17 osób, które zrobiły dobry uczynek, a potem tego pożałowały

Ludzie
8 godziny temu

Pomaganie innym sprawia radość i daje satysfakcję. Nie ma jednak gwarancji, że nasze dobre uczynki spotkają się z wdzięcznością obdarowanych. Nasi czytelnicy opowiedzieli nam o takich niezbyt przyjemnych zaskoczeniach.

  • Sąsiadka poprosiła moją mamę, aby zaopiekowała się kotem podczas remontu ich nowego mieszkania. Kot mieszkał z mamą przez miesiąc, wszystko było dobrze. Mama kupiła mu nawet nowe wypełnienie do posłania i oddała je sąsiadce razem z kotem. Dwa dni później sąsiadka ze złością skarciła mamę przez telefon, że wypełniacz nie jest taki sam. Potem miała pretensje, że kot podejrzanie dużo jadł przez ten miesiąc. Mama nie miała ochoty słuchać awantur, więc odłożyła słuchawkę. Dwa tygodnie później kot sąsiadki siedział pod drzwiami mamy. Mama wysłała wiadomość do właścicielki, żeby zabrała swoją zgubę. Sąsiadka nie odpowiedziała. Próbowaliśmy się do niej dodzwonić, ale okazało się, że zablokowała mamę. Nie wiemy, gdzie jest jej nowe mieszkanie. Na wszelki wypadek zamieściliśmy ogłoszenia. Bez skutku. Kot mieszkał u mamy przez kolejne pięć lat. © Svetlana S. / Dzen
  • Jechałam autobusem, a obok mnie siedziała bardzo spocona pulchna kobieta. Otarła rękawem pot z karku, po czym jej rękaw przesunął się gładko pod nosem, a następnie wyciągnęła rękę w tym rękawie wzdłuż mojego. Zawsze mam przy sobie kilka chusteczek, więc zaoferowałam jej dwie i wtedy się zaczęło! Powiedziała mi, dlaczego się poci i jakie to było niegrzeczne, że chciałam jej dać chusteczkę. A ja tylko wolałam, żeby nie wycierała smarków o moje ubranie. Potem nawet napisała gniewny post na popularnej stronie internetowej. Nie poczułam się urażona ani zawstydzona. Droga pani, jeśli to czytasz, nadal oferuję ludziom chusteczki higieniczne. © nozomi / Dzen
  • Dałam ogłoszenie, że oddam za darmo ubranka dziecięce. Jakaś kobieta zapytała, czy mogę przynieść jej kurtkę. Było mi po drodze, spotkałyśmy się. Spojrzała na kurtkę i zaczęła krzyczeć, jak mogę oferować takie stare rzeczy! Więc wyrzuciłam kurtkę do kosza. Pani zaczęła piszczeć, a potem nagle tak bardzo chciała wyciągnąć ubranie ze śmieci, że rozdarła sobie spodnie. © Dogy Dogy Dogy / Dzen
  • Stałam na poczcie po przesyłkę. Starszy pan stojący przede mną podał pracownicy awizo. I wtedy ona zaczęła go niegrzecznie besztać, że jego paczka dotarła już miesiąc temu, a on jej nie odebrał, teraz zapłaci za jej przechowanie. Dziadek stał jak zbity pies i próbował jej wytłumaczyć, że dostał awizo wczoraj. Ona dalej go beształa. I od razu zrozumiałam, że pomyliła 10 i 11, październik z listopadem. Zrobiło mi się żal dziadka, że besztają go za byle co, a ja chciałam jak najszybciej dostać swoją paczkę. Powiedziałam więc kobiecie, że się pomyliła i że jest październik, a nie listopad. Oboje odwrócili się do mnie i oboje (!) szczeknęli na mnie, że wtrącam się nieproszona i żebym była cicho! Pracownica siłą rozpędu jeszcze coś mamrotała, ale najwyraźniej coś do niej dotarło i poszła po paczkę. Wciąż wydaje mi się to zabawne. © Olga Lankina / Dzen
  • Kupiłam świeże bagietki, niosłam je do domu. Zaczepiła mnie jakaś babcia i poprosiła, żebym sprzedała jej bagietkę. Nie może po nie pojechać, a uwielbia je. Oczywiście nie sprzedałam jej bagietki, po prostu dałam za darmo. Zaczepiała mnie tak kilka razy. A potem nawet zaczęła zarzucać, dlaczego nie kupuję jej (!) bagietki? Powiedziała, żebym poszła i kupiła jej pieczywo. I że jak już będę w tym sklepie, to ona potrzebuje jeszcze parę rzeczy. Pomyślałam, że to już przesada. Jak chce, niech idzie sama. © Eugenia B / Dzen
  • Jechałem gdzieś wiosną, zaczęły się gwałtowne roztopy i powodzie. Zbliżyłem się do mostu na rzece, a woda przelewała się przez jego wierzch. Zobaczyłem, że jakieś dzieci w dole rzeki trzymają się krzaków i nie mogą się ruszyć. Jak później powiedziały, chciały przejść przez most, ale zostały zmyte. Podjechałem samochodem do krzaków, zabrałem dzieci i wróciłem do mostu. A tam już byli ludzie na motocyklach, zastanawiający się, czy warto ryzykować. Przekazałem im dzieci, a potem pojawił się ojciec. Najpierw do dzieci, a potem do mnie z awanturą, gdzie się podział ich nowy rower. Myślałem, że mi podziękuje, a on jeszcze miał pretensje. Oczywiście kazałem mu spadać. © Kuznetsov-Mikhail Kuznetsov / Dzen
  • Jeżdżę rowerem ze szkoły, a w drodze do domu mam przystanek autobusowy, na którym czekają moi przyjaciele. Czasami pytali, czy mogą pojeździć na moim rowerze. Zawsze się zgadzałem, bo jak mógłbym odmówić moim przyjaciołom. Więc teraz zaklepują sobie mój rower na jutro lub następny tydzień. Raz prawie się pokłócili o to, kto pierwszy pojedzie na moim (!) rowerze. A nie mają 5 lat, tylko 14... Czasami po prostu wyrywają mi go z rąk lub zaczynają jeździć bez mojej zgody. Tak się kończy bycie miłym. © 𝕯𝖎𝖒𝖔𝖓ツ/ ADME
  • Po ukończeniu studiów przyjęłam do swojego mieszkania koleżankę. Zrobiła wielką aferę, bo spędziłam noc z moim przyszłym mężem, i powiedziała mojemu bratu, że jestem rozwiązła. Druga koleżanka zdecydowała, że zamieszka ze mną na stałe po kilku dniach goszczenia, a kiedy odmówiłam, zerwała kontakty. Na szczęście. © Tetiana / ADME
  • Jestem kosmetyczką i postanowiłam otworzyć własny salon piękności. Pracowała ze mną dziewczyna ze wsi. Skromna, ciężko pracująca. Pomyślałam, że wezmę ją do swojego nowego biznesu, szybciej go rozkręcimy. Nie miałam wystarczająco dużo pieniędzy na wszystko, koleżanka dołożyła brakującą kwotę. Zajęłam się organizacją, dokumentacją. Formalności, bieganie do urzędów, sprzątanie, sama składałam raporty do urzędu skarbowego, oszczędzając pieniądze. Po roku zaczęłyśmy zarabiać. Pierwsza awantura była o to, że uważam się za szefową, a ją za pracownicę. W drugim roku nasze relacje się pogorszyły. A potem odeszła. Teraz pracuje u siebie w domu. Przyjmuje klientki z naszego salonu, a mnie oświadczyła, że może mi sprzedać swoją część biznesu i kartę SIM z numerami klientów. Musiałam sama zrobić remont i zbudować od nowa bazę klientek. © xoroshegodnya / ADME
  • Znajomy spacerował z psem i znalazł torbę z dokumentami. Zadzwonił do właściciela, przyjechała policja i znajomy spędził kilka dni na komisariacie. Lepiej nie robić nic, jeśli nie zostanie się o to poproszonym. © Jurijs Lukijenko / ADME
  • W młodości zdarzył mi się pewien incydent. Jechałem autobusem. Na przystanku jakaś babcia nie zdążyła wejść do środka. Postanowiłem pomóc: pchnąłem drzwi, na szczęście autobus jeszcze nie ruszył. Babcia wsiadła, ucieszyła się, podziękowała. A na następnym przystanku usłyszałem z przodu: „Kontrola, przygotować bilety”. Albo babcia zapomniała legitymacji emerytalnej, albo w ogóle jej nie miała, odmówiła kupna biletu, więc nie było wyjścia, kontroler kazał jej wysiąść. Wychodząc, przeklinała mnie za to, że ją wpuściłem. Oczywiście nie przestałem czynić dobra po tym incydencie, ale dał mi on powód do rozmyślań. © Vyacheslav Palabugin / ADME
  • Moja przyjaciółka jest na mnie obrażona już od kilku tygodni. A wszystko dlatego, że szczerze odpowiedziałam na pytanie o moją opinię na temat jej bloga. Powiedziałam, że powinna rozważniej wybierać tematy, żeby przyciągać odbiorców, a co najważniejsze, żeby pisała staranniej i robiła korektę tekstów przed publikacją, bo jest w nich sporo literówek. Oświadczyła, że zniechęcam ją do prowadzenia tego bloga, że nie rozumiem, o co w tym chodzi, że każdy próbuje obrazić artystę! A co do literówek, to była genialna: powiedziała, że powinnam sama spróbować pisać bloga, jak będę miała roczne dziecko, i wtedy krytykować! © Anastomus / ADME
  • Kiedyś zatrudniłam znajomą jako swoją asystentkę. Nie znałam jej dobrze, ale była miła i narzekała, że nic nie może znaleźć. Dość szybko okazało się, że nie jest zbyt mądra, ale za to bardzo pracowita. Starałam się jej wszystko wytłumaczyć, czasem kryłam ją przed reprymendą szefa, gdy coś jej nie wychodziło. Ale po roku miałam jej totalnie dosyć. Dziewczyna nie była dla mnie żadną pomocą. Potrafiła po prostu iść na spacer, nie myśląc o tym, że gonią nas terminy i wszystko spada na mnie. Czasami musiałam kończyć za nią pracę. Ale przeważyła jedna rzecz. Przez kilka dni nie mogła skończyć pracy, którą inni ludzie wykonują w dwie godziny. Mimo że nieustannie ją sprawdzałam i poganiałam. Na moją uwagę, że pracuje za długo, dziewczyna odpowiedziała, że to ja jej źle tłumaczę! Półtora roku później nadal zastanawia się, dlaczego odmawiam współpracy z nią. © Natar / ADME
  • Na początku zimy dałam na stronie internetowej ogłoszenie, że oddam za darmo ciepłe kurtki i płaszcze. I zaczęło się: „A czy mogę dostać jeszcze 100500 zdjęć”, „A gdzie są buty do tych kurtek? Czy muszę je kupić osobno?”. A na koniec: „Mieszkam poza miastem, w takiej a takiej wiosce, przywieźcie mi to wszystko”. © Liya / ADME
  • Kiedyś zawsze zgłaszałam się na ochotnika do zmywania naczyń po imprezach u moich przyjaciół. Patrząc na to z perspektywy czasu, po prostu zmywałam wszystko po dowolnej liczbie gości. W ich domu, po ich przyjęciach. Po prostu chciałam pomóc. A potem ktoś mi powiedział, że za plecami nazywają mnie zmywarką i śmieją się ze mnie. © Veronica / ADME
  • Dostałam pracę w dziale HR w pewnej firmie. Dobrze mi się tam pracowało i byłam bardzo dobrze oceniana przez kierownika. Mieliśmy wakat na stanowisko kierownika biura i postanowiłam zaoferować tę posadę mojej przyjaciółce. Jako przyjaciółka była dobra (tak myślałam), ale jako pracownik – nie. Coraz częściej słyszałam od szefa narzekanie, jak kiepsko sobie radzi z obowiązkami. Doszło do tego, że aby nie słyszeć już tych wyrzutów, zaczęłam po cichu poprawiać jej błędy. Była coraz częściej chwalona, a zabawne jest to, że przyjmowała te pochwały za pewnik. Miałam nawet wrażenie, że sama wierzyła w to, jak wspaniałym pracownikiem się stała. Było to zarówno bardzo zabawne, jak i denerwujące. Potem poszłam na urlop macierzyński, a moja kierowniczka odeszła na emeryturę. Jak myślicie, kto został mianowany pełniącym obowiązki kierownika? Tak! Moja przyjaciółka. Zgodziła się, ale nie miała pojęcia, jak cokolwiek zrobić. Zaczęła więc do mnie dzwonić, ale zablokowałam jej numer. Przychodziła ciągle, prosząc, żebym coś za nią zrobiła, bo ona nie wie, jak. Ale zajmowałam się dzieckiem i nie obchodziły mnie jej raporty. Pewnego dnia została zwolniona. I jak się okazało, to była moja wina. © Luna / ADME
  • Koleżanka zawsze narzekała, że nie wystarcza jej do pierwszego, że za mało zarabia i trudno jej utrzymać chorego brata. Poprosiła więc o pomoc w postaci jedzenia na kilka dni. Przynieśliśmy jej, kto co mógł: kaszę gryczaną, makaron, fasolę, konserwy, różne warzywa. A ona zajrzała do torby i powiedziała: „Nie potrzebuję tego wszystkiego, to tylko dodatki, wolałabym kurczaka albo wieprzowinę”. Nikt więcej jej nie pomógł. © Tatiana Lobanova / ADME

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły