15 historii, które pokazują, że wizyta u manikiurzystki nie zawsze jest relaksującym rytuałem

4 tygodnie temu

Kiedy idziemy do manikiurzystki, nastawiamy się na przyjemny zabieg i świetny rezultat. Pięknie pomalowane, zadbane paznokcie dodają nam szyku i poprawiają humor. Ale czasami salon kosmetyczny zamienia się w prawdziwy teatr, w którym rozgrywają się komedie i dramaty, a główną rolę odgrywa manicurzystka lub klientka.

  • Zarabiam na życie jako manikiurzystka. Często klientki przychodzą z własnymi narzędziami i nie mam nic przeciwko temu. Ale wczoraj przyszła dziewczyna nie tylko z narzędziami, ale także z lakierami, topem, bazą i.... lampą! Powiedziała, że sama jest manikiurzystką, i przez cały czas udzielała mi rad i instrukcji, co mam robić. Nie odważyłam się zadać pytania, po co w ogóle do mnie przyszła. Wiem jednak, że jeśli zadzwoni ponownie, na pewno nie znajdę dla niej czasu. Nie mam ochoty znowu przechodzić przez taki stres.
  • Moja manicurzystka miała urlop. Znalazłam kogoś innego i umówiłam się na wizytę. Kiedy przyjechałam, okazało się, że to prywatne mieszkanie. Kosmetyczka przyjęła mnie w kuchni, gdzie gotowało się jedzenie. Byłam zszokowana: „Pisała pani, że ma salon, a przyjmuje w domu?!”. Ona tylko prychnęła, mówiąc, że to nie ma znaczenia. Ale najgorsze zaczęło się, gdy spojrzała na moje ręce. Mruknęła: „Och, ma pani fatalną manikiurzystkę, zrobiła pani taki brzydki kształt paznokci”. Nie chciałam rezygnować, musiałam coś zrobić z paznokciami, ale poprosiłam ją tylko o zdjęcie lakieru. Uznałam, że pomaluję je sama w domu. Usunęła lakier z jednego paznokcia i powiedziała: „Twoja manikiurzystka używa tanich materiałów, śmierdzą”. I wtedy dziecko krzyknęło z toalety: „Mamo, zrobiłem kupę!”. Zapłaciłam jej za usunięcie lakieru i pospiesznie wyszłam.
  • Moja manikiurzystka robi wszystko bardzo sumiennie, dokładnie i sprawnie. Ale jest niesłychanie introwertyczną osobą. Mówi do mnie cokolwiek tylko wtedy, jeśli podczas zabiegu jest coś do omówienia: kształt paznokci, długość, kolor i tak dalej. Lubię pogadać, ale zamiast tego muszę gapić się we włączony telewizor (swoją drogą, ma cały czas włączone jakieś programy o zwierzętach). Kiedyś wysłałam do niej mamę. A ona mi potem cały dzień dziękowała i chwaliła, jaka z tej Ani wspaniała dziewczyna: robi swoje i nie miele językiem. Teraz chodzi tylko do niej.
  • Pracuję w firmie transportowej, a obok jest salon kosmetyczny, który niedawno został otwarty. Miałem problem: musiałem przekazać kierowcy dokumenty w dniu, kiedy miałem wolne, i nie chciało mi się iść do pracy wyłącznie z tego powodu. Postanowiłem zajrzeć do salonu kosmetycznego i poprosić pracujące tam dziewczyny, żeby przekazały dokumenty kierowcy. Zgodziły się, więc zapytałem, jaką czekoladę chcą za tę przysługę. I usłyszałem: „Wie pan co, wolałybyśmy parówki”. Bardzo szanuję takich praktycznych ludzi! Co więcej, życzenie kobiety jest rozkazem, więc poszedłem i kupiłem pół kilograma parówek i chleb: w końcu dziewczyny pracują do 20.00.
  • Przyszła kobieta po sześćdziesiątce, bez cienia uśmiechu na twarzy. Przy takich klientkach zwykle milczę, ale ta pani sama zaczęła rozmowę. Zauważyła moją obrączkę i zaczęła wypytywać, czy jestem mężatką, ile mam lat i czy mam dzieci. Następnie wygłosiła kilka błyskotliwych sądów na mój temat:
    — 25 lat i mężatka: znaczy, wyszłam za pierwszego, który się nawinął.
    — Czteroletnie dziecko: pewnie musiałam wyjść za mąż z brzuchem.
    — Mam 2 dyplomy studiów wyższych: wysokiej jakości edukacji nie można uzyskać na studiach zaocznych ani online, znaczy, że żadna ze mnie specjalistka.
  • Robię manicure i pedicure w domu. Kiedyś byłam już bardzo zmęczona, przyszła ostatnia klientka. Wyglądała na jakieś 17 lat. Miałam włączony telewizor. Ale ona poprosiła mnie, żebym go wyłączyła, a potem powiedziała: „Czy zamiast tego możemy porozmawiać o literaturze?”. Bardzo lubię książki, więc nie protestowałam. W ciągu dwóch godzin omówiłyśmy z nią mnóstwo fajnych książek. To usunęło całe moje zmęczenie. Powiedziała, że na pewno jeszcze do mnie przyjdzie.
  • Miałam kiedyś klientkę, która zamówiła bardzo skomplikowany wzór na paznokciach. Starałam się zrobić to jak najlepiej. Kiedy skończyłyśmy, podziękowała mi i poszła do recepcji zapłacić. A tam powiedziała, że nie zamierza płacić, ponieważ jej paznokcie są okropne, i żąda, aby ktoś to poprawił, bo ja nie jestem artystką. © Laura Sandiego / Quora
  • Kiedyś przyszłam do salonu, a tam siedziała jeszcze poprzednia klientka. Musiałam czekać. Innym razem, gdy przyszłam, kosmetyczka spytała, czy może zjeść lunch. Znowu czekałam. Przyszłam ponownie i trafiłam na połączenie dwóch poprzednich przypadków: wcześniejsza klientka i głodna manikiurzystka. Kroplą, która przelała czarę, był dzień, kiedy znowu na nią czekałam, a ona oznajmiła: „Och, dzisiaj nie będę już miała czasu, żeby zrobić pani francuski manicure, bo mam o 18:00 kolejną klientkę”. Powiedziałam, że to nie mój problem, mogła jeść szybciej, a jeśli źle zrobi mi manicure, z którym pojutrze idę do ślubu, będzie go poprawiać do skutku!
  • Jestem manikiurzystką. Pracuję w salonie, ale czasem przyjmuję klientki w domu. Mam średni poziom doświadczenia: robię paznokcie dobrze, ale długo. A jednak dostaję za to 3 razy więcej pieniędzy niż inne kosmetyczki. W jaki sposób? Pozwalam moim klientkom spać podczas zabiegu. Najpierw omawiamy wszystkie szczegóły, a następnie robię im kojącą herbatę, kładę na wygodnej kanapie i tworzę piękne paznokcie, podczas gdy panie śpią. Zbudowałam już bazę klientek, które są zachwycone takim zabiegiem.
  • Przyjaciółka chodziła do tej samej manikiurzystki przez kilka lat z rzędu. A teraz powiedziała, że więcej do niej nie pójdzie. Okazało się, że kosmetyczka zawsze po skończonej pracy robiła zdjęcie pomalowanych paznokci, ale kilku ostatnich razy już tego nie zrobiła.... Zgodnie z logiką przyjaciółki oznacza to, że dziewczyna nie lubi już swojej pracy, co oznacza, że wykonuje ją niechlujnie.
  • Zawsze mam problem, gdy klientka prosi mnie o wybór koloru lakieru do paznokci. W takim przypadku przeprowadzam dokładny wywiad, po którym mniej więcej zgaduję, jaki kolor jest potrzebny. Ale mam jedną ulubioną klientkę, która kładzie pieniądze na stole, a ja robię jej paznokcie za tę kwotę. Ogólnie rzecz biorąc, każdy kolor, jaki chcę! Przychodzi do mnie co regularnie co 3 tygodnie. To po prostu raj dla manikiurzystki.
  • Klientka się spóźniła. Wyjaśniłam jej, że nie będziemy miały czasu na wszystko, na co się umówiłyśmy. Zgodziła się. Zrobiłam jej manicure. Podeszłyśmy do recepcji i wtedy zaczął się teatr absurdu: zaczęła krzyczeć i machać rękami tak, że recepcjonistka nie mogła nawet spojrzeć na jej paznokcie. Po 2 miesiącach przyszła do nas ponownie i próbowała nam wmówić, że jej okropnie zrobione paznokcie to moja praca. Natychmiast powiedziałam, że te paznokcie zostały zrobione najwyżej pięć dni temu, i to bez uwzględnienia zasad. A ona odpowiedziała, że jej córka jest manikiurzystką i że nie zrobiłaby jej złych paznokci.
  • Niedawno umówiłam się na manicure, jak zwykle. Kiedy przyszłam, powiedziano mi, że moja manikiurzystka jest chora, ale obsłuży mnie nowy pracownik. Byłam naprawdę zaskoczona, kiedy okazało się, że to mężczyzna! Przez pierwsze 10 minut byłam dość podejrzliwa, ale potem się rozluźniłam i zaczęliśmy rozmawiać. Powiedział, że kiedyś pracował na budowie, a potem jego żona zaszła w ciążę i poprosiła o pomoc, bo nie mogła sama pomalować sobie paznokci u stóp. Spodobał mu się ten proces tak bardzo, że poszedł na kurs. Początkowo ukrywał się przed wszystkimi i potajemnie uczęszczał na szkolenia, ale w końcu splunął na stereotypy i poszedł do pracy w salonie. Szybko stał się ulubieńcem wszystkich pań. Ja też chodzę teraz tylko do niego.
  • Pracuję jako manikiurzystka. Uwielbiam swoją pracę i staram się oferować klientkom pełen serwis: herbatę, kawę, wodę, a na stole zawsze stoi misa z czekoladkami. Ogólnie rzecz biorąc, nie jestem skąpa, ale mimo to bardzo mnie denerwuje, gdy klientki zjadają pół miski słodyczy, a pod koniec zabiegu wręczają mi górę opakowań. Zaczęłam brać od nich więcej pieniędzy, aby jakoś zrównoważyć moją irytację. Za te pieniądze natychmiast kupuję więcej słodyczy.
  • Odwiedziłam znajomą, z którą zawsze miałyśmy bardzo dobre kontakty. Zaczęła pracować jako manikiurzystka, więc zapisałam się do niej pod pretekstem zrobienia manicure, ale tak naprawdę chciałam się po prostu z nią zobaczyć. Najpierw powiedziała, że zrobi mi paznokcie za darmo, potem podała kwotę z 50% rabatem. Dowiedziałam się, jaka jest pełna cena, a w ramach zniżki dostałam smażonego karpia (jej mąż jest wędkarzem, rano przyniósł świeże ryby, ona usmażyła). Powiedziałam: „A jeśli będę przychodziła do ciebie co 3 tygodnie przez pół roku, to też powiesz, że za darmo?”. Wkurzyłam się! Rozumiem wszystko: przyjaźń i w ogóle, ale praca to praca, trzeba za nią płacić.

Czasami pójście do salonu kosmetycznego może się skończyć ogromnym rozczarowaniem. Przekonali się o tym bohaterowie tego artykułu, którzy chcieli tylko poprawić nieco swoją urodę, a po wizycie wyglądali gorzej niż przed nią.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły