15 historii o ludziach, którzy wykazali się kreatywnością przy rozwiązywaniu problemu

Ludzie
7 miesiące temu

Pisarz Alvin White twierdził, że geniusza częściej można znaleźć w pękniętym garnku niż w całym. Chociaż nie można powiedzieć, że bohaterowie tego artykułu są geniuszami, jest bardzo prawdopodobne, że nie wpadliby na tak błyskotliwe pomysły, gdyby nie musieli.

  • Pewnego razu, gdy byłam dzieckiem, poszłam z tatą do domu mojej babci. Tata musiał naprawić drzwi kuchenne, ale ze mną nie dało się tego zrobić: ciągle mu przeszkadzałam, psułam coś albo robiłam sobie krzywdę. Tata, żeby choć na krótko mnie uspokoić, posunął się do podstępu: wziął adapter babci, włączył płytę z moją ulubioną bajką i przekonał mnie, że na malutkim ekraniku zaraz pojawi się wilk, którego można złapać, naciskając guzik. Ale trzeba siedzieć cicho, bo inaczej spłoszy się wilka. W każdym razie tata miał czas nie tylko na przykręcenie drzwi, ale też na wypicie herbaty, a ja siedziałam i wpatrywałam się w adapter. Kiedy nagranie się skończyło, tata zapytał:
    — No i co, pojawił się wilk?
    — Nie!!!
    — W takim razie ktoś inny już go złapał, chodźmy na obiad.
  • Moja żona często opowiadała mi, że gdy była dzieckiem, skradziono jej z domu zabawkowy zestaw lekarski. W wieku przedszkolnym przeszła kilka operacji, więc rodzice kupili jej tę zabawkę, aby czuła się pewniej w gabinecie lekarskim. Tak bardzo lubiła ten zestaw, że nieustannie „leczyła” swojego tatę swoimi zabawkowymi narzędziami. Pewnego dnia postanowiłem podpytać ją o szczegóły tej kradzieży. Zapytałem, czy złodzieje zabrali telewizor, biżuterię, inne wartościowe rzeczy. Okazało się, że nie. Zapytałem więc: „Czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, że rodzice byli po prostu zmęczeni ciągłym «leczeniem» ich?”. Jak się okazało, miałem rację: rodzice po prostu wymyślili tę historię. A moja żona przez kilkanaście lat wierzyła, że jakiś złodziej włamał się do domu i ukradł tylko jej zestaw zabawek, zostawiając w domu wszystko, co wartościowe. © Darkj / Reddit
  • Niedawno poszłam z koleżanką do supermarketu, chciałyśmy kupić artykuły spożywcze na zjazd klasowy. Kiedy stałyśmy przy kasie, zauważyłam, że przygląda się uważnie mężczyźnie w kolejce. Zapytałam ją, czy go zna. Machnęła tylko ręką i uciszyła mnie. Kiedy odeszłyśmy od kasy, przyznała że „śledzi” tego faceta od dwóch miesięcy, ponieważ dowiedziała się, że nie ma żony ani dzieci, ale posiada Toyotę Highlander. Powiedziała: „Nie powinnaś szukać mężczyzn w klubach, bo tam nie można stwierdzić, czy są normalni, czy nie, ale tutaj wszystko jest jasne od razu: dobrze zarabia, ma samochód, prawdopodobnie i nieruchomość, a ponieważ robi zakupy zgodnie z listą, oznacza to, że wie, jak obchodzić się z pieniędzmi, i najprawdopodobniej lubi utrzymywać porządek”. Trochę mnie ta analiza zaskoczyła, ale namówiłam ją, żeby poszła się z nim zapoznać. Nie przyznała się, co mu powiedziała, ale wróciła z numerem telefonu.
  • Szef firmy produkującej sufity podwieszane, w której pracowałem, kazał swojej sekretarce wpuszczać akwizytorów, którzy sprzedawali różne produkty (od książek z bajkami, przez reklamy, po strony internetowe). Jeśli widział, że sprzedawca wykonuje dobrą robotę, podkupywał go. Tak wylądowałem w jego firmie. Świetny facet, dobrze się dla niego pracowało. Trzeba przyznać, że miał dużo wolnego czasu.
  • Za każdym razem, gdy włączałem odkurzacz, moje psy szczekały. Aby je od tego powstrzymać, nakrzyczałem na urządzenie. Możecie się śmiać, ale po tym psy chyba uznały, że potrafię sobie poradzić z odkurzaczem, i przestały mnie chronić przed tym przerażającym stworzeniem. © IAmNotScottBakula / Reddit
  • Spełniłam swoje marzenie z dzieciństwa i zaczęłam pracować w księgarni. Najpierw byłam asystentką sprzedaży, potem zostałam administratorką. Wiele osób mówi, że to kiepska praca, bo pensja jest niewielka. Ale mnie to w ogóle nie obchodzi. Miesiąc temu pomyśleliśmy o postawieniu misy wypełnionej karteczkami z tytułami wszystkich książek, które mamy. Napisaliśmy na misce: „Wyciągnij kartkę, jeśli nie wiesz, co przeczytać”. A jeśli klient kupił potem tę książkę, dostawał rabat. Akcja okazała się tak opłacalna, że cały personel był w szoku.
  • Pracuję jako nauczycielka w szkole podstawowej. Wiem, jak nieprzyjemnie jest dostać złą ocenę. Dlatego niedawno wymyśliłam fajny system oceniania. Kupiłam kilka zeszytów z naklejkami psów z memów. Zamiast zwykłych dwójek i piątek, przyklejam naklejki. W ten sposób dzieci nie obrażają się zbytnio, starają się dla dobra zabawnych piesków. No i oczywiście chcą mieć wesołego pieska w zeszycie, a nie smutnego. Tak właśnie zachęca się dzieci.
  • Znajomy raz w tygodniu rekrutuje zespół młodych chłopaków do rozładunku towarów z magazynu lub ich załadunku. Zazwyczaj rekrutuje trzech 25-30-latków i pięciu 16-17-latków. Dorosłym płaci więcej. Od czasu do czasu pojawia się wśród nich dziewczyna w wieku około 16 lat o wątłej posturze, która nosi lżejsze paczki. Zapytałem ją, co skłoniło ją do podjęcia takiej pracy. Okazało się, że zaproponował jej to znajomy i płaci jej tak jak dorosłym. Po chwili zrozumiałem sztuczkę: kiedy w grupie pojawia się dziewczyna, nastolatki zaczynają się popisywać, pracują dwa razy wydajniej i kończą pracę wcześniej.
  • Przypadkowo odkryłem sposób na szybkie pozbycie się natrętnych sprzedawców pukających do drzwi lub oferujących coś przez telefon. Ktoś zapukał do moich drzwi, proponując rozmowę na temat usługi, którą sprzedaje. Tyle że ja już korzystałem z usług tej firmy, więc bez wahania odpowiedziałem: „Och, jestem już waszym klientem, chętnie o tym porozmawiam”. Chyba nigdy tak szybko nie pozbyłem się gościa. Na początku nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się stało. Potem zrozumiałem: facet uświadomił sobie, że skoro byłem już klientem, marnowanie jego czasu na mnie oznaczałoby utratę potencjalnej sprzedaży. Uciekł więc pospiesznie. © Lloytron / Reddit
  • Nie rozumiem debaty na temat tego, kto powinien zapłacić rachunek na pierwszej randce. Zanim wyszłam za mąż, zawsze na randkach płaciłam za siebie, jeśli facet mi się nie podobał. A jeśli był fajny i oferował, że zapłaci mój rachunek, pozwalałam mu na to. To była oznaka sympatii i tego, że chcę się jeszcze spotkać. Tydzień temu rozmawiałam z bratem, a on zaczął jęczeć, mówiąc, że nie stać go na płacenie za dziewczyny, z którymi się spotyka. Myślałam o tym przez jakieś 30 sekund i wymyśliłam proste rozwiązanie. Przychodzisz z wyprzedzeniem, mówisz kelnerowi, że będziesz z towarzyszką, i prosisz o podzielenie rachunku. To wszystko, nie ma niezręczności, bo wszystko jest jasne. A potem zgodnie z efektami randki: albo wszystko ci się podobało i płacisz oba rachunki, albo po cichu płacisz swój i odchodzisz w stronę zachodzącego słońca.
  • W latach 70., zaraz po studiach, dostałem pracę w firmie informatycznej. Pewnego dnia przyszła do nas kobieta, która skarżyła się, że jej komputer zużywa zbyt dużo energii. Sprawdziłem go trzy razy i działał prawidłowo. Zadzwoniłem więc do kolegi i poprosiłem o pomoc. Zrobił genialną rzecz: po zapoznaniu się z problemem zawiązał węzeł na kablu zasilającym i powiedział klientce: „To spowolni pobór prądu”. Nie było już żadnych skarg z jej strony. © Friday White / Quora
  • Pamiętam, jak przed przyjęciem urodzinowym mojego brata nasz roztargniony tata pożarł kawałek tortu urodzinowego, którego mama nie zdążyła jeszcze udekorować. Inne dzieci przychodziły w odwiedziny i przyjęcie mogło zostać zepsute, ale mama wybrnęła z tego: pokroiła pozostałe kawałki prostokątnego ciasta i złożyła je razem, tworząc trójwymiarową ciężarówkę, a następnie udekorowała ją lukrem i umieściła małe figurki, które „prowadziły” ciężarówkę. Oczywiście wszystkie dzieci pokochały ten tort. © Princess_Queen / Reddit
  • Jestem technologiem żywności z 18-letnim doświadczeniem. Gotuję raz w miesiącu. A potem wkładam ugotowane jedzenie i przetwory do worków próżniowych i zamrażam je. Takie zamrażanie doskonale tolerują kotlety, smażone mięso, dania z sosem, smażona cukinia, bakłażan, pieczona papryka, pieczony kalafior, smażony kurczak, steki z piersi indyka. Poświęcam na to jeden dzień: myślę, co ugotować, idę na targ, od razu ładuję cały sprzęt: multicooker, piekarnik i grill, zmywam wszystkie naczynia — i to wszystko, miesiąc wolności. Gotuję tylko dodatki, kroję sałatkę, a resztę po prostu podgrzewam. To błogosławieństwo! Mój mąż i ja zabieramy to jedzenie na lunch. Wieczorem wkładamy torebkę do lodówki, a rano do pudełka na lunch. W smaku przegrywa tylko ze świeżo ugotowanym jedzeniem, ponieważ nie ma chrupiącej skórki. Ale odgrzewane jedzenie ugotowane wczoraj lub zamrożone miesiąc wcześniej jest identyczne. Próżnia usuwa nadmiar powietrza, więc nie tworzą się kryształki lodu, a brak kryształków oznacza brak pęknięć włókien i zmian w jakości.
  • Około 10 lat temu pracowałam w supermarkecie jako kasjerka. Nie mieliśmy żadnych kar za braki w kasie, zdawaliśmy pieniądze i tyle. Ale za nadwyżki trzeba było pisać notatki wyjaśniające i naliczali grzywny: jakbyś nie miał czasu na ukrycie pieniędzy i złapano cię prawie na gorącym uczynku. A z monet, które mi zostawały w kasie, w ciągu dnia mogło się uzbierać kilkanaście złotych. Po tygodniu pracy przy kasie znudziło mi się pisanie notatek wyjaśniających i wymyśliłam genialne rozwiązanie: kiedy zostawiano mi resztę, sumowałam ją w myślach, a kiedy zebrała się kwota równa cenie paczki soli, wybijałam ją na kasie. Przestałam mieć nadwyżki, otrzymałam premię i ogólnie byłam wzorową kasjerką. Po sześciu miesiącach takich działań, podczas comiesięcznego audytu, podsłuchałam rozmowę audytora z dyrektorem: „Co się u was, do cholery, dzieje? Dlaczego wasz sklep znowu ma nadwyżkę 250 opakowań soli?”. A dyrektor: „Nie wiem. Po prostu nie wiem!”. Historia soli krążyła po sklepach sieciowych przez długi czas i tylko ja znałam jej rozwiązanie.
  • Nasza szefowa HR regularnie organizuje różne wydarzenia i stara się zintegrować zespół. W zeszły piątek przyniosła mnóstwo kolorowego papieru i wymyśliła ćwiczenie zespołowe: na zmianę mówiliśmy, co lubimy lub czego nie lubimy u kolegi, a następnie tworzyliśmy żurawia z papieru. Powiedziała, że w ten sposób możemy zobaczyć, czy jest więcej dobrego, czy złego. Na początku ten pomysł wydał mi się dość głupi. Ale pod koniec wieczoru szefowa HR zrobiła coś, za co powinna zostać awansowana: zebrała wszystkie papierowe żurawie i podziękowała nam za ich zrobienie. Okazało się, że jej syn musiał je zanieść do szkoły następnego dnia, a nie miała czasu ich poskładać.

Pracownicy HR to prawdziwi mistrzowie niespodzianek, zwłaszcza na rozmowach kwalifikacyjnych. W tym artykule przeczytacie historie o najdziwniejszych rozmowach kwalifikacyjnych, jakie można sobie wyobrazić.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły