19 osób, które oddały serce swoim zwierzakom

Ludzie
10 miesiące temu

Zwierzęta domowe często stają się prawdziwymi przyjaciółmi i członkami rodziny. Niestety wiele z nich, zanim trafi na kochających opiekunów, cierpi głód na ulicy lub stres w schronisku. Ale zwierzaki z tego artykułu miały szczęście: ich właściciele zrobiliby dla nich wszystko.

  • Spotykałam się z facetem przez dwa lata. Deklarował miłość. Oświadczył się, dał mi pierścionek i natychmiast powiedział: „Ale pod warunkiem, że oddasz Mista lub go uśpisz. Nie ma sensu żyć z takim zwierzęciem”. Mist jest szarym pitbullem. Jest ze mną od 10 lat, ojciec dał mi go, gdy miałam 17 lat, żebym nie bała się wychodzić sama. Byłam z nim na szkoleniu, jest dobrze ułożony. W każdym razie, wtedy po raz pierwszy zbuntowałam się. I tak, zmieniłam zdanie na temat zamieszkania z moim narzeczonym.
  • Moja suczka cierpiała na rzadką chorobę stawów. Weterynarz zasugerował uśpienie jej, ale nie mogłem tego zrobić. Za bardzo ją kochałem. Nauczyłem się ją masować, wydawałem dużo pieniędzy na leki, nawet pływałem z nią. Codziennie rano chodziliśmy nad jezioro i spędzaliśmy tam co najmniej godzinę. W ciągu kilku lat nauczyłem się dobrze pływać, byłem w stanie przebywać w wodzie przy niskich temperaturach, nawet zimą pływaliśmy kilka razy. Żyła cztery lata dłużej, niż prognozowali lekarze. I wierzę, że nie walczyłem o życie mojego psa na próżno, bo każdy dzień spędzony z nią był dla mnie szczęściem.
  • Były chłopak, kiedy spałam, wziął pięciomiesięcznego szczeniaka, który miał wcześniej operację łapy, i zabrał go do lasu o czwartej nad ranem. Nie miał nic przeciwko psu, bawił się z nim, a potem okazało się, że przeszkadzał mu w pracy, bo domagał się uwagi i szturchał go pyskiem. Dlaczego w takim razie mnie nie obudził? Znalazłam zmarzniętego psa, spakowałam swoje rzeczy i natychmiast wyjechałam do siebie. Jedyne, co powiedział, to: „Jeśli twój pies jest dla ciebie ważniejszy niż ja, to lepiej się spakuj”. Powiedział swoim przyjaciołom, że wybrałam psa zamiast niego.
  • Byłam studentką pierwszego semestru weterynarii. Mieliśmy akcję sterylizacji bezdomnych zwierząt. Podczas sterylizacji kotki weterynarz odkrył narośl w jej pysku. Okazało się, że to nowotwór złośliwy. Kotce zostały trzy miesiące życia. Ludzie, którzy mieli ją przygarnąć, odmówili. Przygarnęłam ją i zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Po pierwszej nocy zaczęła nawet spać na mojej poduszce. Minęło kilka miesięcy, ale choroba jakby wyparowała! Zabrałam ją do pracy na kontrolę i okazało się, że nic jej nie jest! Żadnych oznak powrotu guza. Nic. Minęło 7 lat, a ona wciąż jest ze mną i wciąż śpi na mojej poduszce każdej nocy! © laurwar21 / Reddit
  • Facet mnie zostawił, bo uznał, że jestem dziwaczką. Zaprosiłam go po raz pierwszy do siebie. Mieszkam w sporej kawalerce. Jest urządzona skromnie, ale ładnie i nowocześnie. Mam trzy koty, które mają duży, wykonany na zamówienie zestaw do zabawy. Zajmuje całą ścianę w korytarzu i kilka półek w kuchni. Jest tam miejsce do zabawy: różnego rodzaju półki, drabinki, słupki, drapaki. Mają też domki, legowiska i tunele. Zwierzęta powinny czuć się komfortowo i mieć wystarczająco dużo rozrywki. Wtedy nie będą demolowały mieszkania z nudów i bezczynności. Kiedy facet to zobaczył, szybko obliczył, że to było bardzo drogie, a ja jestem głupia, wydając tyle pieniędzy na koty. Kiedy zapytałam, dlaczego w ogóle obchodzi go, na co wydaję własne pieniądze, powiedział, że patrzy w przyszłość i nie chce, żeby tyle pieniędzy wyciekało z rodzinnego budżetu. Rozstaliśmy się. Nawet nie wspomniałam mu, ile kosztuje worek dobrej kociej karmy.
  • Trzy i pół roku temu moja ulubiona kotka zachorowała. Zaczęły jej szwankować tylne łapy. Po jakimś czasie nie mogła już normalnie skakać, biegać ani chodzić. Ale zawsze i w każdych okolicznościach spotykała mnie przy drzwiach. Płakałam, siedząc na podłodze z nią w ramionach, gdy już doczołgała się, by mnie powitać. Poszłam do weterynarza, powiedział, że to jakaś skomplikowana choroba, najlepiej ją uśpić. Nie poddawałam się, kupowałam leki, opiekowałam się nią, pomagałam, woziłam na operacje. I stanęła na nogi! Świętowała już swoje 16 urodziny! Z siłą miłości może dożyć 20, jestem tego pewna!
  • Zaczęliśmy dokarmiać bezdomną kotkę. Pewnego dnia wróciłem do domu z pracy i zobaczyłem kotkę w naszym salonie! Moja żona nie wytrzymała i ją przygarnęła, mimo że jest uczulona na koty. Teraz moja żona bierze specjalne leki na alergię i jesteśmy szczęśliwi. Kotka urodziła siedem kociąt, które oddaliśmy w dobre ręce. © Avenger717 / Reddit
  • Moi dziadkowie mieszkają na wsi. Mają wspaniałego kota, który ciągle przyprowadza im bezpańskie zwierzęta. Babcia i dziadek wyleczyli już cztery koty i oddali je znajomym, ale ich kot wciąż przyprowadza nowe. A to zagubiony kociak, a to kotka w ciąży. Ostatnio kot postanowił urozmaicić dziadkom życie i przyniósł im szczeniaka! W dodatku chyba rasowego, bo wygląda jak husky. Dziadek od razu powiedział, że go zatrzymają. Będzie pilnował gospodarstwa.
  • Naszą kotkę Kasjopeję zabraliśmy z placu budowy w listopadzie zeszłego roku, miała zaledwie 3 miesiące. Wytrzymaliśmy ataki paniki, miauczenie całymi nocami, chorobę skóry. Teraz kicia jest pełnoprawnym członkiem rodziny. Z własnym charakterem, dziwactwami i opiniami. Lubi się bawić i siedzieć na ramionach męża.
  • Pewnego razu mój ostrożny i rozważny kot wyszedł z domu w poszukiwaniu przygód. Najprawdopodobniej wymknął się przez drzwi. Wydrukowaliśmy ogłoszenia i poszliśmy szukać uciekiniera wieczorem, w świetle latarni. Było ciemno, nie udało nam się go znaleźć. Wczesnym rankiem dostaliśmy telefon: kota znalazła dozorczyni. Jak się okazało, zawędrował dość daleko. Tej nocy był spory mróz. W momencie odnalezienia kot był w stuporze: zastygł w jednej pozycji i patrzył w pustkę. W tym samym nieruchomym stanie tkwił w kantorku dozorczyni, w drodze do domu i kolejne cztery godziny na własnym posłaniu. Tak się zestresował swoim spacerem.
  • Kupiliśmy cielaka, myśleliśmy, że podrośnie i będziemy mieli mięso. Ale cielaczek był taki ładny, delikatny, ściskaliśmy go, całowaliśmy w nos. Troszczyliśmy się o niego. Wyrósł na nieokiełznanego i bezczelnego byczka, a my nie mamy sumienia oddać go do rzeźni. Teraz to nasz pupil.
  • Dokarmiałam kota. Kot zawsze przychodził na miejsce karmienia i czekał. Kiedy zjadł, od razu odchodził. Tak było przez długi czas. A potem zobaczyłam kota nie w moim ogrodzie, ale na ulicy. Wzięłam go więc na ręce, żeby nakarmić. Sąsiad to zobaczył i zapytał, dlaczego zabieram jego kota! Ten spryciarz jadł w dwóch domach!
  • Znalazłam kota na ulicy i przyniosłam go do domu. Zastanawialiśmy się z mężem, jak go nazwać. I wtedy przypomniałam sobie, że był taki serial Columbo. Główny bohater miał psa o imieniu Pies. Postanowiliśmy więc nazwać kota Pies. Kiedy wróciłam z pracy, mój mąż wyskoczył do mnie z pretensjami, dlaczego nazwaliśmy kota tak głupio. Okazało się, że kot uciekł i usiadł w krzakach przed wejściem. Gdy mąż go szukał, nawoływał: „Pies! Pies!”. Wszyscy sąsiedzi myśleli, że mu odbiło i przestali mu się kłaniać. Ale Pies żyje szczęśliwie do tej pory i goni naszego pudla po całym mieszkaniu.
  • Sześć lat temu kupiliśmy z rodzicami wołu mlecznego, którego mieliśmy hodować i ubić na mięso. Karmiliśmy go butelką. Kiedy nadszedł czas, po prostu nie byliśmy w stanie zawieźć go do rzeźni. Byczek mieszka więc na pastwisku, myjemy go szamponem i odżywką dla koni, zabezpieczamy przed kleszczami, szczepimy regularnie. Reaguje na imię, rozumie niektóre komendy, potrafi bawić się z człowiekiem, biegać. Lubi kłaść się w trawie i opierać łeb na czyichś nogach. Jest świadomy swojej siły i nigdy nie zrobił nikomu krzywdy. Rozpoznaje swoich właścicieli, do innych ludzi nawet nie podchodzi. Oczywiście jego utrzymanie nie jest tanie, ale to nasz pupil, nikt go nie zje. Po byku pojawiły się dwie gęsi, które miały być upieczone na święta, ale są z nami już trzeci rok. A potem cztery króliki. Myśleliśmy o hodowli na mięso, ale wszystkie okazały się chłopcami, więc też po prostu żyją sobie swobodnie, zimą śpią w ciepłej przybudówce z kotami. Teraz moi rodzice zapalili się do pomysłu kupienia żywych nutrii. No, no, nie mogę się doczekać powiększenia rodziny.
  • Kilka lat temu straciłem kota i myślałem, że już nigdy nie będę miał drugiego. Ale pewnego dnia koleżanka poprosiła mnie, żebym poszedł z nią do schroniska. Był tam taki głupkowaty rudzielec, który wczepił się pazurami w moją bluzę. Kiedy próbowałem go uwolnić, drugi kot, brat rudego, zaczął go bronić i uderzył mnie w ramię. Skończyło się na tym, że zakochałem się w tej parce i tego samego dnia wyszedłem ze schroniska z dwoma transporterami. © Pyrocantha / Reddit
  • Mamy niesamowitego rudego kota mieszkającego w budynku uczelni. Dozorca i kierownik administracji przygarnęli go, a nawet zorganizowali zbiórkę pieniędzy na jedzenie. Ogólnie rzecz biorąc, nieźle go utuczyliśmy. Fajnie jest, gdy w ogromnej sali wykładowej to cudo leży na kolanach i mruczy. Od razu łatwiej wytrzymać na nudnych wykładach.
  • Zawsze marzyłam o posiadaniu zwierzaka, ale jakoś nie wychodziło: najpierw rodzice nie pozwalali, potem właściciel mieszkania zabronił. Byłam zrozpaczona. Tydzień temu do mojego domu wleciała mucha. Na początku próbowałam ją wyrzucić. Potem się do niej przyzwyczaiłam. Tak czy inaczej, teraz mieszka ze mną mucha o imieniu Puszek. Moi przyjaciele tego nie rozumieją, ale myślę, że mój Puszek nie jest gorszy od ich kotów, psów i chomików!
  • Od jakiegoś czasu pracuję w sklepie zoologicznym. Kilka miesięcy temu przygarnęłam bezpańskiego kota. Biedak był cały w bliznach i kulawy. Zawsze grzecznie siedział pod drzwiami sklepu, czekając na mnie rano. Ale wkrótce nie musiał już siedzieć pod sklepem. Klienci zaczęli go dokarmiać, a ja go wyleczyłam i zadbałam o niego. Krótko mówiąc, teraz mam puchatego, uroczego grubaska mieszkającego przy sklepie.
  • Pracowałam na porannej zmianie w restauracji w bardzo małym mieście. W jakiś sposób automatyczne drzwi otworzyły się i do środka wszedł zmarznięty i bardzo brudny kot. Daliśmy jej trochę jedzenia, ale nie chciała jeść. Wyglądała na smutną, więc zabrałam ją do domu. Pierwszej nocy trzymałam ją w ramionach i płakałam, bo nie wiedziałam, co się z nią stanie. Następnego dnia po porcji tuńczyka ożywiła się i od tamtej pory jest moją najlepszą przyjaciółką. Nie wiem, jak ten słodki anioł mnie znalazł, ale zawsze będę jej za to wdzięczna. Moje życie chyliło się ku upadkowi, a ona wspierała mnie i nadal wspiera w trudnych chwilach. Moja Dyńka. Tak się cieszę, że mogę ją rozpieszczać i dać jej życie, na jakie zasługuje. © starbusssy / Reddit

Wiele osób, zamiast kupować psa lub kota, bierze je ze schroniska. Dzięki temu zwierzęta zyskują dobry i kochający dom, a ich właściciele przyjaciół na całe życie.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły