Ludzie, którzy odwiedzili Chiny, podzielili się swoimi wrażeniami z tej niezwykłej podróży. Pyszne jedzenie, dziwne zwyczaje: mogłoby się wydawać, że Chiny to zupełnie inny świat, fascynujący swoim oryginalnym urokiem.
Takie ciasto mają tylko w Chinach.
- Mieszkam w Chinach. Moja siostrzenica (córka brata mojej chińskiej żony) powiedziała dziś, że chce mieć własny telefon komórkowy. Ma trzy lata. Zapytałem ją, jaki telefon chce. Oczywiście im droższy, tym lepszy. „A dlaczego chcesz drogi telefon?” – zapytaliśmy. A ona na to: „Myślicie, że jestem głupia? Widzę, że wszyscy macie pieniądze w swoich telefonach. Im droższy telefon, tym więcej pieniędzy jest w nim przechowywanych. Wszyscy w przedszkolu o tym wiedzą. Po prostu kup mi telefon, a wszystko kupię sobie sama. Każdy telefon sam na siebie zarabia”. To oczywista logika. Przypomnę, że w Chinach zwykle płacimy za większość rzeczy aplikacją w telefonie. © raysikh / Pikabu
W ten sposób średniej wielkości restauracja zapewnia klientów, że naczynia są czyste.
- Moja córka ma 11 lat. Pojechaliśmy do Chin. Dałem jej pieniądze i powiedziałem, żeby poszła na targ i kupiła, co chce. Ale sama, bo tata śpi. Oczywiście obserwowałem ją z daleka. Córka chciała lody. Znalazła je i wytłumaczyła, czego chce, chociaż prawie nie mówi po chińsku. Została oszukana i tego nie zauważyła (zrozumiałem, ale nie podszedłem).
Nieźle się targowała. Na kalkulatorze wpisywała liczby i szturchała sprzedawców. W telefonie liczyła, ile to pieniędzy, ile zostało i „dlaczego tak drogo”. Machała rękami jak Chinka. Krzyczała na nich. A oni nie mieli nic przeciwko.
Kupiła dużo całkiem niepotrzebnych śmieci. Rzucała kółkami z chińskimi dziećmi na placu zabaw, piszczały i śmiały się. Myślę, że jakoś się dogadały. Dzieciak robił, co chciał. Kiedy wróciła do pokoju, jej oczy błyszczały ze szczęścia: „Tatusiu, byłam sama w Chinach. Opowiem wszystkim w szkole”. Daj swoim dzieciom autonomię. Mogą zrobić znacznie więcej, niż myślisz. © Turbo.Pascal / Pikabu
Oświetlenie na ulicach Chongqing
- Wyszłam z córkami z muzeum i usiadłyśmy na ławce na pobliskim placu. Około 40 Chińczyków podeszło i zaczęło siadać z nami jeden po drugim. Zanim zorientowałyśmy się, że robią nam zdjęcia, nasze twarze zostały uchwycone przez połowę tej grupy. Wtedy postanowiłyśmy się wycofać i rozległy się okrzyki rozczarowania. © Irina T / ADME
Sygnalizacja świetlna z mordką pandy
- Odwiedziliśmy Szanghaj. W naszym towarzystwie był niesamowity typ, czysty Skandynaw. Dwa metry wzrostu, niebieskooki blondyn, po prostu niedźwiedź polarny. Widziałam na własne oczy, jak w kinie chińskie dziewczyny niemal się zabijały, żeby do niego podejść. © Marisha Koltunova / ADME
„W tej chińskiej restauracji glutaminian sodu był jedną z przypraw”.
- Kiedy przeprowadziłam się do Chin, liczyłam na to, że mogę porozumiewać się gestami. Nie udało mi się. Po kolacji ciotka mojego męża podeszła i zaczęła głaskać mnie po brzuchu z pytaniem w oczach. Założyłam, że pyta, czy jestem w ciąży. Potrząsnęłam głową przecząco. Wykonała dziwny gest: położyła mi dwa palce na ustach. Byłam oszołomiona. Złapała mnie za rękę i przyciągnęła do stolika. Okazało się, że pytała, czy jestem głodna. © Luda / YouTube
Cukierki w formie nunchaku z chińskiego supermarketu
- Zapisałam się na kurs języka chińskiego. Mieszkamy w małym miasteczku, ale na naszym uniwersytecie są zagraniczni studenci. Pewien chiński student wziął więc na siebie udzielanie nam lekcji wymowy. Każdy, kto oglądał chińskie filmy, powinien zrozumieć moje podekscytowanie. Zastanawiałam się, jak wygląda nasz nauczyciel. Nie spodziewałam się jednak, że ma kręcone włosy. Wiedziałam, że w Chinach żyje wiele narodów, a twarze mogą być szerokie i wąskie. Ale włosy z pewnością mnie zaskoczyły. Nigdy nie widziałam czegoś takiego w filmach!
„W Chinach żyje 56 narodowości. Tak wyglądają dziewczęta Kachin w tradycyjnych strojach”.
- Byłem zaskoczony, że Chińczycy nie potrafią wymówić głoski „r”. Obejrzałem film, na którym Chińczyk opowiadał, jak ćwiczył. Kładł się na kanapie, przyciskał język do podniebienia i wymawiał „r”. Zajęło mu to cały miesiąc!
„Znalazłam gigantyczne chipsy w chińskim sklepie, a dla porównania trzymam w ręku zwykłą paczkę”.
- Ożeniłem się z Chinką. Przyjechaliśmy do mojego kraju. Była zaskoczona ilością gołębi na ulicach. „To jedzenie”, mówi żona, „czy ludzie ich nie łapią, nie jedzą?”. Odpowiedziałem, że nie. Złapała jednego dla zabawy. Przekonałem ją, żeby go wypuściła. Doszliśmy do jeziora i tam złapała kaczkę. Ją też wypuściliśmy. Tak więc dziewczyna z przedmieść Guangzhou nigdy nie będzie głodna! © raysikh / Pikabu
- Dla tych, którzy nie mają poczucia humoru: autor żartuje. W każdym chińskim mieście jest mnóstwo gołębi. Nikt ich nie łapie, a stosunek do nich jest mniej więcej taki: czasem od niechcenia się je dokarmia.
W Chinach nie ma zwyczaju noszenia głębokiego dekoltu lub pokazywania brzucha. Tabu dotyczące dekoltu jest szczególnie silne. Jest to utożsamiane z chodzeniem po ulicy w bieliźnie.
Tradycyjne budynki i drapacze chmur w mieście Xiamen
Zobaczcie też Chiny oczami kobiety, która na stałe tam zamieszkała.