15 pracowników restauracji opowiedziało o nietypowych klientach, z którymi mieli do czynienia

Każdego dnia producenci i twórcy reklam wspinają się na wyżyny pomysłowości, aby sprzedać nam różne produkty. Wiedzą, czym powinien pachnieć sklep i jakie powinno w nim być natężenie światła. Ale klienci również się uczą, między innymi tego, jak nie dać się nabrać na marketingowe sztuczki. Są jednak rzeczy, które niezmiennie zachęcają nas do korzystania z pewnych usług czy produktów, a najważniejszą z nich jest szczera troska o klienta.
„Ale na poczcie odebrałem dwie duże czarne paczki, za które zapłaciłem 12 złotych. W domu otworzyłem je i były w nich moje małe paczuszki. Byłem szczęśliwy jak dziecko! Dziękuję, nieznany chiński pakowaczu”.
„Przed użyciem MUSISZ nacisnąć przycisk co najmniej 2 razy, aby wiertarka dwukrotnie zawarczała. W przeciwnym razie bogowie przeklną twoją rodzinę, a twoje imię zostanie zhańbione”.
Był senny ranek, pasażerowie w autobusie byli niemrawi i przysypiali. Wtedy włączył się głośnik i wesoły głos kierowcy zakomunikował: „Dzień dobry, drodzy pasażerowie. Widzę, że macie dziś ponure i smutne miny, więc zagrajmy w małą grę. Teraz zamknę oczy, a wy będziecie mi mówić, gdzie mam jechać: prosto / w prawo / w lewo. Powodzenia”. Nikt w autobusie już nie zasnął.
Poszedłem do kawiarni na lunch. Zawsze jest tam czysto, jedzenie pyszne, a kelnerzy uprzejmi. Złożyłem zamówienie i spokojnie czekałem. Nagle zobaczyłem pełzającego karalucha. Cóż, jest lato, okna i drzwi są otwarte, to się zdarza. Przydepnąłem go butem i czekałem dalej. Powiedziałem kelnerce o karaluchu. Była zdziwiona, przeprosiła, powiedziała, że trują je regularnie (i ja jej wierzę). Odpowiedziałem, że to nic takiego, to pierwszy karaluch od kilku lat, kiedy do nich przychodzę. Odeszła, mamrocząc, że będzie musiała powiedzieć swojemu przełożonemu. Kilka minut później wróciła z herbatą, którą zamówiłem, i ogromnym (i, jak się później okazało, bardzo smacznym) ciastkiem, którego nie zamawiałem. Powiedziała, że to w ramach przeprosin za karalucha. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się tego i byłem mile zaskoczony. Aż zacząłem mieć wyrzuty sumienia w stosunku do karalucha: zrobił mi taki prezent, a ja go potraktowałem butem...
Jak ja, inżynier, z wyższym wykształceniem, doszedłem do takiego punktu: oddałem kino domowe do naprawy, a 2 dni później zadzwonili do mnie z serwisu i kazali uważnie przeczytać instrukcję obsługi.
Czy wam również zdarzyło się doświadczyć tak profesjonalnej obsługi? Opowiedzcie nam o tym.