20 opowieści pokazujących, że relacje to nie słodycz, lecz jazda bez trzymanki

Związki
godzina temu
20 opowieści pokazujących, że relacje to nie słodycz, lecz jazda bez trzymanki

W komediach romantycznych miłość to zwykle piękna podróż. Ale czasem przypomina ona również jazdę zatłoczonym autobusem po dziurawej, zapomnianej drodze. Są tu gwałtowne hamowania, niespodziewane wyboje i współpasażerowie, którzy potrafią wprawić człowieka w lekki szok. A jednak, jeśli spojrzeć na to z właściwej perspektywy, to nawet najbardziej chaotyczna przejażdżka może przerodzić się w zabawną albo pouczającą historię na przyszłość.

  • Jestem po rozwodzie, mam 11-letniego syna. Od dawna podobał mi się pewien mężczyzna. Spotykaliśmy się, ale on jakoś nie przechodził do bardziej zdecydowanych kroków. Zaprosiłam go więc do siebie. Akurat w samym środku wieczoru mój były mąż przywiózł syna do domu. Efekt? Mój wybranek cały wieczór grał z dzieckiem na konsoli, zajadając domowe ciasteczka i popijając je mleko. Myślałam, że taki rodzinny klimat go tylko przestraszy, a tymczasem ostatnio coraz częściej sam prosi o powtórkę. A niedawno zaprosił mnie i syna do parku rozrywki. Chyba jednak droga do serca mężczyzny wiedzie nie tylko przez żołądek. Zabawki też świetnie dają radę. © VK
  • Kupowaliśmy z żoną w salonie optycznym markowe okulary na moje urodziny. Stoimy przy kasie, żona płaci, a ja postanowiłem zażartować: „Ale to jest życie! Nie pracować i być na utrzymaniu pięknej kobiety!”. Sprzedawczyni aż zbladła, a potem prychnęła: „Nie znoszę takich typów!”. Wyszliśmy, ale oboje mieliśmy wrażenie, że jeszcze przez kilka minut słychać było jej zgrzytanie zębami. Żona śmiała się przez całą drogę do domu. Do dziś to wspomina, a ja... cóż, uznałem, że może lepiej już tak nie żartować. Nie ma sensu narażać czyjejś delikatnej psychiki. © Pikabu
  • Po rozwodzie zacząłem szukać kobiety o podobnych zainteresowaniach. Jestem zapalonym fanem kolarstwa. Na pierwsze spotkania od razu zapraszałem na wspólne przejażdżki. Zwykle słyszałem narzekanie: że ciężko, że gorąco, że pod górkę. Ale w końcu trafiła się taka jedna. Jedzie, naciska pedały, ani słowa skargi. Pochwaliłem ją, a ona, sapiąc, rzuciła: „Po co jęczeć? Trzeba jechać!”. Niedługo mamy rocznicę. Wszystko idzie jak trzeba. © Pikabu
  • Przyjaciółka rozwiodła się z mężem z powodu jego zdrad. Utrzymywali kontakt, bo mają 4 dzieci. On w tym czasie zdążył jeszcze trzy razy się ożenić i trzy razy rozwieść. Ona natomiast harowała jak wół i zupełnie nie miała czasu na życie prywatne. I nagle, po 15 latach, dzwoni do niej były mąż. Ton pełen współczucia, jakby mówił coś naprawdę ważnego: „Wiesz... żenię się. Tym razem na poważnie. Ty chyba też już wyjdź za kogoś, nie czekaj na mnie”. © Pikabu
  • Wyprowadziłem się od żony — mieliśmy składać papiery rozwodowe. A potem znaleźliśmy niespodziewane rozwiązanie i jesteśmy szczęśliwi jak nigdy, choć wszyscy znajomi nas teraz krytykują. Jednym głosem powtarzają: „Co wy robicie? Przecież to nienormalne!”. A my po prostu postanowiliśmy... mieszkać osobno: ja na działce, żona w mieście. W weekendy ona wpada do mnie na grilla albo do sauny, a ja do niej do teatru. Śpimy w jednym łóżku, śmiejemy się, opowiadamy sobie, co u nas. A w niedzielny wieczór, z lekkim smutkiem, ale i z radosnym oczekiwaniem kolejnego spotkania, rozjeżdżamy się. Znowu jesteśmy dla siebie oczekiwanymi gośćmi, a nie zirytowanymi współlokatorami. Codzienne spory wyparowały. Zostały rozmowy, wsparcie i miłość. Zaznaliśmy szczęścia po raz pierwszy od wielu lat. © Pikabu
  • Kiedy moja była żona wyprowadzała się z mieszkania, zabrała absolutnie całą zastawę — co do ostatniego talerzyka. Jej argument był prosty: „Przecież to moja rodzina dała nam ją w prezencie ślubnym”. A ja nawet nie pamiętałem, kto co wtedy podarował — minęło już 6 lat... No dobra. Wieczorem, kiedy odkryłem, że nie mam na czym jeść, zjadłem rękami. Następnego dnia kupiłem sobie podstawowy zestaw talerzy i kubków. Po tygodniu była wpadła po resztę swoich rzeczy... i znowu zabrała całą zastawę (tym razem kupioną przeze mnie). Wyjaśnienie: „Uznałam, że poprzednio coś przeoczyłam i nie wszystko wzięłam”. Tak bardzo chciałem mieć już to wszystko z głowy, że nawet nie dyskutowałem. Poszedłem, kupiłem jeszcze jedną zastawę i na tym zakończyłem tę przygodę. © Pikabu
  • Rozstałam się z chłopakiem, bo mając 26 lat „nie był gotowy na poważny związek”. Twierdził, że jest jeszcze młody, musi się wyszaleć, ale żebym poczekała — on na pewno wróci, ożeni się ze mną i w ogóle, „na 100%”. Rok później poznałam przyszłego męża. Spotykaliśmy się 4 lata, pobraliśmy się, urodził nam się syn... I nagle latem odzywa się tamten były: „No dobra, jestem gotów się żenić, przyjadę do ciebie na Sylwestra. Jak to — jesteś mężatką?! Jak to — masz dziecko?! A co ze mną?!”. I faktycznie przyjechał. Pokonał 2 tysiące kilometrów i był szczerze zdziwiony, że jeszcze się dla niego nie rozwiodłam... i wcale nie planuję. © Dzen
  • Z byłym rozstaliśmy się w pokojowej atmosferze. Przynajmniej tak początkowo sądziłam — on pierwszy to zaproponował, a ja przyjęłam jego decyzję z ulgą, bo było jasne, że inaczej widzimy przyszłość. Jednak po 2 tygodniach zrobił mi awanturę, mówił, że jestem taka i owaka, że nigdy go nie kochałam, że wykorzystałam i zostawiłam. Zdziwiłam się:
    — Dlaczego tak myślisz?
    — Zareagowałaś zbyt spokojnie, kiedy zasugerowałem rozstanie!
    Wtedy szczerze się uśmiałam. Po roku z kawałkiem pisze do mnie znowu:
    — Przepraszam, byłem głupcem, nagadałem bzdur, chcę kontynuować z tobą kontakt.
    — Okej, możemy się kontaktować.
    — Jak tam życie?
    — Miesiąc temu wyszłam za mąż.
    I znów okazałam się taka owaka, niewierna, jak mogłam ośmielić się związać węzłem małżeńskim z innym facetem. Jednak nie mamy kontaktu. © Pikabu
  • Przez pół roku prosiłam mojego chłopaka, żeby przymocował listwę przypodłogową w schowku. Listwa była już docięta, wszystkie elementy gotowe, nawet wiercić nie trzeba było — wystarczyło wziąć wkręty i przykręcić. Wracam do domu, a on dumny jak paw: „Zrobione!”. Zaglądam do schowka i prawie osunęłam się po ścianie... O narożnikach chyba nie słyszał (mimo że były przymocowane taśmą do elementów listwy). Jedną listwę przykręcił bokiem do ściany, drugą docisnął do niej na styk — wyglądało to dramatycznie. Zaczęłam się wkurzać, a on odburknął, że jeśli potrafię to zrobić lepiej, to on zaraz się spakuje. Wzięłam więc śrubokręt, wszystko odkręciłam i poprawiłam, założyłam narożniki i końcówki (o których też zapomniał). Potem spakowałam mu torbę i wysłałam go w drogę. © Pikabu
  • Moja była żona miała przyjaciółkę, która przyprowadzała córkę na zajęcia taneczne do studia mieszczącego się w naszym bloku. Odprowadzała małą, a potem... szła do nas, siadała w kuchni i potrafiła przegadać z moją żoną 2 godziny — i tak 3 razy w tygodniu. Szlag mnie trafiał, bo nie mogłem nawet w samych bokserkach pójść sobie po szklankę wody — wiecznie ta jej koleżanka siedziała przy stole. A że koleżanka była zgrabna i całkiem ładna... postanowiłem zadziałać po swojemu. Powiedziałem kiedyś żonie: „Wiesz, miałem taki dziwny sen... że ja i Magda... no, wiesz... I muszę powiedzieć, że całkiem mi się ten sen spodobał”. To wystarczyło. Więcej Magdy w naszym mieszkaniu nie zobaczyłem. © Pikabu
  • Poznałem zamężną dziewczynę, taką typową szarą myszkę. W domu codzienna rutyna: mąż wiecznie gra na komputerze, praca bez rozwoju, obowiązki, nuda. W czasie naszej krótkiej, ukrytej przed jej mężem relacji pomogłem jej znaleźć fajne hobby, poznałem ją z nowymi ludźmi, znalazłem jej ciekawszą pracę. Dziewczyna rozkwitła, rozwinęła skrzydła! Teraz jest szczęśliwa, a ja nie rozumiem, dlaczego wciąż nie zerwała z człowiekiem, który przez 3 lata nie potrafił dać jej tego, co mnie udało się osiągnąć w zaledwie kilka miesięcy. © VK
  • Pewnego wieczoru poszliśmy z moją dziewczyną na urodziny jednego z jej kolegów z pracy. Rozmawiając tam z różnymi ludźmi, dowiedziałem się, że przez pół roku, odkąd tam pracowała, wszystkim opowiadała, że jest singielką — i wszyscy na imprezie myśleli, że jestem jakimś jej przypadkowym znajomym. A przecież w tamtym czasie od kilku lat mieszkaliśmy razem i wychowywaliśmy wspólne dziecko. Byłem tak wstrząśnięty całą sytuacją, że następnego ranka z nią zerwałem. © Reddit
  • Razem z przyjaciółką zaczęłyśmy spotykać się z chłopakami, którzy również byli kumplami. Często spędzaliśmy więc czas we czwórkę. U przyjaciółki wszystko potoczyło się błyskawicznie — po roku wzięli ślub, a Ania od razu zaszła w ciążę. Kiedy była w 7. miesiącu, jej mąż zaczął dobierać się do mnie w taksówce, ale nie zrobiłam afery — pomyślałam, że może mi się przewidziało. Ania urodziła. Gdy ich dziecko miało pół roku, spotkaliśmy się na jej urodzinach. Posiedzieliśmy i przyszła pora na herbatę. Ania poszła ułożyć syna do snu, a ja weszłam do kuchni, żeby nastawić wodę i przynieść naczynia. Wchodzi za mną jej mąż i mówi: „Z Anią ostatnio różnie bywa... A ty podobasz mi się od dawna. Ech, gdybym tylko mniej kochał żonę, to poderwałbym cię tu i teraz”. Myślałam, że mi oczy z orbit wyskoczą. I powiedział to jeszcze z taką dumą, jakby oczekiwał, że docenię, jaki to z niego „bohater”. © Pikabu
  • Moja dziewczyna ciągle oskarżała mnie o zdradę. Śniły jej się sny, w których ją zdradzam i według niej były tak realistyczne, że „na pewno coś musi być na rzeczy”. Zawsze wracałem prosto z pracy do domu, nigdzie się nie zatrzymywałem, żeby tylko nie mieć problemów. Ona za to wieczorami ciągle imprezowała z kolegami z pracy i nigdy nie odbierała telefonu, kiedy do niej dzwoniłem. W końcu miałem już tego dość i z nią zerwałem. Błagała, żebyśmy zaczęli od nowa i przy okazji przypadkiem przyznała się do zdrady. Oczywiście już do siebie nie wróciliśmy, choć kontakt jeszcze utrzymujemy. Jestem przekonany, że rozstanie się z nią było naprawdę dobrą decyzją. © Reddit
  • Miałam 21 lat. Wracałam do domu na stopa. Kierowca tak czule opowiadał o swojej żonie, że słuchałam go i myślałam: „Jednak miłość naprawdę istnieje!”. Ale kiedy podjechaliśmy pod mój dom, aż mnie zmroziło: bez żadnych skrupułów zaczął prosić mnie o numer telefonu. Mówił, że ładna jestem, że mieszkam blisko i wygodnie byłoby mu się ze mną spotykać. © Pikabu
  • Zabiegał o mnie chłopak — pod każdym względem idealny. Spotykaliśmy się rok, oświadczył mi się. Nagle moja mama zaczęła nalegać, żebyśmy przed ślubem trochę ze sobą pomieszkali. Zrobiliśmy to... i teraz jestem w rozsypce. Nie, nie jest życiową kaleką — jest gorzej. Okazało się, że nie znosi zwierząt w domu. A ja mam dwa siedmioletnie koty i czteroletniego, trochę szalonego beagle’a! Przecież wiedział o nich od początku! Powiedział, że mogę oddać zwierzęta rodzicom, jeśli naprawdę go kocham. Sama już nie wiem, co bardziej mnie przeraża: że on to sobie zaplanował czy to, że całe życie miałabym żyć bez zwierząt, a moje dzieci też nigdy nie mogłyby ich mieć. A rozstanie teraz... to jakby odciąć część siebie. Po co on w ogóle zaczynał ze mną związek? © VK
  • Znajomy opowiadał, że poznał dziewczynę i bardzo chciał zrobić na niej dobre wrażenie, więc wymyślił wyjątkową randkę. Dowiedział się, że słabo zna miasto, więc postanowił oprowadzić ją po najładniejszych, najciekawszych miejscach. Napracował się, ułożył całą trasę, wszystko dokładnie zaplanował. Przeszli pół miasta, a potem pyta ją, co najbardziej jej się podobało. A ona: „Grzane piwo! Ale dobre było!”. Ależ mi się żalił: „Tak się starałem, takie miejsca jej pokazałem! Zabytki, architektura, widoki! A ona zachwycona jakimś grzanym piwem!”. Po tej randce od razu przestał się z nią spotykać. © Pikabu
  • Kiedyś siedziałem i zastanawiałem się, czy kupić sobie specjalną myszkę i klawiaturę do grania na konsoli. Kosztowały 1200 zł. Pieniądze niby miałem, ale trochę było mi ich szkoda. Wspomniałem o tym żonie, a ona: „O rany, ale drożyzna! Zwłaszcza że ja jeszcze potrzebuję nowych kozaków”. Na siebie wydawałem naprawdę niewiele, a żona w tym miesiącu nakupiła sobie ubrań chyba za 2–3 tysiące. Zrobiło mi się przykro, pokłóciliśmy się i żona ogłosiła, że od tej pory mamy osobne budżety. Bardzo na to nalegała. I powiem wam, że wyszło mi to na dobre. Wreszcie miałem pieniądze tylko dla siebie. Kupiłem tę myszkę i używałem jej z przyjemnością. Po tygodniu czy dwóch żona zaczęła wyraźnie sugerować, że może przesadziła i chciałaby wrócić do starego układu. Ale ja już poczułem, że mogę wreszcie wydawać na siebie i swoje pasje, bez tłumaczenia się komukolwiek. To był jeden z elementów, które ostatecznie doprowadziły do tego, że żona została byłą. © Pikabu
  • Spotykałem się z pewną kobietą. W dzień wolny nie mieliśmy co robić, więc postanowiliśmy pojeździć samochodem po okolicy. Przed wyjazdem i w trakcie byliśmy coś zjeść. Wieczorem zajechaliśmy na stację benzynową. Idąc zapłacić za paliwo, zapytałem ją, czy chce coś z kawiarenki na stacji. Poprosiła o kawę. No to kupiłem jej kawę, a sobie hot doga. Wróciłem do auta, a tam czekała mnie wielka obraza: jak śmiałem kupić sobie hot doga, a jej tylko kawę! Pytam więc: „Dlaczego od razu nie powiedziałaś, że jesteś głodna? Proszę, weź połowę mojego albo pójdę po kolejnego”. Ale ona tylko się ode mnie odwróciła, obrażona na śmierć. Ostatecznie wyszło na to, że — jej zdaniem — powinienem był sam domyślić się, że będzie jej przykro, jeśli ja będę jadł, a ona nie. A poza tym jak ona ma sobie wyobrażać dalsze relacje z takim egoistą? W efekcie nieszczęsny hot dog wylądował w koszu, całą drogę powrotną przejechaliśmy w milczeniu i na tym nasze spotykanie się zakończyło. Do tej pory nie mogę zrozumieć: kto tu jest winny i dlaczego? © Pikabu
  • Według mojego byłego, złożyłam pozew o rozwód z powodu filiżanki herbaty. Ale ja uważam, że to była tylko kropla, która przelała czarę goryczy. Oboje pracowaliśmy do 17:00, potem ja robiłam kolację (a mąż oglądał telewizję), karmiłam jego i syna, ogarniałam dom i siadałam do drugiej pracy. Przez cały ten czas mąż zajmował się swoimi sprawami. Potem kładłam syna spać, a kiedy obaj z mężem zasypiali, ja kończyłam swoją robotę. I tak prawie codziennie. Moja pensja była dwa razy wyższa niż jego. Oczywiście nie zawsze miałam czas, żeby idealnie posprzątać, za co zbierałam mnóstwo nagan od teściowej, która uwielbiała wpadać z samego rana w moje wolne dni. I tak któregoś dnia znów wróciliśmy z pracy. Zrobiłam kolację i usiadłam, żeby spokojnie zjeść. A mąż, już najedzony, mówi do mnie: „Zrób mi herbatę!”. Wtedy jakby spadła mi klapka z oczu. To była tylko filiżanka herbaty, ale właśnie ona dała mi do zrozumienia, że nie chcę takiego życia. I tego samego wieczoru podjęłam decyzję. © Pikabu

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły