12 osób, które boleśnie przekonały się, że internetowi znajomi to nie zawsze prawdziwi przyjaciele

Ciekawostki
2 miesiące temu

Nawiązywanie znajomości online może wydawać się magicznym doświadczeniem: rozmowy do białego rana, śmiech dzielony za pośrednictwem memów i iluzja odnalezienia cyfrowej bratniej duszy. Ale co się dzieje, gdy zdecydujesz się przenieść tę przyjaźń do prawdziwego świata? Cóż, czasami sprawy nie idą zgodnie z planem. Od spotkań, które zakończyły się niezręcznymi sytuacjami, po momenty godne horroru — ten artykuł przedstawia historie osób, które doświadczyły ciemnej strony osobistego spotkania z wirtualnym przyjacielem.

  • Jeszcze za czasów drugiego dodatku do WoW-a w mojej gildii był facet, z którym się zaprzyjaźniłem — głównie przez wspólnych znajomych. Z czasem rozmawialiśmy coraz więcej i naprawdę się zbliżyliśmy. Miał okropnego współlokatora, którego czasem słyszałem przez mikrofon, zwłaszcza kiedy coś szło nie tak podczas gry. Wrzeszczał, wpadał w szał — brzmiało to okropnie. Mój znajomy powiedział mi, że ten gość nie tylko był głośny i nieznośny, ale też agresywny i przemocowy.

    Mieszkałem sam, więc powiedziałem: „Wiesz co? Przyjedź do mnie. Zostań na trochę, dopóki nie staniesz na nogi i nie znajdziesz bezpiecznego miejsca”. Przyjechał z workiem na śmieci pełnym rzeczy i laptopem. Urządziłem mu miejsce w mieszkaniu i próbowałem pomóc znaleźć pracę. No cóż — on tej pracy nie chciał i jej nie znalazł. Siedział u mnie całymi dniami, jadł moje jedzenie i powoli wysysał moje oszczędności. Nieważne jak bardzo starałem się go zmotywować — zapierał się coraz bardziej i z każdym dniem robił się coraz bardziej bezczynny. W końcu powiedziałem mu, że musi się wyprowadzić. Nie było mnie już stać, żeby go utrzymywać.

    Potem okazało się, że po prostu uprawiał „couchsurfing”. Pogadałem z kilkoma osobami i odkryłem, że jego sposób na zdobywanie nowych „tymczasowych” noclegów polegał na wzbudzaniu litości — opowiadał znajomym, że ma straszne warunki i potrzebuje pomocy. Ze mną zadziałało idealnie, bo miał tego głośnego, okropnego współlokatora, na którego mógł wszystko zwalić. Ostatecznie zadzwonił po jakąś krewną, chyba po ciotkę, żeby go odebrała. Nie mam pojęcia, co jej nagadał, że niby mu zrobiłem, ale nigdy w życiu nie widziałem tak nienawistnego spojrzenia. Z tego co wiem, potem zamieszkał z siostrą i jej mężem, ale szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie, gdzie wylądował. Na koniec jeszcze ukradł mi sporo rzeczy.

    To był pierwszy i ostatni raz, kiedy zrobiłem coś takiego. @eclecticsed / Reddit
  • Moja internetowa przyjaciółka przyleciała do mojego miasta, żeby być druhną na moim ślubie. Postanowiła zdradzić swojego męża z jednym ze stajennych i zrzucić winę na mnie. To był mój ślub, więc to oczywiście moja wina, że była niewierna. @tlin0804 / Reddit
  • Poznałam faceta na MySpace, gdy byłam na studiach. Wymieniliśmy się adresami e-mail, bo zorientowaliśmy się, że mieszkamy w tym samym mieście. W końcu dałam mu swój numer telefonu i umówiliśmy się, że do mnie zadzwoni. Ale kiedy zadzwonił, jego głos mnie przestraszył. Brzmiał dokładnie tak, jak wyobrażałam sobie głos przestępcy. Kiedy już się z tym oswoiłam i poczułam się komfortowo, rozmawiając z nim przez telefon, zaczęłam zauważać inne sygnały ostrzegawcze. Za każdym razem, gdy wspominałam o mojej okolicy, zmieniał temat. W pewnym momencie zapytałam go, jaka jest jego ulubiona restauracja przy głównej ulicy, a on zaczął kluczyć, więc wymyśliłam nazwę restauracji i powiedziałam, że to moja ulubiona. Od razu powiedział, że to też jego ulubiona i że uwielbia jedno z ich dań. Opowiadał długo o tym wspaniałym miejscu, które nie istniało (a w mieście nie było niczego podobnego, więc nie mógł się pomylić). Skonfrontowałam się z nim, mówiąc, że najwyraźniej nigdy nie był w mojej dzielnicy. Wtedy okazało się, że nawet nie mieszkał w tym samym stanie co ja. @ScifiGirl1986 / Reddit
  • Miałam 13 lat i korespondowałam z 20-letnią dziewczyną z Hongkongu. Poznałyśmy się na Tumblrze i regularnie wymieniałyśmy maile. Moi rodzice byli dodani do wszystkich naszych wiadomości, a my rozmawiałyśmy głównie o naszych kulturach. Po około roku znajomości napisała, że jej uczelnia umożliwia semestr studiów za granicą w Europie i że wybrała mój kraj. Super! Byłam podekscytowana.

    Jakieś 2 tygodnie przed przylotem napisała mi, że jej akademik musi zostać posprzątany, więc w noc przyjazdu nie będzie mogła się do niego wprowadzić. Potrzebowała miejsca, gdzie mogłaby przenocować. Zapytałam mojej mamy i zgodziła się, żebyśmy razem odebrały ją z lotniska i żeby została u nas na jedną noc. Dwa tygodnie później odebrałyśmy ją z lotniska i... nie przypadłyśmy sobie do gustu. Trochę mnie irytowała, ale było już późno, więc po prostu pojechałyśmy do domu. Na miejscu pomogłyśmy jej się rozgościć. Poszłyśmy do mojego pokoju, dała mi kilka prezentów i trochę porozmawiałyśmy. Potem nagle powiedziała: „Dzięki, że mogę u was mieszkać przez ten semestr!”. Co proszę? Słucham? Ten semestr? Zapytałam: „Co masz na myśli? Możesz zostać na tę jedną noc. Możemy się spotykać w weekendy, jeśli chcesz, ale nie możesz tu mieszkać”. Zamilkła, a potem położyłyśmy się spać. W tamtym momencie po prostu chciałam, żeby sobie poszła. I tak się właśnie stało.

    Następnego ranka obudziłam się, a jej już nie było. Nie wiem nawet, jak wyszła z domu, bo na noc zamykamy drzwi na klucz, a mamy specjalne zamki, które można otworzyć tylko kluczem, a ten był schowany. Jej walizka nadal u nas była. Próbowałam się do niej dodzwonić — nie odbierała. W końcu napisała SMS-a z pytaniem, czy moja mama mogłaby zawieźć jej walizkę na dworzec oddalony o 40 minut, o określonej godzinie. Moja mama zawiozła walizkę i to by było na tyle. Nigdy więcej jej nie widziałam ani z nią nie rozmawiałam. @Unknown / Reddit
  • Byliśmy internetowymi przyjaciółmi przez lata. Spotykałyśmy się od czasu do czasu, a kiedy założyłyśmy rodziny, zabierałyśmy razem dzieci do ogrodów zoologicznych i w inne miejsca. Chciała, żebyśmy wybrały się razem na rejs, z naszymi mężami i dziećmi. Powiedziałam coś w stylu: „Nie stać nas na to” i wtedy wpadła w szał. Mówiła, że nie powinniśmy mieć potomstwa, jeśli nas na nie nie stać, że nie powinniśmy mieć więcej dzieci, że nasze życie to porażka, bla bla bla — wszystko dlatego, że nie chciałam jechać z nią i jej rozpuszczonym bachorem na rejs. Co za koszmar. @lovelovelovie / Reddit
  • Poznałam mojego internetowego przyjaciela przez fandom. „D” wydawał się zupełnie normalny, reszta grupy go uwielbiała. Po jakichś czterech latach znajomości online spotkałam się z D na żywo i wszystko przebiegło dobrze. Później moja aktywność w internecie bardzo spadła z powodu obowiązków. Kiedy w końcu zalogowałam się na Facebooka, zobaczyłam mnóstwo wiadomości od D na Messengerze — pytał, czemu nie odpisuję, co robię, czy możemy się spotkać itd. Odpisałam mu, że jestem bardzo zajęta i że to rocznica śmierci mojej mamy. Poprosiłam: „Daj mi po prostu trochę czasu, potem zobaczymy, czy uda się spotkać innym razem”. Odpisał: „A, tak, zapomniałem o tej rocznicy. Możesz mieć dla siebie ten dzień, ale potem oczekuję odpowiedzi”. Zablokowałam go, więc zaczął wysyłać mi maile, jeden po drugim, z pytaniami: „Jaki masz problem, co ty w ogóle wyprawiasz?”, więc zablokowałam też jego adres e-mail.

    Po trzech bardzo spokojnych tygodniach usłyszałam pukanie do drzwi. To był D — miał przy sobie sześciostronicowy list, w którym wyjaśniał, dlaczego musimy być przyjaciółmi. Zamknęłam drzwi i przez anonimowy serwis wysłałam mu wiadomość, że jeśli jeszcze raz się ze mną skontaktuje albo pojawi się pod moimi drzwiami, zgłoszę to na policję. Weszłam na Facebooka i opowiedziałam wszystkim, co się wydarzyło. Osoby, które już dawno przestały go obserwować, zaczęły do mnie pisać, że zerwały z nim kontakt, bo był dziwny — pisał do nich prywatnie, ciągle o mnie wypytując: co robię, czy się z nimi kontaktowałam, czy z kimś się spotykam, czy naprawdę jestem taka zajęta — był przekonany, że to nieprawda, itd.

    Od tamtej pory minął ponad rok i ani słowa od niego. Podobno usunął swoje konto na Facebooku i Instagramie — i na szczęście po prostu zniknął. @Unknown / Reddit
  • Kiedy miałam 25 lat, przez prawie sześć lat przyjaźniłam się z kobietą, która miała 46. Rozmawiałyśmy godzinami, ciągle wysyłałyśmy sobie prezenty. Dzieliłyśmy się wszystkim — od sztuki po osobiste traumy. Byłyśmy sobie bardzo bliskie. Gdy przeżywałam trudne czasy, okazała ogromną życzliwość i zaproponowała, że mnie przygarnie. Byłam jej ogromnie wdzięczna, że chce mi pomóc. Po kilku miesiącach wszystko zaczęło się zmieniać. Zaczęłam rozumieć, czemu była tak bardzo samotna. Potrafiła być naprawdę złośliwa, wręcz okrutna wobec każdego, kto się z nią nie zgadzał albo miał inne zdanie. Dowiedziałam się, że oszukuje służby społeczne, żeby dostawać zasiłki — wszystko po to, by jej matka nie mogła śledzić jej wydatków. Była tak okropna dla swojej opiekunki, że musiałam kilka razy interweniować — czego nie znosiła, bo oznaczało to, że nie jestem po jej stronie. I wtedy się ode mnie odwróciła.

    Gdy w końcu zrozumiałam, jak bardzo jest zaburzona i toksyczna, powiedziałam jej, że niedługo się wyprowadzę. I wtedy przez następny tydzień zamieniła moje życie w piekło. Wrzeszczała na mnie przez telefon, opowiadała o mnie kłamstwa, zarzucała mi rzeczy, których nigdy nie zrobiłam. A ponieważ była youtuberką z dużą liczbą obserwujących, opublikowała w sieci moje dane osobowe — twierdząc, że poniszczyłam jej ściany i porysowałam samochód. Zadzwoniła nawet na policję i próbowała mnie wrobić. Jej fani zaczęli mnie nękać. Potem zaczęła publikować wszystkie moje sekrety, które powiedziałam jej w zaufaniu.

    W końcu musiałam zadzwonić do rodziny, żeby mnie stamtąd zabrali. Chciała nawet zatrzymać mojego psa, żeby zmusić mnie do utrzymywania kontaktu. Przestałam czuć się bezpieczna. Po sześciu miesiącach piekła i trzech latach nękania oraz stalkingu w internecie wiem jedno: już nigdy nie spotkam się z nikim poznanym w sieci. Nie interesują mnie internetowe przyjaźnie. To nie jest bezpieczne. @Unknown / Reddit
  • Kiedy byłam w liceum, poznałam chłopaka z innej szkoły na lokalnym czacie internetowym. Świetnie się dogadywaliśmy i po kilku dniach postanowiliśmy się spotkać w sklepie, w którym pracowałam, po mojej zmianie. Przyszedł trochę wcześniej z kolegą i stanął przy mojej kasie. Prawie miałam pewność, że to on (wymieniliśmy się zdjęciami), ale byłam bardzo nieśmiała i bałam się, że się pomylę. Czekałam, aż się przedstawi, ale nigdy tego nie zrobił. Razem z kolegą zapłacili za zakupy i wyszli, nie zamieniając ze mną ani słowa.

    Wciąż miałam nadzieję, że to jednak nie był on, więc po skończonej zmianie czekałam na niego jeszcze godzinę. Oczywiście się nie pojawił, bo wcześniej to zdecydowanie był on. Musiał się rozczarować, gdy mnie zobaczył przy kasie i zamiast zachować się jak porządny człowiek i powiedzieć, że nie jest zainteresowany, po prostu zniknął. Gdybym mogła cofnąć czas, na pewno powiedziałabym coś do niego przy tej kasie. Tylko tego żałuję. @rainydaymonday30 / Reddit
  • Przez lata grałam w grę WoW z dość stałą ekipą, poznaliśmy się też na żywo. W pewnym momencie dwoje z nich (para) zaprosiło mnie do siebie, żebym przeprowadził się na drugi koniec kraju. W tamtym czasie nic mnie szczególnie nie trzymało na miejscu, więc spakowałem się i przeniosłem. Zamieszkałem z nimi i na początku wszystko wydawało się w porządku. Mój kumpel był kierowcą ciężarówki na długich trasach, więc często nie było go po kilka dni. Jego dziewczyna ciągle próbowała zeswatać mnie z dwiema swoimi koleżankami jednocześnie (jedna była z Minnesoty).

    Przez jakiś czas trudno mi było znaleźć pracę, ale w końcu się udało. Zacząłem odkładać pieniądze i pomagać im w opiece nad dziećmi. Aż pewnego dnia, zupełnie znikąd, mój kumpel oskarżył mnie o to, że próbuję poderwać jego dziewczynę. Nic takiego się nie wydarzyło, ale zauważyłem, że coraz częściej spędzała czas w moim pokoju, kiedy jego nie było. Wiedziałem też, że jego poprzedni związek się rozpadł, bo dziewczyna zdradziła go z jego kumplem. Nie chciał słuchać żadnych tłumaczeń, więc wyrzucili mnie bez ostrzeżenia i ukradli mi rzeczy warte około 1000 dolarów, a później się przeprowadzili. @IlatzimepAho / Reddit
  • Mój internetowy znajomy odebrał mnie z lotniska, co było bardzo miłe z jego strony. Ale ledwo wsiedliśmy do auta, a on od razu zaczął dłubać w nosie. Odwróciłem wzrok, żeby nie zauważył, że go przyłapałem — nie chciałem, by poczuł się zawstydzony, jeśli próbował zrobić to ukradkiem. Jeśli jednak się zorientował, to w ogóle się tym nie przejął, więc trochę się rozluźniłem. Pomyślałem, że może po prostu jest tak pewny siebie i naszej znajomości, że już go nie obchodzi, czy widzę, jak wyciąga szybką „kozę”. W porządku, niech będzie. Jednak kiedy w końcu na niego spojrzałem, zobaczyłem, że wyciera palce o deskę rozdzielczą.

    Do dziś nie wiem, co o tym myśleć, ale ten facet przez cały czas, który spędziliśmy razem, czyli kilka godzin, dłubał w nosie i wycierał wydobyte „skarby” o różne części auta, o stół, albo inne przedmioty, obok których akurat byliśmy. Uświadomiłem sobie, że jadę w toczącej się świątyni kozy z nosa i że nie ma tam ani jednego miejsca, którego mógłbym dotknąć bez konieczności późniejszego umycia rąk. Siedziałem na warstwie skamieniałych zaschniętych smarków. To było więcej niż pewne. Nie chciałem zranić jego uczuć, bo był naprawdę miłym gościem, ale skróciłem wizytę, bo nie mogłem tego znieść. Nie uważam się za jakiegoś pedanta czy maniaka czystości, ale kiedy chusteczki do rąk zaczęły się piętrzyć, musiałem się powstrzymywać, żeby nie otworzyć drzwi pasażera i nie wyturlać się wprost na jezdnię, żeby uciec. @acunninghagfish / Reddit
  • Byłem zaprzyjaźniony z grupą osób, które poznałem przez grę online. Po jakichś dwóch latach znajomości postanowiłem spotkać się z dwojgiem z nich. Byli parą na odległość — jedno z nich było z mojego kraju, drugie z zagranicy. Spotykali się już wcześniej i spędzili razem dwa tygodnie, zanim do nich dołączyłem. Umówiliśmy się w mieście, przywitaliśmy, przytuliliśmy, porobiliśmy trochę turystycznych rzeczy, pstrykałem im zdjęcia itd.

    Ale przez cały ten czas praktycznie ze mną nie rozmawiali. Na początku pomyślałem, że to może przez stres, bo sam też byłem zdenerwowany. Ale nawet po wspólnym lunchu rozmawiali tylko ze sobą, a ja czułem się zupełnie pominięty. Potajemnie nagrałem nawet filmik, jak rozmawiają i wysłałem go znajomemu, który uznał to za dziwne. Gdy przyszła pora, żeby się pożegnać, powiedziałem, że muszę iść, ale że miło było ich spotkać. Oni dalej rozmawiali tylko ze sobą. Powiedziałem to drugi raz — bez reakcji. Zacząłem więc po prostu odchodzić, aż w końcu jedno z nich rzuciło: „Aaa, to pa”. Było mi bardzo przykro. Czułem się, jakby w ogóle nie chcieli, żebym z nimi był. Wydałem sporo pieniędzy, żeby tam przyjechać, zwłaszcza że wtedy nie miałem pracy. Po powrocie do domu przestałem się do nich odzywać. Znajomy, któremu wysłałem filmik, napisał do nich wiadomość z pytaniem, dlaczego mnie ignorowali. Odpowiedzieli, że to niby ja byłem cichy i nieuprzejmy wobec nich, zwłaszcza że „wyszedłem bez pożegnania”. Zablokowałem ich wszystkich w grze.

    Minęło kilka miesięcy i jedno z nich znalazło mój profil w mediach społecznościowych i próbowało odnowić kontakt. Na początku było okej, ale potem znowu zaczęło się zrzucanie winy na mnie. Od tamtej pory nie spotkałem się już się z nikim z internetu. @Dontmakemejungle / Reddit
  • Moja przyjaciółka Kate zaprzyjaźniła się przez internet z dziewczyną o imieniu Jessica, która pozwoliła nam się u siebie zatrzymać, gdy podróżowałyśmy po Stanach. Jessica od samego początku była wobec mnie nieuprzejma i odciągała ode mnie Kate. Pozwalała jej spać w swoim pokoju i zamykała drzwi na wiele godzin, więc ja po prostu chodziłam gdzieś sama i spędzałam czas bez nich. Kiedy miałyśmy z Kate kontynuować podróż i jechać do innego stanu, Jessica uparła się, że pojedzie z nami. Kobieta, u której miałyśmy się zatrzymać w tym stanie (Robin), od razu zauważyła dziwne zachowanie Jessiki i zwróciła jej uwagę. Jessica wtedy zamknęła się w pokoju i zażądała, żeby Kate została tam z nią. Siedziały tam cały dzień, aż w końcu Kate wyszła i powiedziała mi, że coś jest nie tak z Jessicą i że się jej boi. Planowałyśmy z Kate odwiedzić w innym stanie kolejnego internetowego znajomego imieniem Matt, a Jessica zażądała, żebyśmy to odwołały, bo ona nie lubi Matta i mu nie ufa. Powiedziałyśmy, że nie, bo nasze wakacje i to my zapłaciłyśmy za bilety, na co Jessica stwierdziła, że i tak pojedzie z nami, ale nie możemy się zobaczyć z Mattem. Gdy znowu odmówiłyśmy, rozpłakała się. Ostatecznie po prostu wyjechałyśmy, a Kate zablokowała Jessikę na wszystkich portalach.

    Niedługo później zadzwoniła do nas mama Kate i powiedziała, że Jessica skontaktowała się z nią, płacząc i mówiąc, że Kate jest w niebezpieczeństwie, że ją porzuciłyśmy i że bardzo się o nią martwi. To było naprawdę przerażające. Później Kate dowiedziała się od innej dziewczyny (wszystkie znały się z jednego forum), że Jessica rozpowiadała, iż ona i Kate są zakochane. Kate całkowicie temu zaprzeczyła. Jessica miała po prostu obsesję na jej punkcie. Kilka miesięcy później usłyszałyśmy, że Jessica mówi ludziom, że odkłada pieniądze, żeby przylecieć do naszego kraju i odnaleźć Kate. Na szczęście nigdy tego nie zrobiła. @njf85 / Reddit

Tak więc następnym razem, gdy zaplanujesz spotkanie ze swoim internetowym przyjacielem, upewnij się, że odbędzie się ono w miejscu publicznym i że masz szybką drogę ucieczki — tak na wszelki wypadek. Jak pokazały te historie, czasami to, co wygląda jak wymarzona przyjaźń, może zamienić się w koszmar w ciągu kilku sekund. A jeśli masz ochotę na więcej historii, możesz przeczytać ten artykuł o spotkaniach z nieznajomymi, które zostały w pamięci na długo

Zobacz, kto jest autorem zdjęcia acunninghagfish / Reddit

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły