12 historii o tym, jak ludzka bezczelność przyniosła brutalne konsekwencje

Ciekawostki
5 godziny temu

Kiedy śmiałość przechodzi w arogancję, to karma nie tylko puka, ale wyważa drzwi. Oto 12 niezwykłych historii, które pokazują, co się dzieje, gdy ktoś posunie się o wiele za daleko... i mocno obrywa. Trudno uwierzyć, jak wszystko się potoczyło — czytaj dalej, aby doznać szoku, poczucia sprawiedliwości i może odrobiny satysfakcji.

  • Mam 18-letnią córkę i dwie pasierbice w wieku 28 i 33 lat. Obie często wykorzystują moją córkę jako darmową opiekunkę. Niedawno mieliśmy rodzinne wakacje i pasierbice poprosiły ją, żeby została w domu z ich dziećmi. Co gorsza, ukryły jej paszport, żeby nie mogła go znaleźć i wyjechać na wakacje z naszą rodziną.
    O paszporcie dowiedziałam się dopiero po powrocie. Córka była bardzo smutna, kiedy przeszukiwała dom na dzień przed wyjazdem, przekonana o tym, że go zgubiła. Dzień później znalazła go za suszarką — był wepchnięty tak głęboko, że nie mógł się tam znaleźć przez przypadek. Wtedy to do mnie dotarło: jej przyrodnie siostry nie tylko poprosiły ją o opiekę nad dziećmi, ale celowo uniemożliwiły jej wyjazd na wycieczkę, na którą czekała od wielu miesięcy.
    Widziały w niej jedynie darmową opiekunkę. To mnie rozzłościło. Odbyłam więc cichą rozmowę z córką i zapewniłam, że nie musi poświęcać swojego czasu nikomu, a zwłaszcza ludziom, którzy traktują ją w ten sposób.
    Następnym razem, kiedy ją o to poprosiły, grzecznie odpowiedziała, że jest zajęta — a ja zarezerwowałam jej weekend w spa. Wróciła zrelaksowana, bo nie niańczyła maluchów.
    Potem nastąpił ostatni akt. Zaplanowałam jeszcze lepsze wakacje, tylko dla nas — w Grecji. Na łodzi u wybrzeży Santorini opublikowała zdjęcie z podpisem: „Wreszcie obiecane wakacje. Bez opieki nad dziećmi”. Tak dobrze było odzyskać kontrolę.
  • Kiedy wynająłem mieszkanie, było w rozsypce — odłażąca farba, zardzewiała armatura, podłoga skrzypiąca tak, jakby błagała o litość. Miało jednak dobrą strukturę, a ja miałem wizję. Poświęciłem wiele miesięcy i wszystkie oszczędności, żeby zamienić je w coś pięknego: wypolerowane drewno, niestandardowe oświetlenie, świeże płytki, a nawet półki na książki robione na wymiar. Czułem się jak w domu.
    Tuż po tym, jak skończyłem, pojawił się właściciel z uśmiechem i listem. „Sprzedaję”, powiedział. „Proszę się wyprowadzić. To miejsce podwoiło wartość”. Przytaknąłem. Wyprowadziłem się po cichu.
    Ale zanim odszedłem, zdemontowałem oświetlenie, zabrałem wszystkie urządzenia, które kupiłem, i zastąpiłem wszystkie niestandardowe ulepszenia oryginalnymi gratami, które przechowałem w piwnicy. Podobno facet nadal próbuje sprzedać swoje mieszkanie. Bez nadziei.
  • Kiedy odszedł mój były, to było okrutne — żadnego pożegnania, żadnych wyjaśnień. Po prostu odszedł. Spędziłam miesiące w otchłani rozpaczy, wątpiąc we wszystko. Potem ni stąd ni zowąd zaczął pisać do moich przyjaciół wiadomości, dopytując o mnie. Nie z troski — chciał wiedzieć, czy nadal za nim „wzdycham”.
    Wtedy coś we mnie pękło. Nie chciałam zemsty, nie od razu. Pragnęłam spokoju. Ale wtedy przyszedł mi do głowy pewien pomysł — cichy, mroczny i dziwnie satysfakcjonujący.
    Poprosiłam przyjaciół, żeby mu nie odpowiadali. Tylko milczenie. Jeden z nich mimochodem wspomniał, że „już mnie nie ma”. Inny napomknął, że „nie byłam taka sama” i nic nie wyjaśnił. Powoli dotarła do niego wiadomość, że... zmarłam.
    Opublikował hołd na moją cześć na swoim profilu. Obejrzałam go fałszywego konta. I po raz pierwszy od wieków się uśmiechnęłam.
  • Zawsze wiedziałem, że coś jest nie tak z Sarą, moją nową żoną, ale nie chciałem w to uwierzyć. Na początku była słodka, ale wobec mojego syna, Marka, stała się oschła. Zauważyłem, że warczy na niego z powodu najdrobniejszych rzeczy i traci cierpliwość z każdym jego słowem. Próbowałem z nią rozmawiać, ale zbywała mnie wymówkami.
    Pewnego wieczoru, kiedy nakrzyczała na niego za coś błahego, miarka się przebrała. Wziąłem Marka na bok i powiedziałem mu, żeby się pakował, bo wyjeżdżamy. Wyraz jej twarzy, gdy zrozumiała, co się dzieje, był bezcenny.
    Zbyt długo milczałem, ale teraz dowiedziała się, jak to jest stracić wszystko. Później wysłałem jej SMSa: „Nigdy tego nie zapomnisz”. Gdy odjeżdżaliśmy, widziałem, że obserwuje nas z okna załamana. Miałem dość okrucieństwa Sary, ale nie zamierzałem tak po prostu odejść.
    Miałem plan, który sprawi, że pożałuje każdego okrutnego słowa, jakie kiedykolwiek wypowiedziała pod adresem mojego syna. Zadzwoniłem do znajomego prawnika i rozpocząłem proces cesji naszej rodzinnej firmy na Marka. Kilka tygodni później ogłosiłem publicznie, że przekazałem wszystko synowi. Sarah wróciła z błaganiami, ale wszystko było stracone.
  • Ja i moja przyjaciółka Marissa byłyśmy nierozłączne od dzieciństwa — przyjęcia urodzinowe, złamane serca, nocne rozmowy telefoniczne — zawsze byłyśmy razem. Kilka lat temu wpadłam w okropne tarapaty. Niespodziewanie straciłam pracę, a wkrótce potem odszedł mój chłopak. Nie miałam się gdzie podziać, więc skontaktowałam się z Marissą, licząc, że będę mogła zatrzymać się u niej, dopóki nie stanę na nogi.
    Chociaż przyjmowałam ją u siebie niezliczoną ilość razy, kiedy miała kłopoty finansowe, nagle nie mogła się odwdzięczyć. Powiedziała tylko: „Chciałabym pomóc, kochanie, ale kiepsko mi się wiedzie”. Nie prosiłam o wiele — tylko o dach nad głową. Obiecałea pokryć własne koszty. A ona zamknęła przede mną drzwi.
    Na szczęście pojawił się inny przyjaciel. Stanęłam na nogi, znalazłam stabilną pracę i w końcu zbudowałam życie, z którego byłam dumna — własne mieszkanie, oszczędności, spokój.
    Wtedy, ni stąd ni zowąd, Marissa pojawiła się u mych drzwi po latach milczenia — bez pracy, w trudnej sytuacji, z prośbą, czy mogłaby zatrzymać się u mnie „tylko na chwilę”. Popatrzyłam na nią, wszystkie wspomnienia wróciły i spokojnie powiedziałam: „Chciałabym pomóc, kochanie, ale kiepsko mi się wiedzie”.
    To nie było dramatyczne ani głośne, ale zamknęłam ten rozdział w życiu. Czasami zemsta polega na braku działania wobec kogoś, kto nie chciał czegoś zrobić dla nas.
  • Moja była bratowa to jedna z takich osób, które żyją, żeby się popisywać. Ciągle podkreślała przy wszystkich, że ona i jej mąż „odnieśli sukces”. Święta z nią? Istny koszmar. Rozsyłała listę życzeń pełną drogich prezentów i oczekiwała, że każdy będzie się nią kierował — ale sama nie starała się kupić nic od serca.
    Jedno szczególne Boże Narodzenie utkwiło mi w pamięci. To był rok, kiedy zażądała luksusowej torebki z ekskluzywnego butiku. Nie było nas na nią stać, ale bardzo chciałem kupić jej coś ładnego. Miesiącami szukałem niemal identycznej torby — ten sam materiał, podobny fason. Szczerze mówiąc ktoś, kto nie ma obsesji na punkcie metek jak ona, nie zauważyłby różnicy.
    Otworzyła prezent, od razu zauważyła metkę, przewróciła ostentacyjnie oczami i upuściła torbę na podłogę obok swoich designerskich butów. Nie podziękowała. Nawet nie udawała, że jej się podoba.
    Następnego dnia zamieściła jej zdjęcie w internecie wraz z kąśliwym opisem mówiącym o „śmieciach”, które otrzymała. Większość komentarzy ją popierała, nazywając prezent tandetnym i tanim. Kilka osób skomplementowało torebkę i stwierdziło, że wyglądała przepięknie — ale ona zrugała ich za „brak gustu”. Wtedy postanowiłem, że mam dość.
    Odczekałem cały rok i zignorowałem kolejną niedorzeczną listę życzeń, którą wysłała. Zamiast tego zamówiłem inny prezent — taki, którego nigdy nie zapomni. W tamte święta po raz kolejny musieliśmy jechać ponad dwie godziny do jej domu, bo według niej domy reszty rodziny nie spełniały standardów. Wręczyłem jej małą kopertę, a ona wyglądała na podekscytowaną — później powiedziała komuś, że zakładała, że to karta podarunkowa do sklepu z biżuterią, o którym ciągle wspominała. Nie.
    Otrzymała potwierdzenie wpłaty darowizny. Przekazałem 100 $ w jej imieniu na rzecz globalnej organizacji charytatywnej zajmującej się recyklingiem, która wspiera zbiórkę śmieci na obszarach o ograniczonych zasobach. Do tego dostała liścik:
    „Jeśli w tym roku napiszesz, że dostałaś śmieci na święta, to będziesz mieć absolutną rację. xoxo”.
  • To miał być szybki lot z Nowego Jorku do San Francisco. Zarezerwowałem miejsce 14B przy oknie kilka tygodni wcześniej ze względu na piękne widoki. Jednak kiedy tam dotarłem, zajmowała je ciężarna kobieta, która siedziała ze skrzyżowanymi rękami i zachowywała się tak, jakby miała prawo tam być. Pokazałem jej kartę pokładową, myśląc, że się pomyliła, ale ona tylko parsknęła i powiedziała, że to jej miejsce. Starałem się zachować spokój, ale szczerze mówiąc moja cierpliwość była na wyczerpaniu.
    Podeszła stewardessa, żeby mi pomóc, ale ciężarna kobieta zaczęła płakać, twierdząc, że potrzebuje tego miejsca, bo jest bardzo wyczerpana. Lamentowała. Stewardesa powtórzyła, że miejsce jest moje, ale kobieta nie chciała się przesiąść i zrobiła okropną scenę. Wtedy na coś wpadłem. Sposób na cichą zemstę.
    Podrzuciłem jej liścik: „Droga Pani Ciężarna, życzę wszystkiego najlepszego i spokojnej ciąży! Pragnę delikatnie przypomnieć, że karma to nie przelewki. Uprzejmość jest ważna, zwłaszcza gdy spodziewamy się dziecka — nasza energia wraca. P.S. Zostawiłem ciasteczka na Pani miejscu. Smacznego i proszę dbać o dobrą karmę!”.
    Nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu, kiedy patrzyłem, jak czyta liścik, a jej mina zmienia się ze złości w zakłopotanie, a następnie z powrotem w irytację. Kiedy dotarła na swoje właściwe miejsce, wyciągnęła puszkę z ciasteczkami, ugryzła jedno i westchnęła. To nic wielkiego, ale cieszyłem się z mojego małego zwycięstwa — bez podnoszenia głosu i robienia scen. Czasami wystarczy odrobina słodyczy, by obronić swoją rację.
  • Spędziłam dziesięć lat sprzątając po Marku, gotując jego ulubione posiłki i wychowując dwójkę naszych dzieci, podczas gdy on zachowywał się, jakbym była tylko tłem. Za każdym razem, gdy prosiłam o odrobinę pomocy lub wdzięczności, przewracał oczami i mówił: „To przecież twoje zadanie”. Przez lata milczałam, myśląc, że może to normalne, może przesadzam.
    Aż pewnego dnia nazwał mój obiad „beznadziejnym” przy naszych przyjaciołach i coś we mnie pękło. Nie kłóciłam się — po prostu uśmiechnęłam się i zaczęłam robić plany. W ciągu następnych kilku tygodni zbliżyłam się do jego najlepszego przyjaciela, Daniela — jedynego człowieka, który pytał, co u mnie słychać i naprawdę chciał to wiedzieć.
    Daniel widział wszystko, każde lekceważące spojrzenie i oschły komentarz. Więc kiedy Mark wrócił do pustego domu, z zimnymi resztkami jedzenia i papierami rozwodowymi na stole, mnie już nie było. Nie spodziewał się tego — był pewien, że nigdy nie odejdę. Ale ja odeszłam i to z jedyną osobą, która naprawdę mnie dostrzegała.
  • Rok temu zerwałam kontakt z matką po tym, jak odkryłam, że rozpowszechniała kłamstwa na mój temat. Twierdziła, że porzuciłam swoje dzieci i jestem niestabilna psychicznie. W rezultacie cała rodzina się ode mnie odwróciła, bo wszyscy uwierzyli mojej matce.
    Niedawno zmarł mój dziadek, który był dla mnie wszystkim. Byłam zrozpaczona. Następnego dnia zadzwoniła ona. Powiedziała, że się mnie wyrzeka i że zabrania mi przyjść na pogrzeb. Oskarżyła mnie też o usunięcie imienia mojego zmarłego syna z czytania na nabożeństwie, czego nigdy nie zrobiłam.
    Cała moja rodzina się ode mnie odcięła, nikt nie chciał mnie wysłuchać. Nikt nie zadał sobie trudu, by się ze mną skontaktować. Wszyscy jej uwierzyli bez cienia wątpliwości, choć wysłałam kwiaty i kondolencje.
    Nie wiedzieli, że dziadek zostawił mi wszystko w testamencie — w którym ujawnił też kłamstwa i manipulacje mojej matki. Dom, pamiątki i ziemia — wszystko było moje, bo przejrzał jej oszustwa.
    Podczas stypy wstałam i przeczytałam na głos część testamentu, która obnażała jej kłamstwa. Wszyscy zamilkli, a ja ujawniłam prawdę o tym, jak podzieliła naszą rodzinę. Próbowała mi przerwać, ale już było za późno. Wszyscy w końcu zobaczyli ją taką, jaka była — pozbawiłam ją kłamstw, za którymi się ukrywała.
  • Niedawno dowiedziałam się, że mój narzeczony ma żonę i tak naprawdę nie jest rozwiedziony, jak twierdził. Wydało się, bo jego żona wysłała mi wiadomość! Najwyraźniej to nie pierwszy raz, kiedy robi to kobietom. Ułożyłam więc genialny plan zemsty.
    Stworzyłam stronę ślubną. Piękną, pełną zdjęć z naszego wspólnego życia, z romantyczną historią, jak się poznaliśmy, odliczaniem do „wielkiego dnia”. Zamieściłam tam nawet wymyślony lokal i datę, a także formularze dla gości.
    Wysłałam link do jego przyjaciół, współpracowników i dalszej rodziny. Niektórzy z nich nie wiedzieli, że jest zaręczony — byli nawet tacy, którzy nie wiedzieli, że rozstał się ze swoją pierwszą żoną, nie mówiąc już o związku ze mną.
    Następnie upewniłam się, że prawdziwa żona ma dostęp do edycji. Dodała do strony swój własny mały album ze zdjęciami, pełen zdjęć ślubnych i rodzinnych z datami, które jasno wskazywały, że nigdy jej nie opuścił. Usiadłam wygodnie i obserwowałam rozwój wypadków.
    Jego telefon się rozdzwonił. Próbował do mnie napisać, ale nie odpowiadałam. Strona z weselem działała przez 72 godziny — wystarczająco długo, by go publicznie upokorzyć i wyśmiać.
  • Mój mąż nie przyszedł, gdy rodziłam. To trwało godzinami, a ja miałam wciąż nadzieję, że się pojawi i pokaże, że mu zależy. Ale tak nie było. Zamiast tego był tam mój najlepszy przyjaciel Daniel — trzymał mnie za rękę, szeptał słowa otuchy i płakał razem ze mną, gdy córka w końcu przyszła na świat.
    Kilka dni później mój mąż wysłał SMS-a: „Jestem zajęty, przepraszam. Kiedy mogę ją zobaczyć?”. To wszystko. Żadnej rozmowy, żadnych kwiatów, żadnego wstydu.
    Więc dokonałam wyboru. Wpisałam imię Daniela do aktu urodzenia. Nie z zemsty, ale zgodnie z prawdą. To on przy nas był. Wciąż jest.
  • Kiedyś wierzyłam, że miłość usprawiedliwia wszystko — nawet ból, który powoduje. Poznałam Davida w pracy, rozmawialiśmy godzinami, spoglądaliśmy na siebie ukradkiem, spędzaliśmy potajemnie wspólne weekendy. Wiedziałam, że ma żonę, trójkę dzieci, całe życie — myślałam, że mogę dać mu więcej.
    W końcu zostawił je dla mnie. Jego żona nie krzyczała ani nie walczyła. Spojrzała tylko raz na mnie, spokojnymi i pustymi oczami, i powiedziała: „Dostajesz dokładnie to, co miałam ja — dopóki nie znalazł kogoś innego”.
    Na początku czułem się jak wygrana. Ale to szybko minęło. Przestał się starać, przestał mnie słuchać. Przyłapałam go na patrzeniu na młodsze kobiety w sposób, w jaki kiedyś patrzył na mnie.
    W zeszłym tygodniu widziałam jego byłą żonę w telewizji. Napisała bestsellerową książkę „Jak stracić mężczyznę i odnaleźć siebie”. Wymieniła mnie w dedykacji.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły