18 przypadków, kiedy dress code zaważył na decyzji o przyjęciu do pracy lub odejściu z niej

Ludzie
8 miesiące temu

Niektórzy szefowie są przekonani, że noszenie formalnego stroju w pracy jest absolutnie niezbędne. Tymczasem pracownicy przewracają oczami i naprawdę nie rozumieją, po co to wszystko, skoro siedzą przy komputerze i nie kontaktują się z klientami. A po wprowadzeniu absurdalnych zasad dotyczących ubioru podejmują po prostu decyzję o zmianie pracy. Przecież każdy chce się czuć komfortowo podczas długich godzin za biurkiem.

  • Centrala mianowała nowego dyrektora. Pierwszą rzeczą, jaką zrobił, było wprowadzenie zakazu luźniejszego ubioru w piątki. T-shirty i dżinsy przestały być dozwolone, mężczyźni musieli nosić krawaty i eleganckie półbuty. Chcę po prostu wykonywać swoją pracę i wracać do domu z poczuciem spełnienia. Dlaczego muszę nosić krawat i niewygodne buty do pisania kodów? © Nieznany autor / Reddit
  • W pracy zawsze ważny był dla mnie brak ścisłego dress code’u. Nienawidzę koszul i spodni, lubię czuć się komfortowo. W jednym miejscu pracy dyrektor w letnie upały chodził w klapkach plażowych, szortach i T-shircie, jeśli nie było spotkań z klientami. A jeśli były, to nadal przychodził w takim ubraniu, ale wysyłał na spotkanie swojego zastępcę, który zawsze miał na sobie garnitur.
  • Nie zostałem zatrudniony jako kierownik magazynu, ponieważ przyszedłem na rozmowę kwalifikacyjną w trzyczęściowym garniturze. Rozmowę przeprowadził ze mną przełożony w waciaku, od stóp do głów pokryty wiórami. Miałem doświadczenie, wykształcenie i odpowiedni staż pracy. Znajomy powiedział później, że szef tłumaczył odmowę tym, że przyszedł paniczyk w garniturze, paznokcie obcięte, pachnący perfumami. A my tu przecież pracujemy.
  • Pewnego dnia wszyscy w pracy otrzymali polecenie przybycia na zbliżającą się imprezę firmową ubrani „skromnie, ale gustownie”. Na moje pytanie na ogólnej grupie firmowej: „Czy na poprzednich imprezach firmowych wszyscy byli ubrani niesmacznie i wulgarnie?”, kierownik wezwał mnie na rozmowę. Nie miałem ochoty iść na tę imprezę.
  • Dostałam pracę, w której wymagano ode mnie fryzury z odsłoniętym czołem, bo to ponoć pokazuje otwartość. Całe życie nosiłam grzywkę, a fryzura bez niej kategorycznie mi nie pasuje i naprawdę sprawia, że wyglądam brzydko. Ale OK, odsłoniłam czoło, spięłam grzywkę. Wytrzymałam tak 8 godzin pracy, a wieczorem próbowałam zrobić zwykłą fryzurę: grzywka mi sterczała, miałam na niej zagniecenia ze spinek do włosów. Chrzanię odsłanianie czoła i otwartość — odeszłam z pracy.
  • W mojej starej pracy menedżerowie sprzedaży musieli nosić garnitury w dni powszednie i dowolny strój w weekendy. Była to głupia zasada, ponieważ inne działy w tym samym biurze, takie jak księgowość, mogły nosić to, co chciały. Kierownictwo uważało, że w ten sposób mobilizuje menedżerów. Ale nieprzyjemnie było patrzeć, jak wszyscy wokół chodzą w dżinsach i T-shirtach, podczas gdy my musieliśmy być ubrani formalnie. W końcu w naszym biurze w ogóle nie ma klientów, oni tu nie przychodzą. © redheadedfury / Reddit
  • Mieliśmy rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko magazyniera, który miał składać i pakować drobne elementy dekoracyjne. Przyszła piękna, zadbana dziewczyna z bardzo długimi paznokciami. Zauważyłam, że z takim manicure prawdopodobnie nie będzie w stanie pakować tych elementów, i spytałam, czy może je skrócić? Dziewczyna spojrzała na mnie pogardliwie, bez słowa wstała i wyszła z biura.
  • W naszej firmie budowlanej nagle zaczął obowiązywać dress code: zakazano noszenia dżinsów i butów sportowych. Byłam pracownikiem produkcyjnym i jeździłam od budowy do budowy. Pewnego razu jechałam na skuterze śnieżnym, żeby odebrać od geodetów zgłoszenie awarii na placu budowy, a sekretarka wezwała mnie pilnie do biura. Pojechałam tak, jak stałam. Przy wejściu wypisali mi karę w wysokości 600 dolarów. Więcej tego dnia nie pracowałam, tylko przechadzałam się po biurze w szpilkach.
  • Pewnego razu poszłam do sądu na rozprawę. Był upalny lipiec. Miałam na sobie beżowe kuloty o długości około 10 centymetrów poniżej kolan i białą koszulę z krótkim rękawem. Przy wejściu zatrzymał mnie urzędnik z informacją, że nie mogę wejść, bo jestem w szortach. Zaprotestowałam, że to nie są szorty, ale nadal odmówiono mi wejścia, bo, jak stwierdził urzędnik, sąd to nie plaża. Sesja zaczynała się za 20 minut. Pobiegłam do najbliższego sklepu i kupiłam najtańszą spódnicę, 15-20 centymetrów nad kolano, z dżetami po bokach. Wróciłam i oczywiście przepuścili mnie bez problemu. Czyli w eleganckich kulotach nie wolno, ale w okropnej spódnicy z dżetami można.
  • W moim miejscu pracy miałam trzystronicowy dokument opisujący zasady dress code’u, których musieliśmy przestrzegać. Przyszła nowa szefowa i oznajmiła: „Wszystkie pracownice muszą nosić białe koszule i spódnice. Tylko ja mogę nosić sukienki, bo jako przełożona powinnam się wyróżniać”. A ja do biura mam tylko sukienki, kupione specjalnie do pracy. Kłóciłam się z nią przez długi czas, pokazywałam jej dokument, ale potem po prostu spakowałam swoje rzeczy i wyszłam. Nie, żeby to był decydujący czynnik, zamierzałam odejść już dawno temu. To była kropla, która przelała czarę.
  • Dostałem pracę w małym wydawnictwie. Stanowisko było wysokie: zastępca dyrektora ds. administracyjno-prawnych. Miałem wtedy 25 lat, postanowiłem sprostać swojej funkcji. Chodziłem więc do pracy w garniturze, choć bez krawata. Pewnego dnia dyrektor powiedział mi: „Widzisz, to wydawnictwo, kreatywny zespół, ty w garniturze jesteś bardzo nie na miejscu, czy możesz się ubierać bardziej nieformalnie?”. Przytaknąłem i następnego dnia przyszedłem tak, jak chodzę normalnie ubrany: czarne dżinsy z kilkoma łańcuchami, koszulka z napisem, buty i skórzana kurtka. Dyrektor spojrzał na mnie i powiedział: „Mówiąc «nieformalny», niezupełnie to miałem na myśli”.
  • Kiedyś przyszedłem na rozmowę o pracę. Ponieważ przez długi czas byłem bezrobotny, a potem pracowałem zdalnie, zupełnie zapomniałem, że na świecie obowiązuje dress code. Wszedłem, a tam oprócz mnie 5 innych kandydatów. Wszyscy w garniturach, ich buty lśniły, nawet krawaty mieli wyprasowane, a ja w szortach, T-shircie i żółtych crocsach. Prawie byłem zdecydowany, żeby wyjść. Zdałem sobie sprawę, że na pewno nie dostanę tej roboty. Ale wtedy z pokoju wyszedł facet w T-shircie i szortach, popatrzył na nas i spytał: „Dlaczego wszyscy jesteście tak ubrani?”. Ostatecznie dostałem tę pracę. Tak, poziom doświadczenia i wiedzy mógł mieć wpływ, ale stawiam na szczęśliwe żółte crocsy.
  • Pracowałam w restauracji, byłam doświadczonym kierownikiem sali. Wiele różnego rodzaju dziwactw widziałam wśród nowicjuszy, a sama też mam na swoim koncie różne wyskoki. Ale jeden przypadek zapamiętałam szczególnie dobrze. Przez kilka tygodni pracował u nas stażysta, który przyszedł do pracy w białych skarpetkach. Mamy dress code: skarpetki powinny być czarne lub granatowe. Zdjął więc skarpetki i owinął stopy czarnymi chusteczkami. Został przyłapany w środku zmiany, kiedy serwetka odpadła. Śmialiśmy się do łez. Jednak jego pomysłowość była godna podziwu.
  • Nigdy nie byliśmy szczególnie wymagający, jeśli chodzi o dress code. Podstawy: miało być czysto, ale skromnie. I nagle przyszło zarządzenie szefostwa: „Obowiązuje noszenie przyzwoitej bielizny w pracy”. Ludzie, delikatnie mówiąc, wpadli w szał. Zaczęli naciskać sekretarkę prezesa, żeby wytłumaczyła, skąd takie idiotyczne żądania. Okazało się, że nasz kierownik przyszedł na spotkanie w krótkich spodenkach. Wydawałoby się, że to nic takiego. Było gorąco. Wychodził od klienta i coś poszło nie tak, coś się rozdarło, zahaczyło, nie wiadomo, ale spodenki zaczęły mu spadać. A pod spodem miał jedwabne bokserki w latające słonie. Klienci wybuchnęli śmiechem. Dyrektor dowiedział się o tym i mocno się wkurzył, najwyraźniej nie ma poczucia humoru. I dlatego wystosował takie zarządzenie. Naprawdę ciekawi nas, jak będą to sprawdzać?
  • Dostałam pracę jako pediatra w prywatnej klinice. Mają tam cały zestaw zasad, w tym dotyczących wyglądu. Początkowo przestrzegałam dress code’u: biały fartuch, eleganckie kryte buty. Potem nie wytrzymałam i kupiłam żółte spodnie chirurgiczne, żółte skarpetki z Pikachu i żółte crocsy. Przez dwa tygodnie czułam się jak prawdziwa buntowniczka, aż pewnego ranka naliczyłam jeszcze trzy żółte zestawy w szatni.
  • Mój szef przez cały dzień upewnia się, że wszyscy mają koszule włożone do spodni: takie mamy wymogi. Kiedyś miałem urodziny, koledzy składali mi życzenia. Przyszedł dyrektor. Myślę, że on też chciał powiedzieć coś miłego, ale powiedział tylko: „Wsuń koszulę”. Powiedziałem mu, że zaraz to zrobię, ale on, nie czekając, ponownie zażądał, abym włożył koszulę w tej chwili. Oczywiście zrobiłem to, a kiedy wyszedł, pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, było dokładne zapoznanie się z zasadami. Okazało się, że musimy wkładać do spodni każdą koszulę z wyjątkiem hawajskiej. Poszedłem więc do najbliższego sklepu i następnego dnia pojawiłem się w biurze w najgorętszej hawajskiej koszuli, jaką udało mi się znaleźć. Dyrektor wpatrywał się we mnie przez długi czas, ale nic nie powiedział, odwrócił się i wyszedł. Powiedziałem o tym kolegom i teraz połowa biura nosi takie koszule. I co z tego, wszystko jest zgodnie z zasadami. Nawiasem mówiąc, nasi klienci nie przychodzą do biura. © kazin420 / Reddit
  • Kiedyś rekrutowałam w Dolinie Krzemowej. I choć osobiście nigdy nie odrzucałam ludzi z powodu ubioru, było wielu pracodawców, którzy to robili. Na przykład, jeden ze startupów nienawidził ludzi w garniturach i odrzucał kandydatów jako „niepasujących do ich kultury korporacyjnej”. © Emily Liou / Quora
  • Pracowałem jako administrator w dziale informatyki, nosiłem dżinsy i T-shirt. I nagle nowa szefowa kazała mi zakładać garnitur. Zapytałem dość logicznie, po co, przecież komputerom wszystko jedno, a klienci mnie nie widzą. A ona odpowiedziała: „Ja cię widzę”.

Niektóre gwiazdy nie przejmują się dress code’em i ubierają się tak, jak chcą, nawet na ważne imprezy.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły