„Polecisz następnym samolotem”. Mężczyzna zostawił żonę na lotnisku i chyba miał rację

6 miesiące temu

Wydaje się, że niektórzy ludzie wcale nie spieszą się z dorastaniem. Oczywiście bycie wiecznym dzieckiem ma swoje zalety — minimum odpowiedzialności i opiekuńczy dorośli, którzy są gotowi rozwiązać wszystkie problemy. Zdarza się jednak, że partnerzy takich osób nie chcą dłużej pełnić roli rodzica i zmuszają je do poniesienia konsekwencji swoich działań. Tak właśnie stało się w przypadku pewnej znanej mi pary.

Ania i Maks pobrali się pięć lat temu. Ona miała wtedy 39 lat, a on 41. Na pozór to dojrzali ludzie: zabezpieczeni finansowo, z ugruntowaną karierą i dorosłymi dziećmi z pierwszych małżeństw. Mogą żyć dla własnej przyjemności i być szczęśliwi. Problem polega jednak na tym, że dorosły w tej parze jest tylko Maks.

Początkowo nawet mu się podobała ostentacyjna bezradność Ani. W dni powszednie trzeba było ją budzić do pracy, bo inaczej zaspałaby i dostała reprymendę od wściekłego szefa. Maks zajmował się także zakupami: jego żona nie mogła znieść zamieszania w supermarketach i chamstwa w kolejkach do kasy. Ale z czasem zdał sobie sprawę, że naiwność Ani i jej poza wiecznej dziewczynki zaczynają go irytować.

Ania, która była w piątej dekadzie życia, nie potrafiła w ogóle planować swoich działań i wolała po prostu płynąć z prądem. Niby nic takiego, ale z tego powodu zaczęły cierpieć także finanse pary.

Trzy lata temu Maks i Ania wykupili wycieczkę nad Morze Czerwone. Przed wyjazdem spędzili kilka dni, oglądając stronę internetową hotelu, fajne pokoje, domki na plaży i dania w bufecie. Wydawać by się mogło, że jeszcze trochę i będą leżeć na leżakach pod ciepłym egipskim słońcem, a fale będą szumieć nieopodal.

W dniu wylotu Maks wstał o 5 rano i powoli zaczął budzić żonę. Mieli wystarczająco dużo czasu, aby spokojnie się przygotować, pojechać na lotnisko, przejść przez wszystkie formalności i złapać samolot, który odlatywał o 10:00. Ale Ania zaczęła marudzić i powiedziała, że nie zamierza przyjeżdżać wcześniej i bezczynnie czekać przy bramce. Następnie naciągnęła koc na uszy i spała do 7:00.

W rezultacie zostało im bardzo niewiele czasu na lotnisku. Utknęli w kolejce do kontroli i spóźnili się na lot. Musieli kupić nowe bilety następnego dnia. Polecieli na te wakacje, ale dłuższy sen Ani kosztował ich sporo pieniędzy i stracony dzień odpoczynku.

Relaks w Egipcie nie bardzo im się udał. Maks nadal był wkurzony i powiedział żonie, co myśli o jej nieodpowiedzialnym podejściu. Ania obraziła się i stwierdziła, że jest nietolerancyjny. Sytuację pogorszył fakt, że para spóźniła się na jedną z wycieczek, ponieważ Ania zagadała się z kobietą z sąsiedniego pokoju. Po tym wydarzeniu mój przyjaciel zdecydował, że resztę wakacji każde z nich spędzi na swój sposób.

Maks zwiedzał i nurkował, a Ania spała do obiadu, a potem szła na zakupy. Wieczorem małżonkowie spotkali się w restauracji i miło spędzali razem czas. W drodze powrotnej byli punktualni: po pierwsze, musieli wymeldować się z hotelu do ściśle określonej godziny, a po drugie, samolot odlatywał po południu.

Dokładnie rok później wspólne wakacje pary znów były zagrożone, ale Maks zareagował w zupełnie inny sposób. Oto co mi powiedział: „Wybieraliśmy się na wakacje do Turcji. Po raz pierwszy przybyliśmy na lotnisko na czas i dotarliśmy do właściwego terminalu. Zostało 15 minut do wejścia na pokład i wtedy moja żona powiedziała, że jest głodna. Ale nie chciała zwykłej kanapki z kawiarni przy bramce, tylko dania z menu restauracji na parterze przed strefą kontroli bezpieczeństwa”.

Oczywiście Maks powiedział żonie, że nie mają czasu, aby zbiec na dół, poczekać na zamówienie w restauracji, które też nie zostanie wydane w ciągu pięciu minut, i wrócić do bramki. Na coś takiego można było się odważyć, jeśli miało się przynajmniej godzinę wolnego czasu.

Ania zgodziła się podejrzanie szybko, westchnęła i powiedziała, że skoro ma 15 minut, to pobiegnie do toalety. Wyszła i zniknęła. Kiedy rozpoczęło się wpuszczanie na pokład samolotu, Maks natychmiast zaczął dzwonić do żony na jej telefon komórkowy. Nie odbierała telefonu, a kolejka przesuwała się do przodu. W końcu Ania odebrała i beztrosko poinformowała go, że mimo wszystko zeszła na dół. Zdawała sobie sprawę, że nie będzie miała czasu na zamówienie w restauracji, kupiła jednak dobrą kawę i teraz spieszyła się z powrotem do bramki. I tak, już dwa razy słyszała, jak była wzywana do wyjścia przez głośniki. To takie zabawne.

Maks aż dygotał z nerwów. Próbował przekonać obsługę, żeby jeszcze trochę poczekali, ale pracownik stanowczo powiedział, że samolot jest gotowy do odlotu. I wtedy Maks podjął decyzję, która jeszcze rok temu wydawałaby mu się zbyt surowa. Wysłał żonie wiadomość: „Wsiadam do samolotu. Możesz dolecieć następnym. Wyślę ci pieniądze na bilet”.

Maks nie czekał na jej odpowiedź. Kiedy samolot wylądował w Antalyi, nie wytrzymał i zadzwonił do żony. Ania oschle odpowiedziała, że wszystko jest w porządku, udało jej się zdobyć bilet na regularny lot i że przyleci jutro rano.

Oczywiście te długo oczekiwane wakacje również były kompletną porażką. Ania nie odezwała się do męża przez dziewięć dni, które planowali spędzić w Turcji. A dokładnie osiem, bo przyleciała dzień później. Maks miotał się między współczuciem a irytacją z powodu konieczności wydania pieniędzy na dodatkowy bilet.

Po powrocie do domu żona nadal go ignorowała. Wtedy Maks nie wytrzymał i opowiedział mi całą historię. Nawet nie wiedziałam, co mu powiedzieć. Zostawienie żony na lotnisku nie wydaje się dżentelmeńskie, ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że to była pewnie kropla, która przelała czarę. Też byłabym zmęczona znoszeniem dziecinnych wybryków dorosłej osoby, która nie chce wziąć odpowiedzialności za własne czyny i nie dba o swoich bliskich.

Szczerze mówiąc, nie potrafię sobie nawet wyobrazić siebie ani mojego męża zachowujących się w ten sposób. Nawiasem mówiąc, w naszym związku panikarzem, który musi być na lotnisku 3 godziny przed lotem, jestem ja. Ale mąż doskonale rozumie mój stres i stara się to zaakceptować.

W każdym razie mój znajomy będzie miał trudny wybór: nadal niańczyć swoją żonę, szukać jakiegoś kompromisu lub ostatecznie rozwieść się. Sama jestem ciekawa, jak ta historia się skończy.

Ostatnio ludzie coraz częściej szukają wsparcia u innych użytkowników sieci. Na przykład, jedna z kobiet napisała, dlaczego czuje się nieszczęśliwa w małżeństwie, a wiele osób, które widziały ten post, udzielało jej rad i zachęcało do podjęcia stanowczych kroków.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły