18 sąsiadów, których za żadne skarby nie chciałbyś mieć za ścianą

Ludzie
10 miesiące temu

Nigdy nie wiadomo, na jakich trafisz sąsiadów. Może się okazać, że nad tobą tupie stadko małych rozrabiaków, za ścianą mieszka miłośnik heavy metalu, a po każdym twoim kichnięciu w kaloryfery wali wściekła staruszka z piętra niżej. Nawet grube ściany nie uchronią cię przed zapalonymi melomanami ani wścibskimi emerytkami. Oryginalni sąsiedzi dodają kolorytu naszemu codziennemu życiu, ale czasem chciałoby się uciec przed nimi na bezludną wyspę.

  • Wychodziłyśmy z mamą na targ i spotkałyśmy sąsiada. Ostrzegł nas: „Nie chcę was straszyć, ale uciekł mi wąż! Uważajcie!”. Na targu minęłyśmy żonę sąsiada, była bardzo wkurzona. Przez tydzień rozglądałyśmy się za wężem, aż okazało się, że sąsiad miał na myśli swoją żonę.
  • Moich znajomych nękała sąsiadka. Ciągle skarżyła się, że ją zalewają. Dziwne było to, że mieszkała dwa piętra wyżej niż oni. Kiedy pytali, jak to możliwe, kobieta wyjaśniała: „Zawsze gotujecie coś na kuchence, czajnik wiecznie włączony, a para wodna przechodzi między panelami do mnie i gromadzi się na podłodze. Zniszczyła mi wszystkie dywany”. Oni dociekali: „Ale dlaczego skropliny docierają do pani, a nie do mieszkania bezpośrednio nad nami?”. Sąsiadka odpowiedziała z goryczą: „W mieszkaniu między nami wszystkie szpary są uszczelnione silikonem, a ja nie mogę tego zrobić, ponieważ silikon wydziela trujące opary”. Po tej historii można by pomyśleć, że kobieta jest kompletnie obłąkana, ale miała 40 lat. To trochę za wcześnie na demencję.
  • Sąsiadka z dołu miała psa. Była zbyt leniwa, by odpowiednio się nim zająć, więc wypuszczała go luzem na podwórku. Nasze podwórko jest małe, całe wypełnione samochodami, a na środku jest skrawek zieleni z placem zabaw. Gdzie pies chodził sikać? Oczywiście, na plac zabaw albo na wąski trawnik pod czyimiś oknami. Właścicielka była wielokrotnie upominana, że nie wolno puszczać psa luzem ani pozwalać, żeby załatwiał się na placu zabaw. Pani jednak miała w nosie upomnienia i oznajmiła: „Nie macie nic innego do roboty, tylko pilnować mojego psa? Zajmijcie się swoim życiem!”. Dwa telefony na policję i pani nagle zmądrzała! A pies nie biega już sam po podwórku.
  • W sąsiednim domu mieszkał mężczyzna, który lubił słuchać głośnej muzyki i chciał, żeby cała okolica słuchała jej razem z nim. A słuchał takich utworów, że w porównaniu z nimi piła tarczowa brzmiała jak orkiestra symfoniczna. Miałem tego dość! Akurat jeden z moich kolegów poprosił mnie, abym przechował jego wzmacniacz i głośniki na czas remontu. Postanowiliśmy przy okazji dać nauczkę hałasującemu sąsiadowi. Podłączyliśmy wszystko i puściliśmy kilka popularnych starych przebojów. On robił swoją kakofonię głośniej, my podkręcaliśmy dźwięk, on dodawał jeszcze więcej — my odpowiadaliśmy tym samym. W każdym razie okazało się, że jego głośniki są słabsze niż nasze. On wyłączył swoją muzykę, my zrobiliśmy to samo, włączył ją z powrotem — my też. Przez trzy dni trwała taka konfrontacja przy pełnej aprobacie sąsiadów. W końcu pewnego dnia cała okolica usłyszała: „OK, zrozumiałem, poddaję się, wygraliście”. I zapadła cisza. Ale potem nastąpił nieoczekiwany ciąg dalszy. Mniej więcej tydzień później kilku sąsiadów podeszło do mnie i poprosiło, bym przez kilka godzin w ciągu dnia puszczał stare piosenki. Oczywiście nie tak głośno, ale tak, żeby wszyscy słyszeli. W ten sposób pracowałem jako DJ dla całej okolicy przez całe lato i jesień.
  • Nasza sąsiadka z piętra zamówiła dostawę mebli i w zamówieniu wpisała numer mojego mieszkania, żeby nie dzwonili do niej domofonem, bo ona ma dziecko, które wtedy śpi. Tylko że ja też mam dziecko, które w tym czasie — co za zbieg okoliczności! — również spało. Jej dziecko ma rok i coś tam, moje ma cztery miesiące. Naprawdę żałuję, że życzliwi członkowie mojej rodziny otworzyli drzwi kurierowi.
  • Przeprowadziłem się do nowego domu. Na podwórku jest basen. Kiedy pracowałem na zewnątrz, do płotu podeszła sąsiadka i powiedziała: „Poprzedni właściciele pozwalali moim dzieciom korzystać z basenu. A teraz moje maleństwa są bardzo smutne, że nie mogą pływać!”. Odpowiedziałem: „Niech pływają, nie mam nic przeciwko, ale proszę przyjść z nimi, bo ja nie mam czasu pilnować dzieci”. A sąsiadka na to: „To ja nie mam czasu! Tak trudno byłoby posiedzieć i popilnować dzieci?”. Jakie to proste! Teraz myślę, że muszę założyć kłódkę na furtce, ponieważ ta kobieta naprawdę może wysłać dzieci, żeby same bawiły się w basenie. © Nieznany autor / Reddit
  • Sąsiad, z którym nie utrzymuję zbyt zażyłych kontaktów, a jedynie witamy się i zamieniamy kilka słów na podwórku, spytał: „Masz wiertarkę? Czeka mnie pracowity weekend, muszę powiesić szafkę w kuchni”. Miałem, pożyczyłem mu, mówiąc, żeby oddał w terminie, bo będę potrzebować. OK. Minął miesiąc. Wczoraj spotkałem sąsiada i zapytałem go, czy pamięta o wiertarce. A on na to: „Pamiętam, oczywiście. Po prostu mój siostrzeniec kupił mieszkanie, musiał zrobić remont, ale nie miał pieniędzy na narzędzia, więc dałem mu wiertarkę”. Zamarłem, a potem powiedziałem temu człowiekowi wszystko, co o nim myślałem! Obraził się, ale obiecał zwrócić wiertarkę dziś wieczorem.
  • Do sąsiedniego domu wprowadziła się nowa rodzina. Sąsiadka zaprosiła nas na przyjęcie powitalne. Zachowywała się bardzo miło, ale potem zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Na przykład kiedy sąsiadka dowiedziała się, że nasz ojciec wyjechał w długą podróż służbową za granicę, zaczęła nam, dzieciom, sugerować, że zdradza tam naszą matkę. A potem tata wrócił. Za każdym razem, gdy podlewał ogród, sąsiadka przynosiła krzesło, siadała obok niego i zaczynała rozmowę. Raz nawet zaproponowała mu romans. Tata sto razy dawał jej do zrozumienia, żeby się od niego odczepiła, ale jak grochem o ścianę. © thezerofella / Reddit
  • Mieliśmy kota. Mama bardzo go lubiła. Sam nas wybrał: moja siostra i szwagier spotkali go na przystanku autobusowym i zawołali go, a on poszedł z nimi do domu. Ale po latach kicia przeszła przez tęczowy most. Jakiś czas później przyszła sąsiadka z trzeciego piętra i oznajmiła, że nasz kot zrobił kupę na jej wycieraczce. Powiedziałam jej, że nasz kot nie żyje od trzech miesięcy. A ona zrobiła oczy jak pięć złotych i wyszła bez słowa, nawet nie przepraszając.
  • Mieszkamy w eko-wiosce, każdy z nas ma 1-2 hektary ziemi. Wszyscy tutaj są bardzo uduchowieni, ale połowa z nich chciałaby korzystać z pracy rąk innych. Mamy na przykład sąsiada, który mieszka na samym końcu ulicy. Drogę do naszego domu wybrukowaliśmy sami, za własne pieniądze, choć pierwotnie planowano zrobić to w porozumieniu z wieloma sąsiadami. Ale oni jakoś nie byli tym zainteresowani. A sąsiad z końca ulicy powiedział: „Kiedy wybrukujecie drogę dalej, w moją stronę? Jak długo można czekać?”. I nie zamierza wydać na to ani grosza. Kiedy kupiliśmy tu działkę, myśleliśmy, że nie będzie problemów z sąsiadami. Nie udało się.
  • Mam uciążliwą sąsiadkę, która hałasuje nocą: najpierw urządzała imprezy, potem zaczęła spotykać się z żonatym mężczyzną. Skąd wiedziałam, że jest żonaty? Nigdy nie zostawał do rana, a w jego samochodzie były foteliki dziecięce. Postanowiłam więc działać: ustaliłam dane faceta na podstawie numeru rejestracyjnego, a następnie znalazłam profil jego żony w mediach społecznościowych. Utworzyłam jednorazowe konto i poinformowałam jego żonę, że mąż ma romans. Nie widziałam go od tygodni i nareszcie śpię dobrze. Może nie było to miłe, ale niczego nie żałuję. © IonicRes / Reddit
  • Mój sąsiad wychodził codziennie o 17:00 i podlewał trawę. I nie obchodziła go pogoda. Kilka razy widziałem go podlewającego trawę w strugach deszczu. Ale ostatnio to się zmieniło, bo zainstalował automatyczne zraszacze. © EatsAtomsRegularly / Reddit
  • Mieszkałem w mieszkaniu komunalnym. Prałem ubrania we wspólnej pralni i tam je suszyłem. Któregoś dnia znalazłem kartkę przypiętą do mojej bielizny spinaczem do ubrań. Na kartce było napisane pięknym ozdobnym pismem: „Przestań eksponować swoją bieliznę!”. Później wstawiłem nowe drzwi, które skrzypiały. Denerwowało mnie to, ale nie na tyle, żebym chciał naprawić ten problem. Aż pewnego dnia odkryłem nową notatkę na drzwiach, napisaną tym samym pięknym pismem: „Twoje drzwi skrzypią bardzo głośno. Nasmaruj zawiasy albo porozmawiamy inaczej”. Powyżej notatki znajdowała się puszka WD-40, starannie przyklejona do drzwi taśmą klejącą. Nie wiem, dlaczego mój sąsiad wolał komunikować się ze mną w formie pisemnej, a nie osobiście, ale nie spieszyło mi się też, by dyskutować z nim o tym. Był zbudowany jak zapaśnik.
  • Kupiłam maszynę do szycia. Pewnego dnia tuż przed Nowym Rokiem przyszedł do mnie dzielnicowy i powiedział, że sąsiadka napisała na mnie donos. A temat donosu był dość kuriozalny! Babcia skarżyła się, że przychodzę do jej mieszkania i szyję jej ubrania. Powiedziałam dzielnicowemu, żeby wpadł do mnie, zobaczy, że mam ten sam problem: ktoś uszył wszystkie moje ubrania. Szczęśliwie sprzedałam mieszkanie rok później.
  • Sąsiadom za ścianą urodziło się dziecko i zaczęło się.... Każdej nocy słychać było dudnienie! Bujali kołyskę tam i z powrotem na nierównej podłodze. Mamy trzylatka, który nie mógł spać z powodu tego dudnienia. Cierpieliśmy przez kilka dni, w końcu poszłam do nich. Sąsiadka przywitała mnie prychnięciem, mówiąc, że nic nie poradzi, tak go usypiają i tyle. Trzasnęła mi drzwiami przed nosem. Wróciłam do domu, opowiedziałam wszystko mężowi. W milczeniu wziął głośniki, postawił je pod ścianą i puścił muzykę. W całkowicie legalnym czasie. Kilka sekund później dzwonek do drzwi, sąsiadka: „Możecie ściszyć?!”. Odpowiedzieliśmy: „Możemy. Nie będziecie stukać kołyską, nie będziemy puszczać muzyki!”. I nastała cisza.
  • Nasza sąsiadka Lidka lubiła wpadać do nas nieproszona (mieliśmy wspólny przedsionek, nie zamykaliśmy mieszkań na klucz) i gościła się w naszym domu. Piła poranną kawę w naszej kuchni, przychodziła i leżała na kanapie, dzwoniła z naszego telefonu. Ale pewnego dnia przeszła samą siebie. Wbiegłem do domu i, zrzucając buty, popędziłem do toalety, naprawdę musiałem z niej skorzystać. Otworzyłem drzwi, a tam Lidka siedzi na sedesie i czyta gazetę. Oszołomiony, spytałem: „Nie możesz iść do toalety we własnym domu?”. Spojrzała na mnie jak na głupka i powiedziała: „Macie mocniejsze żarówki w toalecie, a ja mam kiepski wzrok”.
  • Mieszkamy w nowym siedlisku. Podciągnęliśmy sobie internet światłowodowy, cena kosmiczna, ale potrzebujemy go do zdalnego dostępu. Technicy zrobili, co mieli zrobić, i wyszli. O 7 rano zadzwonił dzwonek u bramy. Byłam w ósmym miesiącu ciąży, w nocy prawie nie spałam, trochę się wystraszyłam. A to była delegacja oburzonych sąsiadów: „Dlaczego jesteście tacy samolubni?! Dlaczego pozwoliliście odejść technikom? Dlaczego nie kazaliście im podciągnąć dalej światłowodu?”. Normalnie przyszli z pretensjami. Mój mąż zasugerował, żeby zadzwonili do dostawcy i zamówili sobie podłączenie. Nie chcieli. To przecież bardzo drogie! W końcu wpadli na pomysł: „Podłączymy się do was. Przecież jesteśmy sąsiadami! Jeśli będziecie czegoś potrzebować, też wam pomożemy!”.
  • Myślałem, że już nigdy nie zaskoczy mnie czyjaś głupota, a jednak....Przychodzi sąsiad:
    — Chodź, pokażę ci coś!
    Wchodzimy do jego mieszkania. Prowadzi mnie do łazienki! Już jest ciekawie, prawda?
    — Patrz!
    Pokazuje palcem róg ściany i wanny, gdzie czarna pleśń rozprzestrzeniła się po silikonie.
    — I?
    — Jest od twojej strony. I co teraz zrobisz?
    Zaniemówiłem na sekundę! Poszliśmy do mojej łazienki. Pokazałem mu:
    — Patrz! Czysta ściana! Sucha! Żadnej pleśni.
    Spędził około 20 minut, badając fugi między płytkami, czołgając się, zaglądając w kąty z latarką.
    — Tak, to nie od ciebie! Więc od kogo?
    Wtedy w drzwiach pojawiła się jego żona:
    — Paweł, a może to od sąsiada z góry?
    I powiedziała to z całą powagą! Czyli nawet nie przyszło im do głowy, że w ich mieszkaniu po prostu pojawiła się pleśń! Poszli potem oskarżać sąsiada z góry.

Jeśli sąsiedzi naprawdę nam dokuczą, zawsze możemy się wyprowadzić. Ale gdzie uciec przed irytującymi krewnymi, którzy potrafią doprowadzić nas do szału swoim zachowaniem?

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły