Odmówiłam rodzicom wspólnego mieszkania, a teraz cała rodzina ma mi to za złe

Ludzie
2 tygodnie temu
Odmówiłam rodzicom wspólnego mieszkania, a teraz cała rodzina ma mi to za złe

Moja przyjaciółka Iga to dziewczyna pełna życia, rzadko bywa w złym humorze. Ale wczoraj zadzwoniła do mnie na skraju załamania nerwowego i drżącym głosem poprosiła o spotkanie. Okazało się, że w domu jej rodziców doszło do pożaru i chcieli się do niej przeprowadzić, ale im odmówiła. Dlaczego tak zrobiła? Przeczytajcie sami.

Artykuł zawiera obrazy stworzone przy użyciu sztucznej inteligencji.

W rodzinie było nas pięcioro: mama, tata, starszy brat, siostra i ja. Nie wiem, dlaczego tak było, ale rodzice, a zwłaszcza mama, zawsze się mnie czepiali i często krytykowali mój wygląd czy zdolności. Nie zapisywali mnie na żadne zajęcia dodatkowe, a do tego powtarzali, że straszna ze mnie niezdara. Moje piątki i czwórki ignorowali, za to jeśli zdarzyła się trójka, natychmiast słyszałam, że jestem leniwa i głupia. Brata zapisali na piłkę nożną, siostrę na taniec. Oboje uczyli się raczej słabo, ale każde ich drobne osiągnięcie rodzice przyjmowali z entuzjazmem.

AI-generated image

Nic dziwnego, że wcześnie zapragnęłam mieszkać osobno. Specjalnie złożyłam dokumenty na uniwersytet w innym mieście: uznałam, że już lepiej będzie mi w akademiku niż z nimi. Od razu znalazłam pracę i zanurzyłam się w dorosłe życie. Do domu przyjeżdżałam tylko na początku, potem razem z koleżankami z roku wynajęłyśmy mieszkanie we trzy. Kontakt z rodzicami ograniczył się do jednego telefonu w miesiącu.

AI-generated image

Uniwersytet ukończyłam z wyróżnieniem, a potem zaproponowano mi pracę w popularnym wydawnictwie... w moim rodzinnym mieście. Wynajem tutaj był o wiele droższy i nawet nie miałam z kim wynajmować, więc musiałam wrócić do domu i wysłuchiwać złośliwych uwag o powrocie marnotrawnej córki. Zaoszczędziłam jednak na wkład własny i wzięłam kredyt hipoteczny. Rodzice zareagowali po swojemu: tata sucho pogratulował, a mama powiedziała, że i tak nie będę w stanie spłacać długu i wszystko stracę. Tydzień później mój brat pochwalił się, że rodzice kupili mu mieszkanie w ramach ślubnego prezentu.

AI-generated image

Całkowicie oddałam się pracy. Mam męża, dzieci rodziły się jedno po drugim. W tym czasie brat się rozwiódł i mieszkał sam w podarowanym mieszkaniu. U siostry wszystko było w porządku, nawiązałyśmy dobre relacje. Ale rodzice... Nie przyszli na mój ślub, bo „podpis w urzędzie to nie jest prawdziwy ślub”. Wnukami swoimi, jedynymi zresztą, specjalnie się nie interesowali. Mama wpadała raz na pół roku, ojciec wcale.

Żyliśmy w ten sposób, aż pewnego dnia późną nocą zadzwoniła do mnie mama. Była w histerii: okazało się, że mieli pożar. Nic im się nie stało, a dom dość szybko ugaszono, ale nie dało się teraz w nim mieszkać. Krzyczała do telefonu, że z ojcem jadą do mnie. Mój półprzytomny mózg natychmiast zareagował: „Nie!”. Powiedziałam, że nie mam miejsca, niech jadą do brata, on mieszka sam. Na to usłyszałam genialną odpowiedź: „Nie chcemy mu robić kłopotu. No tak, po tobie można się było tego spodziewać”.

AI-generated image

Mama się rozłączyła, a niedługo potem zadzwonił brat. Gdy usłyszał, że nie przyjęłam rodziców do siebie, wściekł się i zaczął mnie pouczać, pytając, gdzie moje współczucie. Kiedy zapytałam, dlaczego nie mogą zamieszkać u niego, wyskoczył z „oryginalną” wymówką — że akurat ma bardzo dynamiczne życie osobiste. A ja przecież mam męża i dzieci, więc niby wszystko ułożone. Zalała mnie fala złości i poczucia krzywdy wobec tej bezczelności. Żeby nie powiedzieć za dużo, ucięłam rozmowę, stwierdzając jedynie, że swojej decyzji nie zmienię.

Od tamtej pory ani rodzice, ani brat się do mnie nie odezwali, a na moje telefony też nie odpowiadają. Za to nagle pojawili się jacyś dalsi krewni, o których wcześniej nawet nie słyszałam, i zaczęli mi robić wyrzuty, że wyrzuciłam rodziców na ulicę. Po prostu brak mi słów na całą tę sytuację. Ja i mój brat mamy dwupokojowe mieszkania, tylko że ja mieszkam ze swoim mężem i dwójką dzieci, a on sam. Nie żałuję tego, co zrobiłam — żałuję jedynie, że nigdy nie udało mi się z nimi naprawdę, szczerze porozmawiać.

Ta sytuacja rzeczywiście jest niejednoznaczna. Jak myślicie, czy Iga miała rację, nie zgadzając się na przyjęcie rodziców, czy jednak powinna była im pomóc?

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły