18 osób, które zamówiły coś z dostawą do domu, a w gratisie dostały ciekawe historie

Ludzie
2 tygodnie temu

Zamawianie artykułów spożywczych i innych zakupów z dostawą bezpośrednio pod drzwi mieszkania już dawno stało się powszechne. Jest to bez wątpienia bardzo wygodne i pozwala zaoszczędzić czas. Jednak nie każdy kupujący otrzymuje swoje towary do domu bez przygód, ponieważ kurierzy to także ludzie.

  • Zamówiłam nową wannę z dostawą na 19:00, żebym zdążyła wrócić do domu z pracy. Kurier zadzwonił jednak do mnie o 17:00 i powiedział, że już jedzie. Była w kropce: szef nie lubi, gdy ktoś wychodzi wcześniej, a do końca dnia pracy została jeszcze godzina. Podjęłam jednak ryzyko i poszłam do przełożonego, pytając: „Panie Macieju, czy mogę iść do domu? Czeka na mnie wanna”. Na początku nie rozumiałam, dlaczego szef tak szeroko otworzył oczy, gdy to usłyszał. Zrozumiałam, kiedy zaczął się śmiać i zapytał mnie, gdzie udało mi się tak ubrudzić, że pilnie potrzebuję kąpieli. Potem śmialiśmy się z tego razem i na szczęście pozwolił mi wcześniej wyjść z biura.
  • Zamówiłam stół z dostawą do mieszkania. To miała być duża paczka ważąca jakieś 15 kilogramów. Zadzwonił do mnie kurier.
    — Będę u pani za godzinę. Czy jest ktoś, kto wniesie paczkę do góry?
    — Tylko ja i mężczyznę w wieku dwóch lat.
    Dostawca powiedział: „Coś wymyślimy” i się rozłączył. Skończyło się na tym, że sama musiałam wnosić paczkę do mieszkania.
  • W pracy zamówiłem sobie pizzę. Kurier przyjechał i dzwonił do mnie 2 razy, ale nie słyszałem. W końcu zadzwonił dzwonkiem do drzwi i wręczył mi pizzę, a ja mu zapłaciłem. O 3:00 nad ranem dostałem telefon z jego numeru. Podnoszę słuchawkę, a tam jakaś dziewczyna pyta oburzona: „Dlaczego ktoś dzisiaj dzwonił do ciebie z tego numeru aż 2 razy? Kim ty jesteś?!” Najwyraźniej była to dziewczyna albo żona dostawcy pizzy.

„Zamówiliśmy pizzę z ananasem, cebulą i pepperoni. Oto danie, które kosztowało nas 40 dolarów”.

  • Mam kilka kotów. Zamawiamy karmę i żwirek w sklepach internetowych, zwykle z dostawą do domu. Pewnego razu była promocja na żwirek: jeśli kupisz 5 worków po 20 kg, dadzą ci bardzo dużą zniżkę. Złożyłam więc zamówienie. Chłopak, który wciągnął 100 kg żwirku na piąte piętro, nawet nie pisnął, a ważył może jakieś pięć razy więcej niż nasz największy kot. Daliśmy mu 5 dolarów napiwku i pół kilo dobrego miodu w słoiku.
  • Kiedyś dostarczono mi zamówienie. Gdy zaczęłam je rozpakowywać, zorientowałam się, że jedna paczka nie jest moja i są w niej bardzo drogie produkty: różnego rodzaju glony i wcale nie tanie filety rybne. Nie potrzebuję cudzych rzeczy, więc chwyciłam za telefon, żeby zadzwonić do kuriera, a w tym samym momencie on sam zapukał do moich drzwi. Był cały blady i powiedział: „Dałem pani jedną dodatkową paczkę. Miała trafić do sąsiadów. Już na mnie nakrzyczeli, że ich okradłem”. Oczywiście wszystko oddałam właścicielom.
  • Pewnego dnia zamówiłem pizzę. Jakieś 40 minut później zadzwonił do mnie dostawca i bardzo zirytowany zaczął mówić, że od 5 minut dobija się do moich drzwi, a ja nie reaguję! Biegnę do drzwi, otwieram, ale kuriera nie ma. Oddzwaniam do niego, a on mówi, że poszedł do następnego klienta i wróci za 5 minut. Czekam 5 minut, 10, 15... Po 20 minutach próbuję ponownie dodzwonić się do kuriera, lecz nie odbiera. Moja cierpliwość się wyczerpała. Dzwonię do pizzerii, a oni mi mówią: „Niestety samochód naszego kierowcy został właśnie skradziony, więc nie będziemy w stanie dostarczyć panu jedzenia”. Okazało się, że kierowca miał w zwyczaju zostawiać samochód z włączonym silnikiem, gdy zanosił ludziom pizzę pod drzwi i teraz za to zapłacił. Nigdy się nie dowiedziałem, jaki był finał tej historii, ale nie przestałem zamawiać w tej pizzerii. Teraz zawsze przyjeżdżają do mnie w ciągu pół godziny. © woahhhwatchout / Reddit

„Kurier powiesił worek z zamówioną karmą na płocie. Mój pies zjadł wszystko co do okruszka”.

  • Budowaliśmy dobudówkę do wiejskiego domu i zamówiliśmy materiały budowlane z dostawą. Za pierwszym razem nie dodałem usługi wyładowania towaru, bo pomyślałem: „Nie ma tam nic szczególnie ciężkiego, sam sobie poradzę”. Kierowca przyjechał i powiedział: „Nie będę jechał tą polną drogą!” (asfalt kończy się 200 metrów przed domem, a potem jest gładka droga gruntowa). Zadzwoniłem do sklepu i powiedzieli mi, że decydowanie o takich sprawach zostawiają kierowcy. Wyciągnąłem więc rzeczy z auta na asfaltowej drodze, ale obiecałem sobie, że następnym razem zamówię dostawę z wyładowaniem towaru. Trzy tygodnie później zamówiłem 5 ciężkich okien plastikowych i zgodnie ze swoim postanowieniem opłaciłem także koszty rozładunku. Kto przywiózł moje zamówienie? Ten sam kierowca! Od razu oświadczył: „Jadę tylko do końca asfaltu!”. Trzeba było widzieć miny ładowaczy. Ogólnie rzecz biorąc, po kilku minutach dialogu na osobności z pracownikami firmy rozładunkowej, kierowca bez gadania podjechał pod dom, a nawet wjechał do bramy. Chłopaki rozładowali wszystko w 5 minut bez żadnych pytań i wnieśli okna do przybudówki. Od tego czasu zawsze płacę za dostawę z rozładunkiem.
  • Zamówiłem dostawę jedzenia. Kurier spóźnił się 2 godziny. Nie robiłem mu wyrzutów — uznałem, że to nic wielkiego, takie rzeczy się zdarzają. A on wziął paragon, spojrzał na niego, po czym zmarszczył brwi i powiedział: „Żadnego napiwku? Naprawdę? Straciłem tylko czas!” © keth802 / Reddit
  • Zamówiłam przesyłkę. Kurier zadzwonił domofonem i wpuściłam go do środka. Mieszkam na pierwszym piętrze w budynku bez windy, więc od razu otworzyłam mu drzwi. Moje mieszkanie jest ostatnie na długim korytarzu. Usłyszałam, jak kurier skręca po schodach i energicznie tupie w moim kierunku. W tym czasie moja kotka Tisha próbowała wyjść na korytarz, a ja powiedziałam do niej głośno: „Tisha, stój!”. Wtedy kurier nagle się zatrzymał, postał kilka sekund, a następnie powoli podszedł do moich drzwi. Wręczył mi paczkę i wyszeptał „dzień dobry”. Biedak pewnie myślał, że krzyknęłam do niego: „Cisza, stój!”.

„Dostarczono mi pod drzwi artykuły spożywcze kogoś innego. Niczego nie zamawiałem”.

  • Zamówiłam krzesełko dla dziecka z dostawą pod drzwi. Kurier zadzwonił do mnie i grzecznie powiedział: „Przepraszam, czy może pani zejść? Nie dam rady wejść na górę. Wszystko pani wyjaśnię”. Stwierdziłam: w porządku, nie będę robić problemów. Wyszłam i zobaczyłam, że kurier siedzi w samochodzie, blady i zlany potem. Zobaczył mnie i wyszedł z auta, mówiąc: „Przepraszam, ale naprawdę muszę iść do toalety. Gdybym poszedł na czwarte piętro z tym krzesełkiem, chyba bym nie wytrzymał”. Następnie mi podziękował i szybko podjechał na stację benzynową.
  • Moja koleżanka zamówiła pizzę. Otworzyła pudełko i zobaczyła, że jest na niej brud i dziwne grudki. Przyjrzała się bliżej i zdała sobie sprawę, że to kępki psiej sierści! Natychmiast zadzwoniła do pizzerii i się poskarżyła. Oto co się okazało: kurier jechał tak szybko, że na zakręcie pudełko z pizzą spadło na podłogę, a jedzenie z niego wyleciało. Zamiast wrócić do pizzerii, facet pozbierał dodatki, które spadły na ziemię, położył je z powrotem na cieście i dostarczył zamówienie, jakby nic się nie stało. Nie wiem, czy stracił pracę, ale mam nadzieję, że tak. Moja przyjaciółka dostała następnego dnia darmową pizzę z dostawą w ramach zadośćuczynienia. © Emily5099 / Reddit
  • W lokalnym sklepie kupiliśmy 6 wiader masy szpachlowej, po 28 kg każde. Zamówiliśmy dostawę do domu. Na fakturze były 3 pozycje: towar, transport i wniesienie do mieszkania (kosztowało aż 100 złotych), płatność gotówką przy odbiorze. O wyznaczonej godzinie zadzwonił kurier i poprosił mnie o zejście na dół. Przyszedłem, otworzył samochód i powiedział, że nie da rady unieść tych wiader, bo ma problemy z plecami. W porządku, sam spokojnie zaniosłem szpachlę do domu. Następnie wziąłem portfel i dałem mu pieniądze za towar i transport. Spojrzał na mnie i zapytał: „A gdzie brakujące 100 złotych?”. Pokazałem mu trzecią pozycję na liście i powiedziałem, że sam nosiłem towar, więc nie dam za to pieniędzy. Wyjaśniłem: „Przecież powiedział pan, że nie da rady tego zanieść, więc dlaczego mam panu za to płacić?”. Nie mógł jednak się na to zgodzić, bo zgodnie z fakturą miał obowiązek przynieść całą kwotę do sklepu, w przeciwnym razie różnica zostałaby potrącona z jego wynagrodzenia. Powiedziałem, że nie interesują mnie jego problemy i poszedłem do domu. Jakieś 5 minut później zadzwonił do mnie manager sklepu i poprosił o wyjaśnienie sytuacji. Powiedziałem mu wszystko zgodnie z prawdą, a on mnie przeprosił i oznajmił, że w takim razie usunie z faktury usługę wniesienia, a na dodatek dał mi rabat. Na tym się skończyło.

„Zamówiłem dostawę jedzenia. Kurier zostawił mój lunch pod drzwiami, ale jeśli je otworzę, napój się przewróci i rozleje”.

  • Wczoraj miałem pierwszy wolny dzień od miesiąca. Postanowiłem nie robić zupełnie nic. Leżałem w łóżku, oglądając seriale i patrząc w telefon. Wieczorem zgłodniałem, więc postanowiłem zamówić pizzę. Dostawca przyjechał i przyniósł mi dwie pizze. Byłem zdziwiony, ponieważ zamówiłem tylko jedną. Owszem, miałem relaksujący dzień, ale nie aż tak. Kurier wyjaśnił: „Przepraszam, ale zjadłem 2 kawałki pana pizzy. Pracowałem od 7 rano, biegałem cały dzień i nie miałem czasu na jedzenie, a pana pizza wyglądała tak apetycznie, że nie mogłem się oprzeć! W ramach przeprosin przywiozłem panu drugą pizzę na mój koszt!”. Zrobiło mi się go żal. Oczywiście zaakceptowałem takie przeprosiny, ale zostawiłem mu też napiwek o wartości połowy drugiej pizzy. Wszyscy jesteśmy przecież ludźmi.
  • Moje zamówienie dostarczał głuchoniemy kurier, a ja nie mówię w języku migowym. Był już późny wieczór i się zgubił. Zaczął krążyć wokół bloku i najwyraźniej nie słyszał moich krzyków. Wsiadłem więc na rower i próbowałem go dogonić, ale chyba pomyślał, że jestem jakimś wariatem i się przestraszył. Tak czy inaczej, musiałem go gonić przez 40 minut, aby dostać swoją pizzę. © Qweartyuiop / Reddit
  • Mieszkam na prywatnym osiedlu i moje mieszkanie dość trudno znaleźć. Na pięciu kurierów trzech nie potrafi zlokalizować mojego domu i zostawia zamówienia u mojego sąsiada. Na początku po prostu nie zdawałam sobie sprawy z tego, co się dzieje (zwłaszcza jeśli kurierzy nie dzwonili, tylko zostawiali paczki pod drzwiami kogoś innego). Ale teraz, gdy widzę status „dostarczone”, ale nie mam zamówienia, od razu idę przez ogródek do sąsiada. Zazwyczaj kurierzy jeszcze tam są, a ja na ich oczach wyzywająco zabieram im paczki, odwracam się i odchodzę, jakbym je kradła. Nikt nigdy nie miał jeszcze odwagi mnie zatrzymać ani o nic zapytać. Tak właśnie żyjemy.

„Tak właśnie dostarczono i rozładowano moje nowe opony za 2 tysiące złotych. Przywieziono je i wyrzucono. Gdybym przejeżdżał obok, pomyślałbym, że ktoś po prostu się ich pozbył i można je sobie wziąć”.

  • Przypadkiem zamówiliśmy jedzenie do sąsiedniego miasta! Byliśmy tam tydzień wcześniej i z jakiegoś powodu adres w aplikacji zmienił się na tamten. Czekaliśmy na zamówienie, zbliżał się czas dostawy, ale kuriera nadal nie było. Zapłaciliśmy za posiłki prawie 100 złotych, dla nas to duże pieniądze! Zaczęłam więc dzwonić do wszystkich zaangażowanych stron. Kurier się roześmiał i powiedział: „Nie wiem, co robić”, ale w restauracji obiecali: „Załatwimy to, proszę poczekać”. Złożyliśmy wniosek o zwrot pieniędzy i zamówiliśmy jedzenie ponownie. Po chwili otrzymaliśmy telefon z pytaniem: „W takim razie do jakiego miasta mamy dostarczyć jedzenie?”. Wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że byliśmy głupi i to wszystko nasza wina. Chociaż było nam szkoda pieniędzy, uznaliśmy, że raczej nie uda się ich odzyskać. Ale następnego dnia dostaliśmy przelew zwrotny z restauracji!
  • To było w 2013 roku. Siedziałem w domu i miałem ochotę na sushi. W naszym mieście była dobra japońska restauracja. Już kilka razy zamawiałem stamtąd jedzenie: cena adekwatna, rolki smaczne, zrobione porządnie. Złożyłem więc zamówienie na stronie i czekałem. Minęła godzina, dwie, trzy... Byłem głodny i miałem już tego dość. Zrobiła się 22:00 i zacząłem podejrzewać, że coś jest nie tak. Zadzwoniłem pod podany numer — nikt nie odbierał, chociaż był sygnał. Wszedłem na fanpage restauracji, a tam ostatni wpis o realizacjach dostawy sprzed trzech miesięcy. W komentarzach ludzie pisali, że knajpa nie realizuje już dostaw. Przynajmniej wybrałem płatność za pobraniem, a nie przelew z góry. Rozczarowany poszedłem zjeść makaron.
  • Pewnego razu kurier przywiózł mi 15 kg karmy i 10 kg żwirku. Gdy przyjechał na miejsce, zadzwonił do mnie i powiedział: „Wasza winda nie działa!”. Zaproponowałam, że zapłacę mu dodatkowo za wniesienie paczek po schodach, a on się zgodził. Wniósł wszystko na 12. piętro, a ja czekałam na niego z 2-miesięcznym dzieckiem na rękach. Pokazałam mu, gdzie ma postawić paczki i zapytałam, ile jestem mu winna. Odpowiedział: „Nic, niech pani kupi coś dla swojej córeczki”. Jakiś czas później znowu zamówiłam w tym samym sklepie zoologicznym identyczną przesyłkę, ale winda na szczęście zadziałała. Przyszedł kurier i okazało się, że to ten sam miły pan! Powiedział mi: „Specjalnie wziąłem pani zamówienie, bo chciałem dać pani dziecku zabawkę. Moja żona robi je na szydełku”. Dał mi naprawdę piękną maskotkę, niedawno oglądałam nawet podobne na targowisku. Byłam w szoku i zaproponowałam, że mu za to zapłacę, ale odmówił. Potem jeszcze kilka razy przyszedł i przynosił różne gadżety dla mojego dziecka, a zimą podarował mojej córce rękawiczki pasujące kolorem do jej kombinezonu (kiedyś odbierałyśmy od niego zamówienie na ulicy i zapamiętał, w co mała była ubrana). Po jakimś czasie przyszedł do nas po raz ostatni i poinformował, że zdecydował się odejść z firmy kurierskiej. Było mi oczywiście bardzo smutno.

Codziennie spędzamy wiele godzin w pracy. Musimy kontaktować się ze współpracownikami, szefami i klientami. Dlatego naturalne jest, że od czasu do czasu w miejscu pracy zdarzają nam się sytuacje, które nadają się do opowiedzenia w ramach anegdoty.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły