15 historii, które udowadniają, że nauka jazdy bywa ekstremalnym przeżyciem zarówno dla kursantów jak i instruktorów

Ludzie
7 godziny temu

Nauka jazdy zawsze jest wyzwaniem, ale czasami zamienia się w prawdziwy serial komediowy. Niezależnie od tego, czy chodzi o zgaśnięcie silnika na światłach, przypadkowe włączenie wycieraczek zamiast kierunkowskazu czy pomylenie pedałów, każdy ma w zanadrzu związaną z tym historię.

  • Uczyłam się jeździć w szkole jazdy. Zdałam, a potem nie jeździłam przez wiele lat. Kiedy kupiłam własny samochód, wzięłam kilka dodatkowych jazd z instruktorem w jego samochodzie i kolejne w moim własnym. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że w ogóle nie wiem, jak zatankować. Pojechałam na stację benzynową i poprosiłam o pomoc. Mężczyźni chichotali i nie pomogli, ale pracownica stacji benzynowej wyjaśniła mi wszystko jasno i spokojnie. Zabawne było dla mnie to, że żaden z instruktorów tak naprawdę mi tego nie wytłumaczył, a ja nie pomyślałam, żeby zapytać. © _kate.march
  • Pewnego razu na egzaminie instruktor powiedział: „Podrzuć mnie tutaj, zrób okrążenie trasy i wróć po mnie!”. Więc pojechałam. Na światłach trzeba skręcić w lewo, a ja się bałam, że ktoś zacznie na mnie trąbić. Skończyło się na tym, że pojechałam prosto. A potem zaczęłam panikować, bo jakoś musiałam wrócić po instruktora. © windandfirez
  • Moje szkolenie na kierowcę odbywało się w starym Moskwiczu, w którym nie działały wycieraczki, drugi i trzeci bieg włączały się opornie, a czwarty w ogóle nie działał. W tym momencie zrozumiałem, czym jest autopilot: wystarczy nacisnąć gaz i jechać na pierwszym biegu. Instruktor sam wciskał sprzęgło, próbując wrzucić drugi bieg, hamował przed wybojami i wychylał się przez okno, ścierając szmatką śnieg z przedniej szyby. © mikhail977
  • Pod koniec kursu mój instruktor dał mi kartkę z napisem „Uważaj na tramwaje”. Śmiałam się, ale to była aluzja do tego, że kiedyś w mieście nie ustąpiłam pierwszeństwa tramwajowi. Wzięłam więcej lekcji niż było na kursie w szkole jazdy, ale ten instruktor to ewidentnie święty człowiek, do dziś wspominam go z wdzięcznością! © marinamarina5540
  • Niedawno rozpoczęłam naukę jazdy i okazało się to dla mnie stresującym doświadczeniem. Kolejne skrzyżowanie, instruktor każe mi zawrócić w najbliższym dozwolonym miejscu. Zgłupiałam, zaczęłam zawracać. On wcisnął hamulec z krzykiem: „Jaka tu jest linia?!”.
    „Prosta...”. „To linia ciągła”. „Ale to wciąż linia prosta...”. Instruktor położył głowę na panelu i zamilkł z wrażenia. Podsłuchane / Ideer
  • Podczas lekcji jazdy jedna z kursantek w naszym samochodzie trzykrotnie zignorowała znak stopu. Instruktor poprosił ją o zatrzymanie się, po czym odwrócił się do niej i spokojnie powiedział: „Przyznam szczerze, że to najstraszniejszy dzień w moim życiu”. Dziewczyna prawie się rozpłakała. © marti810 / Reddit
  • Podczas jednej z moich lekcji jazdy, nasz samochód został uderzony od tyłu dosłownie chwilę po ruszeniu. Instruktor wyszedł, aby to sprawdzić, i okazało się, że uderzyła w nas dziewczyna, która właśnie zdała egzamin na prawo jazdy. Była tak pochłonięta oglądaniem swojego nowego prawa jazdy, że zapomniała spojrzeć na drogę. © WazzaMatta92 / Reddit
  • Instruktor powiedział do swojej żony po kolejnej lekcji jazdy: „Cóż, znasz zasady i prowadzisz samochód, w zasadzie, nieźle. I gdyby w mieście na ulicach, oprócz ciebie, nie było nikogo innego, to byłbym o ciebie całkiem spokojny...”. © Autor nieznany / Pikabu
  • Instruktor opowiedział mi, jak podczas pierwszej jazdy dziewczyna za kierownicą wywróciła samochód szkoleniowy. Uderzyła w barierkę na niskim moście i samochód przewrócił się na dach. Pierwszą rzeczą, jaką usłyszał instruktor po wypadku, był spokojny głos kursanta siedzącego z tyłu: „Cóż, wygląda na to, że dzisiaj nie będę prowadzić”. © PM_ME_YOUR_SNAPPLE / Reddit
  • Kiedyś w szkole jazdy jeździliśmy po mieście, ale instruktor nagle miał dość mojej powolności i wykrzyknął: „Dlaczego nie wciskasz gazu, masz złamaną nogę?”. Uśmiechnęłam się i spokojnie odpowiedziałam: „Właściwie to tak, zdjęli mi gips kilka tygodni temu”. Potem mu przeszło i przez resztę szkoły nazywał mnie po prostu „babcią” ze względu na mój styl jazdy. © BibbityBobbity***** / Reddit
  • Pewnej zimy odbywałam swoje pierwsze dwie lekcje w samochodzie osobowym (wcześniej uczyłam się jeździć ciężarówką), a kłopoty pojawiły się tam, gdzie się ich nie spodziewałam. W tym czasie modne były buty zimowe z grubą, wielowarstwową podeszwą, która spłatała mi okrutnego figla. Jechałam sobie spokojnie, zbliżaliśmy się do mostu, a tuż za nim było skrzyżowanie. Zatrzymałam się i nagle zdałam sobie sprawę, że coś jest nie tak. Instruktor ma zdublowane pedały w samochodzie szkoleniowym, tak jak powinno być, ale moja podeszwa utknęła, a przód buta wpadł pod pedały. Instruktor krzyczał, żebym jechała, a ja fizycznie nie mogłam. Dookoła trąbiły samochody, skrzyżowanie przede mną już puste, a ja siedziałam, bezradnie podrygując nogą. © andriim40
  • Jechałem samochodem z instruktorem i kursantami. Za kierownicą siedziała dziewczyna. Spanikowała i... zakryła twarz dłońmi. Samochód wjechał do rowu. Instruktor mówi do niej: „Wysiadaj!”. A ona ani drgnęła. Wtedy facet z tyłu krzyknął: „Wypuść mnie, chcę żyć!”. Ale instruktor i tak kazał jej zawieźć nas z powrotem do szkoły. © Hawthorne_northside / Reddit
  • Mieszkam w Niemczech, gdzie egzamin zdaje się w samochodzie ze szkoły jazdy z instruktorem obok i egzaminatorem na tylnym siedzeniu. Dorastałem w mieście, w którym prawie nigdzie nie można było zaparkować równolegle, więc nie martwiłem się o ten manewr. Dopóki podczas egzaminu nie skręciłem w ulicę, na której dwie przyczepy z naszej szkoły jazdy były starannie zaparkowane z idealną przerwą między nimi. Egzaminator wykrzyknął z udawanym zdziwieniem: „Wow, co za zbieg okoliczności!”, a instruktor, podnosząc ręce, dodał: „Ciekawe, kto je tak szczęśliwie zaparkował!”.
    Ha ha, bardzo zabawne, chłopaki... © FrinnFrinn / Reddit
  • Moja siostra postanowiła dać mi pierwszą lekcję jazdy. Mieliśmy taką drogę ze wzniesieniami, zjazdami i ciasnymi zakrętami. Teraz jest to dzielnica mieszkalna, ale wtedy było tam prawie pusto.
    Podwiozła mnie na początek drogi i przekazała mi kierownicę. Ostrożnie przejechałem kilka kilometrów tej kolejki górskiej, wyraźnie przestrzegając ograniczenia do 50 kilometrów na godzinę.
    Skończywszy instruktaż, siostra kazała mi się zatrzymać i powiedziała: „A teraz zobacz, jak naprawdę jeździ się po tej drodze”. W ciągu kilku minut dosłownie przelecieliśmy przez powietrze. Przód samochodu opadł w dół, a za nim moje serce. Gdzieś rozległ się pisk... Oczywiście to ja piszczałem jak szaleniec. Moja siostra w końcu zwolniła, ale to było tak, jakbym odrodził się na tych szalonych zakrętach. © FuzzyFireheart316 / Reddit
  • Jedna z moich pierwszych samodzielnych podróży: pojechałam z tatą na stację benzynową. Wszystko idzie idealnie, tata nawet mnie chwali. Czas zaparkować. Naciskam hamulec... ale to nie hamulec, tylko gaz! Samochód pędzi do przodu w kierunku budynku, wpadam w panikę, tata w ostatniej chwili zaciąga hamulec ręczny... i zatrzymujemy się kilka centymetrów od ściany. © Nieznany autor / Reddit

Za którym razem udało wam się zdać kurs na prawo jazdy? Mieliście jakieś ciekawe sytuacje związane z nauką jazdy?

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły

tptp