29 osób, które w najtrudniejszych chwilach odkryły siłę rodzinnych więzi

Ludzie
7 godziny temu
29 osób, które w najtrudniejszych chwilach odkryły siłę rodzinnych więzi

Rodzina nie zawsze może rozwiązać nasze problemy, ale jej wsparcie czasami znaczy więcej niż jakiekolwiek zewnętrzne okoliczności. Nie każdy ma szczęście mieć bliskich, którzy zawsze zrozumieją i zaakceptują nasze wybory, ale tym, którzy znaleźli w rodzinie prawdziwe oparcie, można tylko zazdrościć. Kiedy obok są naprawdę bliscy ludzie, nawet zwykłe chwile stają się cieplejsze, a trudności łatwiej znosić.

  • Pewnego razu, na samym początku wspólnego życia z mężem, zraniłam się w rękę i odkryłam, że podczas sprzątania nie mogę wykręcić ścierki do podłogi. Poprosiłam męża — odpowiedział, że to nie jest męska praca. No cóż, podłogi zostały brudne, a ja byłam w szoku. Wieczorem poszliśmy w odwiedziny do teściów. Nie wytrzymałam i poskarżyłam teściowej, bo nie miałam komu innemu. Zawołała męża do innego pokoju. Nie wiem, o czym tam rozmawiali, ale od tamtej pory, a minęło już 15 lat, ani razu nie usłyszałam frazy „niemęska praca”. Więcej już nigdy nie sięgnęłam po takie supermocne środki perswazji, ale zrozumiałam, że teściowa to osoba, która mnie nie skrzywdzi, za co jestem jej bardzo wdzięczna. © / ADME
  • Gdy miałam 23 lata, po raz pierwszy poważnie zachorowałam. Temperatura prawie 40 stopni, brak sił nawet, żeby wstać z łóżka, nie mogłam jeść. Mieszkałam wtedy sama, daleko od rodziców, pracowałam w innym mieście. Drugiego dnia choroby, gdy leżałam bez sił, zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam, a na progu stali mama i tata. Zmęczeni po długiej podróży, ale z takim rodzinnym, ciepłym spojrzeniem. Nawet nie zdążyłam się zdziwić, a mama już mnie przytuliła, a tata wszedł do mieszkania i rozpakował cały mini-szpital. Termosy z gorącymi zupami, torebka z lekami, ciepłe skarpetki (mama jest pewna, że to ratuje przed wszystkim), nawet moja ulubiona pluszowa piżama, którą zostawiłam w domu rodziców. Kiedy wyjeżdżali, już stałam na nogach i się uśmiechałam. Mama poprawiła mi włosy po raz ostatni, tata żartobliwie poklepał mnie po ramieniu. Wyjechali, a ja stałam na progu swojego mieszkania i czułam taką wdzięczność, że aż łzy napłynęły mi do oczu. I teraz, po latach, wspominam tę chwilę i rozumiem: tak, dorosłam, ale dla nich zawsze będę ich dzieckiem. I to jest takie cenne — wiedzieć, że gdzieś na tym świecie są dwie osoby, które bez wahania przyjadą do mnie w każdej chwili, tylko dlatego, że powiedziałam do słuchawki: „Mamo, źle się czuję”. © / VK
  • Uwielbiam swoją rodzinę, ponieważ jesteśmy jedną wielką drużyną. Na święta zbieramy się tłumnie: dzieci biegają, dorośli omawiają wszystko, co się da, zawsze jest głośno i wesoło. Kiedy razem z mężem budowaliśmy dom na działce, przyjeżdżali wszyscy: wujkowie z narzędziami, ciocie z plackami, nawet dzieci pomagały mieszać farbę. A kiedy trafiłam do szpitala, siostra wzięła naszego psa, mama opiekowała się dziećmi, a brat codziennie przywoził jedzenie dla męża, żeby nie chodził głodny. Mąż, oczywiście, początkowo się dziwił, jak to możliwe, że wszyscy są za sobą, ale teraz sam się do tego przyzwyczaił. Nawet żartuje: „Teraz mam więcej krewnych niż przyjaciół!” © / VK
  • Myślałam, że zwariowałam: po tym, jak zasnęłam z dzieckiem zauważyłam, że naczynia są umyte, chociaż nie pamiętam, abym je myła. Drugiego dnia położyłam się, by ukołysać syna do snu. Myślałam, że nie będę spać, tylko poprasuję. Jednak zasnęłam, a gdy się obudziłam, pranie już było wyprasowane. Zaczęła się u mnie paranoja. A potem okazało się, że to teściowa przychodziła do nas przez 2 dni z rzędu i nie chciała mnie budzić. © / VK
  • Zawsze wydawało mi się, że dziadek mnie nie za bardzo lubi. Był surowy, małomówny, nigdy się nie rozczulał, nie pytał, jak mi w szkole, nie żartował ze mną, jak inni dziadkowie z wnukami. Oczywiście nie byłam obrażona, ale miałam w sobie uczucie, że traktuje mnie bez specjalnego uczucia. Niedawno rozbolał mnie strasznie brzuch. Wszyscy mówili, że penie się przejadłam, nic strasznego, przejdzie. Nawet mama powiedziała, żebym się położyła, napiła się wody, mówiąc, że samo przejdzie. Tylko dziadek chodził wokół, patrzył na mnie spod byka, coś myślał. Potem gwałtownie złapał kurtkę, wziął mnie pod rękę i do samochodu. Próbowałam pytać, gdzie jedziemy, ale on tylko mruknął: „Szpital”. Kiedy jechaliśmy, pytał, gdzie mnie boli, jak boli, jak długo to trwa. Nigdy nie widziałam go tak zaniepokojonego. I dobrze zrobił, że nikogo nie słuchał, poza swoją intuicją. Zapalenie wyrostka. Lekarze powiedzieli, że gdybyśmy poczekali jeszcze trochę, konsekwencje mogły być straszne. On mnie uratował. Leżałam wtedy po operacji i myślałam: „Oto dowód”. Miłość to nie słowa, to czyny. © / VK
  • W naszej rodzinie kobiety mają bardzo gęste włosy: nosiły dwie warkocze sięgające pasa, każdy grubości ręki. I kiedy pewnego razu w naszej szkole zaczęła się epidemia wszawicy, dwie dziewczynki celowo mnie zaraziły, śmiejąc się, że teraz mi obetną warkocze i żaden chłopiec na mnie już nie spojrzy! Ale te głupie nie wiedziały, że moja mama będzie gotowa osiem godzin czesać moje włosy gęstym grzebieniem i przeglądać każdy włosek, aby usunąć wszystkie żyjątka. Reszta rodziców, prawdę mówiąc, się tym nie przejmowała, więc w poniedziałek wszystkie dziewczynki przyszły z krótkimi fryzurami. A ja z warkoczami. © / Pikabu
  • A ja nie mam teściowej (odeszła wcześnie), ale mam ciotkę męża, starszą siostrę jego matki. Ona to dopiero jest świetna! Kiedy urodziła się moja córka, codziennie przysyłała do mnie pomoc w postaci kuzynów i kuzynki mojego męża (w tej rodzinie jest szóstka dzieci!). Na przykład siostra (19 lat) pomagała w domowych obowiązkach, brat (14 lat) chodził do sklepu czy wynosił śmieci. Wieczorem przychodziła ciocia Luba i przez dwie godziny nie wypuszczała małej z rąk: kąpała ją, chodziła z nią po mieszkaniu, gaworzyła...
    Młodsza (11 lat) i średni (17 lat) przychodzili i zabierali córeczkę na spacer, bo mama im powiedziała, żeby pozwolili mi się wyspać. Mówili mi: „Śpij, wyglądasz jak panda z tymi cieniami pod oczami”. Ich pomoc naprawdę była dla mnie ogromna.
    Potem urodziła się druga córka, i tak samo rodzina pomagała. I choć ciotka ma własne wnuki, moje kocha nie mniej. Może dlatego, że nie mają własnej babci, jej ukochanej młodszej siostrzyczki. Kocham tę kobietę! © n.moor / Pikabu
  • Mąż zażądał, aby dziecku zrobić test DNA. Plotkara z pracy powiedziała, że maluch na pewno nie jest jego. Gdy przyszły wyniki, błagał o wybaczenie, ale ja już złożyłam pozew o rozwód. Pakowałam się z płaczem, gdy nagle wpadli teściowa z teściem. Nigdy się nie wtrącali w nasze życie i o wszystkim dowiedzieli się po fakcie. W skrócie, teściowa oznajmiła: „To mieszkanie jest nasze, i ty będziesz tutaj mieszkać z naszym wnukiem. A on niech wynosi się, skoro tak cię potrafił zranić”. Mężowi nigdy nie wybaczyłam, ale z teściami mam najlepsze relacje. Takiej pomocy, jak od nich, nie miałam nawet od własnych rodziców.
  • Ojciec mojego znajomego na weselu podarował synowi i jego młodej żonie 200 tysięcy w kopercie. Przy toaście i życzeniach głośno oznajmił sumę, mówiąc, że to pierwszy wkład na nowe mieszkanie. A następnego dnia po cichu wręczył młodej parze kolejną kopertę, gdzie znajdowało się jeszcze 800 tysięcy, powiedział, że to druga część. Na pytanie, czemu taka tajemnica, ojciec wyjaśnił: „Żeby inni wam nie zazdrościli i to nie psuło relacji”. Jednak zażądał, by za te pieniądze młode małżeństwo kupiło mieszkanie. I śledził losy swojego miliona. Dzieci faktycznie kupiły sobie mieszkanie. © / Pikabu
  • Miesiąc temu zobaczyłam w witrynie butiku luksusowy kostium kąpielowy. Kusząca naklejka na szybie obiecywała rajską rozkosz i 50% zniżki. Oczywiście, pobiegłam go przymierzyć i od razu się zakochałam! To najpiękniejszy jednoczęściowy kostium kąpielowy, jaki kiedykolwiek widziałam! Do tego momentu nawet nie przypuszczałam, że można tak pożądać jakiejś rzeczy. Ale kiedy spojrzałam na metkę, zobaczyłam ogromną dla mnie kwotę – 100 dolarów. Teraz nie pracuję, pieniądze na dzieci znikają natychmiast, pensja męża również. Minął miesiąc, a ten kostium cały czas był przede mną i kusił. Znowu weszłam, żeby go zobaczyć, i zobaczyłam, że teraz naprawdę kosztuje o połowę mniej, ale pieniędzy u mnie całkowicie brak. W desperacji zadzwoniłam do taty i opowiedziałam mu o swoim smutku. Od razu powiem, że mój ojciec od pewnego czasu jest samotny, nie ma kobiety, pracuje dużo i odpowiednio zarabia. I tata bez wahania powiedział, że przeleje mi potrzebną kwotę i żebym się nie krępowała do niego dzwonić. Jestem szczęśliwą posiadaczką luksusowego kostiumu kąpielowego i najbardziej wyrozumiałego ojca na świecie! © Karamelka / VK
  • Pewnego razu w sklepie z zabawkami zobaczyłem łazik księżycowy: prawdziwy, na gąsienicach, na pilota, z reflektorem! Byłem oszołomiony, zaniemówiłem z wrażenia! Dziadek chrząknął, podszedł do lady, spojrzał na cenę, pokręcił głową i poszliśmy. Nigdy o nic nie prosiłem. W wieku pięciu lat rozumiałem, że po prostu nas na to nie stać, więc próbowałem zapomnieć o łaziku księżycowym. Ale nie mogłem. Minęło kilka miesięcy, nadeszły święta. Przyszedł dziadek z ogromnym pudłem, powiedział, że to od Mikołaja. Pomyślałem, że to nowa zimowa kurtka (a nie po starszych braciach). Bezpośrednio na podłodze w korytarzu zręcznie rozprawiłem się ze sznurkiem, zerwałem papier... i mój świat podzielił się na przed i po. To był łazik księżycowy! Po twarzy płynęły mi łzy, ramiona drżały, a gardło ścisnął skurcz. Patrzyłem na mamę i dziadka, próbując wykrztusić: „To dla mnie?” – ale z moich ust wydobyło się tylko bezładne mruczenie. „Ma atak mózgu” – powiedział dziadek autorytatywnie. Mama się śmiała, ja płakałem. Minęło wiele lat. Dziadka już dawno nie ma, a łazik księżycowy padł w nierównej walce z przeprowadzkami, ale nigdy więcej w życiu – nigdy! – nie byłem tak szczęśliwy z żadnego prezentu. Były dobre i drogie, miłe sercu i urocze, ale łazik księżycowy był tylko jeden. © / Pikabu
  • Zaszłam w ciążę w wieku 18 lat. Ojciec dziecka od razu się ulotnił, mówiąc, że nie jest gotowy na taką odpowiedzialność, chociaż spotykaliśmy się już wtedy dwa lata. Moi rodzice powiedzieli: „Sama sobie narobiłaś problemów, to sama je rozwiąż”. Można ich było zrozumieć: mają jeszcze dwoje młodszych dzieci, wszyscy mieszkamy w dwupokojowym mieszkaniu. A termin porodu był tuż tuż.. Leżałam w sali z córką, miałam wychodzić, ale nie miałam gdzie się podziać. Pomoc przyszła z najmniej oczekiwanej strony. Nagle do szpitala położniczego wpadła moja niedoszła teściowa i powiedziała tak po prostu: „Chodźcie do mnie mieszkać!”. Z mamą chłopaka miałam neutralne stosunki, na jej wsparcie zupełnie nie liczyłam, ale przyjęła nas. I przez pierwsze trzy lata, do czasu, aż dostałam przedszkole, rzeczywiście mieszkałam u niej (a jej tata w akademiku w sąsiednim mieście, córkę widział zaledwie 5 razy przez cały czas). Potem moja córka poszła do przedszkola. Znalazłam pracę, zaoszczędziłam trochę pieniędzy, wynajęłam mieszkanie, po kilku latach wyszłam za mąż. Moja niedoszła teściowa pozostaje dla mnie bliższa niż matka, a dla córki jest najukochańszą babcią. Dziękuję jej za wszystko!
  • Przypomniało mi się, jak rodzice na początku lat 2000 chodzili łapać dla mnie Pikachu w automacie z zabawkami. Zobaczyłam go tam i od razu się zakochałam. Rodzice po wyjściu ze sklepu pozwolili mi wziąć jedną monetę i raz zagrać. I nie wygrałam. A kiedy w domu opowiadałam o tym mamie i tacie, rozpłakałam się (choć nigdy nie robiłam scen). Tata w milczeniu wziął pieniądze i poszedł łapać. Wrócił bez Pikachu. Potem poszła mama — też nie złapała. Wtedy rodzice kupili mi pluszowego Pikachu, ale większego i mówiącego. Nie wiem, jakimi słowami opisać moją dziecięcą radość! ©n/ Pikabu
  • My z mężem mieliśmy długo problem z dzieciaczkami. A potem urodził się syn. Gdy miał skończyć rok, wspomniałam, że chciałabym uczęszczać do klubu fitness, żeby odzyskać formę. Teściowa od razu zgłosiła się, że będzie siedzieć z dzieckiem. I po raz pierwszy przyjęłam jej pomoc. Regularnie, dwa razy w tygodniu, rano wsiadała w autobus i przyjeżdżała, bym mogła iść na siłownię. Sama pracowała na zmiany.
    Podczas jej kolejnej wizyty usiadłam przed nią i powiedziałam, że spodziewamy się bliźniaków. Moja mama, gdy dowiedziała się o tym, pierwsze, o co zapytała: „A kto będzie wychodził z psem?!” Nie interesowało jej, jak będę zjeżdżała z trójką dzieci i wózkami z czwartego piętra i jak w ogóle będę wychodziła na spacer. Teściowa na wieść o nowej ciąży powiedziała: „No dobrze, na czas twojego porodu zrezygnuję z pracy i przeprowadzam się do was, żeby pomagać”. Muszę przyznać, że nie miałam nic przeciwko.
    Teściowa dotrzymała słowa, a jej pomoc okazała się nieoceniona. Ostatnie tygodnie ciąży mogłam tylko leżeć, a na rękach biegał dwulatek. Ale teściowa przejęła wszystkie obowiązki związane z dzieckiem: spacerowała, karmiła, bawiła się, przygotowywała jedzenie. A potem dzieci zrobiło się troje. Zrozumiałam, że celem życia teściowej jest pomoc swoim dzieciom i wnukom. Inaczej nie potrafi. I jest cudowną babcią! © / Pikabu
  • Uważam, że najważniejsze to spędzać czas z dziećmi, tak jak robili to moi rodzice. Oboje pracowali, a wieczorami wracali do domu i przygotowywali kolację. Wszyscy siadaliśmy przy stole, potem razem sprzątaliśmy w kuchni. Graliśmy w gry, oglądaliśmy filmy, spacerowaliśmy. Czas to dar możliwy tylko teraz, nie można go cofnąć. Teraz mam 33 lata, mam córkę. Staram się spędzać z nią jak najwięcej czasu. © amac2488 / Reddit
  • Mój tata był dość wysokim rangą szefem. Znajdował się w dziesiątce najważniejszych osób w mieście o populacji około 300 tysięcy mieszkańców. Przy całej swojej surowości w pracy, w domu był po prostu puszystym kotkiem, uważnym i szczerze zaangażowanym ojcem. Bardzo lubiłam, jak reagował na problemy: nigdy nie krzyczał, nie szukał winnych, nawet nie podnosił głosu. Słuchał, mówił: „Aha”, i przedstawiał plan wyjścia z sytuacji. Potem, oczywiście, analizowaliśmy przyczyny, żeby to się nie powtórzyło. Teraz jestem kierownikiem średniego szczebla, styl zarządzania odziedziczyłam po tacie. Często słyszę, że jestem najlepszym szefem ze wszystkich, z którymi ludzie mieli okazję pracować. Miło. © / VK
  • Pewnego razu, gdy mama była w pracy, zaprosiłem do domu dziewczynę. W najbardziej pikantnym momencie nagle usłyszeliśmy, jak klucze obracają się w zamku. To mama z jakiegoś powodu wróciła wcześniej. Myślę: „No to koniec. Teraz dziewczyna ucieknie ze wstydu”. I wtedy ponownie usłyszeliśmy dźwięk zamka... i cisza. Po minucie przyszedł SMS od mamy, że poszła na godzinę do sklepu, aby po jej powrocie damskich butów w korytarzu już nie było. Rozumiejąca mamusia. © / Pikabu
  • Nie umiem wybierać prezentów. Ale raz mnie coś tknęło. Przypomniałam sobie z rozmowy, że tata w dzieciństwie chciał mieć kolejkę elektryczną, ale nie było na to pieniędzy, i marzenie pozostało tylko marzeniem. W końcu, będąc studentką i pracując wieczorami, uzbierałam pieniądze i podarowałam tacie kolejkę elektryczną na jakąś okazję. Pociąg na radio, szlabany opuszczają się i podnoszą, zwrotnice się przestawiają. Kupa kasy wydana na to cudo. Ale jakże się cieszył i płakał mój tata, wielki, dojrzały facet! Pełzał i bawił się tym pociągiem jak mały chłopiec. Zawsze będę pamiętać jego zachwyt. Przy świątecznym stole nie widywaliśmy już wtedy taty. A potem urodziłam syna, i mój tata już jako dziadek pełzał wokół tej kolejki i tłumaczył maluchowi wszystkie niuanse. Syn ma teraz 11 lat, bawią się razem do dziś. © / ADME
  • Na osiemnaste urodziny dziadek dał mi po prostu wspaniały prezent. Podarował mi ogromny album fotograficzny, w którym uwiecznione jest całe moje dzieciństwo. Dziadek przez całe życie pasjonuje się fotografią. Nie pamiętam ani jednego dnia, byśmy spacerowali bez aparatu. Rodzice dużo pracowali, nie mieli czasu ani na spacerowanie ze mną, ani na robienie mi zdjęć. A dziadek, chociaż także pracował, zawsze znajdował czas. I przez to album jest dla mnie jeszcze cenniejszy i droższy. Dziadek powiedział, że ma w domu jeszcze dwa takie. Jeśli z moim coś się stanie, zawsze znajdzie się zapasowy. To takie miłe, że nie mogę znaleźć słów, by wyrazić, jak bardzo kocham mojego dziadka. © / VK
  • Mój mąż po kłótni poszedł do mamy. Siedzę, rozmazuję łzy na twarzy. Dzwoni teściowa. Myślałam, że teraz zacznie bronić swojego syneczka. Ale nie. Zapytała, co się stał, poprosiła, żebym nie płakała i poszła wypić herbatę. Pół godziny później przyjechał mąż z kwiatami i tortem, strasznie zawstydzony. Od tego czasu, kiedy mój mąż zachowuje się nieracjonalnie, zawsze skarżę się mamie. Jego mamie. © / Pikabu
  • Rodzice mnie nigdy nie karali, robiłem prawie wszystko, co chciałem: grałem na komputerze całymi dniami, robiłem bałagan w pokoju, szalałem z przyjaciółmi. Rodzice dawali mi pieniądze na podróże po świecie. Nie zmuszali mnie do sprzątania domu, nie wymagali najwyższych ocen ani wielkich zwycięstw. Nie musiałem zasługiwać na kieszonkowe. W ogóle nie pamiętam, żeby rodzice podnosili na mnie głos. Moim głównym zadaniem było nie wylecieć ze szkoły prywatnej, a potem z uniwersytetu. Studiowałem na kierunku kreatywnym, a rodzice mnie wspierali. Na zakończenie nauki kupili mi studio, dali pieniądze na rok i wysłali w samodzielne życie. Wszyscy krewni powtarzali, że nic ze mnie nie wyjdzie, że zostanę na utrzymaniu rodziców. Rodzice tylko się uśmiechali.
    Dobre miejsce pracy znalazłem dwa miesiące po ukończeniu uniwersytetu, po roku awansowałem, potem przeszedłem do innej firmy i znów awansowałem. Zmieniłem studio na dwupokojowe mieszkanie (za własne pieniądze), kupiłem samochód, żyję w dostatku, mam wszystko. Chciałem pomagać rodzicom, ale odmówili. W rozmowach przyjaciele często wypominają mi, że wszystko dali mi rodzice. Nie wszystko, tylko dobry start, brak jakichkolwiek urazów z dzieciństwa i nieograniczoną wiarę w siebie. Kiedy będę mieć dzieci, będę je wychowywać według tego samego schematu. Działa. © / VK
  • Poznałam się z rodzicami męża, kiedy już z nim mieszkałam, a nasza córka miała 3 miesiące. I oto, jak przyjęła mnie teściowa: „Nie umiesz gotować? Nauczysz się. Twój teść nauczy cię piec chleb”, „Nie umiesz prać? Nauczysz się”, „Nie wtrącam się w wychowanie dziecka, to wasze dziecko”, „Nie zdążyłaś posprzątać? No, jak będziesz miała czas”. Zawsze mówiła swojemu synowi: „Pomagaj żonie, macie wspólne życie”. Byłam pod wrażeniem, ponieważ moja mama zawsze wtrącała się w rodzinę brata, ciągle krytykowała jego żonę, aż w końcu doprowadziła do rozwodu. Z teściową nigdy się nie pokłóciłyśmy. Jeśli mieliśmy z mężem kłótnie, zawsze stawała po mojej stronie, mówiąc do syna: „To twoja wina, przeproś”. Już od dawna jesteśmy rozwiedzeni, ale rodzice męża nadal są dla mnie i dzieci jak rodzina. Właściwie, to my dla nich również. © / Pikabu
  • Z bliskich mam tylko syna. Urodziłam go dość wcześnie. Bycie młodą samotną matką okazało się niełatwe, ale teraz wszystko jest w porządku. Kupuje nam bilety na premiery anime, a ja na festiwale punk rocka. Nie ma lepszego przyjaciela niż ten, którego sam wychowałeś! © BigBobby2016 / Reddit
  • Nasz ojciec na teraz trudny okres. Chodzi o to, że zawsze lubił nosić długie włosy, był z nich dumny i dbał o swoją fryzurę. Ale nic na tym świecie nie jest wieczne, dlatego tata nagle zaczął mocno łysieć, a potem całkiem ogolił głowę na łyso. Był z tego powodu bliski płaczu, więc postanowiłam go wesprzeć. I tak było lato, siedziałam w domu, pracowałam też z domu. Ogoliłam sobie również głowę. Tata był mile zaskoczony! Płakał z powodu mojego czynu i wsparcia. Potem jeszcze młodszy brat poprosił go o obcięcie się razem z nim. Tak wyglądaliśmy tego lata w naszej rodzinie! © Karamel / VK
  • Doskonale pamiętam rok 2009, miałam wtedy 8 lat. Rodzice wysłali mnie na obóz, a ja wtedy bardzo lubiłam kindery-niespodzianki. Często mi je kupowano, zbierałam zabawki, kolekcjonowałam. Było ich dużo, cała szkatułka, którą chwaliłam się przed przyjaciółmi. Nawet na obóz je zabrałam. Bardzo się wszystkim podobały, cały dzień się nimi bawiliśmy, a wieczorem zabierałam je ze sobą. Pewnego wieczoru wychowawca je zabrał, mówiąc: „Nie bądź chciwa”. Rozdał moją kolekcję wszystkim dzieciom. Bardzo płakałam, zdołałam znaleźć telefon i zadzwonić do mamy. Przyjechała bardzo szybko, pouczyła wychowawcę, zabrała wszystkie moje zabawki i mnie, pojechaliśmy do domu. Tam mama kupiła mi jeszcze około 20 nowych kinderów. Mamusia wtedy była gotowa dla mnie porwać wszystkich i wszystko zrobić, byle tylko byłam zadowolona i nie płakała. © / VK
  • Moja mała młodsza siostra marzy o jamniku już od dwóch lat. Niestety, nasz tata jest uczulony na wszystko, co tylko możliwe, w tym psy. Przez dwa lata słuchałam marzeń swojej siostry i nie mogłam już dłużej znieść jej smutnych oczek. Więc kupiłam sobie jamnika. Teraz jesteśmy właścicielkami naszej Moni razem z siostrą. Pięć dni w tygodniu po szkole siostra przychodzi do mnie w odwiedziny i karmi, spaceruje, bawi się z naszą Moni. Siostra jest szczęśliwa, a ja również uwielbiam naszego jamnika! © / VK
  • Rozwiodłam się z powodu zdrady męża. Poprosiłam o możliwość zamieszkania u mamy. Odpowiedziała, że jej partner się temu sprzeciwia. Zadzwoniłam więc do ojca, a on powiedział, że w jego mieszkaniu jest remont, więc obecnie zamieszkały jest tylko jeden pokój. „Rozumiem”, powiedziałam, i już chciałam się rozłączyć. Ale on dodał: „Dlatego mam nadzieję, że wam będzie wygodnie z dzieckiem w jednym pokoju, a my z Natalią (jego drugą żoną) zamieszkamy w kuchni”. To jest miłość. © / VK
  • Moja siostrzyczka wybierała się na pierwszą randkę. Ma 14 lat, chłopak zaprosił ją do kina. Mama zabrała ją do salonu, gdzie zrobiono jej fryzurę. Tata dał pieniądze na torebkę. Wszyscy chcieli, aby dziewczynka miała najpiękniejsze wspomnienia. A ja, kiedy odeszła, zamknąłem się w swoim pokoju i płakałem. Bo to moja siostra, moja mała dziewczynka. Kiedy zdążyła tak urosnąć? Zajęło mi to około dwudziestu minut, aby się uspokoić. Randka siostry przebiegła dobrze i jestem z tego powodu naprawdę szczęśliwy. Ale tak bardzo nie chcę, by czas upływał tak szybko. Chcę cieszyć się każdą chwilą spędzoną z moją siostrą, zanim stanie się dorosła. © / VK
  • Pięć lat temu przeprowadziłam się na Północ i nie byłam gotowa na takie zimno. Z przyszłym mężem dopiero się poznawaliśmy, nasze relacje ledwie się rozwijały. Trzeba zauważyć, że w mieście nie znałam nikogo, poza przyszłym mężem i jego rodziną. Jego mama, dobra kobieta, zaopatrzyła mnie we wszystkie niezbędne akcesoria — czapkę, rękawiczki, ciepłe buty i inne. Choć nie powiedziałam jej ani słowa o tym, że marznę. Wynajęliśmy mieszkanie, zaczęliśmy żyć, ponownie, nie bez ich pomocy: większość niezmiernie potrzebnych do życia rzeczy oddała nam mama męża. I to nie byle jakie rzeczy, jakby na wyrzucenie, ale naprawdę ładne i potrzebne. Jakoś życie się potoczyło, że zdrowie mnie zawiodło, i kto przyszedł z pomocą? Rodzice męża. Mama jeździła ze mną po szpitalach, nie odchodziła od łóżka. Przez pięć lat naszego wspólnego życia z mężem nigdy się nie zdarzyło, aby przyszli bez zapowiedzi. I nigdy się nie martwiłam, że przyjdą niespodziewanie. Bo nawet jeśli, to: „Ojej, Nastieńko, tak pysznie gotujesz! A, nic nie przygotowałaś? Dobrze! Trzeba odpoczywać! Tak czysto zawsze u ciebie! Tak przytulnie! Nie zdążyłaś posprzątać? Pracujesz dużo, kiedy masz mieć na to czas!”. Na święta: macie, dzieciaki, super robot odkurzacz, abyście się nie przemęczali! Czasami w naszym związku z mężem zdarzały się słabsze chwile. W takich momentach myślałam, że takiej rodziny nigdzie indziej nie znajdę. Nikt nie będzie mnie traktować tak jak oni. Bardzo ich kocham i jestem im niezmiernie wdzięczna. © / Pikabu

A oto kolejny wybór historii o krewnych, z którymi nie sposób się nudzić.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły