9 pomysłów na letni pedicure — zadbaj o stopy przed wakacjami

W dzisiejszym wysoce konkurencyjnym świecie nasze miejsca pracy są jak nasze drugie domy, ponieważ spędzamy w nich dużo czasu. To naturalne, że chcemy mieć tam odrobinę wygody — dlatego wielu z nas przynosi do biura rzeczy, które poprawiają nam nastrój: ulubioną herbatę, przekąski, poduszkę, kubek czy inne drobiazgi. Jedna z czytelniczek Bright Side, Jessica M., nie była wyjątkiem. Przyniosła do biura wyjątkową, dość drogą herbatę. Niestety szybko przekonała się, że ktoś ją ukradł. Przeczytajcie, jak udało jej się złapać „złodzieja” i dlaczego omal nie obróciło się to przeciwko niej.
Cześć, Jasna Strono!
Mam do opowiedzenia całkiem zabawną historię i jednocześnie potrzebuję porady, jak poradzić sobie z obecną sytuacją w pracy. Jestem miłośniczką herbaty w biurze pełnym kawoszy. Męczyła mnie już ta kawa z ekspresu, więc zaczęłam przynosić własną herbatę, bo brak relaksującej filiżanki naparu wpływał źle na moją produktywność. Częstowałam herbatą kolegów z pracy, ale wszyscy woleli kawę, więc temat ucichł.
Niedawno moi rodzice wyjechali w podróż i, znając moją słabość do herbaty, przywieźli mi kilka opakowań naprawdę drogiej, ekskluzywnej herbaty liściastej. Jak zwykle zabrałam jedno pudełko do biura, oznaczając je jako moje. Napar zniknął w trzy dni, a miał wystarczyć mi na miesiąc. Pytałam wszystkich wokół, ale nikt nie wiedział, co się z nim stało. Wzięłam więc kolejne pudełko i tym razem oznaczyłam je wyraźnie: „Herbata Jessiki — proszę nie dotykać”. I znowu to samo — pudełko zniknęło. Naprawdę się zirytowałam, więc w ramach żartu zrobiłam dla złodzieja inną herbatę nie do zapomnienia, dodając do niej sól i sos sojowy.
Dwa dni później usłyszałam, jak ktoś krztusi się w kuchni i odkryłam tożsamość złodzieja. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że to moja szefowa, która wyszła stamtąd cała czerwona na twarzy, pytając, kto doprawił „biurową herbatę”. Milczałam, udając, że nic nie wiem. Pudełko było jednak oznaczone jako moje, więc później, na osobności, powiedziała mi, że takie żarty w pracy nie są wcale mile widziane i jeśli coś takiego się powtórzy, zgłosi sprawę do działu kadr.
Chciałam powiedzieć, że to była moja herbata i to ona nie powinna była jej zabierać, ale jakoś zabrakło mi odwagi. Co waszym zdaniem powinnam zrobić, żeby załagodzić sytuację? Chcę dalej móc pić swoją herbatę i jednocześnie jasno dać do zrozumienia, że nie mam zamiaru się nią dzielić.
Jessica M
Droga Jessico, dziękujemy za podzielenie się z nami swoją zabawną, choć przykrą historią. Doskonale cię rozumiemy. Ta opowieść to prawdziwa mieszanka dramatyzmu z biurową polityką. Szczerze mówiąc, podziwiamy cię za to, że zachowałaś spokój i nie wybuchłaś. Oto kilka prostych trików, które mogą pomóc ci zostawić to wszystko za sobą.
Nie przesadziłaś, a ten „żart” był całkiem kreatywny i raczej nieszkodliwy. Teraz czas zachować klasę i porządek — dobrze opiekuj się swoją herbatą. Pamiętaj, że to twoja własność i nie musisz się nią dzielić. A jeśli chcecie się rozchmurzyć, mamy dla was więcej historii z życia biurowego, które są naprawdę zabawne.