15 historii adoptowanych dzieci, które miały szczęście znaleźć najlepszą możliwą rodzinę

Wychowanie własnego dziecka to jedno, ale przyjęcie do rodziny dziecka urodzonego przez inną kobietę to coś zupełnie co innego. Nie każdy jest gotowy na tak trudne wyzwanie. Ci, którzy się tego podjęli, zasługują na najwyższy szacunek. W końcu tylko oni wiedzą, z czym musieli się zmierzyć na drodze do szczęścia.

  • Moja ciocia i jej mąż wiele lat temu adoptowali sześcioletniego chłopca. Niedługo potem stał się cud: ciocia, podobno bezpłodna, zaszła w ciążę! Michał został starszym bratem. Chłopcy dorastali w miłości i trosce. Mieszkamy blisko siebie, więc wielokrotnie mogłam podziwiać tę rodzinę i to, jak blisko związani są ze sobą chłopcy. Teraz Michał ma 32 lata, troje dzieci, ale w każdy weekend odwiedza rodziców. Kupił ojcu porządny samochód, pomógł w remoncie mieszkania, biegnie do nich na każde wezwanie. A młodszy nawet dzwoni rzadko.
  • 14 lat temu jeździłam jako wolontariuszka do Domu Dziecka, by wychodzić z maluchami na spacery. Mieliśmy wtedy z mężem dwójkę własnych dzieci, dziewięcioletnią córkę i sześcioletniego syna. Pewnego dnia poszłam na spacer z najmłodszymi, wypiłam herbatę z dzieciakami, a potem miałam odbyć spacer z dwulatkami. Trochę się spóźniłam i kiedy poszłam zabrać wyznaczone dziecko, opiekunka trzymała za ręce dwóch chłopców.
    Jeden był poważny i trochę wystraszony, drugi chudziutki, z małą głową i czapeczką spadającą na oczy. Widok tego drugiego chłopca przeraził mnie, nigdy wcześniej nie widziałam takich zabiedzonych dzieci. Ten poważny nie chciał ze mną iść, schował się za opiekunką. Wzięłam więc drugiego i poszłam z nim na spacer. Kiedy wróciłam do domu, zdałam sobie sprawę, że nie mogę wyrzucić go z głowy. Teraz nasz syn ma 16 lat. Nasze ukochane dziecko.
  • Zostałam adoptowana w wieku trzech miesięcy, a teraz mam 44 lata. Dzień, w którym stałam się częścią tej rodziny, jest dla nas corocznym świętem. W dzieciństwie otrzymywałam wtedy kartkę z życzeniami, mały prezent i jadłam moje ulubione potrawy.
    Kiedy podrosłam, wychodziliśmy do restauracji. W tym dniu przeglądaliśmy z rodziną zdjęcia z dzieciństwa, oglądaliśmy filmy, a moi rodzice opowiadali mi różne fajne przygody z mojego dzieciństwa. Byłam szczęśliwa, mogąc usłyszeć historię mojego życia, która przeplatała się z historią życia mojej rodziny. A przecież, w przeciwieństwie do mojej siostry, nie byłam biologicznie spokrewniona z moimi rodzicami. © lagewedi / Reddit
  • Moi rodzice adoptowali dziecko z sierocińca. Chłopiec miał wtedy trzy lata. Zawsze będę pamiętać jego oczy, kiedy powiedziałam mu, że wszystkie słodycze i zabawki w domu są teraz jego. Przycisnął do siebie koszyk ze słodyczami i pobiegł do swojego pokoju. Weszłam tam, a on siedział na podłodze i łapczywie wpychał wszystkie cukierki do ust. Minęło sześć lat. Mój brat biega po domu, rozrabia, a cukierki nie robią już na nim takiego wrażenia.
  • Przedszkolanka mojej córki adoptowała swoją siostrzenicę. Mała urodziła się przedwcześnie i doznała urazu okołoporodowego. Rodzice nie chcieli jej wziąć, więc przedszkolanka zabrała dziewczynkę. Wszyscy lekarze jej to odradzali: „Ten dzieciak do końca życia będzie warzywem, po co to pani?”. Ale ona chodziła z nią na masaże, woziła do sanatorium, pracowała z nią od rana do wieczora. Teraz dziewczynka chodzi do drugiej klasy i niczym nie różni się od zwykłych dzieci.
  • 10 lat temu adoptowałam 3-letniego chłopca. Bał się wszystkiego, był bardzo chudy. Mój mąż i ja daliśmy mu tyle miłości, ile tylko mogliśmy. Nie było to jednak łatwe. Kiedy mój syn miał 6 lat, nagle powiedział do mnie: „Mamo, żałuję, że mnie nie urodziłaś. Ale jesteś najlepszą mamą na świecie”. Dla takich słów warto żyć.
  • Pewna kobieta z naszej wsi przez długi czas nie mogła zajść w ciążę, więc wraz z mężem postanowili adoptować dziecko. Wybrali chłopca, który miał młodszą siostrę. Wzięli więc ich oboje. Rok później mieli już własne. Często słyszałam o takich przypadkach, że po adoptowaniu dziecka kobieta rodzi własne.
  • Z siostrą mojego męża zawsze miałam napięte stosunki, chociaż rzadko się spotykałyśmy. W dojrzałym wieku zaszła w ciążę i urodziła syna. Niestety w wieku pięciu lat dziecko zostało całkowicie osierocone. Nie było nikogo, kto mógłby go zabrać. Czując się za niego odpowiedzialni, przejęliśmy nad nim opiekę.
    Mamy dwójkę własnych dzieci i nigdy nie myślałam, że mogłabym kochać dziecko, które tak bardzo przypominało kogoś, kogo nie lubiłam. Nigdy w żaden sposób go nie skrzywdziłam. Po prostu robiłam wszystko wokół niego automatycznie, jakby z musu. Aż do momentu, gdy kiedyś przyszedł do mnie i sam wspiął się na moje kolana. Przytulił mnie swoimi małymi rączkami i nagle zdałam sobie sprawę, że go kocham. Myślę, że to prawda, co mówią: nie ma cudzych dzieci, wszystkie są nasze.
  • Uroczy mały chłopiec został sierotą. Szukaliśmy dla niego nowej rodziny, ale nikt nie był zainteresowany. Namówiliśmy w końcu parę, która marzyła o dziewczynce. Ich krewni byli negatywnie nastawieni. Powiedzieli, że nie zaakceptują obcego dziecka. Na początku wszyscy byli nieufni, ale po niecałym roku nagle wszyscy się przełamali. Chłopca pokochali zarówno nowi rodzice, jak i krewni. Zaczęli nawet ich pospieszać: „Złóżcie wniosek o adopcję, bo nam go zabiorą!”.
  • Pewnego dnia zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałem przez wizjer, ale nikogo nie zobaczyłem. Otworzyłem drzwi, a tam noworodek w koszyku. Zupełnie jak w filmach. Miałem 20 lat, byłem studentem, nie chciałem mieć dzieci. Nie miałem pieniędzy ani dziewczyny. Kompletnie oszołomiony, wszedłem piętro wyżej i pomyślałem, że zapukam do sąsiadów: miłej rodziny z dzieckiem. A potem to dziecko zostało przez nich adoptowane.
  • Adoptowałam mojego syna, gdy miał zaledwie trzy dni. Teraz ma 23 lata. Przeszliśmy przez wiele wyzwań: choroby wieku dziecięcego i trudności wieku nastoletniego. Poradziliśmy sobie z nimi. Powiedzieliśmy mu o adopcji dopiero rok temu i przyjął to spokojnie. Zapytał tylko, kim jest jego biologiczna matka, ale nic o niej nie wiemy. My jesteśmy dla niego mamą i tatą. Nie żałujemy, że daliśmy temu chłopcu dom, miłość i rodzinę.
  • Adoptowaliśmy nastoletnią dziewczynę. Była trudnym dzieckiem, jej okres dojrzewania i nieustanna burza hormonów nas wykończyły. Miała niełatwy charakter, była zawzięta, nieufna i zła. Ale widzieliśmy, że zdecydowanie może stać się wspaniałą osobą. Musieliśmy ją tylko kochać. Pewnego dnia wiozłem ją gdzieś samochodem. Odwróciła się do mnie i powiedziała: „Chcę, żebyś był moim ojcem. Bardzo kocham twoją rodzinę”. W tym momencie ja — dorosły facet — nie wytrzymałem i rozpłakałem się jak dziecko. © AberrantCheese / Reddit
  • Kiedy miałam 20 lat, dowiedziałam się, że nie mogę mieć dzieci. Po jakimś czasie mój chłopak mi się oświadczył, więc powiedziałam mu o tym. Zdecydowaliśmy, że adoptujemy dziecko. Pobraliśmy się, przez długi czas nie chcieliśmy mieć dzieci, a potem zdecydowaliśmy, że nadszedł czas. Pewnej nocy przyśniła mi się mała dziewczynka, mniej więcej pięcioletnia. Następnego dnia poszłam do Domu Dziecka. Na placu zabaw bawiły się maluchy. Jedna dziewczynka podbiegła do mnie, przytuliła mnie mocno i powiedziała: „Mamusiu, śniłam dziś o tobie. Wiedziałam, że po mnie przyjdziesz”. Miała na imię Maja, a kiedy mnie przytuliła, poczułam, że to moje dziecko. Jakbym sama ją urodziła. Zaadoptowaliśmy ją.
  • Adoptowaliśmy 9-letnią dziewczynkę, która teraz ma prawie 22 lata. Jest najwspanialszą córką, jaką mogłabym sobie wymarzyć. Kocham ją do szaleństwa. Może nie urodziła się z mojego ciała, ale zdecydowanie stała się częścią mnie.
  • Adoptowaliśmy naszą córeczkę, gdy miała 9 miesięcy. Około 9,5 miesiąca później urodziłam jej pierwszą siostrzyczkę. Później miałam jeszcze troje dzieci. Żałuję tylko, że ominęło mnie 9 miesięcy jej życia. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez niej.
    Każdemu nowemu dziecku w rodzinie próbowała wyjaśnić, że urodziła ja inna kobieta, a nie ja. Kłócą się z nią o to, mimo że wyglądają zupełnie inaczej. © Cherilyn Amborski / Quora

Adopcja dziecka to zdecydowanie bardzo trudny krok. Ale ci, którzy znajdują w sobie odwagę i przyjmują do rodziny obce dzieci, często zyskują największą nagrodę, jaką jest ich miłość i przywiązanie.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły