19 wesołych historii, w których kryje się cała prawda o pracy nauczycieli i korepetytorów

Ludzie
2 godziny temu
19 wesołych historii, w których kryje się cała prawda o pracy nauczycieli i korepetytorów

Nauczycielom i korepetytorom bywa czasami bardzo trudno. Oprócz samego procesu nauczania muszą mierzyć się z trudnymi charakterami swoich podopiecznych, z ich rodzicami oraz z różnymi innymi „przygodami”. A czasem sami wpadają w niezręczne sytuacje... Zebraliśmy dla was 19 historii, które dobitnie pokazują, że o profesorach naprawdę warto kręcić filmy.

  • Dałam dzieciom zadanie: narysować herb swojej rodziny. Uważam, że najlepszy herb przedstawiał kotka na tronie z hasłem: „Nasza rodzina czci koty”. © toma
  • Moi uczniowie każdego dnia dostarczają nowych historii. Dialog ze studentem:
    Ja: „Finansowa poduszka” po angielsku to financial cushion (poduszka dekoracyjna), a nie pillow (poduszka do spania). Jak myślisz, dlaczego nie pillow? Uczeń: Na pillow za bardzo się rozluźnisz, położysz się spać i stracisz czujność. A z cushion zawsze jesteś w gotowości, bo jest mała i niewygodna. © dianaga27
  • Pracuję jako nauczycielka w szkole plastycznej. Była u nas dziewczynka, około dziewięciu lat, Martusia. Bardzo utalentowane dziecko, ale niestety leniwe. Pewnego razu podchodzi do mnie i prosi: „Proszę pomóc mi z pracą, przecież pani obiecała”. Myślę sobie: „No nie, tym razem jej to nie ujdzie na sucho”. Żartobliwie odpowiedziałam: „Na obiecane czeka się trzy lata”. Nie wyobrażacie sobie mojego zdziwienia, kiedy dokładnie po trzech latach (wygrała już wtedy wiele konkursów) podchodzi do mnie z tą samą pracą i z uśmiechem mówi: „Obiecała pani”. © VK
  • Zaczęliśmy kiedyś z uczniem lekcję online. Za oknem zima i zawieja — przepięknie. Nagle słyszę w słuchawkach jakieś dziwne szmery i chrzęst. Pytam:
    — Gdzie ty jesteś?
    — Na dworze!
    — Dlaczego nie w domu?
    — Bo spadł śnieg, jest mega!
    — Wracaj, mamy lekcję.
    — Serio? Taki fajny śnieg, a ja mam siedzieć na lekcji?!
    A chłopak ma, uwaga, prawie 18 lat! © VK
  • Jestem nauczycielką języka angielskiego w szkole. Dziś miałam prowadzić lekcję otwartą, wybrałam swoją 8. klasę. Poprosiłam ich wcześniej, żeby ubrali się odpowiednio: biała koszula i ciemny dół. Wchodzę przed lekcją sprawdzić, a oni... każdy ubrany inaczej! Nie wytrzymałam i się rozpłakałam. Jakoś przeprowadziłam pierwszą lekcję, ale głos mi drżał, oni w milczeniu wykonywali wszystkie zadania. A potem na przerwie chłopaki zdążyli pobiec do innej klasy, wziąć od nich wszystkie białe koszule i się przebrać. Lekcja otwarta poszła świetnie, a mnie teraz jest trochę głupio przed uczniami, że puściły mi nerwy. © rustemovna_kz
  • Kiedyś potrzebowałem operacji. Mój radiolog wykrzyknął: „Cześć, ja cię znam!”. Okazało się, że pomagałem mu kiedyś z fizyką i trygonometrią. Skończył studia i spełnił swoje marzenie. Nie pamiętaliśmy już swoich imion, ale i tak się rozpoznaliśmy. © Reddit
  • Przez miesiąc spokojnie prowadziłam zajęcia z uczniem — wszystko szło świetnie, aż wczoraj przypadkiem dowiedziałam się, że przez cały ten miesiąc poza kadrem naszych lekcji online siedział jego kolega i nas „słuchał”. Na moje pytanie: „Po co?” padła genialna odpowiedź: „No bo on też chce nauczyć się angielskiego, a nie ma pieniędzy na korepetytora”. © lingvotherapy
  • Studentka pyta:
    — A jak po gruzińsku będzie „fala”?
    — To słowo było przecież na poprzedniej lekcji.
    Wzdycha:
    — Oj, było i minęło, po co rozpamiętywać przeszłość? @ X
  • Od dwóch lat pracuję jako korepetytorka w Kazachstanie i zauważyłam, że tutaj chodzenie w gości jest uznawane za ważny powód odwołania zajęć. Wcześniej nigdy się z czymś takim nie spotkałam. A w ostatnich miesiącach od różnych rodzin dostaję wiadomości w stylu: „Anno, przepraszamy, zaprosili nas w gości, odwołujemy lekcję” albo „Przełóżmy zajęcia, bo idziemy w gości”. Do odwoływania i przekładania podchodzę normalnie, jeśli ktoś informuje z wyprzedzeniem. Ot, taki zabawny fakt. © yana
  • Uczę się chińskiego. Mój korepetytor, żeby „poćwiczyć język”, zaprosił mnie do chińskiej restauracji i na widok kelnera zaczął energicznie gestykulować, jakby chciał powiedzieć: dawaj, powiedz to, czego się uczyliśmy. Zaczęłam coś mówić, a kelner — zero reakcji. Po jakichś 10 minutach oboje już próbowaliśmy mu wytłumaczyć, czego chcemy. I wtedy zrozumieliśmy, że nikt w tej restauracji nie zna nawet podstaw chińskiego. Co więcej, nikt nawet nie zorientował się, że mówimy po chińsku. Korepetytor trochę się przeliczył, wymyślając taki „kontakt z językiem”.
  • — Dzień dobry! Syn jest gotowy wrócić na zajęcia od dnia 13. Tylko proszę zmienić godzinę, dobrze? Teraz w tym czasie ma szkołę młodego blogera.
    Odpowiadam, że nie mam innego wolnego terminu, bo cały grafik jest już zapełniony.
    — Jak to? To pani ma jeszcze kogoś oprócz nas?!
    — No... tak, w końcu jestem korepetytorką.
    — Aha, rozumiem. Myślałam, że jest pani prawdziwą nauczycielką! W takim razie nie będziemy już chodzić. © VK
  • Jestem nauczycielką muzyki. Miałam ucznia, który odszedł jakieś 3 lub 4 miesiące temu — mama znalazła mu zajęcia bliżej domu i tańsze. Zrobiliśmy lekcję pożegnalną, rozstaliśmy się w pokoju. Trzy tygodnie temu przyśnił mi się jednak sen: uczeń wrócił, poprosiłam go, żeby coś zagrał, a on... kompletnie sobie nie radził, grał bardzo źle. Obudziłam się i postanowiłam się tym nie przejmować — sen jak sen. A wczoraj jego mama napisała do mnie z prośbą o powrót. Wygląda na to, że na nowych zajęciach oczekiwanych efektów jednak nie udało się osiągnąć. © balnur_sardarbek
  • Jedna z uczennic poprosiła o przeniesienie lekcji z godziny 16:00 na 8:00 rano. Zgodziłam się, ale zaznaczyłam, że czasem będę musiała odwieźć dzieci do przedszkola i mogę spóźnić się kilka minut. Prawie zawsze byłam punktualna, ale pewnego dnia, spiesząc się, porysowałam samochód i oczywiście trochę się spóźniłam. Na lekcji opowiedziałam jej o tym po hiszpańsku — swoją drogą to świetny sposób, żeby zacząć zajęcia małym small talkiem. Uczennica jednak postanowiła zrezygnować z naszych lekcji, twierdząc, że nie podobają jej się moje spóźnienia oraz to, że „za dużo opowiadam o sprawach prywatnych”. © hola
  • Gdy ktoś przychodzi do mnie na lekcję próbną, to prawie zawsze zostaje i zaczyna się regularnie uczyć. Ale pewnego dnia przyszła do mnie dziewczyna, która po pierwszych zajęciach odmówiła kontynuowania. Moim zdaniem, wszystko szło świetnie — do momentu, gdy zapytała: „Czy może pani zagwarantować, że osiągnę poziom B1 w ciągu roku?”. Uczciwie odpowiedziałam: „Nie, nie mogę tego obiecać” i szczegółowo wyjaśniłam dlaczego. Na tym nasze spotkanie się zakończyło — wygląda na to, że bardziej zależało jej na gwarancjach niż na wiedzy. © engwith
  • Uczę online angielskiego. Zapisał się do mnie mężczyzna, by podszlifować język do pracy. Szło nam świetnie, ale pewnego dnia spóźniał się na zajęcia. Napisałam do niego na czacie, a on od razu się połączył i krzyczy: „Zosia, to twoja ostatnia szansa!”. Wszystko byłoby okej, tylko że ja jestem Ania. Włączył kamerę i widzę, że stoi na środku kuchni, a obok niego mniej więcej pięcioletnia dziewczynka rozpaczliwie próbuje udekorować ciasteczko. I nagle dzwoni minutnik. Okazało się, że poproszono go, by popilnował bratanicy. Tak się wciągnęli w improwizowany konkurs dekorowania ciastek, że zupełnie zapomniał o lekcji. Przez całe zajęcia przepraszał i co chwilę rozpraszało go dziecko. A dziewczynka, swoją drogą, wygląda na bardzo utalentowaną.
  • Pracuję jako nauczycielka wczesnoszkolna. Teraz mam kaszel, mówienie boli. Najwyraźniej moi uczniowie to zauważyli, bo pewien chłopiec przyniósł mi gorącą herbatę ze słowami: „Niech nic panią nie boli”. To była najcenniejsza herbata w moim życiu. © aarrzush
  • Pracuję jako korepetytorka online i swoich uczniów nigdy nie widziałam na żywo. Ale dziś do mojego miasta przyjechał na wakacje chłopiec, z którym pracujemy już rok. Ma zaledwie 9 lat, ale sam upiekł dla mnie ciastka jako prezent. Szczerze mówiąc, to było wzruszające aż do łez. © conovalya
  • Jestem korepetytorką. Pewnego ranka dzwoni telefon:
    — Dzień dobry! Znajomi dali mi pani numer, uczyli się u pani! Ale od razu uprzedzam: mamy bardzo surową selekcję korepetytorów. Pierwsze spotkanie musi być u nas w domu, a pierwsze trzy zajęcia za pół ceny!
    — Pracuję wyłącznie online.
    — Wiem, ale my mamy swoje wymagania! © pi_and_peace
  • Moja siostra jest korepetytorką języka angielskiego. Zadzwoniła do niej kobieta i trzęsącym się głosem prosiła, żeby znalazła czas dla jej „dzieciątka”, bo pilnie trzeba podciągnąć język. Na pytanie, która klasa, kobieta się zmieszała i powiedziała tylko, że szkoła średnia. O ustalonej porze siostra dołącza do wideorozmowy, a tam pojawia się chłop około trzydziestki. Okazało się, że mama zapisała go do „szkolnego” korepetytora, bo było taniej. A „dzieciątku” język potrzebny jest do awansu w pracy. Siostra odmówiła prowadzenia zajęć.

Krótko mówiąc, dla naszych pedagogów każdy dzień to nowa, emocjonująca przygoda. Jeśli macie coś do opowiedzenia na ten temat, nie krępujcie się! A jeszcze trochę podobnych historii można znaleźć tutaj:

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły