14 wspomnień o naszych pierwszych próbach zarobku w dzieciństwie

Ludzie
2 godziny temu
14 wspomnień o naszych pierwszych próbach zarobku w dzieciństwie

Pamiętacie, jak po raz pierwszy postanowiliście zarobić na swoje marzenie? To mogło być mycie podłóg, pomoc sąsiadom albo nawet pierwszy, naiwny biznesplan. Chcieliśmy zdobyć pierwsze pieniądze, a w zamian dostaliśmy bezcenne wspomnienia. Zebraliśmy dla was najpiękniejsze, wzruszające i zabawne historie o pierwszych dziecięcych zarobkach. Przygotujcie się na sporą dawkę nostalgii!

  • Moja pierwsza praca — opiekun na letnim obozie dla dzieci w wieku od 6 do 10 lat. Miałem wtedy chyba z 15 lat. Grałem z dzieciakami w koszykówkę, piłkę nożną, pływałem z nimi i jeździłem na wycieczki, zarabiając 1200 dolarów miesięcznie. Uwielbiałem to. Jedynym minusem była sezonowość, ale wracałem tam każdego lata, dopóki się nie przeprowadziłem. © Reddit
  • Rok 2005. Postanowiłem uzbierać na kamerę wideo. Marzyłem o kręceniu krótkometrażówek. Znalazłem w sklepie kamerę za 500 dolarów i zdecydowałem, że muszę odłożyć tę kwotę. Tata załatwił mi pracę na stacji rozlewu wody butelkowanej. Płacili 150 dolarów miesięcznie, więc przepracowałem tam trzy miesiące. Udało mi się zarobić 450 dolarów! Ale byłem bardzo rozczarowany, że wciąż brakuje mi na kamerę. Wtedy dziadkowie dowiedzieli się, że brakuje mi pieniędzy do spełnienia marzenia i dołożyli resztę! Byłem w siódmym niebie! Minęło 20 lat i teraz pracuję w branży filmowej! Przeszedłem drogę od zwykłego tragarza aż do kierownika postprodukcji. © Pikabu
  • Urodziłem się w małej, zapomnianej przez świat wiosce. Drogi, które z niej wychodziły, ginęły gdzieś dalej w gęstych lasach. Na ubrania i różne drobiazgi często brakowało nam pieniędzy. Pod koniec lata, kiedy kończyły się żniwa, ruszaliśmy do lasu, a on naprawdę potrafił wyżywić. Zbieraliśmy tam owoce: jeżyny, borówki, jagody, a najpóźniej żurawinę. Po zbiorach przebieraliśmy owoce, usuwaliśmy liście, a potem jechałem z mamą do miasta wojewódzkiego sprzedawać je na targu. Muszę przyznać, że mój koszyk pustoszał szybciej niż innych, bo jako dzieciak byłem całkiem sympatyczny i bez problemu wdawałem się w rozmowy z babciami kupującymi owoce, zachwalając to, co mieliśmy. Za zarobione pieniądze sam kupowałem sobie ubrania, które mi się podobały. Dzięki temu 1 września zawsze przychodziłem do szkoły w nowiutkich, choć niedrogich ciuchach. © Pikabu
  • Kiedy byłem mały, tata zamiast zwykłych bajek podsuwał mi książki o finansach i przedsiębiorczości. Bardzo je lubiłem, zwłaszcza pozycję „Bogaty ojciec, biedny ojciec”. Później postanowiłem sprawdzić teorię w praktyce. Pamiętam to jak dziś: stoję pod drzwiami sąsiadów, a w głowie wir myśli: „A jeśli mi się nie uda? Co ja wtedy powiem?”. W końcu naciskam dzwonek, otwiera mi starsza sąsiadka-emerytka, a ja, zbierając całą odwagę, proponuję jej, że za niewielką opłatą wytrzepię dywany. Ku mojemu zdziwieniu od razu się zgodziła. Kiedy skończyłem i dostałem pierwsze własnoręcznie zarobione pieniądze, byłem tak dumny, że żadne przeszkody nie wydawały się już straszne! © Pikabu
  • Miałem 8 albo 9 lat. Tamtego lata roznosiłem gazety po naszym osiedlu. Było w tym coś ekscytującego, a kiedy dostawałem wypłatę, czułem się dorosły i samodzielny. Ale oczywiście i tak wydawałem wszystko na komiksy i niezdrowe jedzenie. © Reddit
  • Na pierwszym roku studiów dziennych pracowałam w weekendy jako hostessa—promotorka. Sprawa była prosta: przychodziłyśmy do sklepu, dostawałyśmy stoisko, fartuch i produkty do degustacji. Czasem była to kiełbasa, czasem pierogi — które niekiedy nawet musiałyśmy ugotować na miejscu. Moim zadaniem było zaczepianie ludzi i zapraszanie ich do spróbowania naszego jedzenia. Celem oczywiście było to, by po degustacji kupili produkt. Musiałam pokonać swoją nieśmiałość, żeby tak zaczepiać obcych. Ale za pierwsze zarobione pieniądze kupiłam sobie przepiękne skórzane buty, więc byłam bardzo zadowolona, że wreszcie mam własne środki, bo rodzice w ogóle nie dawali mi kieszonkowego.
  • W wieku 14 lat zaczęłam zarabiać — sprzątałam klatki schodowe. To były pierwsze pieniądze, które mogłam wydać ze znajomymi i czułam się wtedy niesamowicie dorosła i fajna. Ale gdy dostałam wypłatę po raz drugi, mama oznajmiła, że muszę oddać ją do domowego budżetu, bo brakuje nam na życie. I wtedy właśnie skończyło się moje dzieciństwo. © Ideer
  • Kiedy miałem 10 lat, mama dała mi dolara, żebym przestał śpiewać w samochodzie. Najłatwiej zarobione pieniądze w życiu. © Reddit
  • Byłam w 4. klasie, wychodziłam ze szkoły, a tu podchodzi do mnie elegancka kobieta z notesem. Pyta: „Nie chciałabyś pracować w Domu Mody?”. Zamurowało mnie. A ona dalej: „Myślisz, że rodzice nie będą mieli nic przeciwko?”. Byłam kompletnie zbita z tropu: co to właściwie za praca, jak to wygląda, o co chodzi? Wytłumaczyła, że kiedy powstają nowe modele dziecięcych ubrań, potrzebne są przymiarki, a jeśli projekt się sprawdzi, trzeba go zaprezentować na małym pokazie w każdy wtorek oraz na większym — raz w miesiącu, w czwartek. Wszystko oczywiście po lekcjach. Raz w miesiącu dostawałam kartkę, na której zaznaczano moje dni pracy. Na koniec miesiąca oddawało się ją do księgowości, a potem szłam do kasy odebrać swoją wypłatę. © Lellishna / Pikabu
  • Miałem 13 lat. Z polecenia załatwiłem sobie na lato pracę jako pomocnik w warsztacie stolarskim, który wtedy produkował drewniane okna i drzwi. Cały mój wysiłek był skierowany na jeden cel: zdobyć Nokię 6630. To był absolutny hit tamtych czasów, więc pracowałem przez dwa letnie miesiące właśnie na ten telefon. Moje zadania były typowe: podaj, przynieś, posprzątaj, skocz po coś. Pracowałem mniej więcej od 10 rano do 15 lub 16 po południu. Po dwóch miesiącach zarobiłem prawie całą potrzebną kwotę, a resztę dołożyli rodzice. W końcu stałem się właścicielem wymarzonej Nokii 6630! A potem telefon zgubiłem. Tak bardzo to przeżyłem, że później już nigdy w życiu nie straciłem żadnego telefonu. © Pikabu
  • Bardzo kochałam mamę. Jej urodziny przypadały dnia 4 lipca. Miałam 6 lat, kiedy razem z rówieśniczkami zaczęłyśmy rano zbierać butelki. Za zebrane pieniądze kupowałyśmy sobie półtoralitrową colę i lody wodne. Kiedy powiedziałam dziewczynkom, że mama niedługo ma urodziny i że ja nie będę już kupować lodów, tylko zamierzam odkładać na prezent, od razu mnie wsparły. Przez kilka dni też nie jadły lodów i oddawały mi swoje pieniądze. W końcu nadszedł dzień, kiedy poszłam kupić prezent – mały flakonik perfum z kiosku. Wręczyłam go mamie i byłam cała szczęśliwa, bo to był mój pierwszy prawdziwy, samodzielnie kupiony podarunek. Mama otworzyła, powąchała i powiedziała: „Fuj, lepiej byś mi dała te pieniądze”. Dziś mam 34 lata i nigdy nie udało mi się z nią zbudować normalnej relacji. Nie utrzymujemy kontaktu. © Pikabu
  • Pierwszą pracę miałam w wieku 9-10 lat. Ja, typowo miejska dziewczynka, przyjechałam do małego miasteczka do kuzynów. Za miastem były pola należące do PGR-u i całą bandą chodziliśmy tam pielić kapustę. Grządki były tak długie, że ciągnęły się aż po horyzont. Chodziliśmy tam przez cały miesiąc. Za pierwszą wypłatę kupiłam mamie elektryczny samowar. Dziś mam 63 lata. © Pikabu
  • Miałem 16 lat i uczyłem się na ślusarza prac montażowo-mechanicznych w zakładach przyrządów pomiarowych. To był chyba 1993 rok. Co trzeba było wtedy kupić od razu po wyjściu z autobusu w mieście? Zegarek z czterema przyciskami! I oczywiście dżinsy — koniecznie z dwukolorowym haftem na tylnej kieszeni! © Pikabu
  • Miałem 8 lat, kiedy zatrudniłem się w nadleśnictwie. Sam poszedłem po pracę. Wszedłem do sekretariatu i powiedziałem: „Kto tu jest szefem? Dyrektor? A gdzie on?! Dzień dobry. Jak się pan nazywa? Niech pan słucha, chcę się u was zatrudnić. Co umiem?! Ja wszystko umiem!”.
    Jako bardzo „cennego”, choć wyjątkowo młodego pracownika, przydzielono mi najbardziej odpowiedzialne zadanie. Skręcałem przęsła płotu i zbijałem je w panele.
    Miesiąc pracy zleciał jak bicza strzelił.
    — Mały, co ty tu jeszcze robisz?! Pędź do kasy, wypłaty wydają!
    Ręce mi się trzęsły, serce biło jak szalone, a księgowa, podając mi listę płac, spojrzała na mnie z powagą i powiedziała:
    — No co tak stoisz? Podpisuj.
    Jeszcze tego samego wieczoru kupiłem mamie pierwszy w życiu prezent: perfumy. Zresztą po to właśnie poszedłem do tej pracy: żeby na nie zarobić. Długo je kiedyś oglądała w sklepie, wąchała, zachwycała się zapachem, ale nie kupiła. Westchnęła tylko i powiedziała, że są za drogie i nie stać jej na nie. Kiedy powiedziałem, że to ja jej je kupię, uśmiechnęła się i odparła, że oczywiście, na pewno kupię. Jak dorosnę, pójdę do pracy i dostanę pierwszą wypłatę. Otrzymałem ją mniej więcej miesiąc później. © Pikabu

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły