„Kiedy moja teściowa mnie zobaczyła, zapytała mojego męża, czy nie mógł znaleźć sobie kogoś młodszego”

2 miesiące temu

— Mamo, poznaj Olę — mój narzeczony był bardzo podekscytowany: dziś w końcu mieliśmy zjeść obiad z jego mamą, której dotąd nie poznałam. Ale zamiast uścisku dłoni lub przynajmniej grzecznego powitania, przyszła teściowa zapytała dociekliwie:

— Ile masz lat, kochanie?

— Trzydzieści pięć.

Zacisnęła usta. Poczułam się, jakbym znów odpowiadała przy tablicy, a przede mną stała surowa, wredna matematyczka, która nie będzie zadowolona z żadnej mojej odpowiedzi.

— Maks, twoja poprzednia dziewczyna była młodsza od ciebie, prawda?

W zasadzie można było się wtedy słodko uśmiechnąć i uciec z tego domu wariatów na zawsze. Ale ja naprawdę kochałam Maksa i dla dobra naszych uczuć byłam gotowa znosić złośliwą teściową. W końcu nie musieliśmy z nią mieszkać.

Obiad poszedł zaskakująco gładko. Wyjęliśmy z torby pyszne ciasto, teściowa zrobiła się trochę milsza, podała herbatę i nie zadawała więcej podchwytliwych pytań. Wybaczyłam jej już tekst o byłej dziewczynie Maksa — oznajmiła, że to nic wielkiego, powiedziała to bez zastanowienia — i szczerze opowiedziałam jej o sobie: pracuję w biurze, poznałam Maksa na siłowni, nie mam jeszcze dzieci...

Ale kiedy pod koniec wieczoru ubierałam się na korytarzu, usłyszałam złowieszczy szept z kuchni:

— Synku, nie znalazłeś młodszej dziewczyny?

— Mamo, przestań, to nieładnie. Myślisz, że poszedłem na targ wybierać wołowinę? Poznałem Olę, zakochałem się i tyle.

— A jak będziesz miał z nią dzieci? Ona jest już starą kobietą.

— Załatwimy to sami, dobrze?

Czerwony aż po cebulki włosów Maks wyleciał na korytarz, mruknął „Chodź!” i pociągnął mnie do wejścia. Tak poznałam moją teściową.

Na szczęście nie udało jej się zrujnować naszego ślubu. Chociaż próbowała. Nie, nie mówiła przykrych rzeczy do mikrofonu pod pozorem toastów, ale regularnie przewracała oczami i łapała się za głowę i serce podczas wszystkich ważnych momentów: podczas podpisywania dokumentów w urzędzie stanu cywilnego, pierwszego tańca... Początkowo Maks naprawdę myślał, że mama nie czuje się dobrze, ale kiedy przedstawienie zaczęło się powtarzać, zrozumiał, że dramatyzuje.

Po ślubie przeprowadziliśmy się do mieszkania Maksa. Było większe od mojego i miało dogodniejszą lokalizację, ale okazało się to wielkim błędem. Teściowa była święcie przekonana, że mieszkanie jej syna jest również jej mieszkaniem, a jej naloty na nasze rodzinne gniazdo stały się coraz częstsze. Nie zrozumcie mnie źle, szczerze próbowałam się z nią zaprzyjaźnić: częstowałam ją domowymi wypiekami, próbowałam oglądać z nią filmy, ale bezskutecznie. Bo gdy tylko zdejmowała buty, niczym szpieg rozglądała się po mieszkaniu drapieżnym wzrokiem: czego mogłabym się dziś czepić?

Ale nigdy nie powiedziała mi nic złego otwarcie w twarz. Tylko za moimi plecami. Do mnie uśmiechała się i gruchała: „Oleczko, kochanie, pokażę ci, jak się prawidłowo gotuje zupę, bo Maks lubi tylko moją kuchnię”; „Kochanie, Maks jest strasznie uczulony na kurz, a ty masz go tyle na półkach”. Maks nie miał alergii, a ja nie miałam kurzu na półkach. Potrafiłam sama ugotować zupę, Maks ją jadł i nawet nie mdlał z obrzydzenia. Ale... wiecie, o co mi chodzi.

Wszystko się pogorszyło, gdy zdecydowaliśmy się na dziecko. Nie, nie informowaliśmy teściowej o każdej nieudanej próbie, ale sama widziała, że czas mija, a ja nadal nie byłam w ciąży. Miała wyraz triumfu w oczach, mówiąc: „A nie mówiłam?”. Po kolejnej rozmowie z nią przez telefon, Maks tak się zdenerwował, że rzucił słuchawką:

— Wyobraź sobie, zaproponowała mi.... To obrzydliwe! Zasugerowała, żebym miał dziecko na boku, żebym, cytuję, przynajmniej miał spadkobiercę.

Wtedy w końcu się załamałam i zalałam się łzami. Dlaczego taki miły facet ma tak potworną matkę? Żebym chociaż zasłużyła na takie traktowanie, ale przecież starałam się, jak mogłam! Ocierając łzy, powiedziałam stanowczo:

— W porządku, Maks, wystarczy. Rozumiem, to twoja mama i w ogóle, ale nie będę z nią więcej rozmawiać. I nie życzę sobie jej wizyt, kiedy będę w domu. Nie mogę zabronić ci się z nią widywać, ale proszę, beze mnie.

Maks, trzeba mu przyznać, zawsze był po mojej stronie. Poszedł sam do matki i wyjaśnił, że bardzo mnie skrzywdziła. Nie wiem, jakie przekleństwa padły na moją głowę, ale, jak to mówią: „co z oczu, to i z serca”. Przynajmniej nigdy więcej jej nie widziałam.

Mój mąż nadal rozmawiał z nią od czasu do czasu, ale kiedy wracał do domu z tych spotkań, mówił, że każda rozmowa kończyła się jej żalami, jaka to ja jestem okropna. Kiedy w końcu zaszłam w ciążę i urodziłam, Maks przyniósł pudełko czekoladek od mojej teściowej i, śmiejąc się, powiedział:

— Oznajmiła, że to dla ciebie, bo urodziłaś jej wnuka, ale ponieważ karmisz piersią, nie możesz ich jeść, bo to szkodzi dziecku.

Potem, nasz syn podrósł, zgodziłam się, żeby mąż zabrał go do babci. W końcu im więcej babć, tym lepiej. A gdyby tylko mnie nie lubiła, a na widok wnuka by się rozpłynęła?

Ale cud się nie wydarzył. Kiedy Maks wrócił do domu z synem, powiedział mi, że według jego matki nasze dziecko nie jest zadbane (czy kiedykolwiek widzieliście roczne dziecko idealnie czyste?), jest zbyt duże jak na swój wiek (co oznacza, że go przekarmiam), źle mówi... Czy powinnam kontynuować? I oczywiście to wszystko dlatego, że urodziłam za późno.

W każdym razie, właśnie upewniłam się, że dokonałam właściwego wyboru, decydując się zerwać wszelkie kontakty z moją teściową. Czasami wkradały mi się myśli typu: to nie są obcy ludzie, nie powinnam być tak kategoryczna. Ale jednak nie żałuję. Mój spokój ducha jest dla mnie ważniejszy niż tacy krewni.

Takie historie nie są rzadkością, ale nie należy myśleć, że teściowa zawsze przypomina złą wiedźmę z bajek. Niektórym kobietom udało się trafić na tak wspaniałą teściową, że chwalą się nią wszędzie, gdzie tylko mogą. I słusznie.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły