14 przedmiotów codziennego użytku, których nie powinieneś kupować, nawet jeśli będą na wyprzedaży

Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, czym na co dzień zajmowali się ludzie mieszkający w średniowiecznych zamkach? Zapomnij o fantazyjnych balladach i turniejach rycerskich. Za masywnymi bramami średniowiecznych zamczysk zobaczyłbyś zaskakujące zwyczaje i nieoczekiwane codzienne szczegóły, których nigdy byś się nie domyślił. Od rytuałów kąpielowych po niezwykłe tradycje gościnności: te fakty dadzą ci nowe spojrzenie na życie w średniowieczu.
Średniowieczne zamki, choć służyły jako rezydencje rodzinne, rzadko były stałymi siedzibami. Szlachcic, jego żona oraz ich służba, która mogła liczyć od trzydziestu do stu pięćdziesięciu osób, spędzali większość czasu, podróżując z jednego zamku do drugiego z całym swoim dobytkiem: łóżkami, pościelą, gobelinami, naczyniami, świecznikami i skrzyniami. Dlatego w ciągu roku większość komnat była po prostu zamknięta.
Sercem zamku była wielka sala, najcieplejsze i najbardziej ozdobne pomieszczenie, w którym odbywały się przyjęcia, uroczystości, tańce, przedstawienia czy śpiewy. W zacisznych sypialniach znajdowały się łoża z baldachimem i specjalne przenośne paleniska. W ścianach takich pomieszczeń wciąż można znaleźć nisze, do których służba przynosiła wieczorem lampy i świece.
Kwatery służby zwykle znajdowały się tuż nad kuchnią. Były ciasne, ale ciepłe, i pachniały lepiej niż inne zakątki zamku. Niżsi rangą służący nie mogli marzyć o własnych łóżkach, więc spali, gdzie tylko się dało. Ich dzień zaczynał się przed świtem i kończył około siódmej wieczorem, a pracować musieli bez dnia wolnego i za marne wynagrodzenie. Dostawali jednak mundury w barwach swojego pana i byli karmieni przez cały rok, więc chętnych do pracy w zamku nie brakowało.
Kucharze mieli mnóstwo pracy: karmienie 150 osób dwa razy dziennie nie było żartem. W ówczesnym menu można było znaleźć łabędzie, pawie, skowronki, bażanty i oczywiście nieco bardziej znane nam dania mięsne: wołowinę, wieprzowinę, jagnięcinę, królika, dziczyznę. Najczęściej gotowano bezpośrednio nad ogniem: zupy i gulasze w kotłach, dziczyznę na rożnie. Wszystko doprawiano musztardą i przyprawami, ale soli używano głównie do marynowania mięsa na zimę w wielkich kadziach. Szlachta jadła większość potraw rękami lub nożami: widelce pojawiły się dopiero pod koniec średniowiecza i wielu szlachciców początkowo uważało je jedynie za zabawny nonsens.
Szlachta nie stroniła też od słodyczy. Z biegiem czasu, zwłaszcza w okresie wypraw krzyżowych i po nich, kucharze mieli dostęp do różnych składników, w tym nowych przypraw, które dodawano do przepisów. Tak więc cienkie, chrupiące ciasto pieczone w żelaznych formach ostatecznie przekształciło się w bardziej wyrafinowany przysmak, nazwany później gofrem. Około XV wieku do jego przygotowania zaczęto używać prostokątnych form zamiast okrągłych.
Ciekawostką jest, że gofrownice w tamtych czasach, jak i obecnie, były często wręczane jako prezenty ślubne. Przyrząd ten był zdobiony herbami, wzorami, wizerunkami zwierząt lub innymi symbolami związanymi z rodziną szlachecką lub konkretną miejscowością. Uważano go za rodzaj spersonalizowanego i bardzo praktycznego prezentu.
Zamki zawsze utrzymywano w czystości, choć wymagało to wiele pracy. Podłogi były zwykle pokryte trzciną lub słomą zmieszaną z pachnącymi ziołami. Te osobliwe maty można było zamiatać i wymieniać, gdy stały się zbyt brudne, co z kolei pomagało utrzymać pokoje w czystości, a nawet izolować je od zimna. Okna, jeśli były, dokładnie czyszczono z sadzy i brudu.
Jeśli chodzi o higienę osobistą, szlachta miała znacznie więcej okazji do mycia się niż zwykli ludzie. Zamki często posiadały łaźnie, w których słudzy przygotowywali z wyprzedzeniem gorącą wodę do kąpieli. Był to normalny zabieg higieniczny. Szlachta często zapraszała gości do wspólnej kąpieli, a wodę aromatyzowano ziołami i kwiatami.
Oprócz kąpieli, szlachta miała inne rytuały mające na celu utrzymanie higieny. Regularnie czesali włosy, używali prostej pasty do zębów i myli ręce przed jedzeniem. Ubrania były okresowo zmieniane i prane, a perfumy i olejki aromatyczne były powszechnie stosowane do maskowania nieprzyjemnych zapachów.
Jednak dla zwykłych ludzi czysta woda była na wagę złota, więc chłopi ograniczali się do codziennego mycia rąk i twarzy, a pełne ablucje odbywały się przed ważnymi festiwalami lub w letnie dni nad brzegiem rzeki.
Arystokraci nie stronili od modnych zabiegów: w zależności od ówczesnej mody kobiety goliły włosy na nogach pumeksem lub ostrymi muszlami, a czasem wyrywały niechciane włoski pęsetą, mimo że duchowieństwo nie pochwalało takich praktyk. Być może dlatego nie było to wcale powszechne wśród chłopów. Uważano to za trend w modzie dla szlachetnie urodzonych. Co zaskakujące, nawet w średniowieczu niektóre kobiety farbowały włosy, a mężczyźni brody: zachowało się wiele udokumentowanych przepisów na farby do włosów z tamtych czasów. Możemy założyć, że w ten sposób szlachta okazywała swoje pragnienie, by wyglądać olśniewająco nawet w ponurych murach kamiennych fortec.
O kolejnych dziwnych trendach minionych epok można przeczytać tutaj: