30 osób, które wykazały się tak niesłychanym tupetem, że odebrało nam mowę

3 miesiące temu

Niektórzy ludzie nie mają najmniejszego problemu, żeby wepchnąć się przed kogoś w kolejkę, zaglądać do lodówki w cudzym domu czy brać sobie rzeczy, które do nich nie należą. A kiedy ktoś zwraca im uwagę, może usłyszeć co najwyżej lekceważące: „O co tyle krzyku?”. Spotkania z takimi bezczelnymi osobami zapamiętuje się na długo. I właśnie o nich opowiedzieli nam nasi czytelnicy.

  • Przymierzałam ubrania w sklepowej przymierzalni. Wyszłam na 10 sekund, aby spojrzeć na siebie w lustrze w korytarzu, a jakaś kobieta weszła do mojej przymierzalni i zaczęła się rozbierać. Powiedziałam jej: „Przepraszam, ale jeszcze nie skończyłam, wszystkie moje ubrania i torba są w środku”. A ona na to: „Co mnie to obchodzi, ja też przymierzam”.
  • Sąsiedzi zapytali nas, czy mogą zerwać trochę fig z naszego drzewa dla swoich dzieci. Oczywiście na to pozwoliliśmy. Zerwali wszystkie. Nie zostawili na drzewie ani jednej figi!
  • Zmieniłam hasło do wifi w mieszkaniu rodziców. Tego samego wieczoru sąsiedzi zaatakowali mnie telefonicznie, prosząc o nowe hasło. Kiedy zapytałam ich, dlaczego uważają, że muszę dostarczać im internet, zapytali: „A co, szkoda ci? I tak macie nielimitowany”.
  • Kilka miesięcy temu przeżyłam bardzo niemiłe zaskoczenie. Mam kartę zagranicznego banku, otwartą dawno temu, w euro. Żeby bankowość mobilna działała, trzeba mieć numer telefonu w danym kraju. Moja siostra zasugerowała skorzystanie z telefonu jej męża, Bułgara. Wszystko zostało załatwione na jego dane. Przez wiele lat nie było żadnych problemów. Aż tego lata nagle postanowiliśmy pojechać na wakacje do Bułgarii.
    Natychmiast po przyjeździe krewni uśmiechnęli się słodko i jakby mimochodem poinformowali nas, że wiosną naprawdę potrzebowali pieniędzy, więc, nawet mnie nie pytając, po prostu pobrali z mojej karty 1 500 euro! Jak mogli to zrobić? Odpowiedź: „Nie czepiaj się, przecież ci oddamy!”. Tak, zwracali od maja, a teraz stwierdzili: „Cóż, nie mamy jeszcze pieniędzy, ale zwrócimy je później”!
    Moim zdaniem taka sytuacja jest generalnie nie do przyjęcia, ale przede wszystkim, kiedy jechaliśmy na wakacje, liczyliśmy na te pieniądze, a ostatecznie wszystkie plany musiały zostać dostosowane i okrojone. Moja siostra wzruszała tylko ramionami, a na pytanie, dlaczego nie zapytała o zgodę, odpowiadała, że nie chciała mi zawracać głowy, że przecież mi oddadzą, że jesteśmy rodziną. I w ogóle nie rozumie, dlaczego nie chcę już z nią rozmawiać: „Obraziłaś się czy co?”. Nie, no skąd! Cieszę się, że moja siostra mnie okradła! Znając ją i jej męża, zdaję sobie sprawę, że więcej tych pieniędzy nie zobaczę.
    Tak czy inaczej, wakacje minęły, relacje z moją siostrą się popsuły. Nie wiem, co będzie dalej, nie kontaktujemy się. Reszta krewnych jest naprawdę wkurzona, ale w większości stoją po naszej stronie.
  • Miałem 20 lat, jechałem autobusem, w którym było najwyżej 20 osób. Podeszła do mnie starsza kobieta i zażądała, żebym ustąpił jej miejsca. Odpowiedziałem, że autobus jest prawie pusty. A ona na to: „Ja chcę tu siedzieć!”. Byłem tak zaskoczony, że nawet na nią nie nakrzyczałem.
  • Stoję przy okienku rejestracji w przychodni, muszę przybić pieczątkę. Poza mną nie ma nikogo. Podchodzi dziewczyna i mówi: „Potrzebuję tylko pieczątki”.
  • Mieliśmy koleżankę, która była bardzo rozrywkowa. Chodziła do dużego sklepu po drobne zakupy i zawsze brała kilka reklamówek. Raz wzięła prawie całą paczkę. Kiedy ochroniarz zaprotestował, odpowiedziała, że przecież sprzedawcy i tak powinni dać jej reklamówki do zakupów.
  • Mój znajomy wynajmował mieszkanie, do którego co wieczór wchodziła właścicielka, bezczelnie otwierała lodówkę i zabierała wszystko, co się w niej znajdowało, ze słowami: „Och, nie powinien pan tego jeść!”.
  • Przyjaciele mojego męża, małżeństwo, przyjechali do nas na nocleg. Rano zawołałam ich na śniadanie. Żona zjadła i poszła do swojego pokoju, a kolega męża, siedzący przy stole, powiedział do mnie: „W twojej szafce są filiżanki, które bardzo spodobały się mojej żonie. Możesz jej je dać?”. Na początku myślałam, że żartuje, ale okazało się, że nie. Powiedziałam mu, że dam jej link, pod którym będzie mogła je kupić. A jeśli spodoba jej się cokolwiek innego w moim domu, z przyjemnością powiem jej, skąd to mam.
  • Klientka nie zapłaciła za manicure, mówiąc, że zapomniała portfela. Potem też nie przyszła zapłacić. Po jakimś czasie poprosiła o korektę manicure.
  • Około 15 lat temu wynajęłam puste mieszkanie. Umeblowałam je na własny koszt. Okolica była bardzo odpowiednia, a meble można było wtedy jeszcze tanio kupić. Nawiasem mówiąc, właściciel był trochę dziwny. Potrafił poprosić o jedzenie dla swoich dzieci, owoce, jeśli widział je na moim stole. Pytał mnie, czy nie mam jakichś niepotrzebnych ubrań dla żony. Zmęczyło mnie to i taktownie dałam mu do zrozumienia, żeby przestał żebrać. Ale gdy przychodził po pieniądze, zawsze chwalił, jakie mam ładne meble.
    Kiedy się wyprowadzałam, najpierw wywiozłam swoje meble, a później musiałam się z nim spotkać, żeby oddać klucze. Ale on tak bardzo chciał zobaczyć, w jakim stanie zostawiłam mieszkanie, że przyszedł tam zaraz po moim wyjściu. Zadzwonił do mnie i zaczął na mnie krzyczeć, żądając, abym zwróciła wszystkie meble i zostawiła mu je, ponieważ powiedziałam wcześniej, że są niedrogie. Miał mi też za złe, że jestem taka chciwa, a przecież on i jego żona mają dzieci! A ja nic im nie zostawiłam, nie dałam prezentu, teraz mieszkanie jest całkiem puste, jak on je teraz wynajmie?! Tyle oczekiwał, a ja okazałam się taka bezczelna... Wysłałam klucze kurierem i wszędzie go zablokowałam.
  • Mój kuzyn zażądał kiedyś od mojej mamy, żeby wzięła kredyt, bo on potrzebuje samochodu.
  • Jestem lekarzem w prywatnej klinice. Pacjent napisał mi: „Chcę się umówić na wizytę, ale nie zapłacę, bo nie mam pieniędzy”. Kurtyna.
  • Kurier przyniósł paczkę, sam otworzył drzwi, położył ją na podłodze i wyszedł.
  • Moja przyjaciółka została zaproszona na ślub córki jej dalekich krewnych. Ale powiedziała, że nie może przyjechać. Na co krewni bezwstydnie odpowiedzieli: „W takim razie możesz po prostu wysłać pieniądze”. Odmówiła. Oni bardzo oburzeni: „Dlaczego? Nie chcesz, żeby Moniczka i Jureczek się pobrali? Przecież oni się kochają!”. Przyjaciółka spokojnie odpowiedziała: „Aby ludzie, którzy się kochają, mogli się pobrać, muszą tylko przyjść do urzędu stanu cywilnego i złożyć swój podpis”. Kurtyna.
  • Szwagierka przekazała pieniądze, około 300 euro, jako prezent ślubny dla kuzynki, za pośrednictwem swojej siostry. Ale ponieważ jej siostra była skąpa i nie chciała wydawać pieniędzy na prezent, powiedziała parze młodej, że pieniądze pochodzą od nich obu. Kiedy szwagierka dowiedziała się o wybryku siostry, była, delikatnie mówiąc, zszokowana. Zadzwoniła do młodej pary i powiedziała im, że pieniądze są tylko od niej.
  • Poszłam na prywatny kurs księgowości. Moja nauczycielka, starsza i szacownie wyglądająca kobieta, zaczęła pytać, po co mi te kursy. Powiedziałam jej, że w takiej i takiej firmie oferują mi pracę ze szkoleniami. Ale zanim pójdę na te szkolenia, chciałam zrozumieć podstawy. Nauczycielka wzięła więc swoją wnuczkę i poszła do tej firmy, żeby załatwić jej pracę. Oznajmiła im, że nie będę dla nich pracować, bo zmieniłam zdanie... Jej wnuczka oczywiście nie została przyjęta, ale czekali na mnie i wszystko mi powiedzieli.
  • Nasza sąsiadka zjadła połowę tortu urodzinowego (który piekłam przez pół dnia w 37-stopniowym upale) bez naszej wiedzy i poszła do domu. Uznała, że nie ma czasu czekać, aż podamy tort.
  • Mój dziadek dostał zestaw na rocznicę: srebrną tacę i 6 kieliszków. Znajoma przyszła i poprosiła go, aby dał jej ten zestaw. Dziadek był tak zmieszany tą bezczelnością, że dał jej go.
  • Kiedyś na naszą działkę przyjechali dalecy krewni mojego taty, małżeństwo z dziećmi w naszym wieku. Tata jeszcze nie dojechał z pracy, więc mama, siostra i ja zabawiałyśmy ich.
    Ojciec rodziny chodził tylko w spodniach. W porządku, ostatecznie to domek letniskowy. Ale kiedy zrobiło mu się chłodno, poszedł do pokoju rodziców, zdjął kołdrę z ich łóżka i owinął się nią.
    Jedno z dzieci, gdy mama gotowała obiad, bez pytania zajrzało do lodówki, wzięło kiełbasę i zaczęło ją gryźć. Mama zapytała go, dlaczego to robi, bo zupa miała być zaraz gotowa. A jeśli jest głodny, może dostać kanapkę, nie powinien brać kiełbasy brudnymi rękami. Chłopiec powiedział, że w takim razie zabierze całe pęto kiełbasy, skoro już ugryzł kęs.
    Jego młodszy brat najpierw zabrał miskę ze słodyczami, rozpakował cukierki jeden po drugim, gryzł je, a te, których nie lubił, wrzucał z powrotem do miski. Następnie wybrał te, które mu smakowały, i włożył je do kieszeni.
    Jego matka zrywała truskawki z naszych grządek bez pytania. Moja mama starała się nie wtrącać. Chciałam też zjeść truskawkę, ale kobieta dosłownie wyrwała mi ją z ręki, mówiąc: „To nie dla ciebie”. A ja zerwałam te truskawki z własnej grządki, sama je pieliłam, nawoziłam i podlewałam. Wpadłam w szał i powiedziałam wprost, że ludzie nie powinni się tak zachowywać, kiedy są gośćmi.
    Rodzinka była strasznie oburzona moim złym wychowaniem i natychmiast poszła do domu. Ale oczywiście zabrali kiełbasę, słodycze i truskawki. Kołdrę, zgodnie z najlepszymi tradycjami „dobrze wychowanych ludzi”, niedbale rzucili na ziemię w ogrodzie. Po wyjściu gości mama mi podziękowała.
  • Jechałam autobusem podmiejskim. Weszła kobieta i zapytała, ile kosztuje przejazd. Kierowca odpowiedział, że 4 złote. Kobieta wzdychając, spytała: „A za jeden przystanek? I dla emeryta?”. Kierowca: „4 złote”. Kobieta w milczeniu usiadła i ruszyliśmy. Minęliśmy już 5 przystanków, kiedy kierowca odwrócił się i spytał: „To ma być ten jeden przystanek?”. Kobieta potwierdziła. Okazało się, że chciała przejechać od przystanku początkowego do końcowego za darmo.
  • Siedziałyśmy z mamą w ogrodzie i piłyśmy herbatę. Nagle zobaczyłyśmy, jak wchodzi sąsiadka ze szpadlem i zaczyna wykopywać nasze kwiaty. Siedziałyśmy kompletnie oniemiałe. Wykopała, rzuciła do nas: „Nie mam takich” i wyszła. Musiałyśmy postawić płot.
  • Koleżanka zaprosiła mnie na swoje urodziny, gdzie miałam pełnić rolę DJ-a i fotografa... za jedzenie. Kiedy powiedziałam, że nie mogę wziąć urlopu w pracy, zaczęły się krzyki i wyrzuty. Ostatecznie na uroczystość zaprosiła tylko moje głośniki. Ale gdy powiedziałam, że jeśli ulegną uszkodzeniu, będzie musiała je naprawić na własny koszt, natychmiast usłyszałam, żebym się wypchała i bez łaski. Krótko mówiąc, jedzenia nie dostałam, DJ-em nie byłam.
  • Na naszym weselu wiele lat temu jeden z gości podarował nam mały porcelanowy zestaw do kawy z życzeniami „wielu lat wspólnego picia kawy”. Następnego dnia, przeglądając prezenty, nie znaleźliśmy tego zestawu. A potem w domu teściowej zobaczyłam ją popijającą z niego kawę! Niezręcznie było mi ją zapytać, więc oddelegowałam męża. Odpowiedź teściowej mnie dobiła: „Nie mogę ci tego oddać, bo te filiżanki bardzo mi się podobają!”. Nadal są w jej szafce.
  • Mieliśmy takiego klienta, dość dużą firmę. Zamontowaliśmy im okna, nie było żadnych reklamacji, ale „zapomnieli” zapłacić. Przez kilka miesięcy nie mogliśmy uzyskać płatności. Aż pewnego dnia przyszedł do nas przedstawiciel tego klienta-dłużnika i powiedział, że stłukli jedno okno. I poprosił nas o wymianę okna z podwójnymi szybami, jeśli nie w ramach gwarancji, to przynajmniej w ramach pożyczki, mówiąc: „Zapłacimy później”.
  • Mój syn przyprowadził do nas swoją przyjaciółkę, żebym mogła ja poznać. Kiedy ją zobaczyłam, zaniemówiłam. Ale cóż, uznałam, że to nie moja sprawa. Zostali na noc. Rano poszłam do pracy. Kiedy wróciłam, w domu był bałagan, góra brudnych naczyń, a ona piła kawę w piżamie na kanapie. Poprosiłam, żeby się ubrała, a ona powiedziała z uśmiechem, że nigdzie nie idzie, więc zostanie w piżamie. Kazałam im się natychmiast ubrać i wyjść z domu. A dwa dni później ta dziewczyna zadzwoniła do mnie i zażądała, żebym natychmiast sprzedała mieszkanie i dała im pieniądze. Ona ma dziecko w sierocińcu i potrzebują miejsca do życia. Mój syn, zamiast ustawić ją do pionu, powiedział, że chce swoją część mieszkania. Odesłałam ich z kwitkiem, ale wciąż dzwonią i piszą z pogróżkami.
  • Pewnego dnia sąsiadka przyszła do naszego domu, żeby porozmawiać z moją matką. Zajrzała do mojej sypialni. Leżałam i czytałam książkę. A obok łóżka na biurku leżał list w otwartej kopercie (wtedy nie było telefonów komórkowych, wszyscy pisali listy na papierze). Dostałam go od kogoś, przeczytałam i zostawiłam na stole. Moja sąsiadka wzięła kopertę, wyjęła list, przeczytała go, włożyła kartkę z powrotem do koperty, położyła ją na stole i wyszła z pokoju. Nie mogłam otrząsnąć się z osłupienia po takiej bezczelności.
  • To jednocześnie zabawne i smutne. Kiedy byliśmy nastolatkami, miałam sąsiadkę na trzecim piętrze, a ja mieszkałam na parterze. Za każdym razem, gdy wychodziła gdzieś, w drodze z trzeciego piętra na parter nagle koniecznie musiała się załatwić. I zamiast wrócić na górę, zaczynała gorączkowo walić w moje drzwi i prosić o pójście do toalety.
  • Wynajęliśmy mieszkanie. Na naszym piętrze pozamiataliśmy korytarz, wkręciliśmy żarówki (bo było ciemno), nasmarowaliśmy zawiasy w drzwiach wejściowych, żeby nie skrzypiały. Miesiąc później usłyszeliśmy gorączkowe pukanie do drzwi. Otworzyliśmy, a tam stała kobieta z administracji domu, która surowo spytała:
    — Czy to wy wkręciliście żarówki na korytarzu?
    — Tak
    — A na innych piętrach, dlaczego ich nie wkręciliście?
    — A dlaczego powinniśmy?
    — Przecież tam jest ciemno!
    — Niech ludzie na tamtych piętrach się tym zajmą.
    — Oni nie chcą.
    Nigdy więcej nie otworzyłem jej drzwi.
  • Kiedyś czytałam takie historie w internecie i za każdym razem myślałam: „Bez przesady, ludzie nie mogą być aż tak bezczelni”. Dopóki nie przytrafiło się to mojej sąsiadce. Wynajęli znajomego (!) do wylania betonu na ich podwórku. Dali mu zaliczkę, klucze i pojechali na wakacje. Kiedy wrócili, okazało się, że nic nie zostało zrobione, a ten znajomy rozgrzebał coś i wkrótce zrezygnował.
    Sąsiedzi obejrzeli potem nagranie z kamery. Jak się okazało, facet przyjechał tam spędzić czas, zabrał ze sobą żonę i dzieci. Dzieci zabrudziły trampolinę ziemią, porozrzucały wszystkie zabawki. Jego żona najwyraźniej majstrowała coś w zamrażarce, która stoi na werandzie, nie domknęła drzwi i całe jedzenie się zepsuło.
    A najgorsze było coś innego. Kiedy nie było właścicieli, chciałam wejść i podlać kwiaty na jej podwórku. Był tam wtedy ten facet. Nie wpuścił mnie (najwyraźniej nie chciał, żebym zobaczyła coś niepotrzebnego), tylko z uśmiechem powiedział, żebym się nie martwiła, bo sam wszystko podleje. Ale oczywiście niczego nie podlał, a wszystkie jej wspaniałe kwiaty umarły. Znajomy został przegoniony, a cała jego rodzina była urażona i zażądała pieniędzy. W końcu przecież coś tam zrobił, a oni uznali, że zaliczka 1000 złotych to za mało.

Niektórzy ludzie zachowują się tak bezczelnie, że wręcz nie wiemy, jak zareagować. Bohaterowie tego artykułu nie mieli tego problemu i dali im dobrą nauczkę.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły