Poznajcie „Baby Hulka” — noworodka, który pokonał przeciwności losu

Rodzina i dzieci
9 miesiące temu

Pewna kobieta usłyszała od lekarzy, że jej nienarodzone dziecko nie przeżyje. A potem okazało się, że urodziła „superbohaterkę”. Ta niezwykła dziewczynka zyskała żartobliwy przydomek „baby hulk”, a wszystko z powodu nietypowego schorzenia, które doprowadziło do przerostu jej klatki piersiowej i ramion. Dziś przybliżymy wam magiczną historię naszej uroczej bohaterki.

Mała kulturystka i jej słodki przydomek

Armani, która ma dziś dziewięć miesięcy, cierpi na rzadką chorobę wrodzoną, zwaną naczyniakiem limfatycznym, która sprawia, że wygląda jak mała kulturystka. Schorzenie charakteryzuje się rozwojem nienowotworowych narośli w obrębie naczyń limfatycznych. Są to cienkie, rurkowate struktury odpowiedzialne za transport płynów w całym ciele.

W wyniku tej choroby jej górna część tułowia i ramiona uległy znacznemu przerostowi, tworząc zauważalną dysproporcję w porównaniu z resztą ciała. Ze względu na uderzające podobieństwo do małego kulturysty matka Armani, 33-letnia Chelsey Milby, po porodzie czule nazwała swoją córkę „mini Hulkiem”.

Cudowne narodziny Armani przez cesarskie cięcie

Choroba Armani, której przyczyną mogą być czynniki genetyczne lub brak równowagi hormonalnej, została zdiagnozowana, gdy jej matka była 17. tygodniu ciąży. Po urodzeniu dziewczynka ważyła 5,45 kilograma. Z tego powodu jej mama w czasie ciąży wydawała się większa, a ludzie często pytali ją, czy spodziewa się trojaczków.

Lekarze początkowo nie dawali Armani żadnych szans na przeżycie. Jednak ta niezwykle silna dziewczynka na przekór wszystkiemu pojawiła się na świecie. Urodziła się w 33. tygodniu poprzez cesarskie cięcie. Pani Milby, która ma już dwójkę dzieci, odczuwała ogromny stres emocjonalny, gdy dowiedziała się o stanie swojego dziecka, usiłując zrozumieć, dlaczego ją to spotkało.

Kobieta opowiedziała o swojej początkowej reakcji na diagnozę, dodając, że nigdy wcześniej nie spotkała się z tym schorzeniem. Szczerze przyznała, że zapoznała się z tym tematem, a zdjęcia, które znalazła, niespecjalnie ją ucieszyły.

„Szczerze mówiąc, kiedy się dowiedziałam, byłam zdruzgotana, miałam złamane serce. Nie rozumiałam, co się stało, co poszło nie tak, ponieważ już miałam dwoje zdrowych dzieci. Płakałam każdego dnia. I codziennie pytałam Boga dlaczego” — wyznała matka.

Matka jest wdzięczna za swoją córeczkę i z nadzieją patrzy w przyszłość.

Kobieta przyznała, że jej córka na szczęście nie ma żadnych deformacji, w przeciwieństwie do innych przypadków, których była świadkiem. Jednocześnie wyraziła podziw dla maluchów, które musiały stawić czoła takim wyzwaniom. Zauważyła również, że jej córka jest zadowolona i rzadko płacze, chyba że chce być trzymana. Wyjaśniła, że zrobi wszystko, co w jej mocy, aby zapewnić dziecku jak najlepsze życie.

Pani Melby wspomniała, że Armani ma dużo dodatkowej skóry. Wierzy, że ten problem w końcu zniknie i będzie wyglądać jak normalne dziecko. Spodziewa się jednak, że po operacjach zostaną jej spore blizny.

Opowiedziała również o tym, że jej córka niedawno nauczyła się obracać i próbuje już mówić „mama”. Pani Milby uważa, że Armani robi doskonałe postępy i opisuje ją jako prawdziwy cud w życiu jej rodziny, podkreślając, jak bardzo ją kochają.

Niezwykle trudna ciąża i poród pani Milby

Opisując swoją ciążę, matka przyznała, że czuła, gdy nadszedł czas, by sprowadzić dziecko na ten świat. Ważyła już prawie 90 kilogramów, a jej stan zdrowia pogarszał się w szybkim tempie. Każdy dzień był cierpieniem.

Pani Milby wyjaśniła, że podjęła decyzję, by w 33. tygodniu poddać się cesarskiemu cięciu, ponieważ jej organizm sygnalizował, że dłużej nie wytrzyma. Dodała, że z każdym dniem życie stawało się coraz bardziej wymagające, co utrudniało jej nawet podstawowe czynności. Z powodu skrajnego dyskomfortu nie mogła oddychać i miała trudności ze snem. Oprócz tego wymagała ciągłego drenażu płynów z otrzewnej.

Kochająca mama tak wspominała poruszające narodziny Armani: „Ku zaskoczeniu wszystkich, urodziła się z płaczem, a wszyscy w sali byli wzruszeni. Nikt nie wiedział, co się stanie. To bardzo magiczna historia”.

Dla jej ojca Blake’a, który nie został wpuszczony na salę porodową, było to niezwykle trudne. Wspominał: „Pamiętam, jak siedziałem na zewnątrz w korytarzu. Wyprowadzili mnie tam na czas porodu, a kiedy podawali znieczulenie, chodziłem po korytarzu i modliłem się”.

Poród stanowił duże wyzwanie dla pani Milby. Niemniej jednak stwierdziła, że było warto, gdy zobaczyła twarz swojego dziecka. Opowiedziała o tym doświadczeniu, wspominając, że dostała coś na uspokojenie, ponieważ miała atak paniki. Wspomina, że była zrozpaczona, krzyczała i płakała i że była w fatalnym stanie.

Zwróciła jednak uwagę, że jej dziecko zaskoczyło wszystkich i przeszło wszelkie oczekiwania. Kiedy zobaczyła córkę po raz pierwszy, rozpłakała się jeszcze bardziej, ponieważ nigdy nie spotkała nikogo o podobnym wyglądzie. Była naprawdę zszokowana, ale jednocześnie czuła wdzięczność.

Po porodzie Armani wraz z rodziną została przewieziona ponad 160 kilometrów dalej do Cincinnati na trzymiesięczny pobyt w specjalistycznym szpitalu, gdzie rozpoczęła się jej rehabilitacja. Pani Milby opowiedziała również o wyzwaniach związanych z depresją poporodową i determinacji, by być silną dla Armani i dwójki pozostałych dzieci. Porównała swoje doświadczenia do przejażdżki kolejką górską.

Stan Armani może ulec poprawie dzięki zbliżającej się operacji.

Armani ma zaplanowany zabieg chirurgiczny, podczas którego lekarze usuną nadmiar naczyń limfatycznych, aby zmniejszyć rozmiar jej ramion i klatki piersiowej. W nadchodzących latach będzie wymagać kolejnych operacji w celu usunięcia nadmiaru skóry.

Podczas zabiegu lekarze usuną też nieprawidłową tkankę limfatyczną, aby ułatwić lepsze odprowadzanie płynów z organizmu i zapobiec ich gromadzeniu się. Następnie Armani może zostać poddana skleroterapii. Polega to na wstrzyknięciu do organizmu specjalnego leku, który wywołuje podrażnienie i powstawanie blizn w nieprawidłowej tkance limfatycznej, w konsekwencji powodując jej kurczenie się i zapadanie.

Ponieważ część nadmiaru płynu została już usunięta z ramion dziecka, jej mama żartobliwie nazywa ją teraz „gniotkiem”. Pani Milby zauważyła: „Teraz jest mięciutka; nazywam ją moim małym gniotkiem. Ma się bardzo dobrze”. Życzymy Armani szybkiego powrotu do zdrowia i szczęśliwego życia z kochającą rodziną.

Tego typu historie sprawiają, że doceniamy wyjątkowość i różnorodność, która nas otacza. Zmieniają one nasze wyobrażenie o tym, co jest naprawdę wyjątkowe. A oto historia innej małej dziewczynki, którą ze względu na niezwykłą cechę wyglądu nazwano „Voldemortem”.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły