Znajomi myśleli, że mogą mnie wykorzystywać — w końcu pokazałam, kto tu rządzi

Ludzie
3 godziny temu

Wyobraźcie sobie kolację ze znajomymi — śmiechy, rozmowy, a tu nagle rachunek ląduje na stole i wszystko się zmienia. Pojawiają się niezręczne spojrzenia i nerwowe uśmiechy. Dzielicie rachunek po równo, nawet jeśli zamówienia były różne, czy każdy płaci za siebie? Rozwiązań jest kilka, ale nasza czytelniczka zrobiła coś, czego nikt się nie spodziewał.

Oto jej historia:

Cześć, Jasna Strono!

Za każdym razem, gdy wychodziłam ze znajomymi na kolację, historia się powtarzała. Wybierali drogie restauracje, choć ciągle powtarzali, że „nie mają pieniędzy”, i zamawiali, jakby to miał być ich ostatni posiłek. Kiedy przychodził rachunek, musiałam płacić ja, bo byłam jedyną osobą, której karta mogła pokryć całą kwotę. Zawsze mówili: „Zapłać teraz, potem się rozliczymy”. Nie chciało mi się kłócić, więc robiłam to za każdym razem. Później nie wysyłałam im ich części rachunku, bo było mi niezręcznie. Jedna lub dwie osoby oddawały od razu, reszta „zapominała” albo obiecywała oddać „następnym razem”.

Na początku traktowałam to jako drobną pomoc między przyjaciółmi. Z czasem jednak to przestało wyglądać na uprzejmość, a zaczęło przypominać sponsorowanie ich życia.

Ostatnio postanowiłam sprawdzić, jak naprawdę się zachowają. Spotkaliśmy się w tym samym luźnym gronie, wszyscy śmiali się i rozmawiali. Zamówiłam mały deser i czekałam. Tuż przed rachunkiem powiedziałam: „Dzisiaj nie mam przy sobie tyle pieniędzy, możecie mi pożyczyć? Oddam wam wieczorem”. Ich miny były bezcenne. Zgodzili się. Nie wiedzieli jednak, że wcale nie miałam zamiaru od razu oddawać pieniędzy — chciałam po prostu zobaczyć, jak sobie poradzą.

Tej samej nocy znajomy przesłał zdjęcie rachunku z wiadomością: „Na wszelki wypadek, gdybyś zapomniała”.

Przez chwilę wpatrywałam się w wiadomość, a potem zrobiłam szybkie obliczenia. Miałam już dość tej sytuacji. Odpisałam: „Dzięki. Skoro już liczymy, oto ile jeszcze jesteście mi winni”. Bez wahania wysłałam rachunki za kilka miesięcy — w końcu nie chcę, żeby mnie więcej wykorzystywano.

Kolejno pieniądze zaczęły spływać na moje konto. To było niezwykle satysfakcjonujące — nie dlatego, że potrzebowałam tych pieniędzy, lecz dlatego, że nie toleruję osób, które uważają, że są sprytniejsze ode mnie.

Z czasem zaczęłam się jednak zastanawiać, czy nie przesadziłam. Nie chciałabym, żeby na końcu wyszło, że to ja jestem tą skąpą.

Pozdrawiam!
Nina

Przede wszystkim dziękujemy, że się odezwałaś. Twoja historia porusza wiele spraw, o których ludzie zwykle nie rozmawiają.

Pieniądze potrafią niszczyć przyjaźnie.

Zwykle zaczyna się niewinnie. Kiedy ktoś pyta: „Możesz zapłacić, prawda?”, zgadzasz się, bo po prostu możesz. Z biegiem czasu to nie jest jednak już twój wybór, lecz coś, co inni uznają za oczywiste.

Nie chodzi tu tylko o pieniądze. Chodzi o to, że zaczynasz się zastanawiać, czy naprawdę jesteś ich przyjacielem, czy tylko tą osobą, która zawsze pokrywa rachunek.

Czasem trzeba odwrócić sytuację, żeby dostrzec prawdę.

Prawdziwy szok nie przychodzi, gdy oczekują, że zapłacisz, lecz wtedy, gdy tego nie robisz. Kiedy w końcu wyznaczasz granicę, nawet delikatnie, wszystko się zmienia. Uśmiechy stają się sztywniejsze, czat grupowy bywa niezręczny. Nagle nie jesteś hojna, jesteś „inna”.

Zdajesz sobie sprawę, że to nigdy nie była prawdziwa rozmowa. To po prostu schemat, a jego przerwanie mówi więcej, niż się spodziewałaś.

Postawienie granic nie czyni cię złym człowiekiem.

To normalne, że zastanawiasz się, czy nie przesadziłaś. Stawianie siebie na pierwszym miejscu, zwłaszcza w kwestiach pieniędzy i przyjaźni, może być niezręczne. Czasem to wręcz sprawia, że martwisz się, czy nie jesteś skąpa albo trudna. Jednak chronienie swoich granic nie czyni cię złym człowiekiem. Wręcz przeciwnie — pokazuje, że cenisz szacunek i uczciwość w przyjaźniach i że zasługujesz na traktowanie z taką samą troską, jaką sama okazujesz innym.

Co dalej?

Nie chodzi o wszczynanie kłótni ani o dramatyczny gest. Po prostu czujesz, że coś jest nie tak i trudno to zignorować. Zrób krok w tył, nie po to, by kogokolwiek karać, lecz żeby złapać oddech. W głowie wciąż możesz się zastanawiać, czy może jesteś przewrażliwiona, czy po prostu przestałaś udawać, że to wszystko jest normalne.

Oto kilka wskazówek, które mogą pomóc:

  • Zwracaj uwagę na poczucie dyskomfortu. To pierwszy sygnał, że coś jest nie tak.
  • Mów wprost: „Chętnie spędzę z wami czas, ale nie będę już pokrywać dodatkowych kosztów”.
  • Nie tłumacz się z grubości swojego portfela. Nie musisz dawać wykładu o swoich finansach.
  • Obserwuj reakcje. Osoby, które bardziej dbają o twoje pieniądze niż o twoje towarzystwo, szybko pokażą prawdziwe oblicze.
  • Wycofaj się, jeśli tego potrzebujesz. Chronienie swojej przestrzeni nie jest złośliwością, jest rozsądne.

Czasem trzeba postawić granicę i bronić własnej przestrzeni, żeby zachować spokój i poczucie własnej wartości. A jeśli chcecie zobaczyć, jak pewna kobieta poradziła sobie z presją ze strony teściów i odziedziczonymi pieniędzmi, przeczytajcie kolejną historię: Moi teściowie zażądali, abym zapłaciła za wszystkich podczas rodzinnego obiadu i oto co wtedy zrobiłam.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły