14 historii osób, które rzuciły pracę pod wpływem impulsu, ale wcale tego nie żałują

Ludzie
6 miesiące temu

Jeśli nie lubisz swojej pracy, szybko z niej odejdziesz. Albo z konieczności będziesz ją znosić, zaciskając zęby, do momentu, gdy pewnego dnia dojrzejesz do tego, by wreszcie zmienić ją na lepszą. Bohaterowie naszego artykułu opowiedzieli o tym, z jakich powodów podjęli spontaniczną decyzję o rezygnacji z pracy.

  • Odeszłam z pracy w środku dnia roboczego. Przez rok pracowałam od 9:00 do 22:00 z jednym dniem wolnym w tygodniu, z 3 telefonami komórkowymi cały czas pod ręką, klienci dzwonili prawie do późnej nocy. W końcu wzięłam dwa dni urlopu. Przyszłam dzisiaj do pracy, a szef zrobił mi awanturę, jak śmiałam wziąć sobie wolne. Odpowiedziałam, że informowałam o tym tydzień temu i jego zastępca to zaakceptował. Odpowiedział mi: „To ja decyduję, czy możesz zrobić sobie wolne. Jeśli będzie taka potrzeba, masz pracować miesiąc bez przerwy. A może masz za dużo pieniędzy?”. Nie kłóciłam się. Bez słowa wyszłam z jego pokoju, wzięłam kubek z kuchni, założyłam kurtkę i wyszłam z biura. Zadzwonił zastępca szefa. Kazał mi ochłonąć i wrócić, ale czułam, że popełnię wielki błąd, jeśli ulegnę jego namowom.
  • Dokładnie 10 dni temu przepracowałam ostatni dzień w pracy, która stała się sprzeczna z moimi zasadami życiowymi. Spakowałam plecak, wyjechałam do znajomych, a teraz relaksuję się w malowniczym miejscu i zastanawiam się nad tym, co będę zwiedzać jutro. I tak, za 10 dni zacznę szukać nowej pracy, ale wiem na pewno, że to była dobra decyzja.
  • Pracowałem dla tej samej firmy przez ponad 6 lat. Nie brałem urlopu, tylko 2 dni chorobowego przez cały ten czas. Miałem najlepsze wyniki w całym regionie, a może nawet w całym kraju. Ale nowy szef zdecydował, że to nie wystarczy. Skrócił moje godziny pracy (aby zmniejszyć koszty zatrudnienia, dzięki czemu dostał premię), ale zakres obowiązków miałem taki sam, więc byłem bardzo obciążony zadaniami, a nigdy nie usłyszałem od niego nawet słowa pochwały. I to po tym, jak poprawiałem wszystkie jego błędy! W rezultacie dzisiaj poinformowałem go, że odchodzę. Na moje stanowisko nie ma teraz nikogo, co oznacza, że jego plany urlopowe na przyszły tydzień legły w gruzach. Trzeba było widzieć przerażenie w jego oczach, gdy powiedziałem, że rezygnuję. Chyba zdał sobie sprawę, że beze mnie nie da rady. Dawno nie czułem takiej satysfakcji. © barrygibb / Reddit
  • Przez 36 lat pracowałem jako lekarz w szpitalu miejskim. Byłem nieobecny tylko podczas urlopów i szkoleń. Wpisy w mojej ewidencji pracy obejmowały informację o zatrudnieniu, o etapach rozwoju zawodowego, wiele pochwał, jedną naganę, a na koniec — rezygnację z pracy na własne żądanie. Wszystko w tym samym szpitalu. Ostatniego dnia przyszedłem do działu kadr, a tam kierowniczka i pracownica oglądały głupie filmiki w komputerze, śmiejąc się i komentując. Czekałem bez słowa. W końcu mnie zauważyły, spytały, po co przyszedłem, odpowiedziałem, że po świadectwo pracy. Kierowniczka w milczeniu wyjęła moje dokumenty i niedbale rzuciła je na biurko. Spytałem, czy to wszystko. Zapytała ironicznie, czego jeszcze bym chciał, i wróciła do komputera. Nie tak wyobrażałem sobie pożegnanie ze szpitalem, ale i tak nie żałuję.

  • Pracowałam jako pokojówka w hotelu. Pewnego dnia zachorowałam na grypę, miałam straszne mdłości, gorączkę i byłam strasznie blada. Powiedziałam do mojej szefowej, że muszę iść do domu. A ona spojrzała na mnie i powiedziała: „Wstydź się. Zawodzisz cały zespół, jestem tobą rozczarowana”. Szczerze mówiąc, zaszokowały mnie te słowa, ponieważ wcześniej zawsze była miła i uprzejma. Wróciłam do domu, a następnego dnia zadzwoniłam i zrezygnowałam z pracy. © Nieznany autor / Reddit
  • Pracowałam jako sprzedawczyni przez 4 lata. Sama obsługiwałam dwa działy. Ostatnie 2 lata z harmonogramem 30/1, a o ten jeden wolny dzień musiałam się jeszcze wykłócać. Dzień pracy od 11:00 do 23:00, bez przerwy na lunch. Jadłam przy ladzie, jeśli miałam czas. Warunki pracy czasami zmuszały mnie do spędzenia nocy w sklepie, więc zostawałam na zapleczu wśród regałów z towarem na podłodze, owinięta w dywan. W końcu coś się we mnie przełamało: co ja tu, do cholery, robię? Mam skończoną szkołę średnią, mam doświadczenie zawodowe. Wkurzyłam się, popytałam znajomych, polecili mi firmę. Teraz od 4 lat pracuję jako sekretarka 5/2 od 8:00 do 17:00. Z przerwą na lunch i pakietem socjalnym.
  • Była 22:00, właśnie wykonałem rundę do magazynu i z powrotem, bo szef czegoś pilnie potrzebował. Już od jakiegoś czasu planowałem odejść i nosiłem się z zamiarem złożenia rezygnacji. Wróciłem, a on zapytał: „Widziałeś mój portfel?”. Nie było mnie półtorej godziny, skąd miałem wiedzieć, gdzie jest jego portfel? Ale on kontynuował: „Położyłem go przy wyjściu, nie ma go tam, więc ty go zabrałeś”. Poszedłem do sąsiedniego pokoju, gdzie w kącie leżała kurtka szefa. Obszukałem kieszenie i tak, portfel tam był. Podałem mu go, a on nawet nie przeprosił! W każdym razie wyjąłem swoją rezygnację, rzuciłem na jego biurko ze słowami: „Odchodzę” i wyszedłem. © Thomas Anderson / Quora

Trzeba przyznać, że nieprzyjemny i złośliwy szef potrafi utrudnić życie, nawet jeśli lubimy swoją pracę. Niektórzy przełożeni wykazują się doprawdy przedziwnym poczuciem humoru, a od innych zdecydowanie lepiej trzymać się z daleka.

  • Pracowałam w fajnej firmie, o której marzy wielu ludzi. Awansowałam na zastępcę kierownika działu, a perspektywy były dobre. Zarabiałam dużo pieniędzy, ale miałam też dużo pracy. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że jestem w labiryncie, z którego nie mogę się wydostać. Wyjazdy, zebrania, sprawy zawodowe. Całe moje życie kręciło się wokół pracy, zaczynałam już popadać w nerwicę. Zrezygnowałam, znalazłam posadę w biurze z pensją kilka razy mniejszą, ale praca sto razy spokojniejsza. Roztropnie oszczędzałam wcześniej pieniądze, miałam mieszkanie i samochód, i drugie mieszkanie do wynajęcia. Owszem, żyję teraz skromniej niż wcześniej, nie stać mnie np. na torebkę za ponad tysiąc złotych czy markowe spodnie. Ale uczę się tańczyć, oglądam seriale w weekendy, relaksuję się, jeżdżę na rowerze, nie robię gorączkowo projektów po godzinach.
  • Dostałam kiedyś pracę w miejskiej instytucji kulturalnej, choć z zawodu nie jestem artystką. Dyrektorka tej instytucji oznajmiła, że jej pracownicy nie mają dni wolnych. Przepracowałam pierwszy tydzień, łącznie z sobotą, porządkując zaległości po moim poprzedniku, a w niedzielę zostałam w domu. Poszłam na spacer z psem, wzięłam kąpiel. A kiedy suszyłam włosy, dostałam telefon od dyrektorki z awanturą, co ja do cholery robię w domu? Poszłam do pracy, wysłuchałam kazania od dyrektorki, która wysyczała przez zęby: „O, włosy sobie myłaś”. W każdym razie wzięłam swój kubek i więcej tam nie wróciłam.
  • Zmarła moja prababcia. W pracy wiedzieli o tym, mówiłam, że prababcia ciężko choruje. Zadzwoniłam, żeby powiedzieć, że nie będzie mnie na zmianie, ale zignorowali to i kategorycznie powiedzieli, że mam być o 13:30. Przyszłam, ale szybko postanowiłam wyjść, bo płakałam bez przerwy. Kilka dni później sprawdziłam kalendarz firmowy, aby dowiedzieć się, kiedy wypłata, a tam pod moim nazwiskiem w dniu śmierci mojej prababci miałam zaznaczoną nieobecność. Skończyłam zmianę, spakowałam się i pojechałam do domu. Zadzwonili do mnie później, aby przekonać mnie do pozostania, ale odmówiłam. © Working on ME / Quora
  • Pracowałam całymi tygodniami po 13 godzin dziennie, bez dni wolnych. Początkowo dostawałam harmonogram tydzień po tygodniu, ale w rzeczywistości mijał miesiąc bez żadnych dni wolnych, lub 7/1, lub cokolwiek innego. Praca była nerwowa, z ludźmi, nieszczególnie dobrze płatna. Chodziłam do pracy z gorączką i bólem zęba, także w czasie teoretycznie wolnych dni. Zdałam sobie sprawę, że tylko ja tak zasuwam. Przez ponad rok pracowałam w takim trybie. W końcu odeszłam po tym, jak kierownik powiedział mi: „Pracodawca nie musi dostosowywać się do pracownika i wczuwać się w jego sytuację”. Poddałam się i odeszłam tego samego dnia. Nie żałuję.
  • Pracowałem jako kelner. Pewnego dnia, pod koniec tygodnia, przyszedł do nas nowy pracownik, a jego zmiana przypadła akurat na trudny wieczór, bo w restauracji odbywało się wesele. Od razu powiedzieliśmy mu, żeby się nie przemęczał, że mu pomożemy, jeśli sobie nie poradzi itd. A potem wrócił z sali wściekły i czerwony jak pomidor. Okazało się, że jeden z gości powiedział mu, że drinki, które przyniósł, są za ciepłe, zbeształ go i wyśmiał. My jesteśmy do tego przyzwyczajeni, ale on nie. Po kilku minutach wyszedł, przewrócił stolik klienta, który go obraził, rozbił kilka doniczek przy wyjściu, opuścił restaurację i nigdy więcej o nim nie słyszeliśmy. © kirod20 / Reddit

A propos kelnerów. To trudne i stresujące zajęcie, a pracownicy restauracji mają zazwyczaj w zanadrzu mnóstwo historii o dziwnych, zabawnych i niezręcznych sytuacjach, z jakimi mieli do czynienia w swoim miejscu pracy.

  • Od tygodnia nosiłem się z zamiarem odejścia z pracy. Dzisiaj dyrektor wezwał mnie do siebie i powiedział, że będę musiał zostać po godzinach na kolejne 4 godziny. Zapytałem, jaką dostanę stawkę za nadgodziny. Otrzymałem odpowiedź, że zerową, bo mam robić to, co on mi każe, i nie narzekać. Odmówiłem i usłyszałem: „W takim razie możesz składać rezygnację”. Co zrobiłem? Dokładnie to, co powiedział. Szef był w szoku, bo nie spodziewał się tego, ale ja jestem szczęśliwy.
  • Kiedy pracownicy naszego magazynu zgłaszali jakikolwiek pretensje, kierownik oznajmiał: „Jak ci się coś nie podoba, to dam ci długopis i kartkę. Dział HR jest na parterze. A przed nim stoi kolejka chętnych do zatrudnienia!”. A potem nasz kolega Wiktor złożył wypowiedzenie. W zasadzie to nic takiego, ale Wiktor pracował w specyficznym dziale najdroższych towarów w magazynie. Wiele z tych artykułów jest tak cennych, że każdy egzemplarz ma swój własny numer. Tylko najbardziej doświadczeni pracownicy byli przydzielani do tego działu. Gdy ktoś z nich szedł na zwolnienie lub urlop, kierownictwo musiało się nieźle gimnastykować. Niewielu magazynierów chciało tam iść, bo każdy błąd był bardzo kosztowny w skutkach. Dlatego kierownik magazynu długo rozmawiał z Wiktorem, namawiał go, coś mu proponował. Bezskutecznie! W końcu westchnął ciężko i zapytał: „A kogo poleciłbyś na swoje miejsce? Jak myślisz, kto się sprawdzi?”. Wiktor odpowiedział mu z uśmiechem: „Weź kogoś z kolejki!”.

To nie jest nasz jedyny artykuł o ludziach, którzy zdali sobie sprawę, że nadszedł czas na zmianę pracy. Bohaterowie tego artykułu długo szukali nowego zajęcia, ale gdy je znaleźli, szybko rezygnowali. Zobaczcie, dlaczego.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły