17 zabawnych wspomnień ze szkolnej ławy

Ludzie
dzień temu

Szkoła to nie tylko miejsce, w którym dzieci zdobywają wiedzę, ale także źródło wszelkiego rodzaju tragikomicznych sytuacji. Osobliwa logika nauczycieli, nietypowe zadania i pomoc rodziców w wykonywaniu ćwiczeń wypełniają lata nauki niezapomnianymi chwilami. Kiedy się je wspomina, nie wiadomo, czy płakać, czy się śmiać.

Artykuł zawiera obrazy stworzone przez sztuczną inteligencję.

  • Byłam uważana za najbystrzejszą w klasie i wszyscy liczyli na pomoc z mojej strony. Najstraszniejszym momentem w moich latach szkolnych była sytuacja, kiedy podczas sprawdzianu podpowiedziałam całej klasie, a potem wszyscy dostali jedynki. Nie da się opisać moich uczuć w tamtym momencie, kiedy odczytywano oceny. © Overheard / Ideer
  • Powtarzałem egzamin. Kolejka 50 osób, nauczyciele od rana w auli. Wieczór, wchodzę na końcu, wyciągam pytania, przygotowuję się porządnie. Siadam do odpowiedzi, a wtedy nasz dziekan wzdycha ciężko, zamyka laptopa i wychodzi ze słowami: „Mam dość, daj wszystkim zaliczenie, nie mogę dłużej”. Powiedziano mi, że uniwersytet nie jest jak szkoła. Ale nie spodziewałem się, że tak będzie. © Chamber 6 / VK
  • — To Rodkin sprawdza testy? Da się coś zrobić?
    — Przykro mi, jest żonaty. © Prepod mówi / Telegram
  • Byliśmy odpytywani z ortografii i interpunkcji. Mój kolega z klasy wiercił się przy tablicy, ale pisał wszystko poprawnie. Szepnęłam do niego: „Super”. Nauczyciel surowo: „Po pierwsze, kto to powiedział?”. Przerażona schowałam się pod ławkę. A nauczyciel kontynuował: „A po drugie, całkowicie się z tobą zgadzam!”. © Overheard / Ideer
  • Kiedy moja siostra chodziła do liceum, zdarzył się taki incydent. Siedziała na lekcji biologii, a nauczyciel zadał wszystkim dobrze znany problem z genetyki: „Tata jest ciemnoskóry, ma zielone oczy. Mama jest biała, jej oczy są niebieskie. Syn jest rudy, ma kręcone włosy i brązowe oczy. Dlaczego tak się stało?”. Cóż, siostra nie znała tematu, ale usiadła, pomyślała i napisała szczerze: „To syn sąsiada”. I zasłużenie dostała piątkę. Myślę, że nauczyciele mają całą furę takich zabawnych historyjek z zeszytów uczniów! © HeavySmoka / Pikabu
  • Jestem młodą nauczycielką. Dzisiaj nie wpuszczono mnie do szkoły, argumentując, że uczniowie nie mogą nosić dżinsów do szkoły. Kiedy powiedziałam, że jestem nauczycielką, woźna powiedziała, że jak będę kłamać, zaprowadzi mnie do dyrektora. Tak też się stało. Dyrektor się uśmiał. © user9152506 / Pikabu
  • Pewnego dnia w klasie kolega pyta nauczyciela:
    — Dlaczego koła pociągu stukają, przecież są okrągłe?
    Nauczyciel nonszalancko odpowiada:
    — Jaki jest wzór na pole koła?
    Uczeń bez wahania odpowiada:
    — Pi razy promień do kwadratu.
    — To jest ten kwadrat, którym stukają. © Nauczyciel mówi / Telegram
  • Mój syn miał spotkanie z psychologiem przed szkołą.
    — Co jeż i mleko mają ze sobą wspólnego?
    Syn zastanowił się i nie odpowiedział.
    — Cóż, to proste! Oba mogą się zepsuć!
    Dowiedziałam się, że syn nie jest dobrze przygotowany do szkoły.
    Ja też nie odpowiedziałam na to pytanie. Ale skończyłam szkołę. I studia. Ale okazało się, że nie byłam gotowa... Jak to? © BelyiPowerbank / Pikabu
  • Pierwsze wakacje mojego syna pierwszoklasisty. Pytam:
    — Jaka jest twoja ulubiona lekcja w szkole?
    Z westchnieniem odpowiada:
    — Trzecia, po niej wracam do domu. © panzermarder / Pikabu
  • Potrafiłam dobrze czytać w wieku 4 lat. Kiedy poszłam do pierwszej klasy, wszyscy moi koledzy z klasy czytali powoli, sylabizując. Zaczęłam ich naśladować, aby uniknąć wyróżnienia się. W końcu moi rodzice zostali wezwani do szkoły, ponieważ moje czytanie było najgorsze w klasie. © Overheard / Ideer
  • Na uczelni była jedna surowa nauczycielka. Surowo karała spóźnienia: jeśli ktoś się spóźnił, wysyłała delikwenta do stołówki! Ale kiedyś to ona się spóźniła. Dyrektor wydziału powiedział jej, że właściwie to powinna iść do stołówki. Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy. A potem nagle nauczycielka przeprosiła i naprawdę wyszła, a my za nią. Wkrótce zaczęła spóźniać się coraz częściej, jakby specjalnie... © Ward 6 / VK
  • W drugim semestrze mojego pierwszego roku na uniwersytecie zaczęliśmy kurs psychologii. Wykładowca był interesujący, taki charyzmatyczny, zabawny. Na pierwszych zajęciach dał nam żartobliwą radę na przyszłość, żebyśmy zawsze chodzili do pracy z teczką dokumentów, przy biurku też powinny się piętrzyć stosy różnych papierów, trzeba je mieć ze sobą nawet na stołówce, a wtedy szefowie uznają cię za pracowitego i wartościowego pracownika, bez względu na to, jak się wygłupiasz. Przedwczoraj dostałam awans w pracy! Kiedy szef na walnym zebraniu ogłosił mój awans, powiedział: „Bierzcie przykład z Darii! Ona zajmuje się cały czas robotą, jest pracowita, poświęca się pracy! Jej biurko jest pełne dokumentów! Prawdopodobnie śpi z nimi w domu!”. Dziękuję mojemu wykładowcy psychologii za jedyną dobrą radę z uczelni, która pomogła mi w życiu. © Chamber 6 / VK
  • Mieliśmy świetnego nauczyciela historii na uniwerku, który zawsze robił loterię na egzaminie. Jeśli miał 60 przygotowanych pytań, zwykle usuwał dziesięć z nich i zastępował je szczęśliwymi numerkami: powiedz jego nazwisko, zacytuj jakiegoś rapera, opowiedz dowcip, poleć horror i tak dalej. W ciągu trzech lat, kiedy prowadził zajęcia i zdawałam egzaminy, tylko raz dostałam szczęśliwy los, więc nie robiłam sobie nadziei i zawsze solidnie się uczyłam. Na ostatnim egzaminie dostałam pytanie: „Wymień kolory tęczy”. Prawie się popłakałam, bo uczyłam się cały tydzień, nie spałam po nocach i przygotowywałam się. Nie odpowiedziałam na nie, wzięłam normalny zestaw pytań, a potem odpowiedziałam i zdałam na piątkę. © Chamber 6 / VK
  • Na wykładzie podnoszę rękę i zadaję wykładowcy pytanie. Patrzy na mnie oceniająco i pyta:
    — Potrzebujesz porady czy konsultacji?
    Nie rozumiem, o co chodzi:
    — Co za różnica?
    — Porada jest darmowa — wyjaśnia wykładowca. — Konsultacja jest płatna.
    Postanawiam oszukiwać:
    — To poproszę poradę!
    Nauczyciel nonszalancko wyciąga czasopismo:
    — Oto porada: zapisz się na konsultację. © Nauczyciel mówi / Telegram
  • Kiedyś na studiach dostałem piątkę za pudełko lodów. Ale piątka szybko zmieniła się w trójkę, kiedy wykładowca zobaczył, że lody były kawowe. A on lubił lody z orzechami... Napisałem więc skargę do dziekana, ale wykładowca nie został wyrzucony, bo dziekan zgodził się, że lody z orzechami naprawdę smakują lepiej. © Overheard / Ideer
  • Mieliśmy surową nauczycielkę, uwielbiała stawiać dwóje. Pewnego dnia powiedziała: „Nie dam ci piątki, chyba że za milion”. Kiedy pod koniec semestru większości groziło niezdanie, doznałem objawienia. Wziąłem kilku kolegów i poszliśmy do kantoru. Kupiliśmy milion w walucie innego kraju za grosze. Milion był oczywiście nominalny. W każdym razie poszliśmy do niej z tą wielką torbą. W rezultacie dała nam zaliczenia, śmiejąc się na cały wydział. © Overheard / Ideer
  • Kiedy byłam studentką, pokolorowałam ucho kolegi z grupy czarnym markerem, podczas gdy on spał na wykładzie. Wszyscy się śmiali i nic mu nie powiedzieli. Kto wiedział, że po zajęciach nie pójdzie do domu, ale na rozmowę kwalifikacyjną. To wciąż zabawne i żenujące! © Overheard / Ideer

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły