobusem. Nagle przyjaciółka stwierdziła: „Mam straszną ochotę na paluszki krabowe”. Odpowiedziałam: „Tak, przydałaby się sałatka z kraba”. Wtedy między nami pojawiła się ręka, w której był paluszek krabowy! Odwróciłyśmy się, ledwo powstrzymując śmiech, a tam siedział mężczyzna jedzący te paluszki prosto z opakowania. Marzenia się spełniają! © Podsheshano / VK
- W latach 70. i 80. wiele osób podróżowało do sąsiedniego miasta na targ pociągiem podmiejskim. Nie tylko nie było tam miejsca, żeby stanąć, ale w drodze powrotnej niektórzy przewozili zwierzęta: drób, prosięta w workach. W wagonie było zoo: gdaczące kury, koguty, kwaczące kaczki i kwiczące prosięta. Kiedyś prosię jednego z pasażerów rozerwało jego torbę i wyrwało się na wolność. Przez kilka przystanków cały wagon próbował złapać świnkę, a ona piszczała i biegała pod ławkami między nogami pasażerów. Minęło tyle lat, a ja wciąż to pamiętam. © Mikhail Borodin / Dzen
- Jechałam nocnym pociągiem, miałam niższą kuszetkę. Kilka stacji później weszła kobieta, babcia i dwójka dzieci. Poprosili mnie o zamianę miejsc. Wtedy byłam jeszcze naiwnym kwiatuszkiem, grzecznym i dobrze wychowanym, zgodziłam się. W rezultacie, nawet żeby napić się herbaty, musiałam błagać ich o pozwolenie. Dzieci jadły, bawiły się, rysowały i w ogóle, nagle pociąg się zakołysał, a herbata wylała się na dziecko. To była długa podróż. Od tamtej pory zawsze biorę dolną kuszetkę z miesięcznym wyprzedzeniem i za nic nie zmieniam. © COBAcKAPTNHKN / Pikabu
- Jechałem autobusem do miasta. Na jednym z przystanków pojawił się tłum nastolatków, którzy zachowywali się obrzydliwie. Kierowca zatrzymał się, wyłączył silnik, położył stopy na desce rozdzielczej, otworzył gazetę i powiedział: „Chłopaki, wszyscy ci ludzie w autobusie gdzieś się spieszą, a wy im uniemożliwiacie dotarcie do celu. Wkrótce będą na was wściekli. Będę tu siedział, dopóki nie wysiądziecie”. Pasażerowie zaczęli narzekać, a nastolatkowie zdali sobie sprawę, że albo teraz wysiądą, albo cała ta złość się na nich odbije. Więc wyszli, a my pojechaliśmy dalej. © zerbey / Reddit
„Mój psiak poznał przyjaciela podczas lotu”.
- Zazwyczaj ustępuję miejsca przy oknie, jeśli mnie o to poproszą. Ale zdarzyła się sytuacja, w której się uparłam, że tego nie zrobię. Wracałam samolotem ze ślubu przyjaciółki. Lot był wcześnie, praktycznie nie spałam. Kupiłam z wyprzedzeniem miejsce przy oknie, weszłam do samolotu jako jedna z pierwszych osób i prawie udało mi się zasnąć. Obudziło mnie jednak dwóch panów, którzy bardzo natarczywie prosili mnie o zmianę miejsca, żebym usiadła w przejściu w następnym rzędzie. Oczywiście powiedziałam im, żeby poszli do diabła. Zawołali stewardesę i próbowali jej coś wytłumaczyć, ale ją też zlekceważyłam. W końcu obroniłam swoje miejsce i dopiero wtedy zauważyłam trzeciego faceta, który był z tamtymi i był w kajdankach. Posadzili go obok mnie. Jeden facet usiadł obok niego, a drugi po drugiej stronie przejścia. Przez cały lot nie spałam, pomagając aresztowanemu zapinać pas i otwierając jego lunch. Można powiedzieć, że dostałam nauczkę. © Kaza1100 / Pikabu
- Kiedy byłem młody, zdarzyła mi się taka sytuacja. Autobus był w połowie pusty. Siedziałem, a naprzeciwko mnie było wolne siedzenie. Pustych miejsc było zresztą więcej. Ale kilka osób stało, nie wiem, może było im tak wygodnie, albo wysiadali na następnym przystanku. Do autobusu weszła ładna dziewczyna. Uśmiechnąłem się do niej, ona uśmiechnęła się do mnie, między nami zaiskrzyło. Ruszyła do siedzenia naprzeciwko mnie z oczywistym zamiarem zajęcia miejsca. I wtedy, znikąd, kobieta z twarzą pełną nienawiści sprintem pobiegła na to samo miejsce. Odepchnęła kilka osób, także tę dziewczynę, i popatrzyła na mnie wyzywająco. Uśmiechnąłem się do dziewczyny, rozłożyłem ręce, wstałem i chciałem z nią porozmawiać. Ale najwyraźniej incydent z kobietą ją zdenerwował i nie wyraziła zbytniej chęci na zapoznanie się. Szkoda. © Bugrov Web Studio / Dzen
- Jechałam do mojego chrześniaka, złożyć mu życzenia z okazji urodzin. Wiozłam w autobusie wielki tort. Nie było miejsc siedzących, więc stałam, a obok mnie siedziała mama z chłopcem w wieku około 5 lat. W pewnym momencie spojrzałam, a on grzebał w kartonie i wyciągał krem palcem. Zaczęłam krzyczeć, a jego mama flegmatycznie: „Kochana, czego się spodziewałaś, wracamy z przedszkola”.
- Moja siostrzenica mieszka w nowym budownictwie, autobusów jest mało, odległości między przystankami bardzo duże. Raz poprosiła kierowcę, żeby zatrzymał się w pobliżu sklepu (był tam przystanek, ale niewiele osób wysiadało), a on odmówił i zabrał ją dalej. Pokłóciła się z tym kierowcą. Następnego dnia wracała z pracy, było ciemno, drzemała, nagle kierowca (ten sam) zatrzymał się koło sklepu i powiedział: „Hej, dziewczyno, musisz tu wysiąść!”. © Olga Petrova / Dzen
„Przynajmniej komuś jest wygodnie”.
- Miałam taki przypadek z autobusem, że wciąż mam dreszcze, kiedy go sobie przypominam. Wysiadaliśmy z autobusu. Moja 5-letnia córka szła pierwsza, trzymając mnie za rękę, a za nią ja i moja młodsza córka w nosidle. I nagle drzwi się zamknęły, zaciskając dłoń dziecka, a autobus ruszył. Nie do wiary!!! Moja córka była na zewnątrz i musiała biec, ponieważ jej ręka była w autobusie. Ależ krzyczałam! Kierowca zatrzymał autobus. Oczywiście od razu pobiegłam do dziecka. Na szczęście nie upadła podczas biegu. Och, ile miałam w sobie wściekłości! © Elena Kolycheva / Dzen
- W samolocie przed nami były trzy osoby — matka, córka i syn. Dzieci były do siebie bardzo podobne — albo bliźniaki, albo z małą różnicą wieku, miały około 6-7 lat. Weszli do samolotu, usiedli. Dziewczynka siadła przy oknie. Chłopiec zaczął marudzić, że chce do okna. Mama wytłumaczyła, że to kolej córki, bo syn ostatnio leciał przy oknie. Wtedy chłopiec zaczął krzyczeć. Wtedy mama powiedziała do dziewczynki: „Ustąp mu miejsca. Zobacz, jak on płacze!”. Zamienili się miejscami. Dziewczynka wyjęła z plecaka jakieś czasopismo dla dzieci i zaczęła czytać. Dzieciak znów zaczął skomleć, a potem krzyczeć. Miał swoje własne czasopismo, ale chciał to, które czytała jego siostra. Matka zabrała czasopismo dziewczynce i dała je marudzącemu dziecku. Potem rozdano jedzenie i dziewczynka musiała podzielić się deserem z bratem. To było żałosne. © itzm / Pikabu
- Wracałam do domu z przedszkola z moją małą córeczką. Wsiadłyśmy do autobusu, a kobieta siedząca obok miała torbę, z którego wystawał świeży chleb. Zapach unosił się w całym pojeździe. Moja córka najpierw jęczała cicho, potem głośniej, a potem przez cały autobus: „Mamo, chcę chleba!”. Prawie spaliłam się ze wstydu! Ale kobieta ją usłyszała, odłamała kawałek, posadziła córkę obok siebie i poczęstowała ją. Dziękuję ludziom, którzy są wrażliwi i wyrozumiali! © Sveta P / Dzen
„W samolocie moja dziewczyna dostała wegetariańską kanapkę. To był 12-godzinny lot”.
- Jechałam pociągiem i miałam świetne miejsce ze stolikiem. Młoda para z tygodniowym dzieckiem w nosidełku siadła na przeciwległych siedzeniach, twarzą do mnie. Jechało się świetnie: maluch budził się kilka razy i popiskiwał, rodzice karmili go, tulili, a on znowu zasypiał. Młody ojciec zasnął po godzinie i oparł głowę na moim ramieniu (nie obudziłam go). Chichotałyśmy z młodą mamą i rozmawiałyśmy o tym i owym. A wiecie, kto krzyczał na cały wagon i kogo upomniał konduktor? Dwóch wystrojonych facetów, którzy głośno się kłócili i krzyczeli przez telefon. © Huanita.Yobst / Pikabu
- Jechałam pociągiem z przesiadkami. Ostatni odcinek trwał tylko 4 godziny, ale byłam w podróży od 24 godzin. Wsiadłam do przedziału. Brudna, wyczerpana i głodna. Siadłam i zalałam wrzątkiem zupkę chińską. Moja sąsiadka z oburzeniem powiedziała: „Nie możesz wytrzymać kilku godzin bez jedzenia? Śmierdzi w całym przedziale”. Zanim zdążyłam otworzyć usta, dziadek z tego przedziału odpowiedział: „Zostaw ją, kobieto! Chcesz, dziecko, kiełbaskę?”.
Oczywiście podczas podróży komunikacją miejską wszystko może się zdarzyć. Czasem współpasażerowie zapewniają nam taką rozrywkę, że możemy się z tego śmiać przez cały dzień. A tutaj możecie poczytać o wyjątkowo irytujących współpasażerach.