17 dziwnych i zabawnych historii z obu stron lady sklepowej

Ludzie
4 miesiące temu

Osoby, które pracują w handlu, regularnie mają do czynienia z dziwnie zachowującymi się klientami. Z drugiej strony, kupując coś w sklepie, zdarza nam się spotkać wyjątkowo niemiłego lub irytującego sprzedawcę. Bohaterowie naszego artykułu opowiedzieli nam o sytuacjach, jakie mogą zdarzyć się w sklepie, z perspektywy zarówno kupującego, jak i pracownika.

  • Na lokalnym internetowym pchlim targu znalazłam ogłoszenie, wydawałoby się, konkretnie opisane: damski garnitur, rozmiar 42, kolor zielony. Podano wyczerpująco wszystkie informacje, nawet dotyczące prania. Wybrałam się, żeby go przymierzyć, a to była odległa dzielnica, gdzie autobus jedzie raz na pół godziny. Przyjechałam, obejrzałam garnitur, a na metce był podany rozmiar 38. Sprzedająca zdziwiona: „Hmmm, a mama mówiła, że 42” (dziewczyna wstawiła ogłoszenie na prośbę matki). I dodała: „Niech pani zmierzy, na pewno będzie pasował”. W rezultacie zmarnowałam półtorej godziny, tłukąc się na drugi koniec miasta w upale... A podobno to irytujące, że klienci zadają tyle głupich pytań... © MariaMirabela / ADME
  • Znajomy opowiedział mi, jak kupował używany samochód z ogłoszenia: było napisane, że samochód nie jest nowy, ale w bardzo dobrym stanie, zadbany, garażowany. Pojechał obejrzeć: samochód stał na środku podwórka, całkowicie obesrany przez ptaki, bagażnik miał przymocowany drutem. Znajomy odwrócił się, żeby odejść, a sprzedawca był bardzo oburzony, dlaczego samochód mu się nie spodobał. © ELESIK / ADME
  • Właśnie myślałam o pani, od której kupowałam grafiki na ścianę. Najpierw umówiłyśmy się na wieczór, po pracy. Dojechałam o umówionej porze na drugi koniec miasta, nie jest to duże miasto, ale jednak. Dobijałam się do drzwi, dzwoniłam, bez skutku. Po 15 minutach dostałam wiadomość: „Już pani jest? Przepraszam, musiałam zostać w pracy”. No cóż. Nie zależało mi aż tak bardzo na tych grafikach, ale ona nalegała: „Niech pani przyjedzie jeszcze raz, włożę je do skrzynki na gazety, może je pani stamtąd wyjąć”. Straciłam już całkiem ochotę, ale skoro już to zaczęłam, chciałam skończyć. W wyznaczonym dniu kobieta napisała: „Och, dzisiaj podobno ma padać, zróbmy to innym razem”. A ja na to: „Może nigdy?”. Za trzecim razem w końcu włożyła te grafiki do skrzynki, a ja je wyjęłam. Ale szczerze mówiąc, łatwiej chyba byłoby wydrukować nowe. © Jul / ADME
  • Moja mama wygrała na loterii około 5000 dolarów. Ale potem podarła kupon i wyrzuciła go do kosza. A wszystko dlatego, że sprzedawca losów powiedział jej, że tylko kombinacja, w której wszystkie komórki z numerami znajdują się w jednym rzędzie, jest uważana za zwycięską. Okazało się, że to nieprawda. Teraz mama wpadła w histerię i kupuje losy całymi paczkami, w nadziei, że znów dopisze jej szczęście. A ja mam nadzieję, że sprzedawca losów udzielił jej takiej rady naprawdę z niewiedzy i bez złośliwości. Przykre. © Overheard / Ideer
  • Pamiętam, jak na targu kupowałam paprykę i przeprowadziłam taką rozmowę ze sprzedawczynią:
    — Ile kosztuje papryka?
    — 4 złote sztuka.
    — Poproszę jedną.
    — Niech pani weźmie dwie za dychę.
    — Jak to za dychę?
    — Dwie są ze zniżką.
    — Na pewno? Jedna kosztuje cztery, a dwie dziesięć złotych?
    W każdym razie wzięłam dwie, a ona dała mi koperek zamiast reszty. © SNatka / ADME
  • Raz złapałam sprzedawcę na sytuacji „mam taki sam”. Najpierw powiedział, że to tegoroczny model, a kiedy zapytałam, czy powłoka może się porysować, powiedział, że ma taki sam i nie porysował się przez 3 lata© Neradist KAT / ADME
  • Przed wizytą u rodziców poszliśmy z żoną do lokalnego sklepu po ciasto. Wybraliśmy jedno, pokazaliśmy je sprzedawczyni, a ona wzięła szpatułkę, otworzyła ladę chłodniczą i... pac! Przewróciła ciasto na inne, dekoracyjną górną częścią do dołu. Cóż, pomyśleliśmy, że da nam drugie. Ale nie! Jakby nic się nie stało, zeskrobała krem szpatułką, nałożyła na wierzch i dumnie nam podała. A potem przez długi czas była oburzona, dlaczego odmówiliśmy kupna, bo to przecież normalne ciasto, po prostu je upuściła. © torvald91 / Pikabu
  • Noszę buty w rozmiarze 41. Jednocześnie jestem dziewczyną o niezbyt wysokim wzroście i normalnej budowie. Nienawidzę chodzić do sklepów obuwniczych, bo każdy sprzedawca w odpowiedzi na prośbę o podanie rozmiaru 41 zaczyna mówić: „Nie ma mowy. Musiała się pani pomylić, proszę zmierzyć 39”. Dzieje się tak za każdym razem, odkąd moja stopa w pełni urosła. Ani razu bez tego spektaklu, ani razu! © Overheard / Ideer
  • Tak się złożyło, że kupiłam wadliwą wagę. Kiedy poszłam do sklepu odzyskać pieniądze, sprzedawca był uparty do końca. Jego najdobitniejszym argumentem przemawiającym za tym, że waga jest sprawna, było: „Dziewczyno, kiedy stajesz na wadze, nabierasz za dużo powietrza, dlatego pomiar się co chwilę zmienia”. © Overheard / Ideer
  • Spotkałem królową wszystkich stereotypów — sprzedawczynię w supermarkecie, która z pianą na ustach krzyczała na mnie, że nie mam prawa się z nią witać, ponieważ: „nie znamy się i dlaczego narzucam jej swoje powitanie i czy witam się tak ze wszystkimi?!”. Najwyraźniej nie byłem na to gotowy. © Overheard / Ideer
  • Byłam w sklepie, wybierałam parasol, podobało mi się kilka, ale postanowiłam obejrzeć więcej. Wtedy z korytarza podeszła do mnie sprzedawczyni, przez długi czas przeszukiwała parasole dosłownie przed moim nosem, uniemożliwiając mi oglądanie. W końcu wzięła te, które mi się podobały, i zaniosła do kasy. W pierwszej chwili pomyślałam, że to chamstwo, po czym uznałam, że zrekompensowała mi swoją niegrzeczną ingerencję i wzięła parasole, żebym mogła za nie zapłacić. Podeszłam do kasy i usłyszałam, że jej się spodobały te parasole i wzięła je dla siebie. © Overheard / Ideer
  • Szukałam lodówki na lokalnym internetowym pchlim targu. Sprzedawali Bosha. Spytałam, jaki to model. Odpowiedź: „Bosh”. Próbowałam dowiedzieć się jeszcze dwa razy, odpowiedź była taka sama. © Vi NM / ADME
  • Niedawno, w sklepie specjalizującym się w dżinsach, zostałam zaczepiona przez sprzedawcę przy wejściu do przymierzalni. Pod pretekstem pomocy zabrał mi jeansy w moim rozmiarze, twierdząc, że będą na mnie za małe, przyniósł 3 pary jeansów o 2 (!) rozmiary większych i poszedł sobie. Nawet przymierzyłam, a potem wyszłam z przymierzalni w tym cudzie, trzymając dżinsy w pasie, żeby się nie zsunęły, i zażądałam od tego cwaniaka komentarza do jego rady.
    Wkurzył mnie fakt, że facet nie zna się na swojej pracy i jednocześnie marnuje mój czas, każąc mi przymierzać absolutnie nieodpowiednie dla mnie rzeczy. W dodatku uszło mu to na sucho! © Lily była tutaj / ADME
  • Kiedyś weszłam do małego, niedrogiego sklepu odzieżowego gdzieś około 19:00. Na drzwiach widniała informacja, że sklep jest otwarty do 20:00. Nie spieszyłam się z oglądaniem towaru. Byli też inni klienci. Dwie pracownice irytowały się i niezbyt cicho rozmawiały ze sobą o tym, że sklep jest otwarty do 19:00 i że trzeba zmienić napis na drzwiach. Natychmiast skończyłam przeglądać towar i wyszłam. O co im chodzi? Zmieńcie szyld i napiszcie, że jesteście otwarci do 19:00. A jeśli z jakiegoś powodu nie możecie tego zrobić, nie obwiniajcie klientów. © Alexandra Severin / ADME
  • Pewnego razu spacerowałam po targu z moją mamą, szukając różnych rzeczy, między innymi sukienki wieczorowej. Zobaczyłyśmy coś interesującego. Przymierzyłam sukienkę, która mi się spodobała. Sprzedawczyni powiedziała: „To pulchna dziewczyna, lepiej wyglądałaby w czarnej”. A ja wyglądałam normalnie: nie jak chuda modelka, ale też nie XXL. Byłam wściekła na jej słowa. Czy muszę wspominać, że nie kupiłyśmy wtedy żadnej sukienki? © Cherry Puerh / ADME
  • Dużo kupujemy z ogłoszeń, w tym sprzęt AGD, i zawsze mamy szczęście. Mój mąż zobaczył ogłoszenie o sprzedaży ekspresu do kawy DeLonghi, bardzo tanio. Właściciel powiedział, że kupił mieszkanie w nowym budynku, ekspres został zainstalowany przez dewelopera, a on, jak powiedział, w ogóle go nie używa, bo pije tylko kawę rozpuszczalną. No ok, przyjechaliśmy, zabraliśmy, nie sprawdzaliśmy szczegółowo na miejscu. Przywieźliśmy do domu. Włączony, żarówka świeciła, ale najwyraźniej element grzejny był uszkodzony. Krótko mówiąc, ekspres do kawy nie działał. Mąż zaniósł go z powrotem, odzyskał pieniądze, wszystko w porządku. Ale facet nie usunął ogłoszenia! Więc przez rok sprzedawał zepsuty ekspres do kawy, nie mówiąc, że jest zepsuty? Na co on liczył? Że znajdzie się jakiś głupiec, który będzie zbyt nieśmiały, by zwrócić zepsutą rzecz i nie odebrać pieniędzy? Sądząc po tym, że oddał pieniądze bez kłótni, doskonale wiedział, że urządzenie nie działa. W sumie to dla mnie zagadka. © Izyaslav in a rage / ADME
  • Chciałam kupić bieliznę. Oglądałam różne modele. Za mną stanęła jakaś kobieta, jak się okazało, sprzedawczyni, i zapytała: „Dla siebie pani kupuje?”. Dlaczego, u licha, miałabym informować obcych ludzi, dla kogo kupuję bieliznę? Zapytałam ją, czy chce mi coś zasugerować. Jej odpowiedź mnie zadziwiła:
    „To na pewno nie będzie pani pasować, to jest bielizna młodzieżowa, dla 20-letnich dziewczyn”.
    Cóż, nie wyglądam jak 20-letnia dziewczyna, ale też nie zgadzam się na chamstwo pod moim adresem. Odpowiedziałam więc tej strażniczce wieku: „Nie ma jeszcze zapisu w Konstytucji, gdzie byłoby napisane, w jakim wieku jaką bieliznę mamy nosić. Ale na pewno są zasady zachowania pracowników obsługi”
    Nie chodzę już do tego sklepu. © Ya Dezire / ADME

BONUS: Wspaniali sprzedawcy także istnieją.

  • Moja siostra spotkała wspaniałego sprzedawcę. Przyszła kupić swojemu dziecku płetwy na basen. Obejrzała je, spodobały jej się. Podała kobiecie pieniądze, a ona powiedziała: „Dam je pani za darmo. Ale pod warunkiem, że kiedy pani dziecko z nich wyrośnie, oddacie je komuś innemu za darmo!”. Moja siostra była oszołomiona, ale to było miłe, oczywiście. © Inessa Fedorovna / ADME

Sprzedawcy mają do opowiedzenia wiele fascynujących historii o wybrykach i dziwnych pomysłach klientów.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły