16 historii, które pokazują, że namówienie dzieci do jedzenia to często karkołomne zadanie

4 miesiące temu

Karmienie dziecka, które nie chce nic jeść, przyprawia o ból głowy rodziców, dziadków i pracowników przedszkola. Użytkownicy internetu przypomnieli sobie, jak byli przekonywani do jedzenia jako dzieci i jak oni sami próbują teraz radzić sobie ze swoimi pociechami.

W ramach bonusu dowiecie się, że na upartego malucha nie zadziała żadna perswazja.

  • Syn koleżanki wpadł w histerię, bo w kaszy na przedszkolnym śniadaniu były grudki. Okazało się, że kucharka źle wymieszała kaszę. Opiekunka bez drgnienia powieką powiedziała dzieciom, że to magiczna kasza, i jeśli zjedzą grudkę, wypowiadając jakieś życzenie, na pewno się spełni. Genialne rozwiązanie.
  • Nasi rodzice nie próbowali nas nakłaniać do jedzenia, za to wymyślali przedziwne rzeczy. Kiedyś mój ojciec zrobił jakąś dziwną zupę. Kiedy zapytaliśmy go, jak się nazywa, powiedział, że to zupa z węża. Byłyśmy z siostrą strasznie dumne, że tata potrafi zrobić zupę z węża.
  • Mój tata nazywał zupę z kaszą gryczaną „zupą wężową”. Nie widziałam, żeby ktokolwiek inny dodawał taką kaszę do zupy, więc myśleliśmy, że to naprawdę łuski węża. Byliśmy zdumieni, że tata złapał węża, więc entuzjastycznie zjadaliśmy zupę.
  • Mój wnuk nie chciał zjeść omletu, mimo że moja córka próbowała włożyć do niego wszystko. Zrobiłam więc omlet i powiedziałam mu, że to naleśnik. Zjadł wszystko i teraz nie ma problemu z omletami. Usmażyłam też kotlety z wątróbką i powiedziałam mu, że to naleśniki z kakao.
  • Moja mama była opiekunką w przedszkolu. Kiedy na śniadanie była owsianka, inne opiekunki zanosiły z powrotem do kuchni pełne talerze. Dzieci z grupy mojej mamy zjadały ją w całości. Organizowała z nimi zawody: komu szybciej zarumienią się policzki od pysznej owsianki. Dzieciaki jadły 2-3 łyżki owsianki i biegły do lustra. Jeśli policzki nie były jeszcze różowe, to znaczy, że trzeba zjeść jeszcze kilka łyżek. W ten sposób dzieci zjadały całą owsiankę.
  • Moja córka ma 2 lata, uwielbia racuchy z kwaśną śmietaną. Kiedyś zrobiłam jej placuszki z cukinii, ale nawet ich nie spróbowała. Wtedy polałam je kwaśną śmietaną i powiedziałam, że teraz to są racuchy. Zjadła je z radością i pochwaliła, że zrobiłam pyszne racuchy.
  • Karmiłam syna znajomych: „Masz ogień w ustach, a łyżka z zupą to wóz strażacki, który jedzie go ugasić”. Albo mówiłam mu, że trzeba sprawdzić, co jest na dnie butelki z jogurtem. Po cyrkach z moim własnym synem to było banalne zadanie.
  • Mój syn był niejadkiem. Domagał się, żebym wymyśliła nazwę dla każdej nitki makaronu na talerzu, zanim ją zje. I żeby nazwy się nie powtarzały. Cóż za przedziwne nazwy wtedy wymyślałam!

„Bawi mnie takie wycinanie, a mój syn o wiele chętniej je w ten sposób”.

  • Moje dzieci nie jedzą zbyt chętnie owoców i warzyw, więc wymyśliłam zabawę. Kroję jabłka, brzoskwinie, marchewki i bawię się w kotka i myszkę: dzieci muszą szybko chwycić smakołyk, uciec i zjeść go w norce, a ja próbuję je złapać.
  • Bardzo dobrze pamiętam, jak podczas obiadu tata siadał obok mnie i pilnował, żebym wszystko zjadła. Dławiłam się zupą cebulową i łzami i myślałam, że nigdy nie będę zmuszać moich dzieci do jedzenia. Przyrzeczenia dotrzymałam i teraz głęboko wierzę, że żadne dziecko nie umrze z głodu przy garnku barszczu. Zazwyczaj zaproszenie na obiad w naszym domu wygląda tak:
    — Mamo, co jemy?
    — Zupę
    — Nie chcę.
    — To idź na spacer.
    — Mamo, gdzie jest zupa? Jestem głodna.
    — Usiądź przy stole, naleję ci.
    Z reguły od pierwszego do ostatniego dialogu mija nie więcej niż pół godziny.
  • Moja wnuczka i ja mieliśmy zabawę w załadowany samolot. Podlatywał do jej ust i prosił o pilne lądowanie w hangarze, bo inaczej cały ładunek się rozsypie. Moja wnuczka ma już 7 lat, ale nadal czasami prosi o zabawę w samolot.
  • Kiedy w przedszkolu dali na obiad rybę, a dzieci nie chciały jej jeść, powiedziałam im, że to rekin. Nie jest sprzedawany w sklepie i przywieźli go specjalnie dla przedszkola. I dzieci zaczęły wcinać.
  • Aby mój syn chciał próbować nowych potraw, takich jak nadziewane papryki, mówiłam mu, że to jedzenie tylko dla dorosłych, dzieci nie muszą tego próbować. Zakaz zawsze działał dobrze. Już w wieku pięciu lat dziecko jadło wszystko z przyjemnością.
  • Aby nakłonić moje wnuki do jedzenia jabłek, wycinałam z nich statki, kładłam na talerzach i mówiłam: „Pilnujcie moich statków przed piratami, kiedy ja jestem w kuchni i przygotowuję jedzenie”. Jabłka błyskawicznie znikały z talerzy. Teraz starsze ma 20 lat, a młodsze 12 i czasami proszą: „Babciu, zrób nam statki”.
  • Kiedy moja córka była mała, nie jadła ryb ani żadnego mięsa poza kurczakiem. Karmiłam ją paluszkami rybnymi, twierdząc, że to kurczak. Kiedy pytała, dlaczego te kurczaki pachną rybą, powiedziałam jej, że były karmione rybami, bo ryby są zdrowe.
  • Zabroniłam mojemu dziecku pić napoje gazowane, ale ono widziało napoje innych dzieci i też o nie prosiło. Przygotowywałam sok z żurawiny lub rokitnika i wlewałam go do butelek po napojach gazowanych. Pił to z przyjemnością. Teraz jest już dorosły, jest sportowcem i nadal nie pije napojów gazowanych!

BONUS

  • Historia od koleżanki. Zatrudniła nianię dla swojej córki, dała jej dokładne instrukcje i powiedziała, że córka je wszystko oprócz brokułów. Niania uśmiechnęła się lekko i powiedziała: „No tak, oczywiście”. Wieczorem koleżanka wróciła do domu z pracy i zobaczyła taki obrazek: niania rozczochrana, czerwona, w jednej ręce łyżka, w drugiej grzechotka, skacze wokół dziecka. Spojrzała na koleżankę zdziwionym wzrokiem i powiedziała: „Chyba rzeczywiście nie je brokułów”.

Zmuszenie dzieci do zjedzenia czegoś jest prawie niemożliwe, więc trzeba używać sztuczek i perswazji. Jednak wychowanie maluchów też nie jest łatwym zadaniem i poradzą sobie z nim tylko ci, którzy mają duże poczucie humoru.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły